Szanowna Komisja Kwestii Ładunków Nadzwyczajnych
Zatwierdzone przez Radę Regentów tejże Komisji
Manifest 354
Kurator: Lord Richard Stones
Wytyczne Magazynowe:

Rycina z Bestiariusza Londyńskiego przedstawiająca domniemanego protoplastę stwora.
Ładunek powinien być przechowany w specjalnie przygotowanej celi w ładowni Arbitra. Cela ta powinna być zabezpieczona wykonanym zgodnie z instrukcjami lorda Richarda Stonesa rytuałem. Zakłada on zaklęcie srebrnych krat siłą Płomienia, poprzez przelanie jego energii przy użyciu jagnięcej krwi. Rytuał powinien być powtarzany po każdej pełni, aby zapewnić jego skuteczność.
Pozwala się na kontakt z ładunkiem od ostatniej kwadry do pierwszej kwadry miesiąca następnego. Kontakt z ładunkiem poza tymi ramami jest surowo zabroniony.
W przypadku nieplanowanego opuszczenia przez ładunek celi należy obezwładnić ładunek srebrnym orężem i po powrocie do celi ponowić rytuał zabezpieczający.
Jeśli jakikolwiek członek załogi poniesie ze strony ładunku rozległe obrażenia, a w szczególności ugryzienia, należy taką osobę zwolnić ze służby i pogrzebać na morzu.
Opis Ładunku:
Ładunek to dwudziestopięcioletni człowiek imieniem Edmand, o czarnych włosach i jasnozielonych oczach. Skórę ma śniadą, poznaczoną bliznami ciągnącymi się po całym ciele. Mężczyzna jest rosły, lecz mimo dostarczania dużych ilości pokarmu nie nabiera masy ciała poza fazami przemiany. Ładunku nie imają się żadne choroby znane Komisji, a rany goją się w niezwykłym tempie. Jedyną substancją zdolną do zadania długotrwałych obrażeń ładunkowi jest srebro czyste, nie skażone.
Niezwykłą cechą ładunku jest występowanie niekontrolowanych przemian ciała i umysłu, związanych z fazami Księżyca. Na podstawie informacji pozyskanych od samego ładunku oraz obserwacji załogi Arbitra opracowano listę znaczących zmian, w szczególności:
- Szybki wzrost masy i wzrostu ładunku, idący w parze ze zwiększeniem się siły i prędkości, przekraczających możliwości zwykłego człowieka. Po przemianie stwór bez wysiłku przegania sarnę, poruszając się to na dwóch, to czterech kończynach, w sposób zwierzęcy.
- Ciało stwora pokrywa się gęstą, ciemną sierścią o delikatnym połysku. Owłosienie nie objawia się na twarzy Edmanda. Głowa wydłuża się nieznacznie na kształt wilczego pyska, z rzędami kłów w dawnych ustach i złotymi, błyszczącymi oczami. Uszy wydłużają się, stając się bardziej szpiczastymi. U nóg i stóp pojawiają się pazury.
- Wzrostowi fizycznej wytrzymałości towarzyszy zezwierzęcenie umysłu — ładunek w czasie przemian staje się agresywny, porzucając logiczne myślenie i spokojne usposobienie, z którego znany jest w ludzkiej formie. Stwór reaguje agresją na obecność ludzi, poza nielicznymi członkami załogi bezpośrednio się nim zajmujących.
- Zmysły wyostrzone, słuch i węch niby wilcze, lecz wzrok orli. Ładunek jest w stanie wywęszyć człowieka z dwóch tysięcy yardów, co udowodnił w czasie próby ponownego pochwycenia. Według ładunku widzi on także lepiej w ciemnościach nocy, co jednak nie jest potwierdzone.
Wszystkie z przytoczonych przemian następują w okolicach pierwszej kwadry Księżyca, trwając do ostatniej kwadry miesiąca. W tym czasie ładunek przyjmuje pokarm jedynie w postaci surowego mięsa, najlepiej dziczyzny. Przemiany zdają się wykańczać fizycznie i psychicznie ładunek, pozostawiając go w zdruzgotanym stanie.
W formie zwierzęcej ładunek jest w stanie przez krew i ślinę przenieść na zranioną ofiarę chorobę, objawiającą się gorączką, dreszczami oraz kaszlem trwającymi przez dni siedem, po których objawy znikają, przez co choroba może być pomylona z grypą czy przeziębieniem. Jest to jednak fałsz, gdyż w noc po domniemanym wyzdrowieniu, człowiek staje się agresywny, przybierając drogę instynktu, a nie rozumu. Dla takich zarażonych nie ma pomocy, ni to magią, ziołami czy medycyną.
Uwagi do Manifestu 1
14 czerwca 1742
Wczoraj Arbiter po tygodniu żeglugi po bezkresie oceanu natrafił w na nasz cel - piracki okręt, który napadł na galeon płynący z Bombaju ku Wyspom. Jednak obiektem naszych zainteresowań nie byli ci przestępcy, lecz stwór, który według relacji rozbitków uczestniczył w napaści.
Podpłynęliśmy nocą, gdy gwiazdy świeciły jasno na niebie, a Księżyc, coraz mniejszy, oświetlał wodę słabym blaskiem. Arbiter jest szybki - gdy zauważyliśmy statek na tle poświaty pomyślny wiatr szybko pozwolił nam zrównać się i przystąpić do abordażu. Pod czarnym niebem wydaliśmy przestępcom bitwę. Szczęk szabli i dźwięki strzałów zaburzyły spokój morskiej nocy, rozrywając jej ciszę błyskawicami dźwięków.

Jeden z rysunków znalezionych w kajucie. Podpisany "Wolfsdämon".
Gdy dwójka naszych marynarzy dotarła do kajuty kapitańskiej coś wyrzuciło drzwi na kilka jardów w tył, wyskakując na pokład. Deski roztrzaskały się, przebijając podporucznika Wrighta i bosmana Cole'a. Ich śmierć oszpecił jeszcze bardziej zwierzęcy ryk, jaki dobył się ze środka pokładu.
I wtedy pierwszy raz go ujrzałem. Ni to człowiek, ni to zwierzę - odrażająca istota, naśladująca w swej naturze ciało wilka. Nasi żołnierze, przerażeni zaczęli się cofać - bestia goniła ich, zabijając co najmniej półtuzina, kilku innych spadło z pokładu w chłodną morską toń. Zamieszanie pozwoliło piratom rozwinąć żagle i oderwać się od Arbitra, uciekając na wschód. Natychmiastowo podjęliśmy pogoń - trwała aż do brzasku, gdy zauważyliśmy maszty okrętu osadzonego na mieliźnie przy samotnej wyspie. Łotry w pośpiechu musieli uderzyć w wystającą skałę, zbyt zaangażowani ucieczką by zadbać o bezpieczeństwo. Gdy podpłynęliśmy załoga właśnie opuszczała okręt, wielu padło od naszych kul, zbeszczeszczając krwią błękitną wodę. Wysłaliśmy oddziały na ląd, w poszukiwaniu tej bestii, której nie było między martwymi. Ja wszedłem na piracki okręt, nękany wątpliwościami i niespodziewanym strachem. Kajuta kapitańska była w nieładzie - pełna kości, skrawków mięsa i krwi. Na stole leżały papiery - nieczytelne zapiski, rysunki i mapy Nowego Świata. Przeglądałem to wszystko, starając się znaleźć powiązanie, jakiś sens. Jednak mi się nie udało. W dobrej wierze wysłałem je do Londynu, gdzie możliwe, że ktoś coś z tego pojmie.
Po kilku godzinach, gdy słońce było już wysoko na niebie żołnierze wrócili z ładunkiem - straciliśmy kolejną trójkę ludzi, jednak ładunek został zabezpieczony. Umieściliśmy go w klatce pod pokładem. Podniosło mnie to na duchu - kolejne dziwactwo ochronione przed światem i świat ochroniony przed kolejnym dziwactwem. Moje serce jednak opłakiwało śmierć moich towarzyszy jeszcze przez długie miesiące.
Uwagi do Manifestu 2
Richardzie,
Ostatnie tygodnie spędziłem na próbach zrozumienia czegokolwiek z tego, co mi przesłałeś. Postarałem się nawet o ekspertów z Francji i Polski, jednak nawet wspólnie niewiele odkryliśmy. Zapiski są chaotyczne, pełne nonsensów i sprzeczności. Pewne jest jedno: takich jak ładunek jest więcej. Dużo, dużo więcej.
Mapa, którą mi przesłałeś zawierała szczegółowe dane na temat osiedli ukrytych w lasach Nowego Świata. Dziesiątki nor, jaskiń i ukrytych dolin połączone sieciami niewidocznych dla człowieka ścieżek. Zgadzało by się to z legendami rodowitych mieszkańców tych terenów, opisujących od dawna pojawiające się demony z lasu, porywające zwierzynę i potomstwo obleczone w wilczą skórę. Wilcze demony wygnane z nieba, dasz wiarę? Choć patrząc na to, co widziałeś w czasie naszych eskapad myślę, że nie jest to dla ciebie najbardziej niezwykła rzecz.
W każdym bądź razie Korona wyraziła wielkie zainteresowanie tą sprawą. Silni, wytrzymali żołnierze, których utrzymanie wymaga nakładu środków tylko przez pół miesiąca? To przecież marzenie każdego wojskowego na świecie. Pomyśl tylko, jaką potęgą byłaby choć kompania tych bestii! W związku z tym musisz sprowadzić ładunek do Londynu jak najszybciej. Najlepiej za nim rozpoczną się otwarte polowania na jego współplemieńców w Nowym Świecie.
Dr. Alexander Quint, Naczelny zoolog Fundacji Jej Królewskiej Mości Studiującej Cudaczności i Przywidzenia
Alexandrze,
Cieszy mnie, że wyciągnąłeś z tego cokolwiek, jednak muszę Cię zmartwić. Plany Korony nie są możliwe do wykonania i nie mogą zostać dokonane. Czymkolwiek są te istoty to kiedyś były ludźmi, którzy zostali związani klątwą czy innym mocą duszą i ciałem ze zwierzęciem.
Prowadzi to do jednej, znaczącej sprawy: on nie chce być kontrolowany. Oni nie chcą. Nie chcą nikomu i ni magią ni alchemią nie nagniemy ich woli. Nie zmusimy ich do walki w naszych wojnach, jeśli nie będą tego chcieli z własnych pobudek. Ze zezwierzęceniem przejęli zamiłowanie do wolności duszy i ciała, o jakich zapomnieliśmy wieki temu, gdy zamiast swobody wybraliśmy porządek.
Mając dobro Korony muszę ostrzec przed próbami jakiegokolwiek podporządkowania tego ludu jej sprawie w sposób gwałtowny. Jeśli jednak moje ostrzeżenia nie zostaną wysłuchane, chcę tylko byś pamiętał o tym co mówiłem. Nasze zachowanie musi być ostrożne, gdyż sprowokowany, Lud Puszczy może być niezwykle gniewny i groźny. Nie wolno nam działać agresywnie, ani zbyt dumnie - jeśli staną przeciwko nam, życie w Nowym Świecie stanie się dla kolonistów nie do zniesienia. Dlatego nawołuję do rozwagi i rozsądku w naszych działaniach.
Lord Richard Stones, Kurator Komisji Kwestii Ładunków Nadzwyczajnych
Richardzie,
Rozumiem twoje obawy, jednak otoczenie Jego Wysokości jest nieugięte i zdecydowane co do Ludu Puszczy. Twoje sugestie co do ostrożności jednak zostały wysłuchane, przez co Korona podejmie jak najmniej agresywne kroki jak to tylko możliwe, jeśli tylko się uda nie wykorzystując siły.
Imperium jest rozległe, nasze zasoby niewystarczające, a społeczność zbyt podzielona. W przypadku jednego, większego zagrożenia nasze wspaniałe państwo może okazać się zbyt nadwyrężone aby odpowiednio zareagować. Tacy sojusznicy pomogliby nam wzmocnić nasze siły na polu magii i alchemii, pomyśl tylko o tym co oni potrafią! Tyle lat ukrywali się w puszczy, tworząc zupełnie odmienną społeczność, skoncentrowaną na naturze, a nie jak nasza, na postępie technologii, magii i alchemii. Może nauczymy się czegoś od nich, a w zamian oni nauczą się czegoś od nas?
Pomyśl o możliwościach. Miej otwartą głowę, nie zamykaj się na nic. Spotkajmy się za dwa tygodnie w Manchesterze - stamtąd popłyniemy do Nowego Świata.
Dr. Alexander Quint, Naczelny zoolog Fundacji Jej Królewskiej Mości Studiującej Cudaczności i Przywidzenia
Uwagi do Manifestu 4
Grudzień 1744
Ładunek znajduje się na pokładzie Arbitra już od sześciu miesięcy. Sześć miesięcy spędzonych głównie na morzu, gdzie jedyną rozrywką poza księgami są rozmowy. A ja lubię rozmawiać.
A więc gdy ładunek znajdował się w ludzkiej formie prowadziliśmy długie rozmowy. O jego życiu, o dzieciństwie i młodości, o tym jak przez lata szwendał się po morzach, odrzucony przez własny rodzaj. Ach tak, właśnie. Wierząc Edmandowi jego przemiany nie są pełne i właściwe, niekompletne. Zachowuje zbyt wiele cech ludzkich, co wśród jego ludu jest oznaką słabości i hańbą dla rodziny. Przez to został wygnany - wędrował między osiedlami, kierując się coraz bliżej kolonii ludzkich. Tam po raz pierwszy usłyszał szum morza i mimo miłości do leśnego mroku, zapałał uczuciem do morskiej toni i zapragnął ją bliżej poznać.
Przez lata poza puszczą zbliżył się do ludzi, porzucając swą zwierzęcą stronę, która przypominała o sobie coraz rzadziej. W końcu udało mu się zaciągnąć do pirackiej bandy - miejsca, w którym nikt nie pytał kim jest, skąd pochodzi i co go gna na morze. Nikt go nie oceniał, a jego przekleństwo stało się przydatne - siejąc strach wśród załóg napadanych statków pomógł szybko wzbogacić się swoim towarzyszom, a jego obecność przydawała zgrai pewności i zadziorności. Jednak z bogactwem szła też zazdrość i chciwość, a te odczucia prowadzą do tragedii. Dlatego też stali się mniej uważni na wrogów, bardziej martwiąc się tym, że ich kamraci wbiją im nóż w plecy niż tym, że wróg przebije ich ciało kulą.
I w tym momencie Komisja dowiedziała się o przypadłości Edmanda. Co wydarzyło się później wszyscy wiemy. Jego Królewska Mość zarządziła spotkanie z Ludem z Puszczy. Mamy się tam stawić z ładunkiem, jednak jest on źle nastawiony do tego pomysłu, nalegając na to, że jest to błąd. Jego obawy jednak nie odnajdują podobno przyjaznych uszu w otoczeniu króla.
Niech Bóg ma nas w opiece.
Adam Harrison, Kapitan Arbitra
Raport Utraconego Ładunku
Dnia 15 stycznia roku pańskiego 1745, w czasie spotkania między przedstawicielami Komisji oraz Fundacji a przywódcami Ludu Puszczy, zaaranżowanego w celu wybadania nastrojów wśród nieznanej społeczności doszło do zamachu na życie przedstawicieli Korony, w wyniku którego śmierć ponieśli Lord Richard Stones, doktor Alexander Quint oraz Edmand Wilkołak. Bez wątpienia zbrodni tej dokonali sami przedstawiciele Ludu Puszczy, którzy odrzucając przyjaźń Imperium skazali się na śmierć. Ciała lorda Stonesa i doktora Quinta znalezione zostały na placu opuszczonej osady, wbite na drewniane pale. U ich podstaw leżała odrąbana kończyna, z skrawkiem papieru przybitym do nadgarstka prymitywnym nożem.
Treść notki, na angielski język przetłumaczonej:
"Do Panów Ognia, Niosących Pożogę, z Metalowymi Różdżkami i Gromami na kołach. Wasi wysłannicy, w tym Wygnaniec zostali przyjęci tak, jak wy powitaliście nas! Wiemy, że Was to nie powstrzyma. Nie zniechęci. Ale wiedzieliśmy to od kiedy tu przybyliście. I ostrzegamy, że wasze rządy w tej krainie nie będą wieczne, a gdy nasze ciała upadną, nasz duch powstanie, nękając was po wszech czasy. Nasza zemsta będzie wielka."
Lady Stones,
Chciałbym wyrazić moje najszczersze kondolencje w związku z tragicznymi wydarzeniami, jakie dotknęły Pani rodzinę. Brak Lorda Stonesa między nami jest bolesny, a nasze serca i modlitwy kierują się ku jego duszy i Pani rodzinie.
Nasze decyzje były zbyt pochopne, a reakcje zbyt agresywne. Wiem, że śmierć tych stworzeń nie byłaby tym, czego chciałby Lord Stones, jednak Korona jest stała i nie udało mi się wpłynąć na decyzję Jego Wysokości. Lud Puszczy zostanie wytępiony, wypędzony czy schwytany, tylko dlatego, że kilku jej przedstawicieli postąpiło pochopnie? Dopuszczenie do tego barbarzyństwa stanowi jedną z największych porażek naszego społeczeństwa w ostatnich latach i musimy zrobić wszystko, by to odwrócić.
Wiem, że mimo śmierci Pani męża podziela Pani moje poglądy, dlatego proszę, wręcz błagam, by wstawiła się Pani za sprawą Ludu Puszczy w otoczeniu Jego Wysokości. Wierzę, że Pani głos da efekty i położy kres ludobójstwu.
Dr. Robert Hirye
Komentarz Historyka Fundacji: Zapisy odnalezione w archiwach brytyjskich są niekompletne (na co wskazuje wyraźny brak trzeciej sekcji Uwag), a opisują zdawkowo proces niszczenia siedlisk i osad opisanego w Manifeście Ludu z Puszczy, rozpoczętego w 1745 roku, a trwająca co najmniej przez następną dekadę. W skutek tych działań gatunek ten został prawie całkowicie wyniszczony, a jego pozostałości zredukowane cywilizacyjnie do zwierzyny łownej, ściganej dla zabawy myśliwych.
Działania te spowodowały rozłam w anomalnej społeczności Imperium Brytyjskiego, zaogniając konflikty międzyrasowe, wygasłe od XVI wieku. Silna krytyka ze strony szlachty skłoniła króla do zatrzymania ludobójstwa, które jednak pozostawiło gatunek na skraju wyginięcia.
Ostatnia wzmianka o istotach podobnych do tych z Manifestu występujących na terenie Ameryki Północnej pojawia się w raporcie wojsk brytyjskich z 1778 roku w czasie Wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Po tym wydarzeniu Lud Puszczy stał się mitem, legendą, włączoną jak wiele innych w kulturę cywilizacji ludzkiej.
Mimo tego, poszukiwania żywych osobników wciąż trwają.