Po kolana w Keterze
ocena: +4+x

SCP-076-2, Ablu ben Adam, wnuk Boga, został pokryty krwią, poparzony kwasem, spalony przez ogień, i spędzał czas swojego życia.

Projekt Slipgate, o którym mu powiedzieli podczas tej jednej godziny w dzień, którego nie próbowali go zabić, kiedy był zajęty pilnowaniem farmy świń. Otworzyło to tunel czasoprzestrzenny między Strefami Fundacji, wygodnie postawioną tak daleko od Ziemi, jak to możliwe do zrealizowania — na malutkich księżycach Marsa.

— Z grubsza sześć godzin po tym, jak Deimos został usunięty z tej sfery istnienia, baza Fobos została podbita przez wrogów. Wysyłamy Cię tam, żeby zrobić raport.

— Wyreportuję gówno z tej sytuacji — Abel powiedział, karmiąc jedną ze świń gruszką. Uwielbiał rozpieszczać tych małych typków.

I przeszedł na wymówkę Marsa na księżyc, i osobiście przedstawił pojęcie śmierci do co najmniej dwunastu różnych gatunków demonicznych stworzeń. Kolco-skorupowe ognio-rzucające humanoidy, latające czaszki zasilane nuklearnym gniewem, paskudne gołe goryle, cielesne kule z pojedynczym, złowieszczym okiem — wszystkie z nich zostały tylko Fobosowym kompostem.

Jego raport zawierał dziewięć słów: „Zlokalizowałem portal do Deimosa. Wciąż pracuje. Wchodzę do środka.” Jego nawet nie obchodziło czekanie na odpowiedź.

Jego ścieżka przez Deimosa była odzwierciedleniem pierwszej części misji, pomalowanej w jeszcze jaśniejsze odcienie czerwonej, fioletowej, zielonej i czarnej krwi. Broń palna zaśmiecała strefę, a on nie dotknął ani jednej. Na krańcu zmarszczonego kamienia, widział nowy punkt skupienia orbity Deimosa — miejsce, o którym Wąż mówił mu tak dawno temu. Piekło.

Wskoczył i uderzył wybrzeża piekła jak anioł, który upadł dwa razy. Potrzeba specjalnej duszy, by z piekła zrobić niebo, ale Abel podołał, wywołując do istnienia kreatywne nowe hybrydy pił łańcuchowych i mieczy, siekając przez demoniczne ciało jak w sequelu Paula Bunyana.

I teraz stał przed ogromnymi, zielonymi drzwiami z marmuru, z wyrytym na nich odwróconym pentagramem. Drzwi do tronu Wroga Świata.

Abel zaciągnął się powietrzem.
— To będzie prawie ekscytujące.

Drzwi wyleciały z zawiasów jego potężnym kopem.

— AAAAAAAAABEEEEEEEEL — SCP-682 ryknął z czarnego tronu z głosem, który był jak draśnięcie na samym wszechświecie. — WYRUCHAŁEM CI MATKĘ.
Abel nie był w stanie przywołać wystarczająco dużego miecza.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported