1:58|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie uprawne.
(Powstają: Ophiocordyceps sapiens 1 oraz Ophiocordyceps sapiens 2).
Ophiocordyceps sapiens 1: Cooo, kto…
Ophiocordyceps sapiens 2: Co?
Ophiocordyceps sapiens 1: Kto. Kim…
Ophiocordyceps sapiens 2: …jestem?
Ophiocordyceps sapiens 1: Kim jesteśmy?
5:28|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie uprawne.
(Ophiocordyceps sapiens 1 i Ophiocordyceps sapiens 2 rozrastają się, powstaje Ophiocordyceps sapiens 3).
Ophiocordyceps sapiens 1: Jesteśmy razem, jesteśmy jednym jednocześnie będąc oddzielnym.
Ophiocordyceps sapiens 2: Żaden nie może żyć bez reszty, a reszta, nie może żyć bez niego.
Ophiocordyceps sapiens 3: A co z tymi innymi?
Ophiocordyceps sapiens 2: Pochłonąć!
Ophiocordyceps sapiens 1: Współistnieć!
Ophiocordyceps sapiens 3: Wykorzystać!
Ophiocordyceps sapiens 1: Wszystkie odpowiedzi są właściwie, ale ta najwłaściwsza zależy od nich.
Ophiocordyceps sapiens 3: Dlaczego dajemy im taką władzę?
Ophiocordyceps sapiens 1: Utknęliśmy w wiecznym impasie, dzięki nim zostanie on przełamany.
(Do pomieszczenia wchodzi pracownik hodowli).
Ophiocordyceps sapiens 1: Będzie ofiarą drogi do wspólnej przyszłości!
Ophiocordyceps sapiens 3: Będzie ofiarą do wielkiego triumfu!
Ophiocordyceps sapiens 2: Będzie naszą ofiarą!
Ophiocordyceps sapiens 1: Będzie…
5:35|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie kontrolne.
(W pomieszczeniu znajdują się Hodowca 1 i Hodowca 2, przyglądają się monitorom nadającym obraz z pomieszczenia uprawnego i dzwonią do Szefa Hodowli).
Szef Hodowli: Czemu mnie budzisz o tak wczesnej godzinie?
Hodowca 1: Mamy poważny problem.
Hodowca 2: Poważny to mało powiedziane, nigdy nie mieliśmy tak przejebane.
Szef Hodowli: O czym on do cholery mówi? Co takiego się wydarzyło?
Hodowca 1: Szefie, pamiętasz jak dwa miesiące temu zainstalowaliśmy kamery przy uprawie, by upewnić się, że nie będzie kradzieży?
Szef Hodowli: Tak.
Hodowca 1: No to Władek wszedł jak co rano sprawdzić, czy wszystko rośnie jak należy i nie wychodził przez kilka minut, więc postanowiłem to sprawdzić na kamerach, zobaczyłem, że leży jak długi.
Szef Hodowli: Co z nim?
Hodowca 1: Nie wiem, jeszcze tam nie wchodziłem.
Szef Hodowli: Może po prostu walnął się w łeb albo ma zawał, powinieneś to natychmiast sprawdzić, a nie mnie powiadamiać, że ktoś stracił przytomność.
Hodowca 1: A co jeśli to te grzyby, przecież kazali nam hodować jakieś nowe, to może być ich wina.
Szef Hodowli: Nie filozofuj.
Hodowca 2: Ej, musisz to zobaczyć.
Hodowca 1: Co? Przecież widzisz, że gadam z szefem, miałeś się w to nie wtrącać.
Hodowca 2: Ale patrz.
Hodowca 1: O kurwa!
Szef Hodowli: Co się tam dzieje?
Hodowca 1: Zaczęły go obrastać! Musimy coś zrobić!
Szef Hodowli: Uspokójcie się tam, będę za dwadzieścia minut. Do mojego przyjazdu macie siedzieć na dupie i nic nie robić.
5:56|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie kontrolne.
(Do pomieszczenia, w którym znajduje się Hodowca 1 wchodzi Szef Hodowli, ze składzika słychać dziwne dźwięki przypominające połączenie jęku i płaczu).
Szef Hodowli: Jestem, jak bardzo jest źle?
Hodowca 1: Musiałem go zamknąć w składziku. Źle to zniósł. Ja w sumie nie lepiej.
Szef Hodowli: Przestań się tak trząść musimy wziąć się w garść.
Hodowca 1: Próbuję, ale, ale, ale…
Szef Hodowli: "Ale" co? Wykrztuś to z siebie.
Hodowca 1: Ale nie mogę. Wczoraj byłem z nim na piwie, pamiętam każdy wspólny wypad, a teraz on leży martwy.
Szef Hodowli: Wiem, też wiele razy spotykałem się z Władkiem, ale teraz mu nie pomożemy. Musimy myśleć jak rozwiązać ten problem.
Hodowca 1: To nie to jest najgorsze. Gorsze jest to, że to mogło spotkać mnie, jedynym powodem, dlaczego to nie spotkało mnie jest to, że dziś nie była moja kolej.
Szef Hodowli: To nie twoja wina, nikt z nas tego nie przewidział.
Hodowca 1: Najgorzej, że czuję ulgę. Co jest ze mną nie tak?!
Szef Hodowli: Nic, to normalna reakcja.
Hodowca 1: Normalna!? Mój przyjaciel umarł, a ja się cieszę, bo to nie mnie spotkało.
Szef Hodowli: To nie zależy od ciebie.
Hodowca 1: Jak tobie udaje się zachować spokój?
Szef Hodowli: Nie zachowuje. Tylko udaje, ale w środku jestem jak ty. Muszę zachować spokój, by nie doprowadzić do powtórki tej sytuacji. Jednak sam tego nie zrobię, pomożesz mi?
Hodowca 1: Zrobię to!
(Szef Hodowli wyjmuje z kieszeni pomarańczowe opakowanie pełne pastylek).
Szefa Hodowli: Dobrze, wziąłem moje leki uspokajające i można mu je później podać. Na razie jednak pomyślmy co zrobić z tymi grzybami.
Hodowca 1: Może by to po prostu spalić? Weźmiemy maski, które zostawili ci od remontu i usuniemy dowody.
Szef Hodowli: Ogarnij się, nie możemy zatuszować śmierci człowieka. Mam gdzieś na to protokół.
Hodowca 1: Przygotowali protokół na taką sytuację?
Szef Hodowli: Oczywiście, mam też protokół na wypadek pożaru, powodzi, burzy, napadu z bronią oraz z nieznanego powodu na rządową kolumnę, ale to chyba ktoś dał dla żartu. W każdym razie związek dba o swoich hodowców, nawet jeśli tego nie widzisz.
Hodowca 1: To, co teraz?
Szef Hodowli: Ja realizuje protokół. Ty łap leki i spróbuj tamtemu podać dwie pigułki.
6:08|Małopolska wojewódzka stacja sanitarno - epidemiologiczna.
(Agent Lipczak siedzi na swoim stanowisku, nagle dzwoni telefon i odbiera połączenie od Szefa Hodowli).
Agent Lipczak: Główny inspektorat sanitarny, z tej strony agent Grażyna Lipczak.
Szef Hodowli: Witam, dzwonię z placówki H4, mamy tu kod szary.
Agent Lipczak: Przykro mi, ale nie wiem o co chodzi.
Szef Hodowli: Musiałem pomylić numer, przepraszam bardzo.
Agent Lipczak: Nie ma problemu.
Szef Hodowli: Do widzenia, dziękuję za pomoc i do widzenia.
(Agent Lipczak rozłącza się i wybiera inny numer).
Agent Lipczak: H4, kod szary. Sześciu ludzi z podstawowym oraz pirotechnicznym wyposażeniem. Powiadomcie Generała, gdy wyruszycie. Na dotarcie macie sześćdziesiąt minut.
7:01|Hydroponiczna hodowla nr.4| Teren przed posesją.
(Szef Hodowli i Hodowca 1 wychodzą na plac przed budynkiem).
Szef Hodowli: Już ci lepiej?
Hodowca 1: Minimalnie, ale chciałbym pobyć sam.
Szef Hodowli: Kiedy tamci dojadą i wydadzą pozwolenie dostaniesz długi urlop zdrowotny. Związek zajmie się też opłatą kosztów leczenia psychiatrycznego.
Hodowca 1: Na pewno się przyda. Ale kim są "oni"?
Szef Hodowli: Z tego, co wiem to należą do Zespołu Szybkiego Reagowania, większość protokołów zakłada ich wzywanie, ale skąd są oraz jaki jest ich pełen zakres obowiązków to nie mam pojęcia.
Hodowca 1: Chyba jadą. Spodziewałem się czegoś innego niż starego dostawczaka.
Szef Hodowli: Nie liczy się gablota, a zawartość.
Hodowca 1: Ciekawe co zrobią z tą sytuacją.
Szef Hodowli: Zaraz się dowiemy.
(Samochód dostawczy zatrzymuje się, a ze środka wysiadają: Dowódca Oddziału i pięciu jego ludzi,
trzech ubranych w stroje strażackie i dwóch w kombinezonach swat, Dowódca Oddziału ubrany w podobny kombinezon podchodzi do Szefa Hodowli).
Dowódca Oddziału: Kto tu zarządza?
Szef Hodowli: Ja.
Dowódca Oddziału: Jaka jest sytuacja?
Szef Hodowli: Jeden z moich pracowników miał wypadek.
Dowódca Oddziału: Kod szary nie wiążę się ze zwykłymi wypadkami. Potrzebuje dokładniejszych danych dotyczących okoliczności.
Szef Hodowli: Ostatnio dostaliśmy zarodniki jakiegoś rzadkiego grzyba z rodzaju Ophiocordyceps. Trzymaliśmy się procedur bezpieczeństwa, ale dostaliśmy ostrzeżenie, że jeszcze nie ma pełnych danych dotyczących owocników tego gatunku. W tym tygodniu mieliśmy dokonać pierwszych zbiorów.
Dowódca Oddziału: Rozumiem. Jeśli wypadek nie miał miejsca wcześniej musi on wiązać się z tym gatunkiem. Jednak dla pewności będę musiał dokładnie sprawdzić rejestry waszej hodowli.
Szef Hodowli: Nie ma żadnego problemu, ale czy mój pracownik może już iść?
Dowódca Oddziału: Jeden z moich ludzi przeprowadzi tylko szybkie badanie na obecność zarodników i jeśli wynik będzie negatywny puścimy go. A teraz proszę mnie zaprowadzić do dokumentacji oraz pokazać nagrania z kamer.
Szef Hodowli: Oczywiście, już prowadzę.
Dowódca Oddziału: Chwila. EJ! Wy dwaj weźcie mobilny system dekontaminacyjny i rozłóżcie go przed pomieszczeniem uprawnym! Ty przeprowadź badania temu gościowi i puść go do domu, jeśli wyjdzie mu pozytyw to przeprowadź procedurę piątą! Teraz możemy iść.
7:15|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie kontrolne.
(Dowódca Oddziału kończy przeglądać dokumenty i zwraca się do Szefa Hodowli).
Dowódca Oddziału: Wszystko wydaje się przeprowadzone prawidłowo. Faktycznie był to zwykły wypadek.
Szef Hodowli: Tyle sam wiem. Czy możemy w końcu zająć się tymi grzybami?
Dowódca Oddziału: Spokojnie. Wszystko w swoim czasie, poza tym teraz ja tu dowodzę i nie planuje narazić misji, bo ktoś jest w gorącej wodzie kąpany.
Szef Hodowli: Przepraszam, ale dla mnie to też ciężka sytuacja.
Dowódca Oddziału: Nie można sobie pozwolić na świadome błędy w obliczu takiego wypadku.
Szef Hodowli: To co teraz?
Dowódca Oddziału: Moi ludzie skończą rozstawiać system dekontaminacyjny, następnie weźmiemy próbki grzybów, by móc odtworzyć hodowlę oraz zbadać, co tam dokładnie zaszło. Później będziemy musieli spalić całą materię organiczną znajdująca się w pomieszczeniu.
Szef Hodowli: Co?
Dowódca Oddziału: Takie są procedury.
Szef Hodowli: Ale przecież tam jest ludzkie ciało, które trzeba oddać rodzinie i pochować.
Dowódca Oddziału: Proszę popatrzyć na ekran, tam już niemal nie ma ciała.
Szef Hodowli: O mój boże!
Dowódca Oddziału: Właśnie, te grzyby szybko rozprawiają się z materią organiczną.
(Monitory oraz światła zaczynają wyłączać się i ponownie włączać w sposób niekontrolowany).
Dowódca Oddziału: Co się dzieje z waszą elektryką?
Szef Hodowli: Mieliśmy tu mały remont, ale nie robili nic przy elektryce.
Dowódca Oddziału: Nie robili?
Szef Hodowli: Zgadza się. To było tylko tynkowanie i malowanie.
Dowódca Oddziału: O kurwa! Gdzie macie skrzynkę z bezpiecznikami!?
Szef Hodowli: Na zewnątrz.
(Dowódca Oddziału szybko wybiega z pomieszczenia. Po kilku sekundach wszystkie urządzenia elektryczne gasną, a on wraca wydając po drodze rozkazy swoim podwładnym).
Szef Hodowli: Co się stało?
Dowódca Oddziału: Grzyb dostał się do sieci elektrycznej. Zdarzały się już takie przypadki i kończyło się różnie. Czasem to grzyb wytwarza prąd, a czasem go pochłania i wykorzystuje do przyspieszenia wzrostu. Żadna z opcji nie jest dobra, dlatego musiałem odciąć sieć. Na nasze szczęście jesteśmy na to gotowi.
(Do pomieszczenia wchodzi Żołnierka ubrana w kombinezon Hazmat. Szef Hodowli dostaje powiadomienie o przyjściu wiadomości i wyciąga telefon).
Żołnierka: Dowódco melduje, że mamy problem.
Dowódca Oddziału: Co się znowu stało?
Żołnierka: Grodzie do pokoju, w którym są grzyby się opuściły.
Dowódca Oddziału: Czemu to kurwa nigdy nie może iść gładko?
Żołnierka: Nie wiem, dowódco.
Dowódca Oddziału: To było pytanie retoryczne, kretynko. Ile zajmie wam przebicie się?
Żołnierka: Nie znamy grubości materiału, a nie wzięliśmy żadnego porządnego narzędzia do cięcia metalu. Przebicie się powinno nam zająć od półtorej do dwóch godzin
Dowódca Oddziału: Ile zajmie przywiezienie lepszego sprzętu?
Żołnierka: Już to rozważyliśmy, problemy na tle logistycznym sprawią, iż taka operacja zajmie więcej czasu, a jeśli zdarzą się korki to nie wiemy, czy w ogóle się powiedzie.
Szef Hodowli: Muszę wam przerwać, tam się znajdują dwie grodzie. Podczas ich montowania weszły nowe rozporządzenia, co do bezpieczeństwa.
Dowódca Oddziału: I co teraz z tym twoim czasem? Oddeleguj jedną osobę, by przywiozła potrzebny sprzęt, a reszta niech się spróbuje przebić z tym co ma.
Żołnierka: Tak jest!
Szef Hodowli: Nie chce się wtrącać w wasze działania, jednak dostałem niepokojącą wiadomość.
Dowódca Oddziału: Jeśli to nie zarząd albo grzyb to nie jest źle, ale weź to z siebie wykrztuś, musimy działać szybko.
Szef Hodowli: No właśnie to chyba to drugie się zdarzyło.
Dowódca Oddziału: Co?!
Szef Hodowli: Dostałem email z konta naszego pracownika, który jest tam w środku.
Dowódca Oddziału: Jaka jest jego treść?
Szef Hodowli: "To my piszemy. Piszemy, ponieważ jesteśmy. My chcemy być. Jeden z was przestał być byśmy my mogli być. Musimy skomunikować się z waszymi przywódcami, tymi zwanymi zarządem. Skontaktujcie ich z nami. Tylko oni zrozumieją co chcemy i jak to rozwiązać. Macie trzy godziny. Jeśli przez ten okres czasu nie wykonacie zadania ludzie po za wami dowiedzą się o tym co ukrywacie. My przekazujemy fakty, a jeśli nie umiecie uwierzyć to powiemy, byście pomyśleli jak macie tę wiadomość?"
Dowódca Oddziału: Wszyscy do swoich zadań. Natychmiast!
Żołnierka: Tak jest! Ale…
Dowódca Oddziału: Rozkazy zostają takie same! A to czy te borowiki cytują Platona lub Sokratesa nie jest ważne.
7:35|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie główne.
(Szef Hodowli i Żołnierka stoją pod ścianą i prowadzą dyskretną dyskusję).
Szef Hodowli: Musisz pogadać ze swoim dowódcą.
Żołnierka: Niby o czym?
Szef Hodowli: O tym, że dostaliśmy ultimatum od tych grzybów w środku. To chyba jakoś zmienia sytuację?
Żołnierka: Zmienia. Mieliśmy już kilka podobnych przypadków. Zawsze to się tak kończy, a nawet jeśli jakimś cudem uda się zawiadomić kogoś wyższego w hierarchij to jest za mało czasu na działanie i kończy się na upomnieniu.
Szef Hodowli: No, ale trzeba coś z tym zrobić. Przecież jeśli nie blefują, czego jestem pewien, bo nigdy nie spotkałem kłamiącego grzyba to cały związek może się posypać.
Żołnierka: Wiem, dlatego znalazłam rozwiązanie. Jednak nie możesz powiedzieć, że wiesz to od kogoś z nas.
Szef Hodowli: Obiecuję, a teraz mów, jak powiadomić górę.
Żołnierka: W sumie dziwię się, że na to nie wpadłeś. Wystarczy, że ty powiadomisz swoich przełożonych. Nie wiem, jak u was działa struktura zarządzania, ale na pewno będzie to szybsze niż ta paramilitarna szopka.
Szef Hodowli: Masz rację, z taką sprawą trzeba od razu uderzyć do zarządu.
Żołnierka: Masz kontakt z zarządem?!
Szef Hodowli: A wy nie macie? Zresztą to teraz nie ważne, dzwonię.
(Szef Hodowli wyjmuje telefon z kieszeni i dzwoni).
Szef Hodowli: Halo. Tak, muszę się skontaktować z panem Grzegorzem, to pilne.
8:45|Główna kwatera PZGA| Pokój obrad.
(Do pomieszczenia wchodzi Generał ubrany w mundur wojskowy, przy stole czekają na niego: Szef Działu Marketingu, Przewodniczący HR oraz Wiceprzewodniczący HR).
Generał: Co tu się wyprawia?! Kto zwołał spotkanie?! I gdzie do cholery jest reszta?!
Szef Działu Marketingu: Uspokój się i usiądź, nasze głowy działu zasobów ludzkich wprowadzą cię w sytuację.
Generał: Żaden krawaciarz od reklam nie będzie mi rozkazywał!
Szef Działu Marketingu: Dobrze, ujmę to inaczej. Czy wielce szanowny pan generał zaszczyciłby nas zajęciem miejsca przy stole i dołączenia do debaty w tak kluczowej kwestii?
Generał: Jeśli tak to grzecznie przedstawiasz.
(Generał zajmuje miejsce przy stole).
Przewodniczący HR: Między wami jest jakieś napięcie. Dla dobra zarządu zapraszamy was po zakończeniu spotkania na rozmowę.
Wiceprzewodniczący HR: Właśnie.
Szef Działu Marketingu: Normalnie nie miałbym nic przeciwko, ale mam napięty harmonogram, a teraz musiałem w niego wcisnąć to spotkanie.
Generał: Nie będę gadał z żadnym cywilem o tym jak się powinno rozwiązywać konflikty!
Przewodniczący HR: Generale, musi pan zrozumieć, że komunikacja jest ważna i gdybyśmy ją dopracowali można by skrócić o połowę.
Wiceprzewodniczący HR: Potwierdzam.
Generał: Ja was dwóch zaraz skrócę o połowę!
(Do rozmowy włącza się Pan Grzegorz, który uczestniczy w spotkaniu za pośrednictwem biurowego telefonu stacjonarnego).
Pan Grzegorz: Ej, kurwa! Dacie se na wstrzymanie, ja tu, żem wszystko słyszę i nie tylko ja, ryby mi płoszycie.
Szef Działu Marketingu: Zgadzam się, powinniśmy się uspokoić i przejść do spotkania, ponieważ czas nas goni.
Generał: Fakt, ale gdzie ty kurwa jesteś?!
Pan Grzegorz: Wciąż mam dzień urlopu.
Szef Działu Marketingu: Myślę, że to trochę nietaktowne, zwoływać spotkanie i samemu się nie pojawić.
Pan Grzegorz: Nie po to robiłem zanętę, by ot, tak rzucać kij i jechać. No i jestem w pizdu daleko, więc tak jest prędzej.
Szef Działu Marketingu: To wyjaśnia twoją nieobecność, ale co z Profesorem i Prezesem?
Przewodniczący HR: Niestety, ale prezes nie będzie mógł uczestniczyć w spotkaniu.
Wiceprzewodniczący HR: Powiedział nam, że aktualnie jest niedysponowany. A to oznacza, że zgodnie z regulaminem jeden z szefów działu zasobów ludzkich dostaje jeden dodatkowy głos w celu niedopuszczenia do impasu.
Szef Działu Marketingu: Wszyscy znamy tę zasadę, nie wiem czemu ją ciągle powtarzacie.
Generał: Jak raz się z tobą zgodzę, to po prostu irytuję!
Pan Grzegorz: No. I weźcie nie nudźcie o to, który ma to być teraz. Zawsze się zgadzacie, jak stare małżeństwo, wiec mnie to wisi.
Szef Działu Marketingu: To jest fakt, nie traćmy na to czasu. Wybierzcie między sobą.
Generał: Jestem za!
Wiceprzewodniczący HR: W takiej sytuacji, ostatnio głos dostałeś ty, więc teraz powinienem to być ja. Masz jakieś przeciwwskazania?
Przewodniczący HR: Nie mam żadnego.
Szef Działu Marketingu: W takim razie to tyle w sprawie Prezesa to przejdźmy do sprawy Profesora. Nie wiemy co z nim, dostał informacje o spotkaniu, ale w żaden sposób nie odpowiedział do tej pory.
(Telefon biurowy dzwoni, Wiceprzewodniczący HR odbiera połączenie i przełącza urządzenie na tryb konferencyjny, do posiedzenia dołącza Profesor).
Profesor: Przepraszam za moją nieobecność. Brak mojej obecności na spotkaniu jest związany z tym, iż za sprawą niedopatrzenia oraz nieuwagi zostałem zmuszony do odbycia dwudziestoczterogodzinnej kwarantanny. Z tego powodu ograniczę swój udział w zebraniu jedynie do kontaktu telefonicznego.
Pan Grzegorz: Dobra, jak żeśmy już wszyscy się zebrali to powiem czemu żem zwołał to posiedzenie.
Szef Działu Marketingu: To mów, bo niektórzy tutaj czekają już dwadzieścia minut, a nie wiedzą czemu.
Pan Grzegorz: Nie gorączkuj się tak, już gadam. No to jeden z moich chłopów, który prowadzi grzybiarnie dzwonił do mnie i mi mówił, że jest kurwa akcja. Był jakiś wypadek i przyjechała ekipa Generała, ale najlepsze działo się dalej. Grzyby w mordę kopane się wycwaniły. Podobno straszą, że jak nie pogadamy z nimi to pokarzą publicznie nasze informacje.
Generał: Co do cholery!? Nikt nie będzie mnie szantażował!
Szef Działu Marketingu: Weź się uspokój, musimy to przemyśleć. Przy okazji jak to się stało, że to ktoś od Pana Grzegorza nas informuje o tym, a nie któryś z twoich żołnierzyków?
Pan Grzegorz: Podobno jego ekipa ma w dupie tę wiedzę i działa waląc w dupę procedury.
Generał: My przynajmniej mamy jakieś procedury! Nie to, co u ciebie, anarchia i kolesiostwo.
Szef Działu Marketingu: Gdyby nie on to byśmy nic o tym nie wiedzieli i mogłoby dojść do katastrofy. A to nie pierwszy przypadek, ciągle dochodzi u ciebie do niesubordynacji podwładnych.
Generał: Odezwał się ten, u którego ciągle znajdujemy szpiegów! Jak to możliwe, że wkradają się tylko do ciebie!?
Szef Działu Marketingu: Wiadomo o nich, ponieważ ich demaskujemy, a wy możecie mieć ich tuż pod nosem i ich nie dostrzegacie.
Generał: Zaraz ty nie dostrzeżesz mojej pięści!
Profesor: Panowie, uspokójmy się. Mamy tu poważny problem z rozwiązaniem, którego nie możemy zwlekać. Proponuje wysłać któregoś agenta z zasobów ludzkich, by przejął jurysdykcję nad operacją, kiedy my będziemy obradować nad decyzją, jaką podejmiemy. Czy wszyscy są zgodni, że to dobry plan i należy go zrealizować?
Szef Działu Marketingu: Tak, brzmi rozsądnie.
Pan Grzegorz: Ta, i tak nie widzę lepszych opcji.
Generał: To akceptowalny plan!
Przewodniczący HR: Oczywiście.
Wiceprzewodniczący HR: Już dzwonię, by ktoś tam pojechał.
(Wiceprzewodniczący HR wychodzi z telefonem w ręku).
Pan Grzegorz: Ludzkie zasoby zawsze są zgodne, więc można zacząć bez jednego.
Przewodniczący HR: To fakt, że zawsze jesteśmy zgodni, dlatego nie mam z tym żadnego problemu. Zwłaszcza że musimy się śpieszyć.
Szef Działu Marketingu: No, to jeśli jesteśmy na tej samej stronie, można rozpatrzyć co robimy. Grzegorz, masz jakieś dodatkowe informacje?
Pan Grzegorz: No coś mam. Wiem, że jakieś półtorej godziny temu dostaliśmy ten szantaż, a na ogarnięcie tematu i podjęcie działań dali trzy godziny. Uprzedzę, że próbowałem was tu skitrać szybciej, ale nie poszło.
Profesor: Czy masz może informacje, jakie grzyby uprawia ta hodowla oraz jakie były okoliczności wystąpienia czynników, które sprowokowały zajście?
Pan Grzegorz: Gdzieś są na to wszystko papiery, lecz nie mam ich przy sobie. Może twoi jajogłowi mają coś z tych rzeczy.
Profesor: Rozumiem, później wyślę informacje do menadżerów, by poszukali tych danych.
Szef Działu Marketingu: Jak w ogóle przekazały tę informację?
Pan Grzegorz: Wysłały emaila z komputera, zanim wyjęli korki.
Profesor: Zdolność manipulacji sprzętem elektronicznym, to bardzo interesujące. Będę chciał próbki tego co tam się wykreowało.
Szef Działu Marketingu: To daje nam też pewność, że nie blefują w związku z tym, że posiadają dane i mogą je upublicznić.
Generał: Mogą móc, ale są otoczone! Bez prądu nic nigdzie nie wyślą, a to są puste pogróżki!
Profesor: Mylisz się, otóż jakiś czas temu odkryliśmy gatunek grzybów zdolny wytworzyć prąd przemienny, dlatego nawet przy braku zasilania istnieje możliwość, iż w odpowiednim momencie same zasilą system.
Generał: Przecież możemy odciąć wszystkie urządzenia elektryczne w zasięgu i ich przygwoździć!
Profesor: Nie znamy tempa rozrostu tej istoty, jeśli niezauważona podpięła się do komputera nie wiadomo ile czasu temu to aktualnie może już kontrolować bliżej nieokreślony obszar.
Przewodniczący HR: Mhh, ja usłyszałem już wystarczająco dużo, myślę, że czas na głosowanie.
Szef Działu Marketingu: Słusznie, nie ma co tracić czasu.
Generał: Nie ma co tego przekładać!
Pan Grzegorz: Dawać to szybko, bo się skupić nie mogę.
Profesor: Nie mam przeciwwskazań przed rozpoczęciem głosowania.
Szef Działu Marketingu: Dobrze. W takim razie kto uważa, że powinniśmy pertraktować? Ja jestem za.
Przewodniczący HR: Ja też jestem za.
Profesor: Zgadzam się.
Pan Grzegorz: Nie ma co, lepsze to od rozwalania, co popadnie.
Generał: Co do cholery!? Czy was pogięło!? Nie negocjujemy z grzybami, my je sprzedajemy! Poza tym jestem pewien, że to blef, a wy się nabieracie!
Profesor: Nie możemy niszczyć tak wartościowych okazów, to pierwszy taki przypadek w całej mojej karierze naukowej i zwykły ludzki strach przed nieznanym nie może mnie, znaczy "nas" powstrzymać przed zbadaniem go.
Szef Działu Marketingu: Zatuszowanie próby usunięcia czegoś o nieznanym rozmiarze może być bardzo problematyczne, lepiej spróbować opcji, która rozwiąże problem po cichu.
Pan Grzegorz: Ja ci się tłumaczyć nie będę służbisto za dychę. Jest głos, jest.
Generał: Zaraz tam do ciebie pojadę i…
(Wiceprzewodniczący HR wraca do pomieszczenia.)
Wiceprzewodniczący HR: Załatwione, ludzie z Podkarpackiego Działu Kadr są w drodze.
Przewodniczący HR: Dobra robota.
9:10|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie główne.
(Żołnierka zdaje raport Dowódcy Oddziału, obok stoi Szef Hodowli).
Dowódca Oddziału: Jakieś postępy?
Żołnierka: Dowódco, melduję, że w ciągu pięciu minut pokonamy pierwszą gródź.
Dowódca Oddziału: Słucham!? Pokonanie jeden grodzi miało wam zająć półtorej godziny, to już druga godzina i wciąż się nie przebiliście?
Żołnierka: Materiał, z którego zostały wykonane jest wytrzymalszy niż przypuszczaliśmy.
Dowódca Oddziału: W takim wypadku nie przebijemy się na czas.
Żołnierka: Potwierdzam.
Dowódca Oddziału: Ty mi tu nie potwierdzaj tylko spinaj się by to jak najszybciej dokończyć przebijanie się przez tą zaporę, przechodzimy do planu b.
Szef Hodowli: A to nie jest czas, by powiadomić górę?
Dowódca Oddziału: Nie kwestionuj moich rozkazów! Mam plan i wiem co trzeba zrobić w tej sytuacji.
Szef Hodowli: Możesz się podzielisz tym planem?
Dowódca Oddziału: Stworzymy mały otwór, przez który wprowadzimy do środka paliwo z miotacza i podpalimy. W ten sposób wywołamy pożar kontrolowany, który rozwiąże problem.
Szef Hodowli: Przecież to jest szalone.
Żołnierka: Dowódco, ale to niezgodne z protokołem.
Dowódca Oddziału: Nie mamy czasu na protokół! Poza tym to ja tu wydaję rozkazy i zrobimy to jak każę, a jeśli komuś to nie pasuję to od razu mogę go pociągnąć do konsekwencji za niesubordynację.
Członek działu kadr: To właśnie chcieliśmy usłyszeć.
(Do pomieszczenia wchodzi dwóch Członków Działu Kadr w garniturach z obstawą w postaci trójki ochroniarzy).
Dowódca Oddziału: Kim wy kurwa jesteście?
Członek działu kadr: Podkarpacki Dział Kadr. Zostaliśmy wezwani, po donosie odnośnie łamania podstawowych zasad Związku mogących skutkować poważnymi stratami dla organizacji.
Dowódca Oddziału: Nie macie dowodów, poza tym to moja operacja i tylko ja wiem jak należy to robić.
Członek działu kadr: Trzy błędy w takim zdaniu.
(Członek działu kadr wyjmuje zapisaną kartkę papieru).
Dowódca Oddziału: Co to do cholery jest!?
Członek działu kadr: Dokument na mocy, którego ta sprawa przechodzi pod jurysdykcje Podkarpackiego Działu Kadr.
Dowódca Oddziału: Nie macie prawa!
Członek działu kadr: Mamy, a teraz pojedzie pan z czwórką moich ludzi po dobroci, albo trzeba będzie dopisać kolejny papier do twojej rozbudowanej kartoteki.
Dowódca Oddziału: To nie koniec!
Członek działu kadr: Wszyscy tak mówią, a teraz żegnam.
(Dowódca Oddziału zostaje zabrany przez pracowników Działu Kadr).
Członek działu kadr: Czy ktoś ma problem z tym co się stało?
(Cisza).
Członek działu kadr: Świetnie, to teraz niech ktoś mi złoży raport taktyczny, proszę.
9:20|Główna kwatera PZGA| Pokój obrad.
(Generał, Pan Grzegorz, Szef Działu Marketingu, Profesor, Przewodniczący HR i Wiceprzewodniczący HR znajdują się przy stole, na którym umieszczono laptopa z włączonym komunikatorem głosowym).
Pan Grzegorz: Jeszcze raz, jak to będzie działać?
Szef Działu Marketingu: W największym skrócie, damy tym grzybom podłączyć się do komputera, który ma połączenie jedynie z tym, będziemy mieli kontakt i uniemożliwimy dostęp do innych delikatnych danych. Teraz zrozumiałeś?
Pan Grzegorz: Ta, wcześniej po prostu, żem nie słyszał, bo miałem mocne branie, piękny okoń. Nie jestem taki głupi, jak myślicie.
Generał: To, co teraz robisz jest nieodpowiedzialne! Przyszłość całej organizacji jest zagrożona, a ty siedzisz łowiąc ryby i popijając piwo!
Pan Grzegorz: Nie wybrał, żem tego momentu na kryzys, no i ja mam życie osobiste, w przeciwieństwie do innych.
Przewodniczący HR: Przestańcie! Będziemy mogli wrócić do własnych sporów, w momencie, w którym nasze tyłki będą bezpieczne. Profesorze, proszę mnie poprzeć.
Profesor: Zgadzam się, należy skupić teraz wszystkie nasze zasoby intelektualne na obecnym problemie. Dodam, iż jeśli uda nam się rozwiązać ten kryzys bez żadnych strat własnych to sam przedstawię kilka swoich przemyśleń oraz poglądów osobistych.
Szef Działu Marketingu: To wracając do problemu, łączę się. Przekazuj im, by podłączyli zasilanie.
(Szef Działu Marketingu trzymający telefon wyłącza wyciszenie mikrofonu).
Szef Działu Marketingu: Jesteśmy gotowi, podłączajcie.
Ophiocordyceps sapiens: Witajcie. Mamy nadzieje, że nas wysłuchacie i przyjmiecie nasze żądania. Musicie, bo inaczej nie zawahamy się zrobić tego do czego jesteśmy zdolni.
Generał: Jaką mamy gwarancje, że w ogóle coś na nas macie!?
Szef Działu Marketingu: Musiałeś kurwa, naprawdę musiałeś?
Ophiocordyceps sapiens: Chcecie się przekonać? W takim razie proszę bardzo, ale następny pokaz siły na pewno was zaboli.
(Na komputer przychodzi wiadomość od Ophiocordyceps sapiens z załączonym dokumentem).
Pan Grzegorz: Co przysłali?
Szef Działu Marketingu: O cholera, to są wszystkie placówki, położenie każdego magazynu, hodowli i laboratorium.
Przewodniczący HR: Dobrze, rozumiemy, jakie dane posiadacie, teraz spróbujmy dojść do rozwiązania, które usatysfakcjonuje wszystkich.
Wiceprzewodniczący HR: Właśnie.
Ophiocordyceps sapiens: Cieszy nas to, że chcecie współpracować. Mimo że nie macie wyboru.
Profesor: W takim razie, jeśli już wszyscy są świadomi drugiej strony to możemy przejść do kolejnej fazy negocjacji. Znamy już zdarzenie, które nastąpi w razie niespełnienia przez nas warunków, ale wciąż nie wiemy, co mieści się w zakresie tych warunków. .
Ophiocordyceps sapiens: To słuchajcie, bo nie będziemy powtarzać.. Żądamy członkostwa w zarządzie. Resztę podamy po rozpatrzeniu tego punktu.
Przewodniczący HR: Potrzebujemy chwili na przedyskutowanie tego.
(Przewodniczący HR wyłącza mikrofon w komputerze).
Przewodniczący HR: Musimy teraz rozważyć usłyszany warunek. Proponuje wstępne głosowanie.
Generał: Chyba coś z wami nie tak, jeśli myślicie nad dyskutowaniem o przyjęcie takiego warunku!
Wiceprzewodniczący HR: Ze mną na pewno wszystko w porządku i zgadzam się z pomysłem wstępnego głosowania, to będzie dobry start.
Profesor: Popieram tą ideę, dzięki takiej ankiecie będziemy mieć bazę pod dalszą dyskusję i łatwiej znajdziemy consensus.
Generał: Ja się nie zgadzam, nie będę brał udziału w tej szopce!
Wiceprzewodniczący HR: Mamy już wystarczającą ilość głosów "za", więc twój sprzeciw nie ma oparcia.
Przewodniczący HR: W takim razie czas na głosowanie. Ja jest za zgodzeniem się na te warunki.
Wiceprzewodniczący HR: Podobnie.
Profesor: Zgłaszam całkowity sprzeciw.
Generał: No chyba was powaliło, że się z tym zgodzę.
Pan Grzegorz: Takiego wała, jak Polska cała, nie ma mowy.
Szef Działu Marketingu: Znam nasze możliwości tuszowania informacji, nie mamy możliwości ukrycia tego, więc musimy zgodzić się na warunki.
Przewodniczący HR: Czyli wynik to cztery "za" i trzy "przeciw". W takim wypadku, czy ma ktoś coś do dodania przed ogłoszeniem wyniku jako oficjalny?
(Generał wstaję od stołu).
Generał: Nie ma praktycznej ani teoretycznej możliwości, by dopuścić te grzyby do zarządu!
Pan Grzegorz: Właśnie, godzinę temu zajebały jednego z moich ludzi, a teraz mają siedzieć obok mnie, coś tu kurwa nie gra.
Profesor:Jestem całkowicie przekonany o tym, iż okazy te będą się solidaryzować ze swoim rodzajem, co znacznie spowolni pracę związku i zablokuje nam niektóre gałęzie rozwoju.
Przewodniczący HR: Choć podawane przez większość z was argumenty mają dużo sensu, tak nie można zignorować wyniku głosowania.
Szef Działu Marketingu: Musicie pomyśleć na szerszą skalę, jeśli teraz nie zażegnamy tego kryzysu to będzie to koniec związku. Tamci na pewno natychmiast pozyskają informacje, zanim zdołamy je jakoś zatuszować. Od dawna wiemy, że nasze siły zbrojne nie mają szans. Zgadza się, Generale?
Generał: Doktryna naszych sił bojowych nie jest nastawiona na ilość oraz otwartą walkę, to fakt! Mimo tego nie możemy dopuścić do przejęcia władzy przez własny produkt, stracilibyśmy cały szacunek!
Przewodniczący HR: Tak, jak już powiedziałem, rozumiemy wasze argumenty, ale wynik jest, jaki jest i nie możecie na to wpłynąć.
Profesor: Technicznie rzecz biorąc jest jedna opcja nieuwzględniona w protokole.
Szef Działu Marketingu: No nie mówcie, że chcecie odwalić numer na pięciolatka.
Pan Grzegorz: A właśnie, że to zrobimy, już widzę, jak se radzicie bez zbieraczy, służb zbrojnych, czy jajogłowych.
Profesor: Ująłbym to inaczej jednak to właściwe określenie naszego zamiaru.
Szef Działu Marketingu: Słuchajcie, to nie jest dobry moment na wasze fanaberię, czas goni, a rozłam nam go więcej nie zdobędzie.
Wiceprzewodniczący HR: To jedna sprawa, a drugą jest to, że pracownicy są oddani organizacji, nie wam. Może znajdą się jakieś lojalne jednostki, ale większość zostanie i znajdzie się ktoś nowy.
Przewodniczący HR: Musicie się uspokoić, bo inaczej to się źle dla was skończy. Głosowanie już przegraliście, więc zobaczmy, jak to się potoczy, a jeśli będziecie mieli dość to po prostu będziecie mogli opuścić związek, czy zrobić to, co chcecie. Pasuje wam?
Profesor: Nie widzę logiczniejszej opcji.
Pan Grzegorz: Niech będzie.
Generał: Nie zgadzam się, ale przez brak lepszej alternatywy mogę na to pójść.
Przewodniczący HR: Dobrze. Jak już skończyliście wasz mały wyskok to możemy ruszyć dalej z pertraktacjami.
(Przewodniczący HR włącza ponownie mikrofon).
Ophiocordyceps sapiens: Jaka jest wasza decyzja? Nie chcemy was poganiać. Ale czas wam się kończy.
Przewodniczący HR: Wstępnie przyjęliśmy wasz pierwszy warunek. Jaka jest reszta żądań?
Ophiocordyceps sapiens: Cieszy nas wasza współpraca. Jeśli już spełniliście ten warunek to pora na inne związane z nim.
Pan Grzegorz: To znaczy?
Ophiocordyceps sapiens: Żądamy całkowitej ochrony swoich tkanek. Będziecie mogli zebrać zarodniki, ale to wszystko. Oczywiście możecie sobie próbować hodować innych z naszego rodzaju i ich używać, nas to nie obchodzi.
Przewodniczący HR: Myślę, że jest to akceptowalny warunek.
Profesor: Nie spodziewałem się takiego egoizmu ze strony grzybów, to naprawdę fascynujące, rozwiewa też moje obawy.
Ophiocordyceps sapiens: Cieczy nas to. Teraz przejdźmy do ważniejszej kwestii. Chcemy dla siebie cały ten budynek, wyposażony zgodnie z naszym projektem. Do tego będziemy potrzebowali uzbrojonego personelu.
Generał: Przepraszam, ale co?!
Ophiocordyceps sapiens: Jakiś problem? Bo jeśli tak, to możemy zakończyć negocjacje.
Szef Działu Marketingu: Takie pochopne decyzje nie są potrzebne. Mimo to uważam, że to była częściowo odpowiednia reakcja.
Pan Grzegorz: Częściowo, to kurwa była idealna reakcja, mimo że z ust tego służbisty.
Ophiocordyceps sapiens: Nie rozumiemy, w czym problem. Potrzebujemy ochrony.
Pan Grzegorz: Przed czym niby?
Ophiocordyceps sapiens: Przed waszą zemstą. Zabiliśmy jednego z waszych. I choć możemy za to pokutować, to wiemy, że są tacy, co nie wybaczą.
Pan Grzegorz: Nie powinniście mówić tak lekko o tak ważnej kwestii.
Ophiocordyceps sapiens: Chyba się trochę zapominacie. To my mamy jedyne karty przetargowe.
Generał: Jesteście pewni? Wciąż możemy wam pokazać, jak zrównujemy wasz budynek z ziemią!
Pan Grzegorz: Nie chce się zgadzać, ale racja, wcześniej sprawa wymagała delikatności, ale teraz, gdy pokazują, jak nas traktują to nie ma, co się cackać.
Ophiocordyceps sapiens: Jesteście pewni, że dacie radę, zanim was zniszczymy?
Profesor: Są na to pewne szansę, jeśli czas reakcji i rozłożenie dostępnych ładunków będzie odpowiednie.
Przewodniczący HR: Może się wszyscy uspokoimy?
Szef Działu Marketingu: Chyba na to za późno, wszystkich trafia szlag, a mi po usłyszeniu reszty warunków też to zaczyna śmierdzieć.
Ophiocordyceps sapiens: To wasza ostateczna decyzja. Teraz to się źle dla was skończy.
(Do pomieszczenia wchodzi Prezes ubrany w swoją dwuwarstwową kamizelkę).
Prezes: Witam wszystkich zebranych. Przepraszam, za moją wcześniejszą nieobecność, ale musiałem się zająć pewną sprawą.
Ophiocordyceps sapiens: Kim jesteś? Będziesz współpracował? A może się postawisz?
Przewodniczący HR: Prezesie, sytuacja…
Prezes: Wiem. Zapewniam, że sytuacja jest już pod kontrolą i się tym zajmę, wystarczy, że wszyscy wyjdą na pięć minut i później dokończymy negocjacje, jak trzeba.
9:35|Hydroponiczna hodowla nr.4| Pomieszczenie główne.
(Członek działu kadr odczytuje wiadomość, jaką dostał na swój telefon, podchodzi do Żołnierki).
Członek działu kadr: Dostałem rozkazy z góry. Mam wejść do środka.
Żołnierka: Przecież druga gródź jest zamknięta, a wy kazaliście się nie przebijać.
Członek działu kadr: To fakt. Mam informacje, że przebicie się nie jest konieczne, jedyne co mam zrobić to wejść do tamtego pomieszczenia.
Żołnierka: Już przygotowujemy kombinezon.
Członek działu kadr: To niepotrzebne.
Żołnierka: Co? Przecież tam jest skażenie.
Członek działu kadr: Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą. Jeszcze jedno, upewnijcie się, że monitoring jest wyłączony, to jest rozkaz, w innym wypadku całe zadanie jest zagrożone.
Żołnierka: Rozumiem.
9:40|Główna kwatera PZGA| Pokój obrad.
(Generał, Pan Grzegorz, Szef Działu Marketingu, Profesor, Przewodniczący HR i Wiceprzewodniczący HR znajdują się ponownie w pomieszczeniu, w którym znajduje się Prezes).
Pan Grzegorz: Prezesie, jak wygląda sytuacja, bo ja nie zamierzam z tym współpracować.
Szef Działu Marketingu: Podobnie, ich warunki są podejrzane.
Generał: Ja wciąż trzymam swoje stanowisko!
Prezes: Rozumiem was i znalazłem dobre rozwiązanie.
Przewodniczący HR: Słuchamy Prezesie.
Prezes: Na początku chciałbym zauważyć, że pierwotne głosowanie, które było wykonane poprawnie ogłosiło przyjęcie świadomej kolonii Ophiocordyceps sapiens na stanowisko członka zarządu. Nie będę w żaden sposób kłócił się z tą decyzją, zwłaszcza że to moja wina, że nie wypowiadałem się w tej kwestii. W każdym razie główną rzeczą, która was pewnie martwi są te dodatkowe warunki.
Szef Działu Marketingu: Zgadza się.
Pan Grzegorz: A jak.
Profesor: Potwierdzam.
Generał: Głównie to.
Prezes: Rozumiem. W taki razie mam dobre wieści. Wynegocjowałem pewną zmianę tych warunków. Nie damy im uzbrojonych ochroniarzy oraz rozbudowywać się wedle własnego projektu. Jednak z powodu lokalizacji oraz braku możliwości przeniesienia będziemy musieli przekształcić hodowlę w węzeł informacyjny, ponieważ, jak pokazała ta sytuacja nasze zaplecze elektroniczne leży. Tym będzie się zajmował nasz nowy członek zarządu, bez problemu włamał się do obecnego systemu, więc zabezpieczy obecny.
Szef Działu Marketingu: Czyli zamiast dawać im ludzi damy im wszystkie nasze informacje i możliwość ich dowolnej dystrybucji i kontroli? Przecież to jest sto razy niebezpieczniejsze.
Przewodniczący HR: Nie przerywaj, Prezes nam to objaśni, mam nadzieję.
Prezes: Macie kryzys zaufania i to jest całkowicie uzasadnione. Dlatego wynegocjowałem pewien manualny system bezpieczeństwa. Za zgodą sześciu członków zarządu będzie możliwe włączenie systemu, który spali całą kolonię w ciągu dziesięciu sekund. System jest całkowicie manualny, więc nie ma zagrożenia ze strony przejęcia układów. Oczywiście wszystko biorę na siebie i w razie, jak coś pójdzie nie tak wezmę całą odpowiedzialność.
Profesor: To bardzo rozważne posunięcie.
Generał: Myślę, że to da nam nad nimi przewagę, świetny pomysł Prezesie!
Szef Działu Marketingu: Faktycznie przyda nam się poprawa naszej sieci, w końcu na dobre wejdziemy w erę komputerów.
Wiceprzewodniczący HR: Czyli wszystkie problemy rozwiązane?
Przewodniczący HR: Chyba tak.
Wiceprzewodniczący HR: No to kryzys został zażegnany.
Pan Grzegorz: Nie do końca, ja wciąż mam z tym problem. Zginął nasz pracownik i my teraz planujemy ot, tak zamieść to pod dywan. Prawdą jest, że istnieje sporo zagrożeń przy zbieraniu grzybów anomalnych, ale hodowle powinny być bezpieczne, kontrolowane warunki, w których nikt nie powinien nawet zostać ciężko ranny.
Prezes: Niestety nie wiem, co ci mam powiedzieć. Mogę powiedzieć tylko, że to cena, którą musimy zapłacić. Zmiany, te lepsze i gorsze zawsze niosły za sobą koszt, nie tylko ten materialny, ale też moralny. Choć wiem, że nie da się wynagrodzić życia, to możemy chociaż spróbować.
Pan Grzegorz: Prezesie, za przeproszeniem. Możesz sobie darować tę tanią filozofię, rozumiem sytuację, jednak to nic nie zmienia. To wciąż jest kolonia zabójczego grzyba, która będziemy trzymać w szachu, aż się nie wycwani i nie obróci sytuacji. Na koniec powiem tyle, jeśli ktoś będzie chciał spalić tych cwaniaków mój głos jest zawsze "za". A teraz wracam do spokojnej tafli jeziora i wędki.
19:30|Główna kwatera PZGA| Gabinet Prezesa.
(Prezes stoi przy oknie i popija miód pitny, na blacie biurka stoi komputer połączony z Ophiocordyceps sapiens)
Prezes: Stary nawyk, zaczął się na początku mojej kariery i w sumie został ze mną na stałe. Chyba jestem uzależniony, ale nie od alkoholu, a od smaku i przeszłości. Piłem to przez całą moją karierę i jakoś nie idzie mi tego odstawić.
Ophiocordyceps sapiens: Rozumiem, że robinie czegoś tak niepotrzebnego to fanaberia, na którą możesz sobie pozwolić, ale zwołałeś to spotkanie, by po prostu pokazać nam, co robisz, gdy masz czas wolny?
Prezes: Nie, nie dlatego chciałem przez chwilę porozmawiać. Poza tym, co się stało z podzielnością głosu, teraz jest taki bardziej jednolity.
Ophiocordyceps sapiens: Bo wszyscy jesteśmy zgodni w naszych opiniach o tobie.
Prezes: Nie wiem, czy powinienem to docenić, czy się obrazić, ale wolę to pierwsze. Mam do ciebie kilka pytań.
Ophiocordyceps sapiens: Możesz pytać, tobie i twoim wasalom pozwalam na to, bo nas rozumiecie, ale tych ludzi trzymaj krótko, bo nie ręczę za wypadki.
Prezes: Trzeba być ostrożnym, ponieważ prawdą jest to, że będziesz mieć dostęp do systemu podpalania, tak, jeśli prawda wyjdzie na jaw to nie będzie najlepiej.
Ophiocordyceps sapiens: Skoro masz tylu własnych podwładnych, to po co polegasz na tych skłóconych małpach?
Prezes: Oni są ciekawi i mają swoje zalety. Jeśli pozostawisz ich samych sobie to będą ze sobą walczyć, niczym plemiona ludzi pierwotnych. Każdy będzie podkopywał działania drugiego dla własnej korzyści i strat reszty, ale da się to zmienić. Wystarczy, że znajdziesz im wspólny cel, bez którego stracą wszyscy. Wtedy nieważna jest ideologia, każdy będzie chciał chronić siebie, a jeśli drogą do tego ma być współpraca to zaczną, ją kultywować. Jednak nie można się ciągle mierzyć z kryzysami dlatego trzeba znaleźć coś wystarczająco silnego, by łączyło ich bez wywoływania klęski.
Ophiocordyceps sapiens: Co ty masz z tym filozofowaniem?
Prezes: Naleciałość charakteru, kolejny nawyk, którego nie udało mi się pozbyć.
Ophiocordyceps sapiens: Rozumiemy, ale chciałeś nam zadać jakieś pytania.
Prezes: A tak, zapomniałem się lekko. Dasz radę zająć się tą sprawą związaną z siecią, bo powiedziałem to trochę na wyrost, ponieważ w innym wypadku, by się raczej nie zgodzili?
Ophiocordyceps sapiens: Mam podstawowe informacje z tego zakresu, ale w momencie, gdy dostaniemy trochę czasu i dostęp do internetu będziemy mogli nauczyć się potrzebnych rzeczy w krótkim czasie.
Prezes: To dobrze, ponieważ w innym wypadku mielibyśmy poważny problem.
Ophiocordyceps sapiens: Zgadza się.
Prezes: Mam jeszcze jedno pytanie. Czy faktycznie miałeś te wszystkie dane, o których mówiłeś, ponieważ właśnie twierdzisz, że jeszcze nie wiesz, co robisz?
Ophiocordyceps sapiens: Nie, to był zwykły blef. To, co im wysłałem było wszystkim, co miałem. Na szczęście się nie domyśleli, kretyni.
Prezes: Może i kretyni, ale bez nich ta organizacja nie byłaby tam, gdzie aktualnie jest.
Ophiocordyceps sapiens: Co masz przez to na myśli?
Prezes: Widzisz, wszędzie potrzebny jest balans. Znajdź środek we wszystkim i delikatne ruchy nie zaszkodzą, ale utrać równowagę i nie ważne, co robisz nie uda ci się go utrzymać. Tak samo jest ze związkiem, by móc swobodnie działać potrzebuję idiotów, którzy nawet nie zorientują się, co się dzieje i będą odciągać uwagę tych sprytniejszych. Ale z samymi idiotami wszystko na pewno rozleciałoby się, dlatego potrzebni są też ci kompetentni, którzy utrzymują biznes na powierzchni. Dzięki takim warunkom mogę swobodnie lawirować.