Gra o pieniądz

W dniu swoich pierwszych urodzin, Iris Persephone Dark dowiedziała się, co to znaczy żyć.

Od pierwszego krzyku, jaki jej małe płuca wydały na świat w przypływie łez, oczywiste było, że nie była taka jak inne dzieci. Bo widzicie, jej oczy w kolorze monet, które tak delikatnie kontrastowały z czarnymi włosami charakterystycznymi dla jej rodziny, z której się wywodziła, nie były oczami dziecka. Była w nich szczególna głębia, jakby stanowiły zwierciadło dla duszy osoby wpatrującej się w nie, sprytnie przecinające wszystkie maski, za którymi skrywali się ci, którzy odważyli się w nie spojrzeć. Już po pierwszym spojrzeniu było widać, że była wyjątkowa, nawet jak na członkinie rodu Darków i że żadna tajemnica — nieważne jak mroczna — nie mogła się ukryć przed jej błyskotliwą duszą, która kryła się za tymi brązowymi tęczówkami.

Ale geniusz i głębokie oczy nie były jedynymi darami, jakimi świat obdarzył tego dnia Iris. Wiedział, że coś tak drobnego nie wystarczyłoby dla kogoś z jej rodu, więc dał jej jedyną rzecz, której mogłaby pragnąć — ukoronowanie jej jako spadkobierczyni rodu Darków, kiedy rozbił się helikopter z dwiema osobami na jego pokładzie, których kilka chwil wcześniej Iris nazywała rodzicami — to wydarzenie nie pozostawiło na niej nawet draśnięcia. Po prostu otworzyła oczy, rozglądając się wokół siebie z ciekawością, nie zwracając uwagi na ścieżkę, którą wyznaczył jej wszechświat.

W dniu swoich szóstych urodzin, Iris dowiedziała się o swoich przywilejach.

W tym momencie jej życia inteligencja, którą została obdarowana, była już perfekcyjnie widoczna dla wszystkich członków jej rodziny zajmujących się firmą, więc po prostu spokojnie unikali dziwnego dziecka, które ich nieżyjący już towarzysze zostawili im pod opiekę. Ale inne dzieci, które ją otaczały — nie miały tyle szczęścia. Ze względu na to kim była, ich rodzice nie mieli odwagi wytłumaczyć swoim dzieciom, że powinny jej unikać. Ich mózgi nie wiedziały, jaką jest osobą, więc traktowały ją jak przyjaciółkę, zapraszając ją do zabaw i innych aktywności, w których miały szczęście uczestniczyć. Ale jej to nigdy nie wystarczało — więc w swoim ponadprzeciętnie rozwiniętym umyśle knuła, w pełni świadoma tego, co może zrobić, aby zaspokoić swój wewnętrzny głód.

Postanowiła zabrać to, co nie należało do niej, kryształowy naszyjnik rodu Carterów. To była prosta rzecz, o którym pomyślała jako o małym psikusie — wszystko, co musiała zrobić, to po cichu oddalić się, gdy inne dzieci, które rodzina zaprosiła do swojego domu, bawiły się i zabrać go z miejsca, w którym nikt by jej nawet nie zobaczył. Dobrze wiedziała, że nie powinna, ale ten przedmiot był piękny, a dla członkini rodziny, do której należała, byłby to tylko niewinny żarcik, pomyślała, gdy jej małe rączki chwyciły go i włożyły do kieszeni.

Gdy następnego dnia odkryto kradzież, niewinnie powiedziała, że widziała, jak jeden z chłopców sprzątających w domu go zabrał. Nawet nie kwestionowali jej słów — w końcu, dlaczego mieliby? Była członkinią rodu Darków, przyjaciółką rodziny, więc to, co jej usta podawały za fakty, było nimi również dla rodu Carterów. Krzyczał, gdy go zabierali, a ona po prostu się uśmiechnęła, cicho gratulując swojej błyskotliwości.

W dniu swoich jedenastych urodzin, Iris dowiedziała się na czym polega władza.

Jej dziadek, Percival Darke, zawsze wiedział, że ten dzień nadejdzie prędzej czy później — dzień, w którym będzie musiał wyjaśnić osobie, która zostanie jego spadkobierczynią, jaka wielka odpowiedzialność będzie spoczywać w jej małych rączkach. Ostrożnie, krok po kroku, wyjawił jej prawdę o ich Firmie, o tym, co robiła i co będzie to oznaczało dla całego życia Iris. Opowiedział jej o Trzech Wielkich Diasporach, o Szóstej i Siódmej Wojnie Okultystycznej oraz o ich interesach podczas nich, o Normalności, za której ustanowienie był współodpowiedzialny i o tym, co to wszystko będzie znaczyć dla niej i jej przyszłej kariery. Kiwała głową z zaciekawieniem, pochłaniając kolejne fakty, gotowa do wypełnienia obowiązków, które spoczywały na niej jako na głównej spadkobierczyni rodu Darków.

Percival Darke uśmiechnął się, szczęśliwy widząc, że osoba, której jeszcze nie nazywał wnuczką, z zachwytem uczy się kunsztu jego sztuki. Ale to, czego nie wiedział, to fakt, że osoba, która wkrótce przybierze imię Iris zamiast tego, które otrzymała przy urodzeniu, nie tylko zrozumiała jak ważną rolę będzie musiała objąć. Ale też coś znacznie ważniejszego — że jeśli tylko zechce, pewnego dnia będzie mogła wziąć cały świat, w swoje władcze ręce i ukształtować go wedle własnego uznania. Tego dnia w jej głowie zakorzeniła się jedna myśl — myśl, która w przyszłości rozkwitnie w drzewo, które wywróci jej życie do góry nogami.

W dniu swoich szesnastych urodzin, Iris dowiedziała się o mocy pieniędzy.

Nie była już więcej dzieckiem. Zgodnie z oczekiwaniami, zajęła należne jej miejsce jako asystentka samego pana Darke, zajmując się wszystkimi przydzielonymi jej zadaniami i po prostu obserwując, jak dolar za dolarem przelatywał przez firmę i mnożył się, niemalże znikąd. Uczyła się tego, co trzeba zrobić, aby jak najlepiej wykorzystać to, co się miało i wiedziała, że pewnego dnia przyjdzie jej samemu podejmować takie decyzje. Po prostu obserwowała transakcję za transakcją, zdając sobie sprawę z tego, że ona sama będzie mogła zrobić to i o wiele, wiele więcej dzięki przywilejom i mocy, którą otrzymała w dniu swych narodzin.

Ale przy tym dostrzegła inną osobliwą rzecz — w tym świecie pieniądze — i towarzyszącej im władza — nie należały tylko do niej, nawet jeśli to one je w zasadzie tworzyła. Musiała się nimi dzielić z tymi okropnymi, małymi draniami z rodzin współprowadzących firmę, których musiała nazywać przyjaciółmi przed swoim dziadkiem i pozostałymi starszymi partnerami. Nieważne jak ciężko pracowała i jak bardzo tego pragnęła, zawsze musiała dzielić się jedyną rzeczą, która zaspokajała jej wewnętrzny głód. To sprawiało, że robiło jej się niedobrze w żołądku, ale jako wytworna dama, którą chciała być, ukrywała swój wewnętrzny gniew, ubierając fałszywy uśmiech i już snując plany jak upewnić się, że świat zmieni się w taki sposób, aby był taki, jaki uważała, że powinien być.

W dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin, Iris dowiedziała się na czym polega niezależność.

Mądre inwestycje i decyzje, które teraz sama podjęła, okazały się bardziej niż owocne, dając jej z każdym dniem coraz więcej tego, co jako jedyne napędzało ród Darków. Ale w momencie, gdy skończyła dwadzieścia jeden lat, odłożyła na bok czeki i rachunki, by zrobić coś znacznie ważniejszego — świętować swoje ostateczne osiągnięcie pełnoletności. W pełni świadoma, że jest teraz całkowicie wolna od tych idiotycznych, małych, upartych kretynów, którzy kontrolowali ją i jej życie przez tak długo, wzięła butelkę najciemniejszego wina, jakie mogła znaleźć i ruszyła autem przed siebie w noc, śmiejąc się przez całą drogę z nowo odkrytą wolnością, na którą wiedziała, że zawsze zasługiwała.

Wraz z tym, jak gwiazdy tej nocy migotały nad jej głową, po raz kolejny powróciła do planu, który układała, od kiedy skończyła jedenaście lat, a jej umysł był teraz nieskrępowany łańcuchami rozsądku i niepełnoletności. Wzięła lustro i spojrzała w nie głęboko, nie widząc nic poza swoimi wspaniałymi oczami. Nie potrzebowała niczego więcej — widząc w tej chwili tylko oczy bez ohydnego ciała, którym tak gardziła. Ze zdobytą mocą i wiedzą jak jej użyć, z przywilejem wiedzy i zrozumieniem świata, który się z nią wiązał oraz z pieniędzmi i mądrością, jak je wykorzystać, aby wypełnić swój plan, spojrzała po raz ostatni na mężczyznę, którego tak bardzo nienawidziła, od kiedy skończyła jedenaście lat i zamknęła oczy, uśmiechając się szeroko przez łzy szczęścia. Kiedy otworzyła je ponownie, nie była już tym, kim była wcześniej — była teraz kobietą, którą od zawsze była, niezależną i w pełni sobą po raz pierwszy, od kiedy się narodziła.

Ponownie spojrzała w swoje oczy i już wiedziała, jakie imię dla siebie wybierze.

W dniu swoich dwudziestych siódmych urodzin, Iris dowiedziała się o przemocy.

Mając za sobą ponad jedenaście lat doświadczenia, Percival ufał jej jak nikomu innemu w swojej firmie. Zajmowała się wszystkim, czym on się wcześniej zajmował, a to oznaczało jedno — nadszedł wreszcie czas, aby poznała pełny zakres działalności Marshall, Carter and Dark. Tak więc, z sercem na ramieniu, zabrał ją poniżej świata światła, w mrok mniej legalnych operacji, którymi zajmowała się firma. Nie wzdrygnęła się nawet, dowiedziawszy się o tym, co robili, gdyż rozumiała, że to wszystko, nieważne jak okropne, miało tylko jeden cel — zapewnić im utrzymanie ich pozycji, na którą zasługiwali, a gdzie ich pieniądze i zwyczajna władza nie mogły pomóc. Uśmiechnął się wiedząc, że dobrze ją wychował.

W tym momencie nikt — nieważne jak duży czy mały — nie śmiał kwestionować tego, czy Iris Dark była w rzeczywistości Iris Dark, a nie tylko mierną istotą, jako która się urodziła. Jednakże w dniu jej dwudziestych siódmych urodzin, jeden z brutali, których zatrudnił jej dziadek, spojrzał jej w oczy i nawet przy wszystkich przywilejach i władzy, jaką posiadała, zakwestionował myśl, że jest kobietą tylko swoim wzrokiem. Odpowiedziała więc jedyną możliwą opcją. Z wszystkiego, co mogła zdobyć z zarobionych dolarów, biła go do nieprzytomności, dopóki nie przyznał się do swego błędu. Wszystko po to, aby zapewnić sobie odpowiedni status, pomyślała, uśmiechając się szeroko, gdy zdała sobie sprawę, jakie gigantyczne możliwości otworzyła przed nią właśnie ta nowo odkryta moc. Zrobiła to, bo wiedziała, że dzięki niej będzie mogła wreszcie znaleźć lekarstwo na niekończący się głód, który dręczył ją już od tak dawna.

W dniu swoich trzydziestych drugich urodzin, Iris dowiedziała się o wolności.

Kiedy zegar wybił północ, wszystko, co planowała Iris, stało się faktem. W końcu w pełni zrozumiała, co musi zrobić, aby zaspokoić głód, który targał jej wnętrznościami. Spojrzała wstecz na swoje życie i znalazła tylko jedno rozwiązanie. Wiedziała, że reszta nie przyjmie tego dobrze, ale była gotowa zaakceptować to jako konieczne koszty, aby utrzymać status quo, którego tak bardzo pragnęła. Ci, którzy próbowaliby ją powstrzymywać, upadliby.

Dwaj inni starcy, którzy odebrali jej i jej dziadkowi tyle przywilejów, władzy, pieniędzy i wolności, teraz za to zapłacą. Zapłacą za to, że odważyli się odebrać jej jedyną rzecz, która mogła ją kiedykolwiek uszczęśliwić, okradając ją z władzy, która jej się słusznie należała. W końcu, do kogo innego miałaby należeć? Więc po raz ostatni założyła swój fałszywy uśmiech i zaprosiła ich na przejażdżkę jachtem, przewracając tym pierwszy klocek domina. Reszta nocy była już historią, pomyślała, gdy w końcu dostała w swoje ręce fragmenty władzy, które te dwa spróchniałe dziady tak długo uzurpowały dla sobie. Zrzucając cała winę za ich śmierć na jakiegoś biednego idiotę z Ręki Węża, który nieświadomie pomógł w jej planie.

Ale kiedy przyniosła dobrą wieść do domu, stary poczciwy Percy nie był szczęśliwy — jego oczy po prostu wykręciły się w czystym przerażeniu, a jego usta nie były w stanie nawet skomentować tego, co zrobiła jego wnuczka. Nie szkodzi, pomyślała Iris, umieszczając staruszka na założonej emeryturze na dalekiej i odległej wyspie, która miała wszystko, o czym mógł kiedykolwiek pomarzyć. Nie potrzebowała już go, więc jego opinia nie miała dla niej większego znaczenia. Teraz gdy miała już wszystko, żeby nasycić swój głód, poczuła się w końcu szczęśliwa, po raz pierwszy od urodzenia. Ale wkrótce zdała sobie sprawę, że nie ugasiła w pełni swego głodu — po prostu przygasiła go na chwilę, po czym powrócił silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Ale wtedy po prostu się uśmiechnęła, wiedząc najlepiej, co jeszcze można zrobić, by go ugasić, jednak tym razem na dobre.


Już prawie czas, pomyślała Iris Dark, kończąc czesać swoje idealne, czarne włosy. Spojrzała w lustro, uśmiechając się na widok własnej urody, wciąż myśląc o tym, co się stało i co ważniejsze, o tym, co miało się jeszcze stać. Bo w ciągu ostatnich kilku godzin zaszły… pewne zmiany w świecie i statusie quo, który od tak dawna znała. Nawet dla kogoś, kto przeszedł tak drastyczną zmianę od swoich narodzin jak Iris, było to coś zaskakującego. Po pierwsze, wreszcie dostała nową sukienkę, o którą prosiła dwa dni temu. Było to prawie tak ważne, jak druga rzecz, a mianowicie to, że dotąd istniejąca Zasłona Normalności upadła, całkowicie roztrzaskała się o ziemię, której kiedyś miała rzekomo chronić.

Ale wczoraj czy dziś nie były ważne. Od dnia, w którym dowiedziała się o Zasłonie, wiedziała, że jest to rozwiązanie niedoskonałe, które niechybnie pewnego dnia zostanie zerwane jednym machnięciem ręki. Ważne było jutro, bo to jutro były jej czterdzieste pierwsze urodziny.

I aby to uczcić, Iris Dark nie zamierzała czekać, aż inni obsypią ją bezsensownymi prezentami, których nie potrzebowała. Dzisiaj, to ona da sobie wszystko, czego kiedykolwiek chciała i potrzebowała. W pełni zdolna do zrobienia tego, co zawsze chciała zrobić, złamie grzbiet wielbłąda i sięgnie po gwiazdy, na które zawsze zasługiwała, nieskrępowana dyktaturom tak zwanej normalności, ograniczającej ją.

Na swoje czterdzieste pierwsze urodziny, Iris Persephone Dark zamierzała podarować sobie cały świat.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported