Admitancja
ocena: +11+x

Ciemne, mroczne zgliszcza zrujnowanej budowli i dziwny, metalowy pierścień. W jego centrum pulsowała bladoniebieska tafla nieznanej materii, niemrawo oświetlając przestrzeń dookoła. W okolicy kręciły się postacie osób ubranych grubo w kombinezony, mające chronić przed zatrutym powietrzem, które wysysa życie równie skutecznie i bezlitośnie, co kosmiczna próżnia. Postacie wydawały się być zafascynowane wszystkim, co tylko znalazły, rozkładając, układając i przenosząc różnorakie sprzęty. Poszczególne osoby kolejno wchodziły i wyłaniały się z tafli maszynerii. Sztuczne światło lamp całkowicie zagłuszało niemrawy blask przejścia i promieni słonecznych, padających przez dziury w konstrukcji budowli, za którymi widać było rdzawy odcień nieba, pokrytego grubymi, trującymi chmurami.

Minęło zaledwie kilkanaście godzin od momentu, gdy po raz pierwszy otwarto Bramę.

Najważniejsze persony Ośrodka PL-37 przyszły, aby zobaczyć na własne oczy miejsce znane dotychczas jedynie z mętnych opowiastek robota z latarnią w miejscu głowy. Kierownicy projektów badawczych, zespoły techniczne… każdy, kto miał większy lub mniejszy związek w swojej pracy z wymiarem Theta-Rho-14 lub samym Prądem Dziwnym. Sam Mikołaj Kariow z nieukrywanym entuzjazmem, zachowując jednak dozę powagi, przyglądał się funkcjonowaniu obiektu, nad którym sam teoretyzował, nie spodziewając się zobaczyć go nigdzie poza murami Fundacji.

Kilka osób skoncentrowało się przy jedynej postaci, pozbawionej odzienia a wydającej się być zbudowanej z metalu i tworzyw sztucznych. Postać nie musiała się obawiać wpływu powietrza, gdyż nie była żywa. Nie była też martwa. Nie była jednak mniej żywa, niż wszyscy dookoła. Grupka przechadzała się po okolicy, jakby bacznie słuchając wszystkiego, co metalowa postać mówiła.



— Czyli chcesz powiedzieć, że to jest Warsztat Wielkiego Konstruktora? Tego Wielkiego Konstruktora? — inżynier Dariusz Jaworski został wybrany do prowadzenia dialogu z automatem.
— Owszem. Pomimo tego, jak obecnie wygląda, to był, jest i na zawsze będzie Warsztat, pracownia mojego wspaniałego stwórcy. Jednak dni świetności minęły już dawno. Co prawda podjąłem kroki, aby uporządkować to miejsce i przywrócić mu, chociaż część dawnego blasku, jednakże jak widać… Jest to proces niezwykle długotrwały. Chociaż życie mnie nie goni. — odpowiedział robot, nazywany Racjonalizatorem, po czym jak gdyby westchnął. — Jeszcze raz wybaczcie powitanie. Ci, których zazwyczaj spotykam, nie są nastawieni zbyt pokojowo.
— Co masz na myśli?
— Długo opowiadać, a jeszcze więcej rozmyślać. Nie wiem, czy starczy na to czasu. Sam fakt, że tu jesteście, napawa mnie niepokojem.
— Dlaczego?
— Ponieważ plan Wielkiego Konstruktora dotyczący ratowania tego, co stworzył, okazał się być niedopracowany. Nie wiem, gdzie są moi bracia. Nie wiem, gdzie są jego dzieła.
— Racjonalizatorze, odkryliśmy wiele urządzeń, które łączy wspólna cecha. Wszystkie wydają się być stare, a mimo to działają. Wszystkie zasilane Prądem Dziwnym i…
— Przepraszam, że się wtrącę, ale cóż dziwnego jest w Prądzie? — wtrąciła maszyna.
— Długo zajęło nam pojąć, co potrafi i co stoi za jego właściwościami, nadal tego nie rozumiemy. Sądzimy, że odkrycie Warsztatu i rozmowa z tobą pozwoli nam lepiej pojąć to zjawisko.
— Jeszcze raz wybaczcie mój brak taktu, jednak nie uważam, żeby Prąd był w jakikolwiek sposób "Dziwny". Owszem różni się od elektryczności, wszak czy wy zastanawialiście się kiedyś nad mocą twórczą, pozwalającą wam funkcjonować, którą nazwano wieki temu duszą? Ta sama energia sprawia, że teraz z wami rozmawiam i osobiście nie widzę głębszych wywodów, aby nad tym niepotrzebnie rozmyślać. — Racjonalizator wskazał na siebie, a następnie na pozostałych — Prąd był, jest i będzie tajemniczą, niepoznaną mocą, którą Wielki Konstruktor odkrył lata temu i dzięki której miał nadzieję na polepszenie świata. Badając Prąd, dla mnie badacie to, co dla was jest duszą.
— Wielki Konstruktor odkrył Prąd?
— Nigdy nie był skory wyjawić, w jaki sposób tego dokonał, a ja nie widziałem powodu, by pytać. — robot wydawał się odchrząknąć — Wracając do tematu naszej rozmowy, powiedzieliście, że odkryliście w waszym świecie urządzenia Wielkiego Konstruktora. Gdzie?
— Szczerze to… wszędzie, z tego co wiem. Wydaje się, jakby były rozrzucone w przestrzeni i czasie, gdyż niektóre znajdowaliśmy w stosunkowo dobrym stanie, inne wydawały się leżeć bezczynnie przez dziesięciolecia.
— Czyli Sygnalista miał rację… turbulencje międzyprzestrzenne związane z wahaniem przekazu przez eter spowodowane uszkodzeniem stabilności sygnału… — wypalił, jak z nagrania.

Racjonalizator stanął, przyglądając się przejściu. Personel Fundacji nadal krzątał się w jego pobliżu. — Zaginęli…

— Twoi bracia? Kto to Sygnalista?

Automat milczał.

— Przepraszamy, jeżeli sprawiamy kłopot.
— Nie czuję żadnej urazy. Po prostu przez te lata przygotowań, gdy udało mi się uruchomić jedyną z ocalałych Latarni i odtworzyć układ przejścia, pojawiacie się wy. — ponownie spojrzał na przejście.
— Jesteśmy tu właśnie dzięki temu, że odkryliśmy dzieła twojego stwórcy, poznaliśmy Prąd i wykorzystaliśmy go. Nam również nie było łatwo zrozumieć, o co chodzi i połączyć wszystko w jedną całość. Nie jesteśmy tu, aby szkodzić. Chcemy poznać historię tego miejsca, twojego stwórcy, ciebie i całego twojego świata.

Racjonalizator odwrócił się i spojrzał głęboko swoimi sztucznymi oczami w stronę inżyniera, wywołując lekki efekt doliny niesamowitości.

— Chcecie poznać mój świat? Świat, który jest tylko pogorzeliskiem? Jałowym pustkowiem przemierzanym przez nędznych Pogorzelców, pustoszonym przez niezniszczalne Molochy, bez szansy na przyszłość? Naprawdę, jesteście niezwykli.
— Właśnie tym bardziej przez to, co powiedziałeś, potrzebujemy wiedzy na ten temat. Może będziemy w stanie pomóc. Udało nam się dostać tu pierwszy raz dzięki zmodyfikowanemu czołgowi, poznaliśmy Wielkiego Konstruktora dzięki Lirykowi…

Racjonalizator gwałtownie się zatrzymał.

— Gdzie jest Liryk?! — krzyknął bardzo mechanicznie, aż wszyscy w okolicy obejrzeli się za nim.
— Umm… Jest bezpieczny w miejscu, z którego poniekąd się tu dostaliśmy.
— W waszej pracowni? Czy jak to nazywacie? Gdzie on jest? Co się z nim dzieje?
— Znaleźliśmy go na starym wagonie, razem z wielką baterią i dwoma innymi, raczej wrogo nastawionymi do nas robotami… Był zepsuty, został naprawiony. Opowiedział nam o Prądzie, o Wielkim Konstruktorze. Prosił, aby go wyłączyć do czasu, aż Konstruktor nie wróci.
— Wy… naprawiliście Liryka? Co się z nim stało?
— Z trudem, lecz tak. Zeznał, że zaatakowały go ciemne postacie, próbujące zniszczyć baterię wewnątrz wagonu.
— Czyli zdołali się przedrzeć… niedobrze… chociaż i tak pewnie nie przeżyli zbyt długo.
— Kto?
— Pogorzelcy.
— Kim oni są?
— Kimś, o kim szkoda mówić.
— Umm… Mam pytanie, czy Liryk zawsze rozmawiał tak… spektakularnie? Mówi… pisze tak, jakby występował w jakiejś sztuce teatralnej.
— Układ elektroniczny odpowiadający za logikę i komunikację musiał zostać niepoprawnie złożony. Jakich części użyliście?
— Musiałbym spytać techników, niestety nie było mnie przy tym.
— Do stu rezystorów!!! Najwyraźniej użyliście przy naprawie nieoryginalnych części, dlatego efekt jest taki, jak widać! Gdzie ja teraz znajdę oktotron i dobre nuwistratony?
— … że co znajdziesz?

Racjonalizator złapał się za twarz.

— Wygląda na to, że jednak nie do końca jeszcze rozumiecie technologię Prądu.
— Dlatego mamy nadzieję, że się nią z nami podzielisz.
— Wiem niewiele mniej, niż mój stwórca, największe tajniki zawsze zachowywał dla siebie. Najbardziej zaawansowane części tworzył sam, własnoręcznie dmuchał bańki dla lamp tworzonych jednorazowo dla konkretnych urządzeń.
— Nie podważamy jego geniuszu, patrząc na wszystko, co stworzył. Zawsze fascynowały nas jego umiejętności.
— Nie tylko was, jeżeli mam być szczery w tym, co mówię.
— A co z pozostałą dwójką? Tymi, którzy byli z Lirykiem?
— Nie wszystkie automaty, jakie stworzył Wielki Konstruktor, były tak zaawansowane jak ja, bądź Liryk, którego poznaliście wcześniej. Należymy do rzadkości, ponieważ stworzenie tak zaawansowanej maszyny było skomplikowane, natomiast uczenie maszynowe czasochłonne i długotrwałe. Większość automatów była mniej lub bardziej świadoma swojego istnienia, jednak kierowana jedynie instynktem, jaki nadawał im program.
— Uczenie maszynowe?
— Wielki Konstruktor stworzył narzędzie, dzięki któremu mógł zaprogramować automat tak, aby ten był w pełni samodzielny, rozumny i świadomy. Im dłużej maszyna pracowała, tym bardziej automat stawał się mądrzejszy i dorównywał człowiekowi. Tak, jak wy posiadacie swoje potomstwo, które dojrzewa. Jednocześnie każdy z nas posiadł część wiedzy, umiejętności i niemal cały charakter Wielkiego Konstruktora. Poniekąd rozmawiając ze mną, rozmawiacie z nim.
— Zatem twój stwórca przekazywał maszynie część swojego mózgu, kopiując go?
— Jest to bardzo prymitywne i niedokładne opisanie tego procesu, jednakże mniej więcej można to tak określić. Niestety ta technologia zaginęła i nie znam sposobu, aby ją odtworzyć.
— W zasadzie, to gdzie jest Wielki Konstruktor?
— Na to pytanie nie jestem w stanie wam odpowiedzieć, a rozwiązanie tego problemu sam jestem chętny poznać…
— Cóż, my również… — tu przerwał, spoglądając w stronę swoich towarzyszy. — Racjonalizatorze, chcielibyśmy zaproponować ci współpracę. Nie spodziewaliśmy się nigdy odkryć miejsca, w którym obecnie jesteśmy, tak samo nie przypuszczaliśmy, że dane nam będzie rozmawiać z samodzielną maszyną Wielkiego Konstruktora, zwłaszcza w tym miejscu, które uznaliśmy za psychodeliczny świat powojenny. Pomożemy Ci spróbować odbudować Warsztat, postaramy się odnaleźć twoich braci i dzieła Wielkiego Konstruktora. W zamian prosimy, abyś pozwolił nam stworzyć tu placówkę będącą bezpieczną bazą wypadową na badanie świata na zewnątrz Warsztatu… oraz oczekujemy, że nam o nim opowiesz.
— Wydaje się być to słusznym założeniem. Pomogę wam, gdyż widzę, że nie macie złych intencji.


XX wiek nazywany był wiekiem wynalazców. Od wielu lat, kolejne wybitne jednostki prezentowały światu swoje dzieła, ukazując nieznane wcześniej rozwiązania znanych i nieznanych problemów, otwierając przed ludzkością drogę do nowego, lepszego jutra.

Wielu spośród uzdolnionych inżynierów mogło pochwalić się zacnymi, autorskimi odkryciami, ukazywanymi masom w różnoraki sposób, od spontanicznych pokazów do całych targów nauki. Dużą rolę w ukazywanych wynalazkach odgrywała elektryczność, działająca coraz prężniej w każdej dziedzinie życia

Pewien francuski inżynier, równie uzdolniony co kreatywny odkrył niezwykłe źródło mocy, podobne do elektryczności, jednakże znacząco różniące się od niej. Z pomocą niektórych zainteresowanych zdołał stworzyć nową technologię, którą zaczął badać i rozwijać, szukając dla niej zastosowania. Wynikiem tego stworzył jakże niecodzienną, nową i dziwną maszynę. Stworzył człowieka z metalu, nie oddychającego, niemuszącego jeść, pozbawionego serca a jakże zdając się posiadającego duszę w pełni jej znaczenia. Człowiek z metalu wymagał tylko zasilenia mocą swojego wynalazcy, gdyż zwyczajna elektryczność nie wystarczała do jego funkcjonowania.

Wynalazkiem zainteresowały się tłumy, od razu zaczęto szukać dla niej zastosowań w życiu codziennym, od pełnienia obowiązków służby po wykonywanie prac robotniczych, tak samo jak pojawiły się tudzież przewidywane głosy o powiązania z samym diabłem. Dzienniki drukowane głośno omawiały dzieło wynalazcy, ochrzczonego wnet mianem Wielkiego Konstruktora, jaki to tytuł najwyraźniej mu się przypodobał.

Równocześnie wybił się inny, równie uzdolniony wynalazca z nieodległej Belgii, który badał wszelkie sposoby wykorzystania dziwnej energii do ułatwienia komunikacji. Próby i błędy naprowadziły go do wykorzystania jako nośnika informacji samego blasku światła dziennego, kiedy to zaprezentowany wynalazek, wydawać by się mogło składający się jedynie z dwóch pokaźnych rozmiarów żarówek ustawionych w znacznej odległości. Dzięki wynalazkowi zdołał połączyć ze sobą parę oddalonych od siebie rozmówców, którzy prowadzili dyskusję równie prosto co przy użyciu aparatu telefonicznego i o dziwo skuteczniej, niż dzięki przesyłowi radiowemu. Niesamowity sposób okiełznania światła i przekazywania sygnału sprawił, że wynalazca doczekał się ciekawego miana Sygnalisty.

Wkrótce potem światło dzienne ujrzała dziwna maszyna, określana mianem jedynie prototypowej a wyglądająca jak solidny, gruby dzwon, pozbawiony serca i owinięty pozornie chaotyczną konstrukcją elektryczną, podłączoną do równie dziwnego urządzenia, będącego sterem całej maszyny. Dziwny dzwon, ku zaskoczeniu pierwszych widzów po zasileniu energią, która ponownie okazała się dziwną mocą, uniosła się nad ziemię i sunęła lekko, niczym pióro niesione wiatrem. Konstrukcja wydobywała przy tym ciche, rezonujące dźwięki, przypominające bijące w oddali dzwony. Jej wynalazca, inżynier z Kanady, twierdził, iż najwięcej sukcesu zawdzięcza pomocy znanego i szanowanego Wielkiego Konstruktora, który podjął się wszelkich starań, aby maszyna mogła działać tak, jak powinna. Ponieważ inżynier był również znakomitym ludwisarzem, a jego zamiłowanie do elektryczności było również dobrze odbierane, w publice nazywany był interesującym tytułem Mechanika Dzwonów.

Inżynierowie z powodu swoich zasług i widocznym przyjacielskim stosunkom między sobą dla dzienników znani byli jako Trzej Wielcy Wynalazcy. Pracując w pocie czoła, mieli nadzieję na uczynienie świata lepszym.

Rewolucja życia miała być kwestią zaledwie kilku lat, jeżeli nie kilkunastu miesięcy.

Jakże trafne było to stwierdzenie.

Ponieważ wkrótce napięcia między narodami i władcami nie mogły dalej trzymać pokoju w ryzach.

Wybuchła wojna, która na zawsze zmieniła ten świat.


— … a tym wynalazkiem stworzonym przez Wielkiego Konstruktora byłem ja.
— Czyli chcesz powiedzieć, że ten świat i to wszystko to efekt wojny?
— Wojny, która ogarnęła cały świat. Wojny, która była nad wszystkimi innymi, niosła śmierć i cierpienie milionom ludzi. Wojny, która została okrzyknięta wielką i niczyją. Wojny, która z konfliktu stała się apokalipsą.
— W którym roku wybuchła ta wojna?
— W 1914, chociaż obecnie liczenie dat nie ma już znaczenia.
— Niesamowite. Wygląda na to, że twój świat i nasz miały wspólną linię historyczną, jednakże co prawda u nas nikt nie odkrył Prądu, nie było tych… wynalazców, tym bardziej wojna, która u nas również została nazwana wielką, trwała 4 lata i zakończyła się pokojem. Co prawda niestabilnym i kruchym, jak pokazała historia… Racjonalizatorze, na jakim kontynencie się znajdujemy?
— Niegdyś były to ziemie europejskie, należące do terytorium Francji.
— To by wyjaśniało język…
— Byliście na zewnątrz?
— Tak. Przeprowadziliśmy kilka eksploracji, mieliśmy styczność z… jak nazwałeś te postacie w płótnie?
— Pogorzelcy.
— Widzieliśmy śmierć, zmumifikowane zwłoki… Dziwne, ruszające się kominy i musieliśmy ewakuować się przed pancernikami sunącymi po lądzie.
— Kom… — Racjonalizator zamarł, po czym wyszeptał coś po francusku. — Dziękujcie Bogu, jeżeli istnieje, że uszliście z życiem. Jeżeli mówicie o okrętach, zainteresowaliście mnie tematem, pierwsze słyszę. Jak daleko byliście tych… kominów?
— Do kilku kilometrów, najbliżej w nocy, jeden raz.
— Naprawdę, mieliście więcej szczęścia niż cały świat kiedykolwiek.
— Co? Czemu tak o tym mówisz? Cholera, o chodzi z tymi kominami? Czym one są?
— … są błędem, który nie powinien nigdy zaistnieć.
— To znaczy?
— Zadajecie wiele pytań, na które nie sposób odpowiedzieć jednocześnie. — Racjonalizator wyprostował się, aż usłyszeć dało się kilka głuchych trzasków, gdzieś odleciał kawałek śruby, za którą automat zrezygnowanie powiódł wzrokiem. — Jestem za tym, abyśmy powrócili do tego w najbliższej okazji. Zajmijcie się, proszę swoimi zadaniami i wypocznijcie, bo widzę, że jeszcze dużo pracy przed wami. Ja muszę udać się celem naładowania baterii, gdyż nieco wyczerpała mnie ta rozmowa… za dużo emocji.
— Czujesz emocje?
— Czy naprawdę tego nie zauważyliście? Poza tym mam coś, co bardzo wam się przyda, jak mniemam.
— Znaczy?
— Przez lata zbierałem materiały dokumentujące historię świata, aby nie przepadła w odmętach czasu. Potem podjąłem się trudu skomponowania dostatecznego zbioru wszelakich nośników mających dostateczną wartość.
— Jakich nośników?
— Najlepszych, jakie mogą to ukazać. Materiały fotograficzne, dokumenty, dzienniki, wszystko, co udało mi się znaleźć razem z moimi pomocnikami, których udało mi się przywrócić do funkcjonowania. Na szczególną uwagę zasługują… hmm… Czy jesteście zwolennikami kinematografii?



W przerzedzonym blasku słońca zachodzącego nad jałowym pustkowiem górowała wieża. Ciemna, zimna, martwa. W oddali majaczył ogromny kompleks, znacznie zniszczony, składający się z wielu monstrualnych budowli. Z kompleksu widać było lekkie przebłyski świateł, niewidziane tam od bardzo dawna.



Zaczął wiać wiatr. Słońce niemal całkowicie zaszło.

Na szczycie wieży pojawiło się kilka symetrycznych, świetlnych punktów. Wykonały parę pulsujących mrugnięć, po czym przez pustkowie przeciągnął się dźwięk. Głuchy, donośny, mechaniczny dźwięk trąby. Dało się słyszeć stopniowy warkot ogromnej, ciężkiej maszynerii.

Wieża powoli ruszyła, z rykiem sunąc ku horyzontowi.


« Projekt "Brama" | Admitancja | Impedancja »

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported