Aw, man

ocena: +6+x

— I… proszę bardzo, zrobione. Adobe Reader zainstalowany.

— Oh, dziękuję panu bardzo za pomoc, panie Sławomirze. Naprawdę, załatwiłbym to sam, ale niestety za grosz nie znam się na tego typu sprawach.

— Nie ma za co. A tak poza tym, proszę porzucić formalności. Sławek jestem. — Powiedział informatyk Janicki, wyciągając dłoń do pracującego od niedawna pracownika ośrodka.

— Dawid — odpowiedział z nieśmiałością młodszy badacz, podając rękę informatykowi. Odpowiedź ta była na tyle niezręczna, że Sławomir od razu zrozumiał, iż lepiej będzie, jeśli już opuści pokój. Skierował się zatem w stronę drzwi.

— Jakby był jeszcze jakiś problem, to kontakt do mnie znajdziesz na rozpisce numerów służbowych. — Rzucił na pożegnanie. Nowy pracownik odparł tylko zwykłym "aha" i wrócił do swoich spraw.

— Ehh, w końcu przerwa — westchnął Janicki z poczuciem sporej ulgi. Pomimo iż kolejna prośba o zainstalowanie Adobe Readera nie stanowiła dla niego żadnej nowości, tym razem wyjątkowo poczuł się jakby ostatnie pół godziny spędzone na tłumaczeniu nowemu co i jak, były absolutną stratą czasu.

W takim właśnie lekko otępiałym, choć nie ponurym nastroju, Sławomir udał się do swojego najlepszego kolegi z pracy, aby wspólnie z nim udać się na stołówkę.

— Hej Dariusz. Jesteś tam? — spytał informatyk, pukając jednocześnie w drzwi gabinetu kumpla.

— Jestem. Wejdź. — odpowiedział cicho Nowak. Sławomir otworzył drzwi. Jego kumpel siedział przed służbowym komputerem, wpatrując się w ekran, jak gdyby wyświetlał on co najmniej wiadomość o usunięciu wszystkich plików z dysku.

— Hejka, mam teraz przerwę obiadową. Jak nic nie robisz, to może pójdziemy razem?

— A-a-a, jasne… s-spoko. M-możemy iść. — głos przyjaciela zdawał się dziwnie wstrząśnięty.

— Co jest? Stało się coś?

— N-nie, n-nic. — odpowiedział jeszcze bardziej nieśmiało — Ch-chodźmy już. — odparł doktor, wstając jak poparzony z obrotowego krzesła.

— Okej, nie. Coś ty tam zobaczył? Daj pokazać, bo inaczej nie da mi to spokoju.

Dariusz zdawał się chcieć jakoś zaprotestować, jednak powstrzymał się, zdając sobie sprawę, że to i tak nic nie da. Sławomir już spojrzał na ekran, na którym wyświetlony był raport obiektu, który niedawno wspólnie badali.

Identyfikator podmiotu: SCP-PL-347

Klasa podmiotu: Anchor

Specjalne Czynności Przechowawcze: Ze względu na naturę anomalii, wszelkie procedury przechowawcze są uznane za niepotrzebne, gdyż manifestacje anomalii są uznawane przez graczy za zwykłe błędy w spawnowaniu mobów. Jednakże, do internetu wprowadzono algorytm mający śledzić wszystkie wpisy o anomalii i automatycznie usuwać posty, które kwestionują faktyczną naturę anomalii.

Opis: SCP-PL-347 to anomalia dotykająca średnio 2% osób grających w grę Minecraft, którzy oznaczeni są jako SCP-PL-347-A. Anomalia nie jest permanentna, pojawia się losowo i sama odchodzi po pewnym czasie.

Gracz objęty anomalią podczas gry styka się z nieproporcjonalnym spawnem creeper'ów. W każdej pozycji, w której znajduje się SCP-PL-347-A, pojawiają się duże ilości creeper'ów, bez względu na porę dnia oraz prawdopodobieństwo pojawienia się moba w danej pozycji, powodując tym samym ogromne utrudnienia podczas gry. Anomalia nie manifestuje się jedynie w wymiarach Nether oraz End.

Anomalia manifestuje się w grach wieloosobowych, lecz nie pojawia się w publicznych serwerach i żaden gracz, poza SCP-PL-347-A nie jest dotknięty przez anomalię. SCP-PL-347 manifestuje się u SCP-PL-347-A bez względu na urządzenie, na jakim gra.

— I co? To tylko twój raport. Co się trzęsiesz jak galareta?

— Nie o to chodzi. — odpowiedział spokojniej już Nowak. — Przeczytaj to niżej. Jest aktualizacja.

Notatka Dr. Marciniaka: Właśnie przeczytałem finalną wersję raportu SCP-PL-347 i szczerze mówiąc, coś mi się nie zgadza w tej anomalii. "Nie jest permanentna i sama odchodzi po pewnym czasie"? Pracuję w Fundacji już od jakiegoś czasu, a jako dyrektor Ośrodka, słyszałem o wielu anomaliach. I jedno było co do nich pewne. Nigdy nie znikały bez powodu.

Stąd też zarządzam kontynuację badań nad SCP-PL-347, gdyż wciąż nie wiemy o nim wszystkiego. Przekieruję sprawę odpowiednim wydziałom i zamierzam osobiście przesłuchać Dariusza Nowaka - poprzedniego głównego badacza anomalii.


— No dobra… — odpowiedział Sławomir ze sporą dozą zapytania — Marciniak tylko z jakiegoś powodu wezwał cię na rozmowę. I co z tego? Czego się tak boisz?

— N-no… bo wiesz… jaaa… — zaczął nieśmiało Dariusz, siadając z powrotem na swoim krześle.

— Chwila, nie mów — z uśmiechem przerwał mu Sławek — ty… boisz się rozmowy z Marciniakiem?

— Noo… tak?

— No kuurde — informatyk roześmiał się uspokajająco — Darek, tu nie ma się czego bać. No przecież nic nie przeskrobałeś. Marciniak tylko ubzdurał sobie że musi dokładniej anomalię przebadać i chce poznać lepiej nasze badania. To przecież nic strasznego.

— N-no wiem, ale… i tak jest taki stres. To takie uczucie jakby… wywołali cię na dywanik do dyrektora w szkole, bo wdarłeś się w bójkę i nie wiesz czy obwinią ciebie czy tego drugiego.

— Słuchaj — odpowiedział Janicki, kładąc przyjacielowi dłonie na ramionach i zaciskając je mocno — pamiętaj, że to nie jest szkoła, a ty nie wdałeś się w żadną bójkę. Marciniak na pewno nie uważa, że coś zrobiłeś źle. Może ta notatka mu tak wyszła, ale uwierz mi. Nie ma się czego bać. Zada ci tylko kilka pytań i to wszystko. Mogę tam nawet z tobą pójść i na ciebie zaczekać jakbyś chciał. Weź kilka głębokich wdechów i się uspokój.

Nowak spojrzał koledze w oczy i wykonał jego polecenie.

— Wiesz co… Dzięki Sławuś. Czuję się już lepiej, naprawdę. Masz rację, nie ma się czego obawiać. Po prostu nie spodziewałem się, że ktokolwiek się tym jeszcze zainteresuje.

— No i super — odparł informatyk — To co? Idziemy na ten obiad?

— A, tak, jasne. — odpowiedział Nowak, wstając powoli z fsiedzenia — I ten, dzięki że pójdziesz tam ze mną.

— Nie ma sprawy. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? — powiedział z uśmiechem Sławek i wyciągnął dłoń.

— Tak… przyjaciółmi — odpowiedział, przybijając mu piątkę.


Kilka dni później, dwaj mężczyźni stanęli przed drzwiami do gabinetu dyrektora Ośrodka. Doktor Nowak zapukał do drzwi.

— Proszę — odpowiedział dyrektor zza drzwi. Dariusz lekko je uchylił.

— Wzywał mnie pan, prawda? — zapytał spokojnie.

— Ach tak — odparł Marciniak — proszę jeszcze chwilę poczekać. Muszę dokończyć jedną ważną sprawę. Potem poproszę pana do siebie.

— No dobrze — odpowiedział Nowak i zamknął drzwi. Następnie obaj panowie oparli się o ścianę w oczekiwaniu.

— To jak? Stres ciągle jest? — zagadał Janicki.

— No, może trochę. Sam nie wiem.

— Ej, pamiętaj. Spokojnie. Masz przy sobie kolegę. To nic takiego. Raz dwa i będzie po wszystkim.

— Ahh, okej. Dobra. Masz rację. Muszę się w końcu ogarnąć. Niepotrzebnie się czegokolwiek boję.

— I super.

Między obydwoma panami nastała chwila ciszy, którą to po chwili przerwał Nowak.

— A ten… Co tam robisz w wolnym czasie? Jakieś… plany na weekend masz?

— Hmm… — informatyk zamyślił się — no to chyba… Nie, żadnych nie mam. Szczerze mówiąc, zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. A dlaczego w ogóle pytasz?

— A, bo pomyślałem, żeby… a nie, już nieważne.

— Ej no, co mnie tu gadasz, że nieważne? Przecież to ty zacząłeś rozmowę o tym.

— Nie, serio. To nieważne. Zapomnij o tym, dobra? — odpowiedział stanowczo Nowak.

— No… okej. Spoko. — odpowiedział Janicki ze zdziwieniem.

Po kilku kolejnych minutach wypełnionych ciszą, drzwi do gabinetu uchyliły się.

— Proszę wejść, doktorze.

— Tak jest — odpowiedział Dariusz i szybko wszedł za Marciniakiem do biura. Sławomir został sam.


Minęło mniej więcej 20 minut. Dariusz wciąż jeszcze nie wyszedł.

Coś długo im to zajmuje — pomyślał Janicki — Może jednak przekazywanie badań w sprawie anomalii trwa trochę dłużej niż mi się zdawało.

Cała ta sprawa, przypomniała informatykowi o aktualizacji raportu.

"Anomalie nigdy nie znikają bez powodu". Hmm… — W tym stwierdzeniu mogło coś być. Jako informatyk ośrodka, Janicki nie często miał okazje przeczytać jakieś raporty, jednak w rzeczy samej nie był w stanie sobie przypomnieć, czy jakakolwiek anomalia o której wiedział, atakowałaby ludzi losowo i po równie losowym odstępie czasu znikałaby bez wyraźniejszego powodu. Przecież dokładnie tak było z Nowakiem.

Im dłużej Sławomir o tym myślał, tym bardziej sprawa mieszała mu się w głowie, a wszystko co do tej pory wiedział o całej tej sytuacji, miało coraz mniej sensu.

Skąd wzięła się ta anomalia?

Dlaczego nie jest permanentna bez konkretniejszego powodu?

Dlaczego dopadła jego kolegę?

Dlaczego Darek uznał, że anomalia jest już zbadana po tym jak go opuściła i można pisać o niej ostateczny raport, gdy sens jej działania pozostawał nieznany?

Dlaczego akurat Minecraft?

Pytania te wręcz zaśmieciły jego głowę. Uznał, że spyta się o te rzeczy Dariusza, jak tylko wyjdzie od dyrektora.

Minęło kolejnych 20 minut. Sławomir coraz bardziej się niecierpliwił, krążąc w kółko po korytarzu. Nie mógł się doczekać, gdy w końcu podzieli się z Dariuszem wątpliwościami i pytaniami, które to od prawie dwudziestu minut nie chciały wyjść z jego głowy.

Nagle drzwi gabinetu Marciniaka otworzyły się, co natychmiast uwolniło Janickiego z zamyślenia. Spojrzał na Dariusza. Ten wyglądał jakby właśnie wypuszczono go z celi śmierci, ale jednocześnie całe jego życie zapadło mu się pod nogami. Trząsł się jak galareta, zaś twarz zdecydowanie ukazywała obraz skraju załamania nerwowego. Sławomir nie spodziewał się, że kiedykolwiek zobaczy jego najlepszego kolegę w takim stanie. Miał jednak nadzieję, że mimo to wszystko zaraz się wyjaśni.

— Darek? — spytał ostrożnie — Wszystko w porządku? Co się tam stało?

— J… ja… — Dariusz próbował coś powiedzieć, ale w tym momencie jego nerwy puściły i rozpłakał się.

— Hej, Darek, spokojnie. Spokojnie. — powiedział Sławomir naprawdę zdezorientowanym tonem. Nie wiedział co zrobić dalej. Spróbował dokonać jakiegoś kontaktu fizycznego z przyjacielem. Wyciągnął w jego stronę dłoń, jednak nagle Nowak odtrącił ją.

— NIE! — wypalił szybko i zaczął uciekać, wciąż ze łzami w oczach.

Sławek stał zdziwiony przez chwilę, jednak szybko się otrząsnął i ruszył w pogoń za Darkiem.

— Darek! Darek! — wołał go, jednak ten nawet się nie odwracał.

Sławomir próbował dotrzymać mu tempa. Pomimo krętych korytarzy Ośrodka i mimo znacznie słabszej od doktora kondycji fizycznej, udało mu się dobiec za kolegą aż na parking. Nowak dotarł do swojego samochodu i wsiadł do niego.

— Nie! No błagam, kurwa nie odjeżdżaj! — krzyknął zadyszany Janicki, gdy zatrzymał się wbiegając w boczne drzwi samochodu. — Serio, co w ciebie wstąpiło? Co się tam do cholery stało? — ponownie złapał oddech i kontynuował już spokojniej — No dobra. To… dziwna sytuacja była, ale spokojnie. Ochłoń, nie rób nic głupiego. Wyjdź z samochodu i pogadajmy o tym.

Nowak zawahał się przez chwilę. Patrzył na Janickiego bez słowa, wciąż ze łzami w oczach. Koniec końców odpowiedział.

— Przepraszam, Sławuś. Nie mogę… Po prostu nie mogę.

Po tych słowach uruchomił silnik i odjechał, zostawiając zdezorientowanego Sławka samego ze swoimi pytaniami na parkingu.


Od dnia dziwnego przesłuchania, Dariusz ani razu nie pojawił się w Ośrodku, ani też nie odpowiadał na telefony. Sławomir postanowił dać mu czas. Liczył na to, że Dariusz na spokojnie przemyśli całą tę sprawę i w swoim czasie wszystko wróci do normy. Mijały jednak długie dni, a sytuacja pozostała niezmieniona, co coraz bardziej frustrowało, ale też i niepokoiło Janickiego. Pomimo okropnego nastroju, wciąż musiał jednak wykonywać swoją pracę.

— Proszę bardzo, wirus usunięty. Serio, czemu ty sobie wcześniej choćby najprostszego darmowego Avasta nie ściągnąłeś? To serio nie jest takie trudne. — powiedział Sławomir z wyrzutem.

— No wiem — odpowiedział nieśmiało Dawid, świeży pracownik Ośrodka — ale… myślałem, że jestem w miarę ostrożny w Internecie, to uznałem że nie jest to konieczne.

— Tia, jasne. Świetna ta twoja ostrożność. Fakt, że usuwasz z historii oglądania te strony do piracenia anime, nie sprawiają że jesteś bezpieczny.

Nowy współpracownik zaczerwienił się na twarzy i odwrócił wzrok zawstydzony.

— No dobra, ma mnie pan. — wydukał nieśmiało, jakby coś chwyciło go za gardło — Proszę tylko nikomu nie mówić, błagam. Serio nie chcę mieć z tego problemów.

— Ehh… no dobra, i tak nic by mi to nie dało. Znaj moją łaskę, Ropusza.

— Dziękuję, naprawdę. Postaram się być ostrożniejszy na przyszłość.

Między obydwoma panami nastała niezręczna cisza. Sławomir już uznał to za podprogowy sygnał, aby opuścić pomieszczenie, kiedy nagle badacz Ropusza postanowił coś powiedzieć.

— Tak w ogóle zauważyłem, że dzisiaj jest pan jakiś bardziej zestresowany niż ostatnio. Co się stało?

— A, nic — odparł Janicki — po prostu ostatnio stało się coś dziwnego i absolutnie nie wiem dlaczego. Teraz okropnie zaśmieca mi to myśli. A kiedy muszę jeszcze do tego się użerać z robotą, to… chyba już rozumiesz.

— Aha… — odpowiedział nieśmiało Ropusza — No cóż. Może w pewnym sensie to rozumiem. Też miewam czasami za dużo myśli. No i po tym jak zdegradowali tego doktora Nowaka, część jego obowiązków przeszła na mnie, więc robota też mi w tym nie pomaga.

Sławomir wzdrygnął się, jakby został porażony prądem.

— Chwila… Chodzi ci o Dariusza Nowaka? Co się stało? Czemu go zdegradowano? — Zadał te pytania praktycznie jednym ciągiem w sposób, który wręcz zaskoczył Dawida.

— No ten… — odpowiedział z pewną dozą nieśmiałości — Może po prostu pokażę panu raport.

Ropusza dość szybko wszedł w bazę danych obiektów SCP i wybrał dobrze znany Sławkowi obiekt, po czym zjechał na sam dół strony.

Aktualizacja: W wyniku dokładniejszego śledztwa w sprawie anomalii, przeprowadzonego za inicjatywą dyr. Ośrodka PL-72 Krzysztofa Marciniaka odkryto, że anomalia została stworzona przez Dr. Dariusza Nowaka - poprzedniego głównego badacza projektu. Spytany o powód tego działania podał on go, jednak poprosił o jego utajnienie ze względów prywatnych.
Z uwagi na kooperację, został on ukarany jedynie akcją dyscyplinarną i degradacją do odwołania.

Dokładna dokumentacja działania anomalii na podstawie zeznań badacza jest w trakcie spisywania.

— No więc ten… — zaczął Ropusza — Nie do końca wiem co się stało, ale…

— Co do cholery… — przerwał mu Sławomir.

Miał tego dość. Za długo już siedział w miejscu z tym wszystkim. Za długo wmawiał sobie, że wszystkie zagadki rozwiążą się same. W tym momencie chciał po prostu poznać odpowiedź.

A odpowiedź mógł znaleźć w jednym miejscu.

W domu jego przyjaciela.


Janicki stanął pod blokiem zamieszkania Dariusza. Już miał wybrać numer mieszkania na domofonie, jednak w ostatniej chwili pomyślał, że jeśli tak po prostu poprosi kogoś, kto unikał go przez ostatnie dni o otwarcie mu drzwi na klatkę, to ten na pewno mu nie otworzy. Wpisał zatem kod wejścia do bloku Dariusza, który ten podał mu, gdy zaprosił go jednego dnia na grę w karty. Szybko wszedł po schodach na siódme piętro. Wcisnął dzwonek.

— O kurde, tak szybko? — usłyszał zza grubych, ciemnych drzwi, które to chwilę później zostały uchylone przez samego Nowaka. Ten na widok Sławomira, zareagował tak, jakby właśnie zobaczył ducha. Odruchowo wręcz zaczął zamykać drzwi, jednak Janicki zablokował je swoim skórzanym butem.

— O nie. Nie uciekniesz mi tym razem. — powiedział z desperacją informatyk, po czym odetchnął i kontynuował już spokojniej — Słuchaj Darek. Uspokój się, serio. Ty dobrze wiesz po co tu przyszedłem i przysięgam, że wejdę tu siłą, jeżeli mi na wszystko nie odpowiesz. Ja naprawdę nie chcę zrobić ci nic złego, ba, nawet po tym wszystkim, nie chcę cię absolutnie za to winić. Naprawdę chciałbym, aby to wszystko był jakiś okropny żart, wypadek, lub zbieg okoliczności. I nawet jeśli zrobiłeś coś źle, to chcę ci wybaczyć… Proszę cię Darek. Po prostu powiedz o co chodzi.

Dariusz początkowo nie odpowiadał. Stał za drzwiami całkowicie spięty przygryzając wargę, jakby szarpał się ze swoimi myślami. Po chwili jednak rozluźnił się, przyjmując zrezygnowaną postawę.

— Ehh… Masz rację. Przepraszam cię… Za wszystko co zrobiłem i… za to co będzie. Naprawdę, spodziewam się i obawiam się twojej reakcji, ale… rozumiem, że naprawdę chcesz się dowiedzieć dlaczego zrobiłem to wszystko. Wejdź.

Dariusz otworzył szerzej drzwi. Był ubrany w dość workowate spodnie dresowe, T-Shirt z nadrukiem tak wytartym, że Janicki nie był w stanie stwierdzić, co pierwotnie na nim było, a na stopach miał znoszone gumowe klapki. Sławomir nigdy wcześniej nie widział go tak ubranego.

Obaj panowie przeszli do dość zabałaganionego salonu. Sławomir usiadł na sofie, gdy Dariusz rozłożył się bezwiednie na fotelu.

— No więc? — zapytał informatyk.

— No dobra, zacznijmy od początku. No więc, przyjaźnimy się już od dłuższego czasu. Zawsze często jedliśmy razem obiady, gadaliśmy o różnych rzeczach i takie tam. Ogólnie zawsze się wspieraliśmy.

— No i?

— No i pamiętasz, jak ostatnio zacząłeś trochę narzekać na monotonię w pracy? Że masz powoli dość robienia ciągle tego samego w Ośrodku? No to… pomyślałem, że może mógłbym coś zrobić, żeby trochę tę monotonię przełamać. Tylko nie wiedziałem co zrobić. Zacząłem myśleć, no i przypomniało mi się, że w Minecrafta czasem grasz. No to pomyślałem, że może dałoby ci się pokazać jak to się wspólnie bada anomalię…

— Czekaj. Czy ja dobrze rozumiem do czego to zmierza? Ty stworzyłeś całą tę anomalię, doskonale będąc świadomym ewentualnych konsekwencji, tylko po to żeby… przekonać mnie abym został w Ośrodku?

— No… tak. Naprawdę nie chciałem, żeby ktokolwiek nabrał podejrzeń. To nie miało być nic wielkiego. Ustawiłem to tak, że tylko kilka osób na świecie miałoby ten problem, aby nie powiązywano tego tylko ze mną lub z tobą. No i żeby znikało to po czasie, by nie robiło dłuższej szkody nikomu. Wszystko miało być na tyle nieproblematyczne i nudne, że po prostu zrobilibyśmy te wspólne badania, zrobiłbym raport i wszystko byłoby skończone. Ale najwidoczniej nie tak chciał los, bo Marciniak jak rasowy nie powiem kto wychwycił nieścisłość i wszystko ze mnie wyciągnął.

— A-ale…

— Czekaj. Wiem co chcesz pewnie powiedzieć: "Ale dlaczego posunąłeś się tak daleko dla tak błahej rzeczy?". Mam świadomość, że to co zrobiłem było totalnie durne i nieprzemyślane ale… to wszystko były emocje. Bałem się po prostu, że się zwolnisz i nawet jeśli byśmy się starali, nasze drogi rozeszłyby się prędzej czy później. Chciałem też spędzić z tobą jakieś miłe chwile. A… a to wszystko dlatego, że… że…

— No co?

— No… Bo ten… Ja… Ja zakochałem się w tobie Sławek. W zasadzie już dość dawno temu. I strasznie głupio mi jest to mówić akurat w tak fatalnym momencie. Ale… mam już dość ukrywania tego. Po prostu powiedz jak głupi byłem cały ten czas i wyjdź. — Powiedział Nowak, po czym zamilkł.

Sławomir też milczał. Eksplozja wszystkich skumulowanych w nim myśli, zamiast żywiołowej reakcji, spowodowała jedynie moment absolutnego wyzerowania. Wywołania uczucia nie pozwalającego na wypowiedzenie ani jednego słowa, z uwagi na jeden wielki mętlik w głowie.

Nastała grobowa cisza trwająca dobre pięć minut.

— Ehh… — westchnął po czasie zasmucony Nowak — nie że się nie spodziewałem takiej reakcji. Wiem, to wszystko było durne. Przez moje uczucia tylko i wyłącznie narobiłem ci szkody. Gdybym wiedział, że tak to się potoczy, to… sam z resztą nie wiem. Myślę, że… po prostu zostawię cię tutaj na razie samego. Wyjdź kiedy chcesz, zamknę za tobą drzwi. A potem… najpewniej złożę w Ośrodku podanie o przeniesienie i tyle. Będziesz mógł już o mnie nie myśleć. Tak będzie dla nas obu najlepiej. — Powiedział zrezygnowany badacz, po czym wyszedł powolnym krokiem z salonu.

Sławomir siedział jeszcze z dobrą minutę na sofie. Kiedy jego szok przeminął, powoli wstał z siedzenia i skierował się w stronę wyjścia. Zatrzymał się na chwilę przy drzwiach, mówiąc po cichu "wychodzę", a następnie zszedł na klatkę schodową w dół, gdzie szybkim krokiem minął go dostawca pizzy. Po wyjściu na słońce, również w głowie Janickiego chmury przysłaniające jego myśli zniknęły, jednak wiedział, że musi jeszcze mocno przemyśleć całą tę sytuację.


Trzy tygodnie później, doktor Dariusz Nowak przemierzał korytarze Ośrodka PL-72, aby oddać do sekretariatu swój wniosek o przeniesienie. Trzymał go w obu dłoniach, wertując linijka po linijce ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. Wciąż był zdołowany, jednak jakaś jego część mówiła mu, że wcale nie chce oddawać swojego wniosku. Mimo tego, jego ciało nie słuchało tego głosu i bezwiednie zmierzało do celu.

Nowak podniósł na moment głowę, aby sprawdzić które drzwi w korytarzu prowadzą do sekretariatu, jednak spostrzegł, że pod jednymi z nich stoi znajoma osoba. Był to Sławomir. Dariusz zaczął szybko rozważać, czy nie schować się za rogiem dopóki ten nie odpuści, jednak zanim zdążył jakkolwiek się ruszyć, Sławek zawołał go po imieniu i podbiegł do niego.

— Hej Darek.

— Hej… — chciał powiedzieć coś więcej, jednak nie potrafił wydusić z siebie innych słów.

— No ten… trochę… dziwnie było jak się ostatnio widzieliśmy, co? — powiedział informatyk, próbując trochę rozluźnić atmosferę.

— Eh, nawet mi nie przypominaj.

— A no tak. Sorry.

— To…

— A właśnie… Kurde, cały ten czas myślałem jak to zacząć a teraz i tak nie jestem w stanie. Czekaj chwilę… No dobra, więc tak. Otóż po ostatnim, zacząłem trochę myśleć nad… w zasadzie wszystkim. Ogólnie myślałem o tym jak wyglądała nasza relacja przez ten cały wspólny czas spędzony tutaj. Czy gdybyś tak po prostu powiedział mi co czułeś, to czy nawet po namyśle bym się zgodził. No wiesz, w zasadzie przez lata nigdy nie szukałem sobie żadnego chłopaka, ani nawet dziewczyny, gdyż wiesz pasja do komputerów, piwnica i te sprawy, hehe.

Dariusz się nie zaśmiał. Po prostu stał i słuchał dalej.

— No dobra, wracając. — kontynuował Sławek — Zatem widzisz, przez ten okres wspólnej pracy w zasadzie nigdy nie myślałem o jakichkolwiek relacjach miłosnych. Zacząłem zatem rozważać cię w kategoriach twoich zainteresowań, osobowości, ogólnie czy są to cechy, których pożądałbym w ewentualnym partnerze. No i tak dalej myśląc, uznałem że paradoksalnie nie za wiele o tobie wiem. Może to kwestia tego, że niezbyt umiem czytać emocje i zgadywać czyjeś cechy na podstawie konkretnych zachowań, jednak po prostu cały ten czas uznawałem cię za… zwyczajnie dobrego kolegę, z którym to można czasem wyjść na piwo czy co tam innego i zwierzyć mu się z problemów. Stąd też wniosek, że jeśli faktycznie chciałbym się zgodzić na chodzenie z tobą, musiałbym poznać więcej z ciebie… czekaj, to jakoś głupio brzmi. Nie wiem jak to powiedzieć.

— Okej… — odparł skonfundowanym tonem Dariusz. — Po prostu przejdź do sedna. Do czego zmierzasz?

— No więc tak. Myślę, że… zamierzam spróbować. Z tym wszystkim.

Twarz Dariusza rozpogodziła się.

— Czekaj, czy to znaczy że…

— No tak. — przerwał mu Sławek — Zostanę twoim chłopakiem. Myślę, że na jakiś czas. Nazwijmy to okresem próbnym. Sam nie wiem, czy faktycznie będę w stanie odwzajemnić twoje uczucia, jednak… Chyba zawsze lepiej spróbować niż nie spróbować. Nawet jeśli to nie wyjdzie, to bez tego sytuacja pewnie byłaby gorsza. Prawda?

Dariusz nawet nic nie powiedział. Rzucił się na ramiona Sławka i przytulił go mocno, zupełnie jakby chciał aby sytuacja ta nie okazała się snem. Sławek nie protestował. Miał wrażenie, że gdyby jakkolwiek go powstrzymał, po prostu znowu zepsułby mu nastrój.

Po dłuższej chwili Dariusz w końcu odpuścił.

— Oj, sorry. To musiało być dla ciebie dość nagłe.

—Spoko, nie ma sprawy. — W tym momencie Sławomir dostrzegł podanie w rękach Dariusza. Zabrał mu je i podarł na dwie części. — No to tego już chyba nie potrzebujesz, co?

— Nie. Naprawdę, nawet nie wiesz jak bardzo teraz jestem szczęśliwy.

Sławek mógłby przysiąc, że w oczach Dariusza zaczęły formować się łzy radości. On też się uśmiechnął.

— Okej, no to… co teraz? — spytał niepewnie.

— Hmm… — zamyślił się Nowak. — Idziemy grać w Minecrafta?

— No jasne. — odparł z uśmiechem. - Chodź no tutaj.

Mówiąc to, informatyk Janicki wziął swojego kolegę pod ramię, po czym obaj udali się do swoich biur, aby rozwalić kilka potworów.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported