Adam jest bezużyteczny - wybierz Yokima
ocena: +3+x

Słowa przeszły prosto do jego serca, rozrywając na strzępy tę małą cząstkę pewności siebie, którą jeszcze posiadał.

Zagracony, ciemny pokój był idealnym odzwierciedleniem jego wewnętrznego bytu w tym momencie. Mroczny, zaniedbany, oświetlony pojedynczym, umierającym światłem. Sterty odrzuconych przedmiotów - rzeźb, obrazów, narzędzi, materiałów - leżą porozrzucane po pokoju, jak porzucone pomysły. W centrum tego wszystkiego był on, cień człowieka zmienionego w kamień, lecz bezsilny na wpływ i kontrolę niczym glina.

"To trochę okrutne, biorąc pod uwagę, że on jest właśnie tutaj."

Mężczyzna oczywiście nie był sam. Jeden z pozostałej trójki odezwał się, jego męski głos przelewał złość na podstępny atak na Adama.

"Daj spokój Yokim, on wie, że to wszystko było tylko w żartach." Drugi głos także był męski, lecz spleciony z nutą złośliwości. Broniłby swojego wcześniejszego stwierdzenia, niezależnie od przytoczonych faktów - nawet jeśli Adam udowodniłby mu swoją wyższość, nadal byłby pominięty.

Adam nie próbował odpowiadać, nawet nie mruknął smętnie. Po prostu stał i gapił się tępo na tę trójkę, brak było motywacji do ataku lub odpowiedzi popychającej go do działania.

"Wybieram Adama. Donny, jeśli jeszcze raz usłyszę coś takiego, złamię ci twoją cholerną szczękę." Liderka klubu była wyraźnie kobieca i ekstremalnie stanowcza z natury. Jeśli jedyna przewodnicząca grupy zaledwie trzydziestu siedmiu anartystów nie miałaby tak silnej woli, jaką miała, grupa z pewnością rozpadłaby się już dawno temu. Między członkami nadal istniały spięcia, jakie można zaobserwować między Donnym i Yokimem, ale klej wspólnego celu był wystarczająco silny, żeby utrzymać ich razem. Przynajmniej na razie.

"Pomogę. Mogę zrobić z niej statuetkę - nazwę ją Donny - Debil i Dupek," Yokim warknął na szczerzącego się dręczyciela. Delikatnie położył dłoń na ramieniu Adama jako wyraz pewności siebie. "Gratuluje Adam. Jestem pewny, że dobrze ci pójdzie."

Adam nie odpowiedział, wciąż urażony przez dosadne stwierdzenie Donny'ego. Poczuł chwilowe poczucie dumy, lecz zostało ono szybko zmyte przez przytłaczające uczucie bezwartościowości. Słowa dudniły mu w głowie, uciszając wszystko inne, domagając się całej jego uwagi. Poczuł, że nie ma powodu, żeby zostać, żeby dalej obciążać tych ludzi swoją uciążliwą obecnością, kradnąc i marnując ich ciepło, światło, powietrze. Odwrócił się od nich, bezmyślnie odchodząc i snując się między stosami porzuconych dzieł sztuki, idąc tą niewyraźną ścieżką w stronę drzwi.

"Wszystko z tobą w porządku?" Yokim podążał za Adamem, ludzka natura zmusiła go do upewnienia się co do jakości samopoczucia Adama. Nie wiedział, że ta czynność była bezcelowa - pytanie to było zadawane nieskończoną ilość razy, lecz odpowiedź zawsze była taka sama.

"Wszystko w porządku," zmusił się do powtarzanej wielokrotnie, fałszywej odpowiedzi. Kłamanie na temat swojego samopoczucia stało się dla Adama jego drugą naturą. To była jedyna odpowiedź na którą było go stać - nie miał sił, żeby odrzec inaczej, żeby przejść przez kłopot jakim było obciążanie innych swoimi problemami. Nic dobrego i tak by nie wyszło z prawdy, oprócz krótkiej chwili wstydu, zanim każdego zaczęłoby to gówno obchodzić.

"Jesteś pewien? Brzmisz smutno." Yokim nie był przekonany przez zmyśloną odpowiedź.

"Wszystko w porządku," powtórzył Adam, pokazując przez krótką chwilę fałszywy uśmiech, żeby go zmylić. "Po prostu jestem zmęczony."

Zmęczenie było niedopowiedzeniem. Niepokój i depresja niszczyły Adama, kiedy tylko pojawiał się Księżyc, jego blade światło wzmacniało emocjonalne wilkołaki i wampiry. Jego świat stawał się ogromny i pusty w środku, kiedy tylko pojawiała się depresja, przypominając mu o olbrzymim dystansie, który dzielił go od jego najbliższego przyjaciela. Bez przerwy szeptała mu do ucha porażki, znajdując błędy we wszystkim co w życiu zrobił, przypominając o dawno zapomnianych wspomnieniach, jeśli była taka potrzeba; pamiętasz tego dzieciaka, którego uderzyłeś w podstawówce? Jego nos zawsze będzie lekko krzywy, dzięki tobie. Pamiętasz ten nałóg, który miałeś? Nigdy nie będziesz od niego wolny. Kiedyś się poddasz. Co właściwie dobrego kiedykolwiek zrobiłeś?

W jego pełni rozkwitał niepokój. Nie było większej zarazy, silniejszego ziela, niż chwastu jakim był niepokój. Mógł wyrosnąć zewsząd i wszędzie, oplatając wszystko swoimi korzeniami wszystko co mógł, nie chcąc uschnąć lub odejść. Musisz zapłacić za wynajem. Klimatyzator wymaga naprawy. Twoja siostra potrzebuje pomocy. Twój dziadek wkrótce umrze, dawno się z nim nie widziałeś. Loty nie są bezpieczne, nie możesz go odwiedzić. Twoi przyjaciele mogli zostać zabici. Serce ci łomocze - to źle. Masz napad lęku. Dojdziesz do siebie? Co jeśli to jest właśnie to? Co jeśli to cię zabije?

Ta dwójka mogła tańczyć nad nim bez końca, nie pozwalając jego umysłowi odpocząć przez noc. Zadania, które dla innych były prościzną, dla Adama stały się niebezpiecznymi wyzwaniami - nie spał we własnym łóżku od miesięcy, ograniczając się do niewygodnej kanapy i wmawiając sobie, że jest mu tam łatwiej zasnąć. Rzadko to pomagało, pozostawiając go rankiem obolałego i wyczerpanego; tym bardziej był podatny na znęcanie się bliźniąt.

Adam namęczył się próbując otworzyć uparte metalowe drzwi magazynu, biorąc krótki rozbieg zanim wybiegł na zewnątrz, na światło dzienne. Nie przejmował się nawet zamknięciem drzwi, po prostu zaczął swoją wędrówkę do domu. Jego umysł i myśli były tylko po części jego, omamione i zaślepione przez widmo depresji.

Donny ma rację i o tym wiesz. Jesteś bezużyteczny. Partaczysz wszystko, czego się podejmiesz. Nic co robisz się nie zachowa. Nie jesteś nawet dobrym artystą - po prostu potykasz się o popularne pomysły we właściwym momencie. Jesteś żałosny.


Adam siedział na swoim rozpadającym się krześle, patrząc się ślepo w monitor przed nim. Kolorowe, energiczne znaki wyskoczyły i przebiegły po ekranie, ale mężczyzna ledwie je zauważył. Jego oczy za nimi podążały, ale jego myśli były gdzie indziej.

GrayPhaser: Jesteś tam?

Nie był. Nawet gdyby był nie chciałby rozmawiać z Gray. W dzieciństwie byli wspaniałymi przyjaciółmi, mimo, że tak naprawdę nigdy się nie spotkali. Przypadkowe spotkanie poza cyfrowym wymiarem, o którym żaden z nich już nie pamiętał, dało początek ich więzi. Ograniczeni jedynie przez ich wyobraźnię, ta dwójka podróżowała przez wszystkie krainy, tylko po to, żeby opowiadać swoje historie; zakładano miasta, rządy tworzyły się i upadały, odkrywano nowe światy, wyniszczano gatunki. Celem była zabawa i osiągali ją bez względu na koszta.

Ale ta przyjaźń była tylko powierzchowna i płytka. Czas przyniósł zmianę, a ona popchnęła ich z krain, które stworzyli do miejsca, gdzie ich przyjaźń mogła już tylko przeminąć. Mimo że Gray zawsze była blisko innych z ich grupy, mieszkali w jednej okolicy, Adam się od nich oddalił. W końcu przestali rozmawiać. W końcu po prostu zapomnieli o Adamie. Ale Adam nie.

Przyszedł dzień, kiedy Adam zebrał siły i próbował do nich z powrotem dołączyć, ale szybko zmienił zdanie. Ludzie z którymi rozmawiał nie byli jego przyjaciółmi, tylko marnymi cieniami jego wspomnień. Stali się zepsuci i podli, podążali za ścieżką życiową, za którą Adam nawet nie ośmielił się pomyśleć, żeby podążać. Odpychany przez ich obecność, zdecydował się spalić resztki zniszczonego mostu, którym stała się ich przyjaźń. Nie powiedział o tym nikomu ani słowa, co więcej - Adam był sam na tym świecie, nie było nikogo z kim mógłby dzielić swój pogląd na życie. Doszło do zmiany paradygmatu, dobre stało się złym, a złe stało się dobrym. Adam był widziany jako demon, którego widział w nich.

Bez mostu do przeszłości Adam nie mógł powrócić do swojego dzieciństwa. Bez zdolności do rozmowy z innymi, nie mógł zbudować mostu naprzód; mógł tylko stać w miejscu i patrzeć jak jego świat się wali.

Adam odwrócił siedzenie, przyglądając się mdłemu i pustemu mieszkaniu, które było jego domem. Gołe, białe ściany i pokoje ze wszystkich stron, mdły, szary dywan w poprzek wszystkich podłóg. Umeblowanie było skromne do tego stopnia, że aż nie istniało; pojedyncze łóżko stało w jego pokoju, pokryte tylko poduszkami bez poszewek i cienkim prześcieradłem służącym mu za pościel. Mała kanapa stała w salonie, na przeciwko trzydziestopięciocalowego telewizora. Jego gabinet składał się z gotowego, kupionego komputera, gołego biurka i krzesła na którym siedział. Dodając jeszcze przestarzałą lodówkę w kuchni lista dobytku Adama stała się kompletna - nie było żadnych obrazów, żadnych roślin, żadnych statuetek, żadnych nagród.

Był parę razy na zakupach, mając nadzieję, że znajdzie coś co ożywi trochę jego dom. Ale za każdym razem, kiedy szukał, za każdym razem, kiedy zastanawiał się nad kupnem, wydawały mu się zwyczajnie… nudne. Nie robiły nic użytecznego, wyglądały nieciekawie, więc w końcu nigdy ich nie kupił. Dochody nie były problemem dla Adama - stworzył wystarczająco dużo śmieciowych prac, żeby wystarczyło mu na jego wydatki. Bezwartościowa sztuka napędzała nudne życie Adama, anartysty, który żył tylko po to, żeby robić więcej bezużytecznych dzieł. Był to jakiś sposób na życie.

Jego prawdziwe prace były pomijane i ignorowane przez większość społeczności. Był anartystą, co prawda, ale nie takim, jakiego można oczekiwać po nazwie; nie był ani malarzem, ani rzeźbiarzem, ani twórcą fizycznej lub wizualnej sztuki. Był artystą słowa, człowiekiem, który tworzył miejsca i wydarzenia za pomocą informacji oraz uderzeń w klawiaturę, wkradając się w umysł czytelnika. I jak dotąd otrzymywał zawsze te same lekceważące komentarze - "słowa nie są sztuką," mówili. "Anasztuka jest fizycznym, wizualnym, namacalnym doświadczeniem. Historie nie są. Lepiej zajmij się prawdziwą sztuką."

Kilku chciało go nawet obronić. Yokim był jednym z nich. "Fantastyczne! Jak ty to robisz?" Nic, tylko puste słowa, kłamliwe komentarze, które miały przedłużyć jego cierpienie. Adam to wiedział. Nie mógł tego udowodnić, ale czuł ich współczucie i litość dla gorszego od nich. Mieli rację - słowa nie są sztuką, a prace Adama to mniej niż słowa. Sztuka miała jakiś cel, była zapamiętywana, odstawała. Historie po przeczytaniu były zapominane. Te autorstwa Adama pewnie nawet nikogo nie obchodziły.

Adam nie miał nadziei na sukces. Nie miał nadziei, żeby reprezentować swoją grupę, Donny miał rację - Adam był bezużyteczny, niezdolny do osiągnięcia czegokolwiek wartościowego, znaczącego, spełniającego jakiś cel. Jego praca była nic nie warta, całkowicie pozbawiona wartości.

Twoje istnienie jest obrazą. Jest tylko jedna wartościowa rzecz, jaką możesz zrobić. Zrób to, żałosny kmiocie.

Adam robił to co dyktował mu jego umysł, otworzył dokument tekstowy. Wiedział co musi zrobić, to był jedyny sposób, aby mógł nadać swojej egzystencji pozór znaczenia, który mógł doświadczyć.

Stuk stuk stuk. Pisał.

Stuk stuk stuk. Spisał doświadczenia swoich kilku ostatnich godzin.

Stuk stuk stuk. Przelał swój umysł, swój odrażający, bezużyteczny umysł na stronę.

Stuk stuk stuk. Przypominał i wyjaśniał. Siła napędowa jego duszy wyjaśniła jego uczucia.

W ciągu pół godziny dokument zawierał 1970 słów. Historia bezużytecznego, zapomnianego człowieka zajęła pamięć strony, marnując miejsce na jego dysku twardym, tak jak on zmarnował atomy go tworzące.

Kilka minut później zadanie było skończone, sztuka stała się anasztuką. Krótki okres czasu dla prostego zadania, strona przyswoiła trik tego biednego człowieka - kiedy plik zostanie zapisany fikcja stanie się faktem, wszystkie wydarzenia staną się prawdą. Przeciętna zdolność dla przeciętnego pisarza.

Wszystko było gotowe. Jedyne co musiał zrobić, to dokończyć, dodać ostatnią odrobinę, i to się skończy. Jego jedyne dzieło, które będzie obchodzić ludzi, jedyna wartościowa rzecz jaką zrobi. Jedyny wpływ, jaki mógł kiedykolwiek wywrzeć na świat.

Nie było powodu, żeby unikać nieuniknionego, Adam napisał ostatnie cztery słowa - najważniejsze słowa jakie napisał w całym swoim życiu - zanim zapisał plik:

I

Wtedy

On

Zginął.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported