Cykl
Cykl
By: ZygardZygard
PUBlISheD: 28 Dec 2022 01:22
ocena: +4+x

Przez zakryte ciemnością krainy z dala od świateł Xerofilii, w głębokiej krainie Lechistanu znajdował się zrujnowany zamek, od którego szarych cegieł odbijało się światło stale wiszącego w powietrzu krwawego księżyca. W środku jednej z komnat ruin tliło się jednakże światło, przyjazny pomarańczowy płomień ogniska przed którym to siedział Łowca. Był on okryty czarnym płaszczem, zaś jego twarz zakryta była znoszonym trikornem. Naprzeciwko niego w bujanym fotelu złożonym z wilkołaczych kości siedziała młoda, ubrana w białe szaty kobieta, o blond włosach i gładkiej oraz jasnej cerze. Łowca ostrzył swój miecz pokryty licznymi uszkodzeniami nad światłem ogniska patrząc się w nie, to zaś odbijało pomarańczowe światło okalając jego twarz.

— Teraz to miejsce zakryło się mrokiem. Wszelkie światło tu wygasło, niegdyś jednak było inaczej. — Zaczęła mówić kobieta oglądając się na łowcę — Nim w zamku zapadł zmrok, panował tutaj mistrz Raddeni. Znamienity Łowca, Ojciec Mistrzów. Chronił to miejsce przed ciemnością i zgniciem Yvith.

Łowca słuchając kobiety przejrzał się w nowonaostrzonym ostrzu, następnie obejrzał się na swoją prawą rękę. Znajdowały się na niej cztery pierścienie o potężnej mocy arkanicznej. Ściągnął ostrożnie z palca pierścień z błękitnym, zimnym niczym zamieć kamieniem i schował go do kieszeni, z której to wyciągnął pierścień który wyglądał niczym woda z gargantuicznym okiem koloru żółci unoszącym się pośród fal. Ostrożnie wsunął ten pierścień na swój palec.

— Spod pieczy mistrza Raddeniego wyszło wielu znamienitych łowców, część została tutaj dalej, wierna swemu nauczycielowi. — Kobieta zachichotała po czym pochyliła się bliżej łowcy — jednak jest jedna rzecz, która zgubiła mistrza. Oddalając się od światła Xyrofilii, wpadł w sidła. Każdy w tej krainie jest przeklęty, każdego dotyka zgniłe ramię Yvith.

Ogień w ognisku zaczął się dopalać, Łowca załadował swój pistolet prochowy. Przeliczył również dokładnie pociski pokryte arkanicznymi runami, każdy o konkretnej specjalizacji. Odwrócił wzrok od wygasającego światła ogniska i umieścił swój wzrok na kobiecie, jej długie blond włosy z każdym momentem jak światło stawało się słabsze, robiły się bladsze oraz rzadsze. Jej twarz powoli wysychała a oczy bielały. Paznokcie oraz zęby w ustach wydłużały i wyostrzały.

— Wykonaj więc moją ostatnią prośbę… — Rzekła kobieta widząc jak Łowca wstaje od ogniska i podchodzi w jej kierunku — ukróć męki mojego Pana, wyzwól mistrza spod ręki Yvith.

Łowca wpatrywał się w kobietę, aż ta całkiem przemieniła się w monstrum po wygaśnięciu ogniska. Następnie świeżo naostrzonym mieczem przebił jej serce. Ona się uśmiechnęła, będąc w końcu uwolniona z ciemności i osunęła na fotelu. Łowca poprawił trikorn i wyszedł z pomieszczenia na korytarz. Zaczął zmierzać w stronę centralnego placu zamku, jego drogę oświetlało krwiste światło księżyca wpadające do środka dawnej twierdzy poprzez jej okna.

Zauważył jeden obraz przy rogu korytarza, był to gobelin przedstawiający dumnego rycerza na tle słońca. Dzierżył on w ręku srebrzysty miecz oraz miał hełm przypominający z wyglądu węża. Znamienity Łowca, Ojciec Mistrzów Reddeni. Kiedy Łowca dotarł do skrętu tuż przed jego twarzą przeleciał twardy kawał metalu, który to od razu grzmotnął z hukiem w podłogę. Łowca podniósł wzrok aby zobaczyć właściciela ostrza, był to wysuszony ghoul, w poniszczonej zbroi płytowej pokryty czarną podartą tkaniną. Jeden z uczniów Mistrza Reddeniego, teraz jednakże stał on z utkniętą halabardą w podłodze. Łowca nie czekając na uwolnienie się oponenta posłał w jego stronę strumień arkanicznego ognia z jednego z pierścieni, następnie kiedy ten się zajął ogniem przetoczył się za niego oddając strzał z pistoletu prochowego. Ghoul rozsadzony od środka ogniem oraz pociskiem opadł na podłogę.

Łowca ruszył dalej, zauważył wyryte napisy na ścianie wykonane przez jego poprzedników, zalecające albo ucieczkę, albo ostrzegające przed niebezpieczeństwem. Uśmiechnął się na widok tych napisów idąc dalej. W końcu wyszedł z korytarza zamkowego na mały placyk przed wielką, stalową bramą. Zanim jednak zdążył wykonać krok dalej usłyszał świst, i zanim się zorientował w jego barku tkwił drewniany bełt. Spojrzał dookoła siebie, na schodach po obu bokach placu znajdowało się czterech nieumarłych rycerzy uzbrojonych w kusze. Zaczął biec w stronę kuszników po stronie prawej, ledwie omijając wystrzeliwane bełty. Pierwszy kusznik został zaskoczony w trakcie przeładowywania, przecięty w pół. Drugi wyciągnął zniszczony miecz który wisiał bezwiednie u jego boku, ruszył od razu do ataku ucinając Łowcę. Ten natychmiastowo kopnięciem wybił miecz kusznika z rąk po czym zrzucił go ze schodów, gdzie na ich dole ciało nieumarłego się rozpadło. Łowca nie czekając aż pozostali nieumarli go dostrzegą podbiegł szybko do stalowej bramy i przeszedł na drugą stronę, ta z hukiem się za nim zamknęła.

Przed nim znajdowało się puste pole, na którego środku znajdował się starszy mężczyzna, w pokrytej zdrewniałymi cierniami zbroi, opierający się na zniszczonym srebrzystym mieczu. Mężczyzna ten modlił się w stronę księżyca, słysząc za sobą huk stalowej bramy powstał z kolana i wyprostował się. Łowca cofnął się o krok, w pełni wyprostowanej pozycji starszy mężczyzna przerastał go niemalże dwukrotnie. Był to właśnie on. Zbeszczeszczony Łowca, Obdarzony Mistrz.

— Yvith, Pani Ciemności, udziel mi pomocy… — wymamrotał mężczyzna.

Łowca nie czekając na atak przeciwnika natychmiast oddał do niego strzał z pistoletu, ten trafił centralnie w głowę przeszywając ją na wylot. Przez dziurę był w stanie widzieć drugą stronę pola walki, jednakże Mistrz stał w miejscu i zaczął rozkładać ręce.

— Yvith, Pani Ciemności, udziel mi swej mocy…

Łowca oddał kolejny strzał, i kolejny, i kolejny dziurawiąc Mistrza. Następnie potarł wodny pierścień i skierował go w stronę Mistrza. Pod nim pojawiła się brudna tafla wody, z której to wysunęły się mięsiste macki. Owinęły dookoła jego kończyn unieruchamiając go w miejscu.

— Yvith, Pani Ciemności… Udziel mi swej mocy…

Łowca podbiegł szybko do mistrza, zaczął go szlachtować mieczem, oddzielając kończyny i wypruwając flaki.

— Yvith, Pani Ciemności… Udziel. Mi. Swej. Mocy! — Wykrzyczał Mistrz.

Po tych słowach macki zostały zerwane, ciało Mistrza zespoliło się w jedno przyciągając się do siebie poprzez ciernie. Korzystając z tego, iż Łowca był blisko uderzył go mroczną siłą arkaniczną odrzucając na drugi koniec placu. Zanim Łowca był w stanie pojąć co się stało Mistrz zmieniając się w krwistą smugę przeleciał tuż obok niego po czym znów się zmaterializował. Łowca szybko się przeturlał za niego aby uniknąć ostrza miecza uderzającego prosto w niego. Szybka decyzja, strzał z pistoletu. Ten jednak nie wystrzelił, Łowca przypomniał sobie pocisk użyty na nieumarłego w korytarzu i mimowolnie się uśmiechnął, w momencie kiedy Mistrz wykorzystując błąd Łowcy szybkim cięciem pozbawił go głowy. Kiedy jego wzrok zaczął się zalewać krwią zauważył kątem oka światło w wieży zamkowej, zapalone ognisko siedzącego przy nim łowcę. Aż wszystko stało się ciemnością.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported