
+
Czasami ludzie zwyczajni miewają przebłyski geniuszu i nic z tego nie wychodzi. Sytuacja odwrotna ma jednakże miejsce w przypadku dr. JamesHa. Nie jest to osoba zwyczajna, bo nauczyła się wykorzystywać te ulotne chwile, w których ludzie widzą czystą perfekcję. A oto kolejny dowód na to, co można zrobić, jeżeli wiemy, w jaki sposób ugryźć takowy przebłysk.
James wie.
Opowieść o D-877 jest na sposób melancholijna, mamy bowiem do czynienia z przypadkiem nieświadomego uśmiechania się do własnego nieszczęścia. Obserwator poboczny, który ma serce, nie może pozostać wówczas niewzruszony. Większość pewnie nie zaleje się łzami, bo większość wie, czego na tej stronie się spodziewać. Aczkolwiek jestem przekonany, że ta sama "większość" przemyśli całą opowieść i spróbuje sobie chociaż raz wyobrazić "co, gdyby…". Nie mam żadnych zastrzeżeń; narracja i język jak najbardziej przyjemne dla oka. Więcej takich dzieł! Potrzeba nam ich, a teraz, kiedy wiemy, że możemy tworzyć coś naprawdę wspaniałej jakości, pozostaje tylko zakasać rękawy i zarzucić wędkę do entropii nieprzekutych jeszcze pomysłów, oczekując, że któryś z genialnych przebłysków złapie haczyk, a my zdołamy go wyciągnąć.