Temat okazyjnie pije do mojego popaćkanego raportu. Żywiliście kiedyś fascynację latami 90? Znam tylko późne, bo sam jestem z 1992, ale było w nich coś innego. No - dla mojego pokolenia, bo pewnie dla innych będzie chodzić o inne lata. Widzę też po profilach, że jesteśmy z różnych roczników, ale jest tu kilkoro moich rówieśników. Mówię o tym, żeby też się zdystansować z miejsca od wszelkich gadek w stylu "kiedyś było lepiej", "kiedyś to było" i tak dalej - coś zupełnie innego mam na myśli, już śpieszę z wytłumaczeniem o co chodzi. Przez te wszystkie zapowiedzi programów telewizyjnych, artefakty i zakłócenia na starych VHSach i toporny styl reklam mam wrażenie, że były niepokojące. Jak gdyby nie można było sobie przypomnieć, że zieleń drzew miała taki sam kontrast jak dzisiaj, kolory nieba nie były wyblakłe, może tylko ludzie w studio "Śmiechu Warte" byli poubierani tak samo i śmiali się na dźwięk z puszki. Jakim dobrze finansowanym i międzynarodowym tworem nie byłaby Fundacja, na pewno liznął ją kawałek polskiego bagienka tamtych czasów. Do dziś mam cykora, jak widzę czołówkę Teatru Telewizji (leciał koło 22). Do tego dołożyłem wrocławską powódź, która Bóg wie jakie świństwa wyciągnęła na powierzchnię i może to ona zmutowała owe flaki. Po trzecie - nie ma nic ponadczasowego niż paskudztwa, jakie niosą choroby. Nic odkrywczego, wszelkie web series i pewnie jakieś polskie kryminały poruszały ten temat, zagraniczny vaporwave też czerpie z podobnych motywów garściami, ale nie jest swojski i polski - jestem ciekaw Waszego zdania.
Na ile "te lata" są wyeksploatowane i otrzaskane? Coś Was rusza w patrzeniu na tamte obrazy? A może widzicie w nich tylko element rzeczywistości, która sobie upłynęła i tyle z tego, że teraz nie każdy siedzi w bordowym swetrze na widowni? Wreszcie - czy to co najmniej tak dobry setting na opowieść, jak uniwersalne, deszczowe, wiktoriańskie wrzosowisko z 18xx?
To co odczuwasz, moje dziecko, to nostalgia