Inkwizytor - Początek?
ocena: +16+x

Do pokoju wszedł starszy wyższy mężczyzna. Lekko się garbił, a jego twarz okrążały krótkie siwe włosy. Oświetlenie miejsca do którego wszedł było znikome, widoczność dawała jedynie wisząca na kablu malutka żarówka przy suficie. Ściany były otumanione brudem, spływały z nich ostatnie krople deszczu, które spadając na podłogę wyrywały świat z pustej ciszy.

Podszedł do stojącego pod ścianą biurka. Było lepkie w dotyku i zmurszałe, wydające się odległe i wiekowe, niczym eksponat muzealny, a nie mebel przy którym spędził lata życia. Sięgnął do ukrytej pod blatem biurka skrytki i wyjął mały czarny dyktafon. Po chwili wcisnął guzik play, a po pokoju rozległ się głos.

Nazywam się Maciej Tier. Pracuje, będę pracować i pracowałem na urzędzie inkwizytor polskiej Fundacji, tak samo jak ty. Spędziłem w tym zawodzie 30 lat i uważam, że to najlepsza droga życia jaką mogłeś obrać. Sądziłeś sprawiedliwie i żyłeś uczciwie, lecz skoro to słuchasz to zawiodłeś. Zawiodłeś fatalnie, nieodwracalnie. Na fali tysięcy zdarzeń, jedna z nich poszła źle, nie tak jak by oczekiwać, a wszystko upadło. Upadło, jednak nadzieja musi pozostać, przetrwać. Ludzie myślą, że Inkwizytor to zawód stary jak świat… zabawne, prawda? Jeśli patrzeć prostolinijnie, to byłeś pierwszą osobą na tym stanowisku. Inkwizytor to zawód powstały niedawno w dziejach, lecz dawno w czasie. Bo jak nie jest stałą, on zawsze się zmienia, w przyszłości, w przeszłości, w teraźniejszości. Za każdym razem gdy przekracza się linie czasu, zmienia się on, powstaje od początku, za każdym razem jest inaczej, a jeden szczegół może zmienić całą historię. Jednak jak powstał inkwizytor? Nieznany czas temu, grupa wpływowych ludzi w Fundacji przeżyła kataklizm. Największy w dziejach naszego kraju ciąg zdarzeń, mogących nas całkowicie zniszczyć, ale na skutek chaotycznej akcji ratunkowej przeżyliśmy w zgliszczach. Grupa która przeżyła nie mogła dopuścić by taka przeszłość dalej istniała, więc zbadała naszą historię szukając osoby która by sobie z nimi poradziła, doprowadziła nas przeżycia. Osoba ta jednak zawiodła, tak jak zawiodły osoby po niej, tak jak i ty. Jednak staramy się dalej pomóc przeszłości. Ja, ty, każdy przed nami i każdy po nas, musi doprowadzić do dobrego końca. Wierzymy, że któryś z nas w końcu da radę, że los złoży się u jego nóg, że wygra z przeszłością. Jednak w przeciwieństwie do mojej, Twoja historia jeszcze się nie skończyła. Dostałeś ostatnie dwa zadania do wykonania, inkwizytorze. Musisz nagrać to nagranie i przekonać Macieja Tiera by wszedł na urząd Inkwizytora. Taka historia nie może się skończyć.

Maciej usiadł w krainie zrozumienia, usiadł lekko, na podłodze, opierając twarz na rękach. Nie to sobie wyobrażał, nie tego oczekiwał, nie tego chciał. Nie o to walczył przez całe życie, nie tego czuł presję przez te wszystkie lata. Nie z tym walczył co było trzeba, nie powstrzymał tego co mógł. Ogarnęły go myśli, myśli okrążające jego zbłąkany w przeświadczeniu beznadziejności umysł. Jednak wiedział, że to prawda, czuł to, zbyt wiele zabezpieczeń i sekretów zajęło odkrycie tego miejsca, zbyt było to związane z nim samym. Nie mam mowy o pomyłce, przegrał, zawiódł, i igrał z konsekwencjami.

Przegrał.

Jednak wewnątrz siebie czuł nadzieje. Nadzieję, czyli zmartwychwstałą iskierkę po tym co się stało, po tym koszmarze który mógł powstrzymać, jednak tego nie zrobił, nie dał rady. Małej, lekkiej trzymającej się jak ostatni płomyk w najciemniejszej jaskini. Nadziei płonnej, ale istniejącej, żyjącej w niej na ostatku sił, jednak istniejącej. Mimo tego, że

Przegrał.

Nie wiedział co go pchało do działania, nie po tym jak wszystko poszło w gruz, upadło na szalę ostateczną i spadło z niej, lecąc głęboko w przepaść. Jednak jedno ziarenko zostało, ziarenko pchające go do działania, bez jego wiedzy, jednak robiące to. Wstał momentalnie i zrzucając książki, szukając przyszłości. Znalazł ją, małą, poczciwą, przyjęła niewinnie postać małego czerwonego guziczka, jednak on wiedział, że to ona. Przyszłość, jedyna droga do przeszłości. Przeszłości w której

Przegrał.

Kliknął go więc, a jednym kliknięciem otworzył przed sobą krainę przyszłości. Nie wiedział co go zastanie potem, jak wróci, jednak nie było to ważne póki jego płomień nie gaśnie. A przyszłość otworzyła przeszłość, a on wszedł w nią pełen rosnącego ognia, ognia trzymającego się na małej świeczce, lecz on dalej płonął. Usiadł w niej i działał. Aparatura od razu zakwiczała niezadowolona, zmuszona do działania, jednak on już skończył, poruszył świat nie wiedząc o tym. Po chwili przeszłość otworzyła się już na oścież, w pełni, bez porównania do lekkiego korytarza dziejów w którego wyszedł. Czuł świeżość i przyszłość. Okrążała cały pokój, od starych pastelowo pomalowanych ścian, po biurko będące kiedyś jego. Jednak wśród tych zapachów, czując je poczuł żal. Widząc to poczuł wstyd. Zrozumiał jak bardzo

Przegrał.

Zauważył jednak coś, coś niekonwencjonalnego względem znajomych mu szczegółów. Była ma biurku, patrząc na świat ciekawa, rozglądając się dookoła. Znał jej treść, lecz nie znał jej samej, jakby ukryła się w mroku, wychylając tylko nos, patrząc przed siebie jak głupia. Jednak wziął ją, podniósł i niosąc w kieszeni wyszedł z krainy wspomnień. Wkroczył w krainę straty, myśląc o tym jak

Przegrał.

Kraina straty przyjęła formę małego korytarza, posiadającego wlekące się wzdłuż sufitu rury, jak i podłużne lampy osadzone na górze ścian. Był w jego oczach nieskończenie długi, porastał każdą część umysłu, część wołającą o pomstę, o stracie, nie dając mu odetchnąć, spojrzeć i dowiedzieć się, że kraina przemyśleń nie była nieskończenie wielka, świeża zielona farba była naprawdę stara i wypłowiała, a świecące lampy przytłumione. On jednak istniał w innej krainie, rzeczywistość była odległa, kraina przemyśleń sprawiała, że widział tylko to co chciał widzieć, zrzucając na niego wielkość straty, straty ważnej, ale niekoniecznej, straty która zmieniła wszystko, zniszczyła go, jednak nie zabiła. Zostawiła przy życiu, by istniał, by myślał, by czuł. Czuł, że

Przegrał.

Doszedł jednak do krainy normalności. Normalności, wylewającej się wokół zwykłych metalowych biurek ustawionych w dużej sali rzędami, pomiędzy tymi wszystkimi nowymi komputerami idącymi rzędami na metalowych biurkach. On zaczął się rozglądać, nie w poszukiwaniu celu, lecz by zobaczyć ludzi. Ludzi z którymi żył, pracował, jadł, czy rozmawiał. Bez myśli, że kiedyś ich straci, przepadną przez coś co mógł zatrzymać. Jednak uświadomił sobie, że nie po to przyszedł, nie to było jego celem, więc ruszył do przodu, zagłębiając się w krainę moralności, w poszukiwaniu słowa. W końcu je znalazł, widniało na małej karteczce, na biurku jak każde inne. Położył więc na nim kopertę z logiem Fundacji. Odszedł. Gdy spojrzał na żyjących w krainie normalności ludzi, znów poczuł, że

Przegrał.

Odszedł przez krainę normalności, przez krainę straty, do krainy wspomnień i odrzucił ją, nie chcąc się w niej zanurzyć. Zostało mu ostatnie zadanie, zadanie proste w myślach. On jednak musiał się przełamać, zrobić to, co potrzeba by przyszłość była lepsza. Wyjął on więc małe czarne pudełko i kliknął mały czarny guziczek wypowiadają słowa które zapieczętowały jego los.
- Nazywam się Maciej Tier. Pracuje, będę pracować i pracowałem na stanowisku Inkwizytora Fundacji…

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported