Zacznijmy od zabezpieczenia i tego, czemu nie zrobiłem tego, co sam zasugerowałeś. Wrócę jednak najpierw do klasy. Keterem nasz obiekt jest dlatego, że bardzo trudno go zabezpieczyć ponownie (i ogólnie), a do przełamania zabezpieczeń jest doprowadzić nieproporcjonalnie wręcz łatwo. Tak naprawdę wystarczy jedna myśl, by przyszła kolejna, potem kolejna, coraz głębsze i głębsze, by okazało się, że jesteś w transie. A po tym półtorej minuty i zaczyna się w placówce danse macabre lub (co najgorzej) nie w placówce, tylko gdzieś indziej. Jest zawsze to prawdopodobieństwo, dosyć duże, wskazane we wnioskach, że gdzieś jest to jedno zdjęcie, które dopiero zostanie obejrzane, a to czy Procedura PL-200-Beta wtedy spełni swoją rolę, jest przedmiotem sporu, który chciałem w tym skipie także z lekka uwidocznić jako jeden z wątków. To teraz same procedury. Dlaczego tak, a nie inaczej? Dlaczego nie zdecydowałem się po prostu na zamknięcie obiektu na 4 spusty i zapomnienie o nim? Ze względu na jego właściwości i właśnie to prawdopodobieństwo wyłomu nie tylko poza przechowalnię, ale także poza placówki Fundacji, do cywilów. Podmiot jest obserwowany, a jego przechowalnia jest konserwowana, ponieważ, za sprawą jego właściwości, ulega systematycznie małym uszkodzeniom, które (jeśli je zignorować) mogłyby doprowadzić do wydostania się go, bo ktoś by go zauważył przez szczelinę. Wtedy, jeśli dokument z procedurami i ze wszystkim byłby w tej szafce, o której wspomniałeś, to dostanie się do niego i zrealizowanie tego, co jest tam napisane, zajęłoby odpowiednio dużo czasu, by sytuacja w placówce zdążyła się wymknąć spod kontroli. Już nie wspominając o tym, że jeśli osoba, która musiała to w sytuacji kryzysowej czytać, wpadłaby w trans, to, mówiąc kolokwialnie i mocno nieformalnie, "trochę kaplica". Tak naprawdę te ocenzurowane formy procedur, formy dokładne (dla odpowiedniego personelu) czy dokładne SCP (tu: Specjalne Czynności…) są środkami, które mają sprawić, że jeśli dojdzie do wyłomu, to wszystko będzie szło "jak w zegareczku"- niesamowicie dokładnie i zorganizowanie, z jak najmniejszymi odstępstwami od normy i jak najmniejszym prawdopodobieństwem wymknięcia się spod kontroli. Tak ja to chociaż odbieram.
Przejdźmy do punktu drugiego, czyli tego rozpraszania. Nie zamierzałem nigdzie przekazywać informacji typu "nie czytaj dalej", tylko "nie skupiaj się". Tak naprawdę ta konieczność, to wywieranie presji jest integralnym elementem pracy i czymś, co, w mojej opinii, znacząco wpływa na jej klimat. Bez tego czułbym, że czegoś tam brakuje, takie moje subiektywne odczucie, jako autora. Czemu takie rzeczy w ogóle tam są? Postawiłem też w dużej mierze na realność i "organiczność" dokumentu. Dlaczego? Bo czytelnik nie jest tu tylko czytelnikiem. Tak naprawdę, cały raport jest ukazany z perspektywy Michała Sawickiego, o czym świadczy, chociażby, początkowy mail. Miało to mieć formę bardziej realnego dokumentu, ponieważ jest swoistą łódką, na której przemycałem poszczególne wątki poboczne- czy to śledztwo Kluczyna, czy to konflikt zespół-zarząd, czy to relacje między braćmi, ogólna atmosfera psychozy i ciągłego strachu w zespole etc. etc.. Jako, że można przyjąć, że raport czyta właśnie Michał Sawicki, to te rzeczy tam są, bo tak naprawdę widzimy to "jego oczami". Wiem jak niesamowicie ryzykowne to było i że wielu osobom takie coś może się nie spodobać. Liczyłem się z tym, ba, nawet spodziewałem się osobiście o wiele gorszego odbioru całej pracy. Najwidoczniej jednak, wielu ludziom zabiegi takie po prostu nie przeszkadzały lub pomagały wczuć się w klimat samej pracy i w to, o czym ona opowiada. Ot taki paradoksik.
Żeby nie było, rozumiem czemu Ci się to nie spodobało i ten konkretny zarzut może być jak najbardziej uzasadniony. Po prostu tłumaczę czemu takie coś zrobiłem i jaki był tego cel. Tą odpowiedź traktuję jako "obronę mojej pracy", że tak to ujmę ;)
To teraz najciekawsze. Końcówka. Czemu w ogóle istnieje? Tutaj powodów jest kilka. Po pierwsze- opis obiektu jest wspomniany w Procedurach. Jest on w dokumencie, by go wydrukować lub by jego fragmenty posłużyły jako szybkie zweryfikowanie informacji, które mogłyby się pojawić. Do tego, nie zostaną do niego dopuszczone osoby, które nie są najodporniejsze psychicznie na takie rzeczy, czytaj- nie są najwyżej na wspominanej w początkach sekcji Skali Sawickiego. To było krótkie wytłumaczenie ogólne, z perspektywy samego dokumentu. Czas na coś bardziej dogłębnego. Opis podmiotu, połączony ze znaleziskami w pobliżu jego pierwotnego miejsca bycia, dają jego historię. Chciałem pokazać, że nie jest to istota, która sobie robi coś, by robić inne coś, co zabije nas wszystkich. Pragnąłem przekazać, że on także ma swoją historię i (duży spoiler) że to wszystko to kara. On żyje za karę, był przez setki lat unieruchomiony w okropnych warunkach, przez co jego ciało wyniszczało i tylko to, co mu przepowiedziano, utrzymuje go przy życiu. Dałem tam tą trzecią "odsłonę" motywu odpowiedzialności w pracy, która miała się objawiać właśnie w tej, bądź co bądź, dramatycznej historii samego podmiotu. By móc w pełni na moment zmienić perspektywę i na chwilę spojrzeć na świat oczami tej kreatury, trzeba było wiedzieć co zrobił z jego ciałem płynący nieubłaganie czas, jak bardzo go okaleczył. Co samotność i bycie świadkiem śmierci osób najbliższych zrobiło z jego psychiką. Jak wielką odpowiedzialność musi teraz ponosić za to, co zrobił.
I przejdźmy do pytań, które ma nasuwać tekst. Do wątpliwości, które chciałem w czytelniku zasiać. Kto ma rację- czy Procedury są wystarczające? Czy rzeczywiście gdzieś na świecie jest ta "bomba zegarowa"? A może już się zaczął ten czarny scenariusz ziszczać, w końcu przeczytanie wniosków trwa więcej niż 1,5 minuty, takim normalnym tempem. Co takiego zrobił podmiot, że spotkała go taka kara (tablica jest bardzo ogólnikowa)?