– Zanim się ze mną umówisz, jest jedna rzecz, którą powinnaś wiedzieć: Jestem trans. Jestem trans, i to jestem ja. To jest część tego, kim jestem – powiedziała doktor Cat trochę bardziej bez tchu, niż się spodziewała. Jej plecy były przyciśnięte do ściany korytarza tak mocno, jak tylko mogła. Wzrok miała skierowany w bok, ale kątem oka wciąż mogła obserwować swoją niedoszłą Walentynkę.
Część jej mózgu krzyczała, że przyparcie się do muru to zły pomysł. Ale dzięki temu czuła się stabilnie, a jeśli rozmowa potoczy się w złym kierunku, miała wystarczająco dużo samoobronnych asów w rękawie, by móc przynajmniej zdążyć uciec.
Miranda odpowiedziała:
– W porządku.
Bawiła się kosmykiem swoich włosów, jak to często robiła, gdy wydawała się zdenerwowana, ale natychmiast przestała, gdy Dr Cat zaczęła mówić. Minęła chwila, po czym dodała, jakby w ramach wyjaśnienia:
– Nie przeszkadza mi to.
– Dobrze. Dzięki. – Dr Cat odetchnęła z ulgą. Szczerze mówiąc, nigdy nie wiedziała, czego może się spodziewać po tym miejscu pracy. Czy Fundacja była konserwatywnym miejscem, z konserwatywnymi wartościami, które pasowały do jej roli obrońcy statusu quo? Czy też jej bezwzględny pragmatyzm oznaczał, że nie przejmowała się dziwactwami swoich pracowników tak długo, jak długo wykonywali oni swoją pracę, jak powinni? Biorąc pod uwagę tajemnicę i podział na grupy, gdzie każdy zespół badawczy pracował nad swoimi anomalnymi strachami, oba te stwierdzenia mogły być jednocześnie prawdziwe — a wszystko to zależało od tego, w którym zakątku Fundacji się znalazłeś.
– Cieszę się, że czujesz się tu na tyle bezpiecznie, by mi o tym powiedzieć i obiecuję, że nie naruszę tego zaufania.
– Dziękuję – Dr Cat odsunęła się do ściany, tym razem swobodniej, bardziej rozluźniona, a jej kocie uszy, które miała dziś na sobie, otarły się o powierzchnię muru.
– Ale to nie będzie dla ciebie żaden problem? Co ja, um, mam w spodniach?
– Nah. Cóż, jestem asem, więc to, co ludzie mają w spodniach, nie ma dla mnie większego znaczenia.
– Och, serio? Ja też jestem aseksualna!
– Tak, wiem.
– Skąd?
– Cóż, w zeszłym roku podczas Tygodnia Widoczności Osób Aseksualnych dopasowywałaś swój strój kolorystycznie do flagi asów, więc dodałam dwa do dwóch — to znaczy, że jeszcze nie wyszłaś z szafy?
Po chwili rozległo się chichotanie, które z początku miało przerwać niezręczną ciszę, ale wkrótce przerodziło się w szczerą radość.
– Myślę, że zawsze byłam trochę wycofana. Cicha o sobie – powiedziała w końcu Dr Cat.
– Pomyślałem, że ludzie są już wystarczająco zdziwieni – powiedziała, gestykulując na kocie uszka. – Z tym że jestem, no wiesz…
– … istotą metamorficzną? – Miranda dokończyła zdanie. – Jeśli to coś pomoże, nie sądzę, żeby ktokolwiek w Ośrodku miał coś przeciwko temu. Wysłali tylko notatkę, kiedy się tu przeniosłaś, a pracowaliśmy już z Dr Roth czy Kainem Pathosem Crowem, więc no.
– Dobrze to słyszeć – mruknęła doktor Cat.
– Szczerze mówiąc, zawsze byłam trochę ciekawa, jak to się stało – w notatce nie było napisane… to znaczy, jeśli nie masz nic przeciwko, żeby się podzielić. Czy to nie jest trochę zbyt osobiste pytanie?
Ku własnemu zaskoczeniu, dr Cat wcale nie miała nic przeciwko temu pytaniu. Pamiętała, że po raz pierwszy usłyszała o SCP-113 i obietnicach Fundacji, że będzie to część pakietu opieki dla transpłciowych pracowników — marchewka akceptacji, którą wymachiwano, by zapewnić sobie lojalność. Pamiętała miesiące rozmów, bycia informowaną o możliwym ryzyku i pytań, czy je rozumie… Pamiętała dzień, w którym w końcu zetknęła się z tym magicznym kawałkiem czerwonego jaspisu, który w jej oczach wyglądał jak karneol…
– … Jeśli ktoś w ogóle o tym wie, byłam — cóż, jestem — osobą genderfluid i miałam swoje… osobliwe wyobrażenia na temat tego jak chciałabym wyglądać, więc magiczny kamyczek po prostu po prostu machnął ręką i dał mi ograniczone moce zmiany kształtów. Ludzie zajmujący się SCP-113 również nigdy wcześniej nie widzieli czegoś takiego, więc przez jakiś czas mnie badali — ale w końcu jestem w stanie zmienić się tylko w coś, co mogę rozpoznać jako siebie, więc Fundacja pozwoliła mi wrócić do pracy.
– A potem zaczęłaś pisać do ludzi notatki wyjaśniające im, czym są kotodziewczynki – obie roześmiały i przeszły do omawiania szczegółów ich walentynkowego spotkania.
Podsumowują, nie było to złe popołudnie.
⁂
Od: Miranda Collington
Do: Dyrektor Ośrodka James T. Bradwin; Zespół Przechowawczy SCP-113
Cel zdaje się nie być świadomy, że jest monitorowany. Jej oświadczenie dotyczące jej anomalnych zdolności zgadzają się z wcześniejszymi zeznaniami i wynikami testów. Nie wiadomo, czy w przyszłych interakcjach nie ujawni dodatkowych szczegółów, ale nadal istnieje taka możliwość.
W chwili obecnej zalecane jest dalsze monitorowanie celu.