Elastyczność
ocena: +4+x

Kiedy po raz pierwszy napotkaliśmy Artystów, podążyliśmy za standardową procedurą. Najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania, a jeszcze później rozdawaj amnezjaki jak cukierki na przyjęciu urodzinowym.

To nie działało zbyt długo.

Tradycyjna podręcznikowa strategia której używamy została zaprojektowana do walki ze zorganizowanymi grupami. Spojrzycie na nasze taktyki dla GOC, Rebelii Chaosu, MC&D, Kościoła, praktycznie każdej siły z którą wymieniamy się pociskami, nasze interakcje są dyktowane książkowo. Cholera, nasze interakcje z nimi pomogły napisać tę książkę. Z tymi wszystkimi ludźmi polega to na tym, że prowadzimy wojny na wyniszczenie. Możemy sobie z nimi poradzić dlatego, że pomimo ich rozmiarów, my jesteśmy więksi i będziemy strzelać dopóki metaforyczny magazynek nie będzie pusty i jeszcze trochę dłużej. Ale ta strategia nie działa na Artystów.

To nie dlatego że są od nas więksi, bo nie są. To dlatego, że wojna na wyczerpanie zakłada, że obie strony mają centralne dowodzenie; musi być jakiś jeden punkt kontroli, ciągle prący naprzeciw drugiej stronie. Ale Artyści tacy nie są. Artyści nie są scentralizowani. Artyści nie są zunifikowani. I, co najważniejsze, Artyści do nas nie strzelają.

Dlatego też nie możemy walczyć z nimi w sposób w jaki walczymy z innymi „graczami”. Wojna z Artystami jest, niestety, rozgrywana na ich terenie. Pomimo, że czasem rzucą nam jakiegoś skipa, większość rzeczy, które robią, nie jest skierowana na nas. Jest wypuszczana w dzicz, prezentowana jako „sztuka”, a potem zapomniana. Naszym zadaniem jest zabezpieczenie tej „sztuki” i, jeśli to możliwe, samych Artystów. Są kulturą, nie korporacją. Naszym najlepszym strzałem jest to, że Artyści są tylko przemijającą modą, i jeśli będziemy mieć dość szczęścia, to co dziś jest cool, będzie nijakie jutro. Ta, zawsze będzie kilku, ale teraz nie jesteśmy w stanie się nimi zająć. Możemy co najwyżej kontrolować ich zasięg, a nawet wtedy, gramy w przegraną grę.

W tej grze nie chodzi o łapanie i trzymanie Artystów w zamknięciu. Nie będziecie w stanie ich utrzymać. Ale, gra wymaga żebyśmy wiedzieli gdzie Artyści będą a w większości przypadków nasz wywiad siedzi gdzieś na spektrum pomiędzy nic i chuj wie. Aktualna strategia jest taka, że jak pojawia się okazja, to łapiecie samotnego Artystę, faszerujecie go dragami, wyciskacie z niego wszystko co wie o lokalnych „wystawach” i potem podajecie mu standardowe amnezjaki. Następnie musicie wprowadzić ich naturalnie w ich środowisko. Jeśli zrobicie to dobrze, Artysta nie będzie pamiętał, że został capnięty i będziemy mieć miejsce i czas na zaaranżowanie kontroli tłumu po cichu.

Nie zapomnijcie, bo to kurwa ważne: NIGDY nie sprowadzajcie Artysty do Strefy. Jeśli spróbuje czmychnąć, BĘDZIE miał plan, a ten plan będzie zawierał złapanie wszystkiego co mogą złapać i uwolnienie wszystkiego co mogą uwolnić. Potrzebujecie miejsca na przechowanie Artysty, używacie kryjówki. Nie mamy nigdzie pospisywanych lokalizacji kryjówek. Jak zostaniecie przydzieleni to powiem wam gdzie znajdują się kryjówki dla waszego obszaru. NIE SPISUJCIE nigdzie lokalizacji kryjówek, zapamiętujecie je i nie mówicie o nich nic poza tym pokojem. Ludzie poza tym pokojem nie wiedzą nic o żadnych „kryjówkach” w strukturze Fundacji i macie zadbać by tak zostało.

Jak mówiłem, Artyści są zdecentralizowani i niespójni, więc wojna z nimi to wojna kulturowa. Rzecz w tym, że jaka by ta ich organizacja luźna nie była, nadal mają tendencję do grupowania się w mniejsze „komórki”. Te komórki właśnie organizują wystawy, wybierają miejsce i to roznosi się przez informacje podawane ustnie. To prowadzi do naszej drugiej strategii, i to jest trochę kontrowersyjne. Długoterminowa infiltracja.

Tak, część z was będzie udawała Artystów. Tak, będziecie chodzić na wystawy, tak, będziecie palić ich zioło, i tak, jeśli będzie wymagać tego wasza przykrywka, będziecie sami robić sztukę. Tak jest, będziecie łamać ewangelię Fundacji, będziecie robić skipy. Oczywiście, ponieważ – tak zakładam – żaden z was nie potrafi tworzyć anomalnych obiektów, machając rękami i mówiąc magiczne słowa, będziecie potrzebowali małej pomocy. Tym zajmie się dr. Samuels po obiedzie. Wszystko co zrobicie, musicie zniszczyć sami.

Z drugiej strony, złamiecie też inną zasadę Fundacji: będziecie niszczyć skipy. Wcześniej, gdy nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia, zabezpieczaliśmy wszystko czym w nas rzucali. To była ogromna, ogromna strata pracy ludzkiej i zasobów. Wiele z tego co Artyści robią to niemożliwe do przeniesienia, stałe instalacje w strefach podmiejskich. Jakbyśmy nadal odgradzali i zabezpieczali każdą, to byśmy mieli kwarantannę na połowie Nowego Jorku. Tak, tak, tak, wiem co myślicie, łamiemy każdą zasadę. Ale to jedyny sposób w jaki możemy sobie z nimi poradzić, a czas pokazał że to działa nieskończenie lepiej niż zwykłe procedury. Tylko ta metoda działa, a my poruszamy się w oparciu o rezultaty.

Ale to NIE OZNACZA że macie rozwalać wszystko co widzicie. To robota GOC. Naszym głównym celem nadal jest zabezpieczanie. Macie używać własnego osądu do stwierdzenia czy coś da się sensownie zabezpieczyć, a jeśli nie, rozwalacie to. Jeśli jest to coś, co możecie podnieść i wsadzić do kieszeni, robicie to. Jeśli jest to ogromne zagrożenie memetyczne, przyklejone na boku balonu, przebijacie balon i patrzycie czy możecie to odzyskać. Jeśli to coś jest ogromne i będzie zakłócać porządek na środku Times Square, rozwalacie to w drobny mak. No i to jedyna zasada której staramy się nie łamać, nie zabijajcie tego jeśli jest żywe. Tak, pewnie zobaczycie jakieś żywe instalacje. Nie, nie są tym czym myślicie. Są gorsze.

Ostatnia rzecz. Jedna z największych komórek o której wiemy jest prowadzona przez gościa którego nazywają Krytykiem. Nie wiemy o nim za dużo, więc jeśli dowiecie się CZEGOKOLWIEK, przekazujecie to nam, bo teraz wiemy tylko że on istnieje i to tyle.

To wszystko ode mnie, bajgle są przy drzwiach, część dr. Samuels zaczyna się za dziesięć minut.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported