Konsekwencje
ocena: +9+x

Warszawa.jpg

Był piękny letni wieczór nad stołecznym miastem Warszawą. Wieżowce i drapacze chmur tej liczącej sobie dwa miliony mieszkańców metropolii przepięknie rozświetlały ją o tej porze dnia. Na niebie, gdzie górował księżyc w pełni, gdzieniegdzie mieniły się pojedyncze gwiazdy. Pomimo później już godziny miasto to nadal tętniło życiem, ze wszystkich zakątków miasta można usłyszeć dźwięki różnorodnej muzyki oraz głośne rozmowy i śmiechy.

– Kurwa, kurwa, kurwa – wrzasnął praktycznie nagi mężczyzna mający na sobie jedynie naprędce narzucony szlafrok, przedzierając się przez boczne uliczkami warszawskiego centrum w panicznej uciecze przed najwyraźniej jakimś pościgiem.

W przestrachu mknął on bocznymi zaułkami i uliczkami wypełnionymi koszami na śmieci, tylnymi wejściami i sporadycznym oświetleniem byle by nie dać się dorwać pędzącemu za nim pościgowi, którego kroki słychać było już w oddali. Mężczyzna ten z wyglądu był osobą w średnim wieku z średniej długości włosami i w miarę obfitym zarostem twarzy. Obie ręce miał poranione i widać było na nich małą strużkę krwi.

Chociaż jego wygląd mógł zmylić niewtajemniczonego obserwatora, to uciekinier nie był tak naprawdę człowiekiem. Jego liczne zdolności taumaturgiczne i ontokineticzne były bowiem w stanie zamaskować jego zwężone uszy, bledszą skórę i czarne oczy, charakterystyczne dla gatunku Fae, do którego to należał. Chodź większość społeczeństwa, była zbyt głupia, by to zauważyć, co pomagało mu się wmieszać się w ich ogół, to dla wytrenowanych oczu ścigających go ludzi było to jasne, jak słońce.

Ten oto przedstawiciel owego gatunku kierował się w stronę okolicznego parku, w którym to znajdowało się taumaturgiczne przejście prowadzące do międzywymiarowej biblioteki znanej jako Biblioteka Wędrowca, które to miał specjalnie przygotowane, jako droga ucieczki w przypadku właśnie takiej okoliczności.

– Stój, ręce do góry! – wrzasnął celujący w niego z karabinu blond włosy mężczyzna z niebieskimi oczami, który wraz z dwoma innymi osobami niespodziewanie wyskoczył za rogu znajdującego się na drodze, którą kierował się uciekinier. Po ich uniformach można było stwierdzić, że byli to jakiegoś typu agenci służb specjalnych, których najwyraźniej symbolem było widniejące na ich piersiach małe logo składające się z okręgu przeciętego trzema strzałkami skierowanymi do wewnątrz.

Zbieg jednakże nie miał zamiaru się oddać w ręce jego prześladowców.

– Dozorcy – warknął w złości, zatrzymując się na kilka metrów przed nimi, po czym szybko jakby w naturalnym odruchu, zanim którykolwiek z agentów jakkolwiek zdołałby zareagować, wyinkantował w starożytnym języku Fae zaklęcie. Krew na jego prawej ręce wycelowanej w swoich oponentów rozjaśniła się i zamigotała, przemieniając się w potężny płomień przed nim, który następnie wystrzelił w stronę agentów, zmuszając go do ukrycia się za rogiem, z którego wyskoczyli.

Dało mu to aż nadto wystarczająco czasu popędzić okrężną drogą inną uliczką, zanim którykolwiek z agentów zdołałby się pozbierać.


Park.png

Wieczorny pejzaż wiecznie tłocznej Warszawy widniejącego w oddali czerni okolicznego parku przepełniony był różnobarwnymi światłami.

Zmachany ciągłym biegiem, uciekinier w końcu przystanąłby na chwilę odetchnąć. Był on wyczerpany i wkurzony całą tą sytuacją, a na domiar złego najwyraźniej dorobił się przeziębienia. Może i było lato, ale bieganie praktycznie nago i bosaka po dużym mieście nie było ogólnie zbyt dobre dla zdrowia.

Rozglądnął się po okolicy, by z ulgą zauważyć, że w parku najwyraźniej oprócz niego, drzew i latarni oświetlających ścieżki, nikogo nie było. Pościg już zgubił jakiś czas temu, ale nadal dla pewności postanowił zachować czujność czy jednak go nie udało im się znaleźć. Postanowił więc nie tracić ani chwili dłużej i ruszyć główną parkową aleją już nie biegiem, a jedynie szybkim krokiem do miejsca, gdzie miało znajdować się przejście do Biblioteki.

Po dłużej chwili kierowania się wzdłuż parkowej alei otoczoną nieprzeniknionym przez ciemność lasem usianej gdzieniegdzie latarniami udało mu się w końcu dojść, do małego przejścia pod nasypem, nad którym szła inna ścieżka, pod którym to właśnie była ukryta droga pozwalająca mu się dostać do Biblioteki. Mężczyzna odetchnął z ulgą.

– Ręce za głowę i na ziemię – uslyszał nagle z tyłu ten sam szorstki głos, jaki zagrodził mu wcześniej drogę podczas ucieczki uliczkami w mieście. Nim zdołał się odwrócić i rzucić zaklęcie jak zrobił to podczas poprzedniej konfrontacji, usłyszał tylko wystrzał.

Upadł na wybrukowaną ścieżkę.

Chociaż strzał naprawdę go bolał, nie stanowił w rzeczywistości poważnego zagrożenia dla jego życia; był on bowiem wypełniony środkiem usypiającym zamiast ołowiem, które zaiste bardzo dobrze wykonał swoje zadanie.

Resztkami swojej trzeźwej świadomości zobaczył i usłyszał tylko przytłumioną rozmowę między przybywającymi na miejsce innymi agentami a mężczyzną, który go zaskoczył.
















RAPORT INCYDENTU GOI-120/2020-241


Wieczorem 21.07.2020 r. MFO Omega-45 ("Białe Nietoperze") dokonało nalotu na mieszkanie w Warszawie powiązanego z różnoraką anomalną działalnością anartystyczną, w którym to odbywała się homoseksualna orgia. Głównym celem nalotu było złapanie PoI-744 ("Jozue Szeòras") biorącego w niej udział i będącego jednym z czołowych działaczy i liderów GoI-120 ("Triumviraté").1

PoI-744 uciekł przez okno i zjechał po rynnie z mieszkania, raniąc się, jednakże MFO Omega-45 pod dowództwem Kpt. Jeremy'ego Cornwella udało się go złapać w okolicznym parku. PoI-744 jest obecnie przetrzymywany w Fundacyjnym areszcie w Ośrodku 120; GoI-120 nie wydało żadnego oficjalnego oświadczenia w tej sprawie.






O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported