![]() |
In magnis et voluisse sat est. W rzeczach wielkich wystarczy chcieć. — Propercjusz |
![]() |
Witaj w kronice Polskiej Filii Fundacji SCP.
Rozsiądź się i zrelaksuj. Jeśli lubisz kawę, zaparz ją sobie. Nie spiesz się jednak. Masz przed sobą podsumowanie dotychczasowych lat pracy naszej Filii. Jeżeli masz ochotę na poznanie naszej historii o fundacyjnych wzlotach i upadkach, ten artykuł skierowany jest do ciebie.
— Administratorzy Polskiej Filli Fundacji SCP. Przeszli, obecni i przyszli.

2012 — ROK PIONIERÓW
Według Sharhy
Rok pionierów był, a przynajmniej lubię tak myśleć, przełomem w polskiej netosferze — z ciemności niebytu wyłoniła się bowiem Polska Filia Fundacji SCP. Pionierami zaś byli wszyscy ci, którzy w tamtym krótkim okresie dołożyli do naszego projektu swoją cegiełkę, budując fundamenty tego, co dzisiaj świat zna jako SCP-wiki.net.pl.
Wielokrotnie pytano mnie o czeluści chaosu, w których u boku Jamesa wymordowałem hordy nieumarłych, by zasłużyć na uznanie ludzików za oceanem, ale prawda jest bolesna. Nudna. Rzeczywista.
W przerwie między nauką w szkole zaocznej sortowałem artykuły chemiczne w magazynie pewnego wrocławskiego sklepu. Do domu wracałem o 3. w nocy, ale, lubując się w pielęgnowaniu odruchów, które miały później wywołać u mnie bezsenność, wykorzystywałem zawsze godzinkę czy dwie na to, by znaleźć dla siebie jakieś zajęcie w klubie nocnym czy w domu. Nie miałem już czasu ani chęci, by angażować się w gry komputerowe; czasem, co najwyżej, poklikałem sobie w jakiegoś flasha, który np. testował moje umiejętności gry w Arkanoida. Jakoś jednak nie dawało mi to frajdy. Potrzebowałem czegoś, co zdolne byłoby wyciągnąć mnie z rutyny nudnawego życia, nie pochłaniając reszty mojego czasu.
Pamiętam, że, jako pasjonat paranormalnego i okultystycznego, wałęsałem się tu i ówdzie, poszukując jakichś nowych strachów. Ciekawych historii, a nawet creepypast, które przeżywały wówczas w polskim Internecie swoiste apogeum popularności. Od zawsze wolałem porządny koszmar niż bajeczny sen. Nigdy nie przemawiała do mnie sielanka, bo zawsze utożsamiałem ją z nudą. No i zainteresował mnie pewien post…
Zagrałem właśnie w SPC-(Wiem!)-087-B, gdzie schodzi się ciemną klatką schodową. Prawie dostałem, kurwa, zawału! Masakra!
Niżej były inne posty…
Ja pierdolę! Coś ty mi polecił, bęcwale?! Nie zasnę przez ciebie!
Schodzenie po ziemniaki do piwnicy nabiera innego znaczenia…
Nie dawajcie linków do tamtego gówna, bo potem ludzie spać nie mogą!
…
Klik! Download! Klik, klik!
Zagrałem, ziewnąłem, zamknąłem. Gra mnie nie powaliła. Początkowy suspens towarzyszący odizolowaniu w mrocznej zabudowie przypominającej opuszczony PRL-owski kurort wypoczynkowy uległ tempem piżmaka przeciąganemu w nieskończoność punktowi kulminacyjnemu, którym był przebłysk powyginanej Photoshopem twarzy jakiegoś nieboraka. Zamiast zmrużyć oczy, zacząłem się jednak zastanawiać nad tym pomysłem. Chciałem zrozumieć, co ludzie w nim widzieli. Wstukałem SCP do Google'a i otworzyłem SCP-wiki.net. Zacząłem czytać.
Zrozumiałem po przeczytaniu raportu SCP-087. Ponownie jednak — nie stanowi on mojego faworyta ani nie widzę w nim niczego specjalnego; po prostu w tamtym czasie zademonstrował mi on coś, co mnie zaintrygowało… Ukazał mi on pewne oblicze Fundacji. Wsiadłem na rollercoastera i przeleciałem przez kilkadziesiąt raportów. Gdy doszedłem do SCP-001, w umyśle zapaliła mi się jakaś lampka.
Poczułem chęć dołączenia do tamtej społeczności, mając nadzieję na wykorzystanie jakoś mojej znajomości angielszczyzny. Widziałem jednak zamknięty krąg wybrańców. Sprawiło to, że nieco się wstrzymałem przed kliknięciem Apply now!. Postanowiłem zacząć od rodzimych terenów, a więc przeszukałem Internet i trafiłem na kilka stron traktujących po polsku o The SCP Foundation.
Był pewien twór na blogspocie, gdzie jakiś bezsprzecznie ambitny, ale niekoniecznie dokładny tłumacz podjął się przełożenia pierwszej trzydziestki raportów. Jakieś forum, gdzie liczba użytkowników zatrzymała się na duecie, miało stanowić platformę do rozmów o escepowych grach: pokrewnych SCP-087 oraz SCP: Containment Breach. Kilka utalentowanych, ale najwyraźniej niezamierzających pchać wątku dalej osób wrzuciło parę przetłumaczonych raportów na polskie zakątki creepypastowe. W niektórych miejscach widziałem potencjał, ale brak akcji, a w innych — odwrotność. Najlepszym, co znalazłem w odmętach nadwiślanej cyberprzestrzeni, był (dzisiaj już nieistniejący) portal straszy.pl.
Doznałem pozytywnego opadu jadaczki! Szybko przeczytałem, co tylko było o SCP (z 30 pozycji), założyłem konto i zabrałem się za przekładanie mojego pierwszego tłumaczenia! Postanowiłem, że skoro ludziska skupiają się na dole listy 1-99, to ja zacznę od góry… toteż pierwszym moim przekładem stał się Portret, SCP-099.
Szkoła → praca → tłumaczenie. Zapętlić 20 razy!
SCP-086… Po przełożeniu tamtego raportu zauważyłem, że ktoś go… zredagował. Z rozjuszonym ego sprawdziłem historię edycji i natrafiłem na nick: James. Zamiast rzucić się na niego z wirtualną maczetą, podjąłem dialog, próbując zweryfikować jego kompetencje. :P Tak oto zaczęła się… znajomość, a może nawet, koniec końców, przyjaźń z osobą, która odtąd mnie motywowała, dbała o jakość, oferowała konstruktywną krytykę i pchała wózek Polskiej Filii w momentach, gdy aktywność innych opadała do zera. Poznałem przyszłego drugiego administratora SCP-PL. Nasze rozmowy (na GG) w pewnym momencie dotknęły meritum: faktu, iż w tamtym czasie uniwersum Fundacji stanowiło zaledwie jedną z kategorii na polskim agregatorze creepypast. Świat SCP był jednak ogromny; praktycznie bezdenny i według mnie zasługiwał na swoje własne miejsce. James się zgodził i zaczęliśmy rozmawiać na forum straszy.pl z użytkownikami po myszce o polskim oddziale Fundacji. Wkrótce głos zabierał już tylko James, jeden z administratorów straszy.pl — (bodajże) Adam (jeśli się mylę, to wybacz, ale pamięć zawodzi szczególnie w kluczowych momentach :]) oraz ja.
Oczywiście najważniejsze w wątku były problemy: licencja, zaplecze techniczne, błogosławieństwo superludzi z SCP-wiki.net itd. Również utknąłem w tym myśleniu, ale zauważyłem, że istnieje już odpowiednik rosyjski Fundacji i nieco dało mi to do myślenia. W tamtym konkretnym okresie trudno nam się jeszcze komunikowało, więc pewnego dnia, rzuciwszy gównianą pracę i nikomu nic nie powiedziawszy, wykupiłem miejsce na serwerze oraz domenę scp-wiki.pl. Uznałem, że najwyżej nam nie wyjdzie.
Pamiętam, że przez kilka godzin zastanawiałem się nad użyciem platformy Wikidot, na której stała dumnie SCP-wiki.net. Jednakże z jakiegoś głupiego powodu uznałem, że tamten system jest jakiś cholernie skomplikowany i zdecydowałem, że powinniśmy przyjąć wygląd bardziej… formalny, biurokratyczny. MediaWiki (skrypt m.in. Wikipedii) wydawał mi się prosty w obsłudze. Popełniłem jednak koszmarny błąd i przez to dobre kilkanaście nocy myszkowałem potem w nieczytelnym kodzie, robiąc coś, czego prawie nie rozumiałem.
Ogłosiłem czyn post factum 28 sierpnia 2012 roku. Zaproponowałem pozycje administratorów Jamesowi i Adamowi. Chciałem coś wspólnie zbudować na kształt SCP-wiki.net. Potrzebowaliśmy ludzi, a pierwsi byli, jak znalazł. Następnego dnia przywitałem na naszym starym forum Jamesa. Adam nie podjął wyzwania. Nie wiem, z jakiego powodu. Całkowicie to jednak akceptuję i życzę Ci szczęścia we wszelkich przedsięwzięciach, jeśli to czytasz. W każdym razie zacząłem z Jamesem dłubać i testować.
28-30 sierpnia 2012 r. włącznie:
- Skonfigurowaliśmy skrypt MediaWiki.
- Zaprojektowaliśmy podstawowe, niezbędne strony.
- Ustaliliśmy wstępny system funkcjonowania strony.
- Stworzyliśmy zajebiste forum.
- Zadbaliśmy o bardzo komfortowy system komentarzy.
- No i… zainstalowaliśmy moduł oceny (0-100%), który przez długi czas uniemożliwiał nam ustalenie progu dobrej-złej jakości… Ekhem!
Nie chcę zabrzmieć jak bezczelny chwalipięta, ale po prostu nie umiem nie zaznaczyć faktu, że James i ja byliśmy w stanie nie tylko ułożyć strukturę kostną witryny w zaskakującym tempie. Współpracowaliśmy, rzekłbym, doskonale. Nałożyliśmy układ nerwowy, mięśniowy itd. Nauczyliśmy filię potrójnych salt w bok, a pod koniec 30 sierpnia SCP-PL uczyła nas protokołu dyplomatycznego Hongkongu. Problemy były jednak dopiero przed nami.
31 sierpnia 2012 r. ogłosiliśmy powołanie Polskiej Filii Fundacji SCP.
Jednakże byliśmy tylko dwaj, mając do dyspozycji kilka giga miejsca na serwerze oraz transferu. Byliśmy tak samotni, że nawet pustka u nas nie straszyła, a psy nie szczekały dupami. Doszliśmy z Jamesem do wniosku, że chcemy się czymś wyróżnić pośród Polaków zajmujących się w różnym stopniu Fundacją. Wszyscy tłumaczyli. Postanowiliśmy, że skupimy się tylko na oryginałach! Tak jak superludzie z SCP-wiki.net. No i zaczęliśmy!
Tak oto James stworzył pierwszy polski raport (ja się trochę tego bałem; wrzuciłem później SCP-PL-030 — Leśną wyrocznię, ale była tak durnowata, że pominę sobie jej opisywanie). Pierwszym polskim raportem był SCP-PL-047, Drewniany kot, obecnie zarchiwizowany (możecie zapoznać się z jego treścią tutaj: SCP-PL-047-ARC). Następnym obiektem, również Jamesa, był SCP-PL-015, czyli Niekończące się schody. Ja w pewnym momencie wrzuciłem (znów kiczowaty) SCP-PL-136, czyli Piasek ostatniego widzenia, a potem coś, co, o dziwo!, odniosło jakiś sukces — SCP-PL-208, Pana Waltera. (Cholera! Również niedostępny, ale ten akurat z przyczyn technicznych).
W międzyczasie, mniej więcej w połowie września, zaczęli do nas przybywać kolejni pionierzy. Wybaczcie, chłopaki i dziewczyny, ale, choć z radością bym Was tutaj wymienił, po prostu pamięć mi to uniemożliwia. W każdym razie w tamtym okresie poznaliśmy pierwszych przyjaciół. Przeżyliśmy kilka burz mózgów i dziwiąc się, dlaczego nikt nie chce czytać naszych escepów, uznaliśmy, że skoro tłumaczenia są apetyczne dla polskiego czytelnika, to może zajmiemy się także nimi. Ciągle też dłubaliśmy w szacie graficznej strony, raz próbując ją upodobnić do starej wersji SCP-wiki.net, a kiedy indziej — zmieniając zdanie.
Poznawszy założenia licencji, którą objęte są dzieła The SCP Foundation, wiedzieliśmy, że wolno nam pożyczyć ze straszy.pl dotychczas przetłumaczone utwory (choć wiele cechowała paskudna jakość, co zauważyliśmy znacznie później) i uznaliśmy, że możemy zmonopolizować rynek, jeśli będziemy mieli na stanie najwięcej przekładów. Tak oto James kontynuował kreowanie naszego polskiego dziedzictwa raportów (opowieści jeszcze, ho ho!, długo do nas nie zawitały), a ja w kilka tygodni przełożyłem resztę raportów z listy 1-99, w tym wszystkie ówczesne propozycje SCP-001.
W międzyczasie poprztykaliśmy się ze straszy.pl w związku z tym, że (tak, bywaliśmy hipokrytami, a nawet gorszymi osobnikami :P) nie podobało nam się, iż wrzucają sobie nasze tłumaczenia bez przestrzegania warunków licencji (no dobra, może nie do końca hipokryci, bo myśmy tamtych warunków przestrzegali), ale, koniec końców, konflikt zakończył się swoistym podaniem sobie wirtualnych rąk.
Nagle coś się zmieniło. Zaczęto nas odwiedzać! Na początku były to raczej wizyty SPAM botów, ale wraz z tym, jak zainstalowaliśmy kilka zabezpieczeń i wprowadziliśmy wymóg aplikowania o status użytkownika uprawnionego (do pisania raportów), otrzymaliśmy od świata kilka perełek. Niektóre pozostały z nami bardzo długi. Parę miałem błogosławieństwo nazwać swoimi znajomymi. Itachi, Mentor, Prof. Zom Bee / kaloryfer13. Tych trzech najbardziej zapadło mi w pamięć. Itachi dołączył do Jamesa, kreując kolejne oryginały naszej filii. Prof. Zom Bee był raczej biernym obserwatorem, ale zaczęliśmy rozmawiać prywatnie, przez GG. Dzisiaj uważam go za najlepszego przyjaciela.
Mentor… to bardzo ważny, ale też smutny moment naszej wczesnej historii. Widzisz… to gość, który nigdy nie napisał pozytywnie przyjętego przez nas raportu ani opowieści. Napisał ich jednak dziesiątki. Nie zrozum mnie źle; Mentor pisał i jestem pewien, że pisze zajebiście, ale nie kreował w naszym stylu. Myślę, że słusznie uważaliśmy, iż mija się on z celem współtworzenia Fundacji, bardzo mocno inspirując się i zapożyczając z dzieł popkultury. Jestem pewien jednak, że potraktowaliśmy go bardzo niesłusznie. Ja i James. W pewnym momencie do głów uderzyła nam woda sodowa i zaczęliśmy niemal jak roboty odrzucać pomysły, których nie polubiliśmy.
Zawsze staraliśmy się dawać konstruktywną krytykę, acz sama takowa wypowiedziana prześmiewczym i wręcz każącym ci opuścić naszą stronę tonem nie różni się niczym od powiedzenia komuś, by spierdalał, bo niczego nie potrafi. Spieprzyliśmy sprawę i żałuję, że nie mogę cofnąć napisanych słów, ale mogę napisać nowe. Mentorze, jeśli to czytasz, przepraszam. Zasługiwałeś i zasługujesz na o wiele więcej niż obelżywe słowa. Jesteś wspaniałym młodym mężczyzną, który ma przed sobą niesamowitą przyszłość pisarską. Nie pozwól nikomu, szczególnie osobom takim, jak ja, wmówić sobie, że czegoś nie umiesz. Dziękuję ci za wszystko, co uczyniłeś dla naszej filii. Bez twojej determinacji historia SCP-PL dobiegłaby końca jeszcze przed Nowym Rokiem 2013.
Mentor nie był tylko zdeterminowanym pisarzem. Był pogodnym, żywotnym chłopakiem, który podchodził do SCP o wiele entuzjastyczniej niż ja i przez to widział rozwiązania tam, gdzie ja spostrzegałem jedynie bariery. To on zapoczątkował pierwszy fan page naszej strony, z którego został przeze mnie wyrzucony, bo był za mało aktywny.
Tak oto toczyła się nasza historia aż do 31 grudnia 2012 r. Za niedługo mieli do nas przybyć… koloniści.

2013 — ROK KOLONISTÓW
Według Sharhy
Kolonistami nie byli tylko ci, którzy do nas wtedy przybyli i zbudowali ogromne pomniki. Sama Filia odkrywała w tamtych czasach nowe ścieżki. Konstruowaliśmy osadę, licząc na wzrost populacji, a jednocześnie rozszerzaliśmy aktywność, chcąc dotknąć jak najwięcej miejsc w polskiej cyberprzestrzeni… No i najważniejsze. Chcieliśmy gdzieś przynależeć. Oficjalnie.
Jednocześnie byliśmy zachwyceni tym, że nie jesteśmy sami w naszym przedsięwzięciu, oraz zawiedzeni faktem, iż Polską Filię w najwyższych podskokach współtworzyło z nami co najwyżej pięć osób. Fan page, który został uruchomiony przez Mentora albo pod koniec listopada, albo na początku grudnia, zyskiwał jednak lajki, rzec by można, regularnie. Wiedziałem w pewnym momencie, że codziennie rano ujrzę wyższą liczbę naszych fanów. Fan page to niewątpliwie najważniejsza, niezależna część naszej platformy zaraz po samej wiki. Pozwala on nam na docieranie do osób, które z różnych powodów nie dokonują wkładu w nasze dziedzictwo, ale jak najbardziej mają ochotę poświęcić tych kilka minut na przeczytanie naszych utworów. To swoisty rynek naszego miasta.
Widząc, że media społecznościowe mogą być kluczowe do nadania naszemu rozwojowi większego biegu, zdecydowaliśmy, iż ruszymy także z kilkoma innymi serwisami: na początku Twitterem oraz YouTube (dzisiaj już tamte konta nie funkcjonują). Później się okazało, że YouTube jak najbardziej wspomagał naszą obecność w Internecie, aczkolwiek po prostu nigdy nie zdołaliśmy go odpowiednio wykorzystać. Wrzuciliśmy tam zaledwie trzy filmiki i choć zdobyliśmy zbyt wielu subskrybentów, by zanegować skuteczność tamtego środka, daliśmy… ciała. Nie wiedziałem, co pisać na Twitterze. Nie chciałem, by stał się po prostu blogiem osobistym administratora; miał reprezentować jakoś Fundację. Nie znając odpowiedzi, uznałem, iż najlepiej będzie, jeśli na pewien czas po prostu zautomatyzuję re-publikację postów z Facebooka na Twittera. Nie chcąc, by ludzie identyfikowali mnie jako admina SCP-wiki.pl, stworzyłem nowe konto i początkowo nie zdradzając nikomu mojej tożsamości (ani nawet Jamesowi), przez długi czas działałem także pod aliasemExitium.
Efektywne zarządzanie SCP-wiki.pl było skutkiem prostego rozwiązania: wraz z Jamesem dzieliliśmy się na różne obszary działalności. On zajmował się głównie dziełami oryginalnymi i komentowaniem. Ja tłumaczyłem, dłubałem w kodzie i zajmowałem się innymi kwestiami technicznymi. Wspólnie prowadziliśmy fan page'a i usiłowaliśmy uprzyjemnić nasze cztery kąty dla przybywających dzień w dzień kolonistów. Nie byliśmy już dwoma nowicjuszami. Należeliśmy do powoli rosnącej społeczności.
Pod namową Jamesa 4 lutego napisałem do superludzi z SCP-wiki.net, prosząc ich o uznanie nas za oficjalny oddział Fundacji. Wierzyliśmy, że fakt rozpoznania nadawał tak prestiżu, co uatrakcyjniał nas jako przyszłościową platformę. Do dzisiaj sądzę, że ludzie omijają to, co może nie przetrwać próby czasu. Wychodząc z tożsamego założenia, wraz z Jamesem po prostu uznaliśmy, że jesteśmy gotowi.
Masz ochotę przeczytać wątek na stronie administratorów SCP-wiki.net, w którym poruszona została kwestia naszej wiadomości? Proszę cię bardzo. :P
A więc powiedzieli nam, sensu stricto, że chcieliby najpierw ujrzeć potężniejszą i dynamiczniejszą społeczność; pozytywnie jednak ocenili stan naszego magazynu. Nie powiem, trochę się (oczywiście niesłusznie) zawiodłem, ale wraz z Jamesem zdecydowaliśmy, że skoro zaczęliśmy bez pomocy superludzi, to również doprowadzimy sprawę do końca. Przestaliśmy dążyć do rozpoznania przez SCP-wiki.net; skupiliśmy się tylko na budowaniu zawartości, jak i społeczności. Pokażę ci, jak w przeciągu tamtego roku zmieniała się liczba kolonistów na naszym fan page'u:
- 17 lutego: 51 polubień,
- 8 marca: 90,
- 16 marca: 100,
- 23 kwietnia: 200,
- 29 maja: 309,
- 2 lipca: 882,
- 17 lipca: 1000.
Na YouTube wrzuciliśmy dwa pierwsze filmiki w marcu:
- 13 marca: Prof. Zom Bee przeczytał SCP-173!
- 15 marca: Pba (swego czasu pisarz oraz tłumacz; zapalony YouTuber i kolega po flincie) i moja (ulubiona) koleżanka (której do dzisiaj wiszę za to piwo) nagrali SCP-029!
Na tym nasza przygoda z YouTube dobiegła końca.
Okres marzec-maj 2013 r. to czas przybycia dwóch kluczowych kolonistów do naszej osady. Oto otrzymaliśmy naszego (dzisiaj prawdziwego) doktora Bladzińskiego, chemika, który stał się jednym z filarów budujących dziedzictwo wybitnych polskich raportów i opowieści. To on stworzył pierwszą opowieść w Polskiej Filii. Dr Bladziński odszedł z Fundacji wraz ze mną i cieszę się, że również jego mogę nazywać przyjacielem. Drugim kamieniem węgielnym naszego przedsięwzięcia był wanna-amigo, którego na pewno doskonale znasz, a jeśli nie, to się wstydź. :P Wanna przez długi czas wstrzymywał się z publikacją raportów. Gdybyś jednak zajrzał do jego sandboxa (jednego z wielu), to doszedłbyś do wniosku, że chłopak ma za dużo zajebistych pomysłów, by spoczywały one na dnie jakiejś piaskownicy. Niemniej wanna od zawsze był kluczowy, ponieważ stał się krytykiem. Nie jestem pewien, czy aktywniejszym w tamtym czasie od Jamesa, ale bez względu na to wanna był wszędzie. Przywitał cię, pogadał z tobą, pomógł ci w trzeźwej ocenie pomysłu, rozebrał na czynniki pierwsze twój szkic i (choć niekiedy kieruje się on według mnie zbyt ciasnym headcanonem) pomógł ci lepiej zrozumieć ogólną koncepcję Fundacji. Jako jeden ze sztandarów naszej społeczności wanna jest dzisiaj administratorem SCP-wiki.net.pl. To on jest autorem pierwszego polskiego obiektu Joke, który opublikował 6 maja!
Nadal nie byliśmy społecznością dalekosiężną, ale ośmielę się stwierdzić, że zaczęliśmy wzrastać w sile: zaczęto nas uznawać i doceniać to, jak przykładaliśmy się do pisania. Na kilku portalach pojawiły się głosy, że produkujemy creepypastę wybitnej jakości. W przypływie satysfakcji koledzy i koleżanki zza oceanu przybili nam gwóźdź do trumny radości…
4 czerwca 2013 roku Polska Filia Fundacji SCP została uznana za oficjalny oddział SCP-wiki.net!
4 lipca kwestię obecności na YouTube przejął PolishSCP — nieaktywny już dzisiaj producent nagrań związanych z uniwersum. Uznaliśmy go za oficjalnego reprezentanta Polskiej Filii w tamtym zakresie i to był strzał w dziesiątkę. Mieliśmy w tamtym czasie już wiele osób na fan page'u, ale PolishSCP sprawił, że… przybyło do nas o wiele więcej kolonistów.
17 lipca, z momentem osiągnięcia liczby 1000 polubień na Facebooku, ogłosiliśmy, że powstaje gra w uniwersum SCP — SCP: Contain the Spot. Wypowiem się o niej szerzej pod koniec tego roku, a właściwie działu. To temat rzeka i obawiam się, że w nim utonę.
Wraz z wakacjami 2013 r. nieco zwolniliśmy. Owszem, skorzystaliśmy z okazji na wypoczynek, a Filia przez wiele dni po prostu była nieużywana przez autorów. A więc przeskoczmy do momentów, o których warto mówić.
W okresie wrzesień-październik 2013 r. Mentor został jednym z adminów superpopularnego fan page'a o creepypastach: Creepypasta Polska, który współtworzył lub nadal współtworzy popularny lektor m.in. właśnie creepypast — Azergothil1. W grudniu Mentor dołączył do zespołu paranoiac (nowej wersji tzw. paranoir), pomagając chłopakom i dziewczynom w tworzeniu interesującej strony o m.in. strasznych historiach. Ktoś na naszym fan page'u stwierdził, że Polska Filia rozsyła agentów na nowe fronty. W tamtym okresie końca dobiegły najważniejsze zdarzenia roku kolonistów.
Wraz z bumem popularności obecności w polskiej netosferze SCP-wiki.net zaproponowała nam udział w Kongresie SCP: międzynarodowym forum, na którym kongresmeni (wysłannicy poszczególnych filii) mieli poruszać najważniejsze kwestie. Delegatami zostałem ja i James. Szczerze mówiąc, uważam jednak, iż tamten pomysł nie wypalił. Oto końca dobiegł rok kolonistów. Nasza osada wymagała nowego rodzaju troski. Wkrótce miał się rozpocząć rok pielgrzymów.

SCP: Contain the Spot: Po wielu rozmowach z Jamesem, prof. Zom Bee, Mentorem i kilka innymi osobami uznaliśmy, że mamy oryginalny pomysł tak na fabułę, jak i mechanikę nowej gry z uniwersum. Choć mieliśmy zdolność stworzenia elementów tamtego tytułu, to w pewnym momencie po prostu uznaliśmy, że produkcję zawieszamy bezterminowo, ponieważ… jest zbyt wielka. Podjęliśmy się naprawdę wielogodzinnej, wielościeżkowej idei i utknęliśmy. Nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu ani nie byliśmy gotowi wydać pieniędzy na kilka rzeczy, które były nam niezbędne do stworzenia tamtej gry. Nie zrezygnowaliśmy z pomysłu — był doskonały. Naprawdę… Jednakże muszę to stwierdzić: SCP: CTS nie powstanie. A jeżeli ktoś kiedyś stwierdzi, że tak się stanie, to nie będę to ja. Może ktoś inny zechce kontynuować przedsięwzięcie. Macie moje błogosławieństwo i nie zapomnijcie o linku. :P
Głównym założeniem CTS-a była możliwość rozegrania unikalnej przygody z perspektywy jednej z trzech postaci. Na początku gry określałeś, jak bohaterowie się nazywają, jakie mają płcie i jak wyglądają. Teraz miałeś do wyboru, którą postacią zagrasz: naukowiec, operator MFO czy pracownik klasy D. Tutaj było małe ale: podczas gry naukowcem istniała wielka szansa, że ujrzysz w którymś momencie swojego operatora. Normalnie spotkanie takie byłoby neutralne, ale jeśli wcześniej grałeś operatorem i mordowałeś wszystko, co wlezie, prawdopodobnie naukowiec zostałby zastrzelony. Grając natomiast ekstremalnie prawym pracownikiem klasy D — zapewne udzieliłby ci on pomocy, a może nawet oddał część swoich zasobów. To ty, graczu, byłeś reżyserem. Mogłeś resetować poszczególne ścieżki, by zyskać jedno z kilkunastu (wydaje mi się, że 14) zakończeń. Najlepszym (prawdziwym) zakończeniem było kierowanie się prawością przez wszystkich trzech bohaterów. Pod koniec gry bowiem wszyscy się spotykali i wspólnie… dokonywali czegoś wielkiego. Po napisach końcowych, gdy osiągnąłeś prawdziwe zakończenie, odblokowywała się ścieżka inspektora Wydziału Wewnętrznego, którego ponownie mogłeś sobie zmodyfikować, i którego historia poprzedzała zdarzenia z pozostałych ścieżek. W idealnej sytuacji na koniec gry wszyscy żyli, choć niekoniecznie na ziemi. Spotykali tam inspektora i odkrywali nową prawdę na temat organizacji, którą poznali jako Fundację.

2014 — ROK PIELGRZYMÓW
Według Sharhy
Dlaczego pielgrzymi? Bez przerwy, oczywiście, przybywali do nas nowi użytkownicy. Część przekształciła się w takowych z pozycji biernych czytelników. Osoby te przybyły do nas, by dokonać pewnej zmiany, a być może metamorfoza dotknęła również ich? Polska Filia także wyruszyła na swoją pielgrzymkę. Przemiana zajęła nam kilka tygodni ciężkiej pracy, ale koniec był tego wart.
Od czasu uznania za oficjalny oddział SCP-wiki.net mieliśmy nową motywację, ale także pewnego rodzaju presję. Minął czas ryzykownych eksperymentów. Musieliśmy teraz zadbać o liczbę aktywnych pisarzy. Na szczęście czytelników nam nigdy nie brakowało. Tak więc rok pielgrzymów to pewnego rodzaju metamorfoza naszej filii. Okres również stabilizacji i ostrożnego wytyczania nowych ścieżek.
2 stycznia Kongres otwarł się na członków niereprezentatywnych. Delegacje, oprócz kongresmenów, tworzyć mogli także… obserwatorzy. Członkowie poszczególnych filii, którzy mieli ochotę na dołożenie swoich trzech czy czterech groszy. Z mojej perspektywy niewiele to zmieniało; SCP International, pomimo rozsądnego założenia, w tamtym okresie było jedynie miejscem pobieżnych dyskusji. Może dzisiaj jest inaczej, ale pewien nie jestem. W każdym razie, jeśli pamięć mnie nie myli, do naszej delegacji dołączyła jedna osoba w funkcji obserwatora.
Pamiętasz SCP: Containment Breach? Oczywiście, że tak… 28 stycznia napisano do nas z informacją, że ktoś podjął się stworzenia polskiej wersji gry! Może, koniec końców, pomysł ów nie wypalił tak dobrze, jak mógł, ale kwestia przetłumaczenia SCP: CB zawsze w jakiejś formie lewitowała sobie wśród członków naszej społeczności. Wielokrotnie dyskutowałem z wanną na temat tego, jak można by owego dokonać, ale w tym przypadku poprzestaliśmy na właśnie rozmowach. Pytanie do ciebie: Czy uważasz, że polska wersja SCP: CB w znacznym stopniu popularyzowałaby uniwersum SCP w Polsce?
30 stycznia, naczelny grafik, James, wzorując się na artystach z SCP-wiki.net, ruszył z serią przebojowych plakatów minimalistycznych. Wydaje mi się, że w tamtym okresie przybyło nam krocie nowych czytelników. Nieco też rozruszało to dotychczasowych. Najważniejsze jednak — udowodniło nam, że SCP to nie tylko tekst. To także inne media. Niedługo kilka innych, polskich grafików pociągnęło ideę dalej. Wanna wziął ją sobie… do serca, ale o tym za moment.
Łatwo zapomnieć, że społeczność SCP to nie tylko SCP-wiki.net i jej oddziały. Jest wiele krajów, w których grasują pasjonaci Fundacji, po prostu niechcący budować filii. Jedna z takich grup istnieje sobie w Czechach. W lutym dowiedzieliśmy się o nich i o ich celu, stworzeniu gry planszowej Escape from Site 19! Co prawda proces tworzenia dzieła ciągle zachodzi, ale miejmy nadzieję, że wydanie już niedługo. W każdym razie serdecznie zachęcam do odwiedzenia ich fan page'a i wysłania im kilku słów motywacji.
W kwietniu podjęliśmy w administracji uchwałę o przeniesieniu osady w inne miejsce. Wraz z Jamesem uznałem, że nasza strona zbyt długo nosi te same ubrania. Jest o wiele toporniejsza niż Wikidot i… przede wszystkim Aelanna, członkini władzy SCP-wiki.net stworzyła zajebisty szablon — Sigma-9. Ten, który pięknie opatula to, co teraz czytasz. Problem nie dotyczył kwestii koncepcyjnych. Wiedzieliśmy, z czym to wszystko się będzie wiązało. Opracowaliśmy efektywny (zaraz zobaczysz, dlaczego) plan przenosin, ale pomimo zastosowania brzytwy Ockhama, pozostawał nadal bardzo skomplikowany. Nikomu o niczym nie powiedzieliśmy. W zamian podzieliliśmy się, zgodnie z tradycją, na funkcje. James zaprojektował niespodziankę dla czytelników, racząc ich zagadkowym konkursem mającym ujawnić laureatowi fakt, że Polska Filia ma nową iterację.
25-30 kwietnia:
- Zablokowaliśmy bazę danych, by nikt nie mógł dodawać nowych treści do starej strony.
- Skonfigurowaliśmy nową platformę, na Wikidot.
- Przenieśliśmy całokształt 1,5 roku pracy na Wikidot, dostosowując go do nowych wymogów technicznych, formatowania itd.
- Zaprojektowaliśmy kilka nowych zasad i stworzyliśmy kilkanaście stron, których z różnych powodów nie mieliśmy na poprzednim wcieleniu.
- Ostatniego dnia przekierowaliśmy domenę na nową stronę. Wyczyściliśmy bazę danych poprzedniej i opróżniliśmy miejsce na serwerze. Hucznie ogłosiliśmy fakt na Facebooku.
Dlatego uważam, że plan, pomimo złożoności, był bardzo efektywny. Migracja wydawała nam się bardzo czasochłonna, niekonieczna itd. Wymówki jednak ostatecznie uległy prostocie korzystania z nowego systemu. Pielgrzymka naszej filii i części naszych przekonań tak oto dobiegła końca. Kilka dni po usadowieniu się na nowych miejscach i dopieszczeniu nowej strony, 7 maja, otwarliśmy polską piaskownicę — sandboxa, gdzie ludzie mogli odtąd pracować w spokoju nad swoimi utworami pokrewnymi albo w ogóle niezwiązanymi z Fundacją. W pewnym momencie… staraliśmy się wreszcie upodobnić do superludzi z SCP-wiki.net.
28 maja rozentuzjazmowany wanna-amigo oraz James ruszyli z pierwszym typowo pisarskim konkursem. Fundacyjnym konkursem pisarskim. Pomysł nie wypalił. Myślę, że można to uznać za pewnego rodzaju klątwę naszej społeczności. Pomimo wielu chęci, nasze pisarskie zawody po prostu zawsze organizatorów… zawodziły. Być może nowa administracja zdoła owo zmienić. Drugi filar naszej społeczności, dr Bladziński, stał się oto Samuelem B. W tamtym okresie pod nasze strzechy przybył niejaki Mefioo9 (objął on potem obowiązki głównego administratora, gdy pionierzy zrezygnowali z władania). Mefioo9 to rzetelny programista, na którym — jak się później okazało — zawsze można było polegać. Nie dziwię się, że pełni funkcje nowego głównego administratora, ponieważ filia według mnie potrzebuje właśnie takich, stabilnych osób na tak ważnych pozycjach. Dał się poznać jako zdeterminowany tłumacz, który w wielkim stopniu pomógł mi w ruszeniu z, co prawda, krótkotrwałym pomysłem tygodni tematycznych 1 września. W skrócie: w danym tygodniu tłumaczyliśmy dzieła związane np. z Rebelią Chaosu, a w innym — z Marshall, Carter and Dark Ltd. itd.
Wanna dopełniał naszym przekładoznawczym funkcjom jako znakomity rusycysta. Nie dość, że chłopak ma obsesję na punkcie Rosji, to jest wybitnym tłumaczem. Udowodnił to nam 22 września, przełożywszy z języka rosyjskiego zajebisty obiekt SCP-1?1!-RU.
Pod koniec roku pielgrzymów zaczęliśmy zadawać sobie pytania, jak jeszcze możemy uprzyjemnić dostęp do naszej strony dla potencjalnych autorów, toteż 4 listopada podjęliśmy decyzję o zniesieniu wymogu aplikowania. Jeśli mnie pamięć nie myli, to zrobiliśmy tak na wzór innego oddziału Fundacji, który zażegnał problem niskiej liczby pisarzy właśnie tym szachem.
Mat nastąpił 11 listopada. Półświatek escepowy obleciała informacja o zbliżającej się premierze krótkometrażowego filmu Containment Breach: Run. Co prawda premiera owa się przeciąga w cholerę, ale myślę, że efekt będzie tego wart.
Koniec roku pielgrzymów kończył się drżeniem fundamentów. Przeczuwaliśmy, że coś się zbliża. Nieuniknioność wisiała w powietrzu. Nie wiedzieliśmy, co się stanie, ale coś stać się musiało. U naszych bram wkrótce stanąć mieli rewolucjoniści.

2015 — ROK REWOLUCJONISTÓW
Według Sharhy
Rewolucjoniści to niekoniecznie nowo przybyli do naszej świeżutkiej osady. To każdy z nas, który uczestniczył w etapie najdramatyczniejszych zmian w Polskiej Filii. Rewolucja dla nas odbyła się na kilku płaszczyznach. Publicznych i prywatnych. Gdy ostatni pyłek kurzu opadł na dąsającą się pod ciężarem rosy trawę, pionierzy zrezygnowali z dalszego uczestnictwa w rozwoju filii i sprawowaniu władzy. Z końcem roku 2015 kadencję rozpoczęła nowa administracja z nową misją i celami.
Okres podziałów, kłótni. Czarna plama na historii naszej filii, ale jednocześnie konieczna burza. W tym roku doszło do swoistego rozdziału w populacji SCP-wiki.pl. Jedną grupę stanowili pionierzy i jeden kolonista: James, Samuel B i ja. Można by było nazwać tę grupę starą gwardią. Wanna-amigo i Dr_Blackpeace (bardzo produktywny i utalentowany pisarz) natomiast sformowali inną — Keterownię, którą był czat na Facebooku. Przez pewien czas uczestniczyłem w rozmowach na tamtym czacie, aczkolwiek z pewnego powodu zdecydowałem go opuścić. To dosyć delikatna kwestia, więc umówmy się, iż powiedziane zostały słowa, które wywarły na mnie negatywne wrażenie i kontrreakcję w formie powiedzenia kilku osobom: jeżeli się wam nie podoba, możecie założyć własną filię. Padło jednak o wiele więcej gorszych słów. Nie jestem dumny z tego, co powiedziałem, ale nie kryję, że to, co zostało powiedziane o m.in. mojej osobie, nadal negatywnie na mnie oddziałuje — ale w minimalnym stopniu. Podział ten, choć, koniec końców, nie zrobił z nas wrogów, a jedynie ukazał nasze antytetyczne postawy względem przekonań o istocie Polskiej Filii, to po części przyczynił się do tego, iż wraz z Samuelem opuściłem szeregi Fundacji. James, choć oficjalnie nadal jest jednym z administratorów, praktycznie również nie należy już do SCP-PL; od wielu miesięcy pozostaje nieaktywny. W każdym razie nie skupiajmy się już na osobistych niesnaskach. Niech meritum tego artykułu pozostanie wspólne dobro, jakim jest Polska Filia Fundacji SCP.
Szczerze mówiąc, początek roku rewolucjonistów był właśnie ciszą przed burzą wyżej opisanego podziału, z czym życie na Filii mimo wszystko kwitło. Pojawiały się nowe raporty, opowieści. Nasza baza tłumaczeń się regularnie powiększała.
W tamtym czasie doszło do powstania kilku nowych polskich GoI (grup podobnych do Fundacji) oraz pierwszego PoI (osoba, która Fundację interesuje). Samuel B zaczął dokładać bowiem kolejne cegiełki do enigmatycznej historii Juliana znanego chyba najbardziej z roli, którą odegrał w SCP-PL-010. W maju Wanna podjął się prowadzenia naszego bloga na portalu tumblr. Uderzył on w ten sposób w dotychczas kryjącą się część ogólnoświatowej społeczności cosplayerów w stylu SCP. Pamiętasz, jak kilka akapitów wyżej mówiłem o artystach, którzy pojawili się w Polskiej Filii? Jednym z nich, odważę się rzec, że najpopularniejszym, był właśnie wanna-amigo, którego cosplaye raz dotyczyły personelu badawczego, a raz typowo polowego, czym zaskarbił on sobie serca wielu pasjonatów SCP (szczególnie pasjonatek). Półnagie sesje fotograficzne? ✔. Uśmiech. ✔. Gotowość do poświęceń? ✔. W lipcu nadaliśmy wannie status pierwszego moderatora Polskiej Filii i obarczyliśmy go również obowiązkami trzeciego redaktora fan page'a.
W tamtym okresie opublikowaliśmy również pierwszy zatwierdzony artykuł o Fundacji SCP na łamach polskiej Wikipedii. Za kilkoma godzinami pracy kuliło się uznanie Fundacji SCP, na podstawie właśnie tamtego artykułu, za zainteresowanie na Facebooku. Z satysfakcji pialiśmy jak głuche koguty!
Aktywność Jamesa zaczęła zanikać. Znam tego powody, aczkolwiek ze względu na uszanowanie prywatności mojego dobrego znajomego, po prostu je przemilczę. Powiedzmy, że życie rzeczywiste powinno być priorytetem, a James się z owym stwierdzeniem zgodził. W tamtym okresie poczułem pewnego rodzaju ciężar na swoich barkach. Byłem jedynym administratorem i nie chciałem już uderzać do, zajmującego się ważniejszymi sprawami, Jamesa z prośbą o radę ani dyskurs. James stał się pierwszym recenzentem mojej książki i nasza znajomość wykroczyła poza wirtualne mury placówek SCP-PL.
W okresie wakacyjnym przeprowadziliśmy tzw. pierwszego mass edita — uważnie przyglądaliśmy się artykułom, rewidowaliśmy je, wypełnialiśmy wszelkie luki, aktualizowaliśmy niektóre sekcje oraz usuwaliśmy utwory substandardowe. Trwało to dobre dwa miesiące i było, jeśli mnie pamięć nie myli, spowodowane propozycją wanny-amigo.
31 sierpnia postanowiliśmy, obok fan page'a, założyć grupę fanowską. Co prawda, wcześniej wystartowaliśmy z grupą tzw. personelu badawczego (czyli aktywnych członków naszej strony), ale, widząc jej popularność, a jednocześnie fakt, że dyskwalifikowała np. biernych czytelników, zdecydowaliśmy, że dwie grupy są tym, czego nam potrzeba. Potem grupa dla badaczy została rozwiązana.
14 września wrzuciłem na łamy strony pierwszy polski obiekt zrozumiany (-EX), czyli Odgłosy lasu. Okazał się całkiem dobrze przyjęty i chociaż w efekcie odejścia z SCP-PL go usunąłem, to dzisiaj jest mi go szkoda. :P
24 września stworzyliśmy polskie napisy do trailera rosyjskiego filmu o Fundacji. W międzyczasie nasz rusycysta, Wanna, uruchomił kolejny konkurs, który z powodu klątwy podupadł w powijakach. Miał nawiązywać do praktyki tzw. Dziadów. Próbowaliśmy się angażować w rozwój fandomu tak tylko, jak byliśmy w stanie. 15 października, na przykład, Wanna, Mefioo9, Futurity (kolejny wybitny pisarz) oraz ja stworzyliśmy opowieść kolaboracyjną, pt. Słodki poranek. Pracoholik Wanna wpadł do tego na pomysł przeprowadzenia z aktywnymi pisarzami serii wywiadów. Tak oto możecie jeszcze na starym fan page'u znaleźć kilka słów od Dr_Blackpeace, Mefioo9, samego Wanny, Samuela B czy mnie.
Pamiętasz PolishSCP? Naszego oficjalnego lektora? No więc jego aktywność niestety ustała. Jego pałeczkę przejął (za moich czasów nieuznany oficjalnie) Lesandi, który jako pierwszy czytał także nasze rodzime raporty.
Ja zaś, ciągle czując się w pewien sposób osamotniony w sprawowaniu władzy, podjąłem się gruntownej rewizji poradników i stworzyłem nowy regulamin. Chciałem czymś się zająć, oprócz pisania i tłumaczenia. Miałem nadzieję na usprawnienie systemu, gdyż podział, o którym wcześniej pisałem, był właśnie powodowany przez kilka defektów, które dotyczyły naszej strony. Chyba po prostu po jakimś czasie do mnie doszło, że może w części tego wszystkiego tkwi racja.
1 grudnia Wanna-amigo napisał pierwszy ciepło przyjęty raport! SCP-PL-028 (numer, który należał od zawsze do wanny), czyli Nocnego upiora! Brawo!
Wanna zawsze dawał od siebie wszystko i nigdy wcześniej jego raporty (opowieści były zawsze wybitne) nie zostały przez nas uznane. Tym razem jego wierność naszej Filii i wytrwałość w trudnych chwilach odpłaciła się piękną perełką. Z tego, co widzę, od tamtej pory nasz administrator napisał o wiele więcej zaakceptowanych przez społeczność raportów.
4 grudnia uruchomiliśmy profil na stronie ask.fm. To miejsce, gdzie po dziś dzień możecie zadawać nam pytania, na które na pewno otrzymacie odpowiedzi (niekoniecznie jednak takie, jakich oczekujecie, ale w tym przecież całe piękno Fundacji). :)
Nadszedł w końcu ten dzień. 10 grudnia. Myślę, że mój zapał przygasał, ale nie chciał zgasnąć. Trzymałem się nadziei, że wszystko się zmieni i jeszcze ujrzę dla siebie miejsce na SCP-wiki.pl. Samuel B., po rozmowach z kilkoma członkami społeczności, uznał, że powinien bardziej skupić się na życiu rzeczywistym. Kiedy mi to oznajmił, powiedziałem mu, by zaczekał. Doszedłem do wniosku, że utrata kolejnego dobrego znajomego na SCP-wiki.pl będzie dla mnie już nie do przyjęcia i zarządzanie witryną przestanie być dla mnie przyjemnością. Spakowałem się (usuwając wszystkie swoje raporty i opowieści — co okazało się głupotą), wyszedłem. Zamknęliśmy starą kwaterę dowodzenia i historię pionierów.

Być może dla niektórych Polska Filia to jedynie baza danych, w której zawieramy przejawy kreatywności naszych autorów i tłumaczy…
Dla mnie jednak Filia ta stanowi organizm tworzony przez nas wszystkich, tak pisarzy, jak czytelników. Jest dla mnie symbolem tego, że w dobie przeciętności nadal istnieje sporo osób, które są w stanie wykrzesać z napiętych terminarzy tyle czasu, by tworzyć wyjątkowe dzieła nawiedzające sny i wyobraźnie nas wszystkich. Wszyscy jesteście unikatami, sensu largo.
Tym samym doszliśmy do końca kadencji starej administracji. Z tego tytułu pragnę życzyć może nie szczęścia nowym władzom, co wytrwałości w budowania naszej polskiej filii… i kontynuowaniu rozwijania tego artykułu rok po roku, by kadencja z 2099 roku wiedziała, komu zawdzięcza możliwość otwarcia szampana przy akompaniamencie alarmów polskich systemów przechowawczych.
Odczuwając jednocześnie smutek, dumę i satysfakcję, otwieram już dzisiaj za tamto pokolenie administratorów swoją lampkę i udaję się… dalej.
Raz jeszcze: Zabezpieczać. Przechowywać. Chronić.
— Dominik, założyciel i główny administrator Polskiej Filii Fundacji SCP w latach 2012-2015.

2016 — ROK WIZJONERÓW
Według wanny-amigo
Cyceron wielokrotnie proszony przez Attyka o opisanie ich przyjaźni dokonał tego w pracy „Laeliusz o przyjaźni”. Zacytował on tam słynne „Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji”, powołując się na wypowiedź Enniusza. Czuję się podobnie, mając zaszczyt przekazać gęsie pióro Fundacyjnej historii mojemu przyjacielowi, wannie-amigo. Choć nasza znajomość wielokrotnie trwoniła zakusy prób czasu i podziałów, to po dziś dzień żyje ona piersią pełną pogody. Oddając kolejne stronice kroniki Fundacji wannie, mam przyjemność zaprosić was na rozmowę z jednym z wizjonerów — nowej administracji.
Zanim opowiem o swoich spostrzeżeniach odnośnie do 2016 roku, chciałbym wykonać szybki krok wstecz, luźno pokazując, jak wszystkie tamte zdarzenia wyglądały z mojej perspektywy.
Dołączyłem do SCP jeszcze za czasów MediaWiki. Co ciekawe, oblałem (bodajże trzykrotnie) aplikację i gdyby nie anonimowa pomoc „rekrutera”, mógłbym właściwie nie dostać się w szeregi Fundacji. Będąc podekscytowanym świeżakiem w SCP, rzuciłem się do komentowania, oceniania i pisania. W każdej z tych czynności poniosłem sromotną porażkę.
Dzisiaj, patrząc na moje poczynienia w tamtym czasie, czuję wstyd i podziw. O ile pierwsze odczucie jest zapewne dość zrozumiałe, skąd u mnie podziw? Z cierpliwości i zimnego profesjonalizmu użytkowników. Wszystko, co pisali, wszystko, co robili, było dokładnie przemyślane i uargumentowane. Fascynowało mnie to i jeszcze bardziej chciałem być członkiem tej społeczności. Nie poddawałem się: eksperymentowałem z różnymi rzeczami, odnosząc słodkie zwycięstwa i ponosząc cenne porażki. Zrozumiałem też wtedy wiele rzeczy, które obecnie staram się wykorzystywać.
Wracając do właściwego roku, był on bardzo obfity w zdarzenia. Moje życzenia odnośnie do SCP zaczęły się spełniać. Napływ użytkowników, rozbudowywanie społeczności, nowe, wspaniałe prace. Teraz wiem jednak, że nie do końca byłem na to gotów. Wszystkie zdarzenia opisane powyżej tylko to udowadniają. Przychodzili nowi ludzie na miejsce starych, jedni się zmieniali na lepsze, inni na gorsze.
Patrząc na początki mojej przygody z SCP, gdzie na raport oczekiwało się nawet i kilka miesięcy, byłem pod wrażeniem. Oczywiście, więcej obowiązków i potrzeb powodowało podjęcie kolejnych, śmiałych kroków: powiększenie grona administracyjnego o moderatora, założenie strony dowództwa czy zmiana niektórych zasad. Założyliśmy konto na ask.fm, na DeviantART; zawieraliśmy znajomości z członkami innych filii, organizowaliśmy spalone konkursy — codziennie działo się coś nowego. Staraliśmy się, by nasza witryna była jak najprzyjemniejsza dla użytkowników, jednocześnie utrzymując wysoką jakość prac i ich stały dopływ.
Znów jednak coś poszło nie tak.
W pościgu za nowymi użytkownikami, poprawianiu jakość artykułów celem zwiększeniem aktywności, coś zgubiliśmy. Nasze raporty były coraz bardziej dopracowane, coraz bardziej naukowe, ludzie chętniej komentowali czy oceniali prace innych. Na pierwszy rzut oka, wszystko było w porządku. Prawda była dość inna. Zgubiliśmy najważniejsze.
Przyjemność.
W tym ślepym pościgu, odwieczną walką o aktywność pozostałych, zapomnieliśmy, że chodzi tu przede wszystkim o przyjemność. Dlatego tu jesteśmy. Dlatego spędzamy tu czas. Wysłuchujemy krytyki obcych ludzi i ponosimy porażki. Staliśmy się zamkniętym środowiskiem, gdzie każdy patrzył na swoje prace i własną rozrywkę. Przechodząc przez wszystkie problemy, wkładając w ich rozwiązanie taki wysiłek, staliśmy się swoimi własnymi ofiarami. Obecnie mogę stwierdzić, że po raz kolejny nasz błąd został naprawiony. Spędzamy czas na SCP z nieukrywanej przyjemności. Lubimy tu być, współtworzyć społeczność — być jej częścią.
Nasza grupa na Facebooku, którą stworzyliśmy jeszcze w roku 2015, zaczęła ulegać coraz żwawszym rozmowom. W poprzedniej części kroniki Sharha wspomniał, że społeczność Fundacji, to nie tylko autorowie raportów i opowieści. Kim byśmy bowiem byli bez czytelnika? Bez dyskutanta? Bez tego, któremu mamy niewątpliwą przyjemność odpowiedzieć, traktując tę osobę jak równego sobie? O ile na początku, gdy jeszcze istniały dwie grupy, nie dostrzegałem ich wiadomości, wszystko zmieniło się w momencie połączenia ich w jedną. Ciągle powtarzane pytania o najpopularniejsze obiekty, grę czy klasyczne kwestie kanoniczne ustąpiły miejsca spostrzeżeniom czytelników. Zdaliśmy (przede wszystkim ja) sobie sprawę, że nie jesteśmy jedynymi na SCP-PL. Istnieją bowiem ludzie, którzy nie pozostawiają śladu swojej obecności, czytają nasze prace i mają na ich temat poglądy, jednak się nie ujawniają.
Można powiedzieć, że siedzieliśmy radośnie w swoim pokoiku, radośnie zachowując się bezwstydnie i dziwnie, aż tu nagle odchyliliśmy firankę, by dostrzec setki twarzy obserwujących każdy nas ruch. Myślę, że zmiana naszej polityki — z hermetycznej grupy zawodowców na pozytywne stado szaleńców — mogła zachęcić dane osoby do ujawnienia się, dyskutowania z nami czy zwykłego zawierania znajomości. Aktywność członków naszej grupy na Facebooku to kolejny dowód, iż społeczność Fundacji jest wieloczęściowa. Czy byłoby nadinterpretacją uznanie, że skoro ludzie o czymś dyskutują, to są gotowi się na tym skupić? A jeśli tak, to z jakiego powodu? Czy możemy sobie rościć wywarcie jakiegoś wrażenia na polskich internautach?
Jako że odpowiedz na to pytanie mogłaby mieć wydźwięk pretensjonalny, to pozostańmy przy traktowaniu tamtych słów jako czystej retoryki. Niemniej nie sposób nie docenić tego, że pomimo odejścia z szeregów administracji Sharhy, z czym wiązała się utrata możliwości zarządzania fan pagem i sandboxem, przypływ polubień na naszym obecnym fan page'u jest bardzo miłym prezentem. Stanowi on dla nas pewien wskaźnik, iż być może SCP-PL w istocie stała się z biegiem czasu przedmiotem dynamicznej wizji. Przez brak dostępu do sandboxa czy fan page'a byliśmy zmuszeni do podejmowania śmiałych kroków w kierunku przywrócenia starej jakości. Oczywiście staraliśmy się iść wytyczoną ścieżką, omijając jednak wszelkie dziury, w które niegdyś wpadaliśmy.
Z powodów technicznych utraciliśmy domenę SCP-wiki.pl, co zmusiło nas do przyjęcia nowej nazwy — SCP-wiki.net.pl. Padliśmy również ofiarą kapitalizmu, przez co nasza domena musiała zmienić adres. Mogło to utrudnić potencjalnym czytelnikom trafienie do nas. Jednakże były to oczywiste problemy, które swą częstotliwością zapracowały jedynie na wzruszenie ramionami i wypowiedzenie słowa Znowu?. Jednocześnie problemy techniczne wydają się dotykać pozostałych serwisów, by połączyć swe siły w kulminacyjnym ataku. Niech będzie to swoistą pieczątką na liście intencyjnym deklarującym zmianę w zgodzie z wizją nowej administracji. Chcemy zasłużyć na uznanie, którym nas obdarzyliście.
Tak też dokonało się kilka zmian w administracji. Nasz bardzo płodny pisarz, Dr_Blackpeace, został nowym moderatorem naszej witryny. Choć obarczyliśmy go również obowiązkami redaktora naszego nowego fan page'a, to młodzieniec wywiązuje się z nich iście niesamowicie, konsekwentnie dbając o to, by aktywność SCP-PL z obecnych wyżyn już nigdy nie zeszła na niziny. Ja zaś zostałem administratorem nowej witryny. Mając kilkuletnie doświadczenie zarówno pisarskie, jak i społeczne w rozumieniu naszej strony, czuję się zaszczycony tym wyróżnieniem i deklaruję swoją gotowość do podtrzymywania pogodnej i uczciwej platformy dla naszej społeczności. Szczerze mówiąc, moja pozycja nabrała jedynie oficjalnego wyrazu. Zajmowałem się tym, czym przed zmianami, poglądy miałem te same, a i na nudę nie narzekałem. Uznałem jednak, wraz z obecnym głównym administratorem, Mefioo9, iż pora poszerzyć nasze szeregi. Liczba trzy wydawała mi się idealna przy obecnych rozmiarach.
Przy trzech osobach decyzyjnych istniał przywilej niezgody. Komuś coś mogło się nie podobać. Wcześniej decyzja leżała po stronie ważniejszego. Miało to swoje plusy i minusy, ale nie chcę tutaj poruszać tego, które rozwiązanie jest lepsze. Jednym z naszych przedsięwzięć jest czat! Antyczny pomysł, istniejący w bardzo wczesnych iteracjach naszej strony, ale dopiero teraz uznaliśmy je za całkiem dobry pomysł. Społeczność się z nami zgodziła. Przeprowadzona na łamach grupy ankieta wykazała, że wielu ma ochotę z nami pogawędzić w czasie rzeczywistym. Jak na razie miejsce tamto jest, acz na jego aktywność jeszcze pewnie poczekamy. Jak z winem — dajmy mu trochę czasu, a, koniec końców, otrzymamy albo wykwintność, albo ocet.
A właśnie! Pamiętasz, jak Sharha pisał o naszych podbojach mediów społecznościowych? Co do deviantART — jest to dosyć zabawna historia, którą dość słabo pamiętam. Co prawda, tamto miejsce cieszyło się jak dotąd najgorszą, niemal niezauważalną popularnością. Pewnego dnia, kiedy ta faza jeszcze nam trwała, ktoś (bodajże Perelka_l), pochwalił się pewnym rysunkiem. Zorientowałem się, że może to być to, czego brakuje — grafika!. Gdy Sharha założył naszą stronę w tamtym serwisie, szybko do niej dołączyłem. Wysłałem mu aplikację czy lajka, czy cokolwiek się robi na dA. Poinformowałem go o tym fakcie. W odpowiedzi zapytał mnie, jaki mam nick. Oczywistą reakcją dla mnie było stwierdzenie domyśl się, ponieważ całe życie występuje pod jednym jedynym nickiem i jednym, jedynym awatarem. Sharha zapytał yellowburger12?, ponieważ taka osoba też się tam pojawiła (jeśli to czytasz drogi Burgerze, przepraszamy!). Niemniej incydent przyczynił się do tego, że yellowburger12 jest odtąd dla nas swoistym zagrożeniem informacyjnym. Napomknięcie o nim nadal wywołuje na naszych twarzach groteskowe uśmiechy.
2016 to również rok sprzątania i porządkowania akt, które zastaliśmy po poprzedniej administracji. Wraz ze wzrostem liczby użytkowników, oczekiwań czytelników i naszych osobistych aspiracji popieranych doświadczeniem, pojawiła się konieczność zmienienia naszych ocen niektórych prac. Owszem — niegdyś nam się podobały. Jednak z każdym przeczytanym raportem nasz apetyt rósł, język stawał się bardziej cięty, a żołądek — wybredny. Nieuniknione stało się usunięcie niektórych prac. Po raz pierwszy również dokonaliśmy archiwizacji. Raportem tym stał się utwór Jamesa — SCP-PL-087, który według nas nie zasługiwał już jakościowo na miejsce na głównej liście, ale, z powodu wywarcia silnego efektu na naszych pisarzach oraz powstania kilku nawiązań w lepiej przyjętych dziełach, zasłużył sobie na obecność na naszych łamach, w jakiejś formie. Stary obiekt typu Joke, Brzoza brodawkowata, odmiana stalowa, z powodu formy nienadającej się na tamtą listę, uznaliśmy zaś za obiekt anomalny.
Odzyskawszy kilka raportów Sharhy za jego zgodą, opublikowaliśmy także kolejne (ale pierwsze, które do tej pory się zachowały) polskie obiekty zrozumiane. Do tego rozpoczęliśmy trend tłumaczenia angielskich oraz dokonaliśmy inkorporacji pomysłu Lokacji niewyjaśnionych z SCP-wiki.net. Nie możemy zapomnieć o tym, iż podjęliśmy się także tłumaczenia oraz pisania esejów — lżejszych artykułów mających charakter poradników. Często podczas dyskusji, oceny, krytyki czy zwykłej rozmowy o SCP posiłkowałem się wiedzą zaczerpniętą z angielskich esejów. Oczywiście uznałem, że jest to niesprawiedliwe, i chciałem, by wszyscy mogli rozwijać swoją wiedzę i poglądy na temat SCP. Podjąłem stąd decyzję o tłumaczeniu esejów, głównie jako kolejny sposób pomocy naszym pisarzom i czytelnikom. Po cichu odbieram to też jako kolejny krok naprzód, gdzie samo doświadczenie jest niewystarczające. Poszukujemy dodatkowych bodźców. Wraz z rozrastającym się środowiskiem czytelników, postanowiliśmy zapytać się, co jest przez nich oczekiwane. Mówiąc szczerze, rezultat przerósł najskrytsze oczekiwania. Do dziś napływają prośby o tłumaczenia konkretnych dzieł, suplementów. Oczywiście odbiegliśmy również od wszelkich ograniczeń.
Nasze forum, najważniejsza płaszczyzna komunikacyjna społeczności, nieco sobie urosło. Stworzyliśmy kilka nowych kategorii oraz miejsce dla osób nieposługujących się polszczyzną. Chcę, by społeczność SCP na całym świecie czuła się wszędzie, w każdej filii dobrze. Stąd założenie tych działów dla obcokrajowców. Powstały również inne miejsca, jak bardziej luźne kategorie czy specjalne wątki. Tutaj mogę powiedzieć, że odezwał się czynnik ludzki. Chęć rozmowy ze znajomymi ludźmi na różne tematy.
Nasza wizja poprowadziła nas także ku odtworzeniu nowej strony Dowództwa, miejsca, w którym przedstawiciele administracji dyskutują na tematy techniczne związane z funkcjonowaniem SCP-wiki.net.pl. Poprzednia jej iteracja, hipertajna Najwyższa kwatera dowodzenia, była dostępna wyłącznie dla przedstawicieli administracji, acz nie stanowiła aż tak ważnego elementu zarządzania witryną. W zasadzie za zamkniętymi drzwiami NKD częściej rozplanowywaliśmy gry RPG, które zamierzaliśmy umieścić w uniwersum SCP, niż zajmowaliśmy się sprawami właśnie zarządzania.
Doszliśmy do tego momentu, gdzie jesteśmy gotowi spisać nasze dotychczasowe przeżycia. Trudno uwierzyć, że minęło tyle czasu, że przeszliśmy tyle zmian, problemów i dziwnych sytuacji. Były odejścia, powroty, rozstania, miłości i zdrady. Chociaż generalnie jedyne. co rzeczywiście istniało, to rozstania i powroty. Sharha, powróciwszy do nas w funkcji tłumacza pod starym nickiem: Exitium, stworzył właśnie ten dokument. Kronikę, którą czytasz. Następnie oddał go nam i przyszłym administracjom. Można powiedzieć, że działanie to jest inspirowane Historią uniwersum, zakątkiem SCP-wiki.net, gdzie opisywane są dzieje tamtej strony.
Czasami, gdy czas bądź możliwości pozwalały, rozmawiałem z użytkownikami pozostałych filii SCP. Byłem ciekawy, jak wygląda praca u nich, jak trafiają do czytelnika, jakie mają rady. Pamiętam, że dawno temu widziałem filię niemiecką, czyli właśnie SCP-DE. Była dość pusta, wręcz martwa. Bodajże otrzymałem wiadomość od Dr_Groma odnośnie do rozrostu SCP-DE. Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z tamtej sytuacji. Byłem pocieszony, że powstaje kolejna filia — do tego w kraju niewiele większych od Polski. Poczułem motywację, może nawet małą dumę, że tak mała filia jak SCP-PL może komuś pomóc. Najzabawniejsze jest to, że Niemcy nie tylko przetłumaczyli nasz obiekt, ale również stali się znanymi graczami na światowej scenie SCP, i teraz my możemy się też uczyć od nich. Tak szybko dorastają. Było to jednak przyjemne przypomnienie, że nie jesteśmy sami.
Wszystko to trwa po dziś dzień i można obserwować to obecnie. Mój drogi przyjaciel Sharha wspaniale opisał historię tego małego zakątka Internetu. Zakątka, który jest dziwny, specyficzny i pełen wariatów. Zakątka, gdzie popełnialiśmy błędy, kłóciliśmy się i robiliśmy głupie rzeczy. Zawsze jednak pamiętałem, że jest to mój kącik. Miejsce, gdzie, pomimo wszystko, każdy każdego przyjmie z otwartymi ramionami.
Co przyniesie nam przyszłość? W co tym razem wdepniemy? Co nas zaskoczy? Czy będę nadal tak samo przystojny? Wszyscy mamy tylko jeden sposób, by się przekonać. Sposobem na odkrycie, co nas czeka, jest bowiem na to zaczekać.

Exēgimus monumentum! Historia nasza trwa i oczekuje nowych ciosów oraz darów od losu. Może kolejnym jej kamieniem milowym, jeśli nie węgielnym nowej epoki, będziesz ty.
W rzeczach wielkich wystarczy chcieć.
Koniec?