Nightmare Regent Blue
ocena: +3+x

Góry i doliny. Drzewa, które rozpadały się na ostre kryształy od zbyt ostrego spojrzenia. Mgła. Zimno. Niebiesko-szare niebo gdzie trzy księżyce były tylko niewyraźnymi plamkami w oddali. Brak znaczącej ilości wody, ale wszechobecna wilgoć i pleśń. Tylko jedno rodzime zwierzę, którym był Vopling: żywiący się pleśnią, uskrzydlony robak. Nielot.

Choć konkurencja była zacięta, Asphodel był zdecydowanie najbardziej ponurymi zaświatami w całym Corbenic.

Zmarli nigdy nie osiedlali się tam na dłużej niż kilka dni i to tylko z konieczności. Tylko dwóch biedaków żyło tam na stałe. Jednym z nich był Belphedge, król Asphodel. Kiedy jego poddani uciekli na bardziej przyjazne planety, zakopał się żywcem w wyschniętym korycie potoku i nigdy nie znalazł motywacji, by się z niego wygrzebać. Można mieć tylko nadzieję, że jest zadowolony w swoim aktualnym stanie.

Drugim był Wzgórze.

Wzgórze znalazł swój dom w Asphodel ponad 14 000 lat temu. Obudził się z wielkiego i nieszczęsnego snu z kłującym bólem z tyłu głowy z powodu trucizny wyciekającej do mózgu – i zanim zdążył się obronić, był już na Wielkiej Pustyni Corbenic, pośród reszty oszołomionych zmarłych.

Po krótkim szale pożerania, Wzgórze odkrył, ku swojemu przerażeniu, że wcale nie był głodny. Za życia, garście wijących się striderów i płaczących ludzi byłyby dla niego błogosławieństwem. Ale tutaj były one opcjonalne i stanowiły tylko stratę energii.

Po utracie celu swojego życia, Wzgórze wyruszył w wędrówkę w poszukiwaniu spokojnego miejsca, w którym mogłoby rozmyślić i zaplanować swoje następne ruchy – znalazł Asphodel. Przypominało to Wzgórzowi jego starą ojczyznę.

Mijały tysiąclecia, a on wciąż siedział sfrustrowany. Choć za życia nazywano go Pożeraczem, przechodnie nazywali go teraz Zapomnianym Olbrzymem, Żywym Wzgórzem lub po prostu Wzgórzem. Lasy rosły na jego ciele, a swędzące szpony Voplingów wżarły się w jego skórę. Nie miał już siły ich usuwać.

I tak siedział w milczeniu.


– Pod twoim na zawsze niepamiętnym imieniem, Malikirze Tsoh, żądam rozmowy ze Straszliwym Pożeraczem Światów, Zmorą Erikesha – zmarłym 27 sierpnia 2031 roku na Ziemi w Multiwersalnej Iteracji 1L.

Po pierwsze, był to pierwszy raz, kiedy ktoś się tak do niego odezwał od czasów Keshpetha i jego dziesięciu tysięcy ludzi. Po drugie, ta istota znała jego prawdziwe imię i nie myliła go z jakimś wieśniakiem zwanym "Szkarłatnym Królem".

Mimo to, Wzgórze nie był w nastroju do rozmowy już od 14 000 lat.

Oko Hilla otworzyło się, rozrywając sękate pnie drzew, które wyrosły na jego rzęsach. Ziemia zatrzęsła się, gdy obrócił szyję, by po raz pierwszy zidentyfikować to dziwaczne stworzenie.

W dolinach daleko na północ od Asphodel stała mała grupa statków desantowych, kilku żołnierzy i antena radiowa skierowana w stronę Wzgórza. Na antenie widniał napis "SYSTEM TŁUMACZENIOWY PERCEPCJI ROZSZERZONEJ" – wyrażenie, które nie miało odpowiednika w języku Erikeshi, więc tylko jeszcze bardziej denerwowały Wzgórze. Na małym podium u podstawy anteny stał ludzki dowódca wojskowy będący źródłem dziwnego głosu.

– Nazywam się Prezydent Girard Niang z Inicjatywy Trzech Księżyców – kontynuował głos. – Przybywam niosąc…

Wynoś się – powiedział Wzgórze. Głos mu się załamał, gdyż swoje gardło miał prawie zmumifikowane od jego nie używania.

– Obawiam się, że to niemożliwe, Pożeraczu. Nie, dopóki nie usłyszysz, co mam ci do powiedzenia.

Zapominasz gdzie twoje miejsce, człowieczku.

Po krótkiej przerwie i człowiek odpowiedział:

– Załóżmy, że będzie nas dwóch.

Pradawne iskry gniewu i nienawiści zaczęły formować się w sercu Wzgórza – zawijając tam po tak długiej nieobecności.

Jak myślisz, gdzie jest moje miejsce?

– Na tronie. Szukam potężnego wojownika-króla, o którym mówi się, że zniszczył niezliczone narody. Szukam tego, który pochłaniał ciała armii, jakby ich krzyki były najlepszym miodem pitnym – tak chyba mówi saga, ale minęło już sporo czasu. Może chodziło o wino? – Nieważne. Chodzi o to, że miałeś być Pożeraczem Światów, Zdobywcą w Ogniu – a tu widzę tylko gościa w bagnie użalającego się nad sobą.

Z nozdrzy Pożeracza wystrzelił błysk ognia, podpalający okoliczne lasy.

Nikt nie odważył się mnie tak zlekceważyć i…

– Nie przeżył, by opowiedzieć resztę tej historii? – powiedział Prezydent. – Bardzo dobrze. Więc stoję tutaj. Jeśli chcesz mnie zjeść, to lepiej miej to już za sobą. Miałem dobrą passę, prawda?

Minęło kilka minut. Pożeracz spoglądał na Prezydenta, mając nadzieję, że ten podda się swoim lękom i ucieknie. Jednak nic z tego. Najwyraźniej ten człowiek był wojownikiem o odwadze, której nie dorównywał nawet Keshpeth i jego dziesięć tysięcy ludzi. (To albo 73 dział elektromagnetycznych wycelowanych w głowę Pożeracza z drugiego księżyca, ale to już historia na inną opowieść).

Pożeracz westchnął i zamknął oczy.

Czy przyszedłeś się nade mną poznęcać. – rzekł Pożeracz. – Czy może poszukujesz czegoś ważnego?

– Czekaj, nie chciałeś mnie pożreć? Czy to była tylko…

Odpowiadaj!

– Dobra, dobra. Chodzi o to, że Inicjatywa Trzech Księżyców ma ci coś do zaoferowania.

Nie chcę żadnego prezentu.

– Myślę, że jednak będziesz chciał, gdy usłyszysz, co to jest.

Jedyną rzeczą, jakiej pragnę, jest święty spokój, a ty ciągle mi na niego nie pozwalasz. Wynoś się.

– Możemy dać ci cel. Zbliża się wielka bitwa, Pożeraczu. Nadszedł czas, by wszyscy dobrzy ludzie, bogowie i inni przybyli na pomoc Iteracji Ziemi 2N. Nie możemy przekroczyć antyorganicznej szczeliny do 2N – ale twoje ciało tu już zupełnie inna sprawa. A po drugiej stronie znajdziesz godnego ciebie…

Ramię, pokryte łuskami, drzewami i przerażonymi Voplingami, wysunęło się z boku Wzgórza. Uformowane w pięść, uderzyło w ziemię. Okoliczne góry pękły i zapadły się pod siebie. Otworzyły się na kwaśne, subkontynentalne rafy koralowe Asphodelu. Król Belphedge otrząsnął się z grobowego snu – wpadając do parzącej wody i marudząc, że jego drzemka została niegrzecznie przerwana.

WYNOŚ. SIĘ. – ryknął Pożeracz.

Nie posłuchał.

– To, widzisz to? – powiedział Prezydent. – Ten gniew? To jest ten rodzaj energii, za którym tęsknisz, prawda? Oboje wiemy, że nie chcesz siedzieć tu na zawsze, rozmyślać i dąsając się nad własnym losem.

Tak, chcę!

– Więc co, masz zamiar być po prostu być małym gniewnym guzem w panoramie Asphodel przez całą wieczność? – Prezydent się zaśmiał. – JALAKÅRA mi świadkiem, to jest złoto. Poczekaj, aż tylko powiem Keshpethowi.

Nie ZROBISZ TEGO! – kilku żołnierzy Prezydenta zatkało uszy z powodu tego krzyku.

– Dobra, słuchaj, Malikir Tsoh, chcesz, żebyśmy zostawili cię w spokoju?

TAK.

– Dobra! Ale tylko pod jednym warunkiem.

JAKIM?

Zbierz się do kupy, Pożeraczu! Fundacja w 2N nie uznaję cię już nawet za Apollyona – ale ja tak! Wierzę, że możesz to naprawić. Nie pozwól, aby fakt, że Iteracja 1L zabiła Cię we śnie, powstrzymał Cię przed powrotem. Wierzę w ciebie! A kiedy to się skończy, zamiast bać się ciebie, ludzie z 2N będą śpiewać pochwały dla ciebie w swoich tawernach aż do wymiotów, okrzykną cię bohaterem! Wszystko, o co prosimy, to tylko abyś zrobił ten pierwszy krok naprzód.

Minęła godzina nieprzyjemnej ciszy. Antena radiowa została z powrotem złożona. Żołnierze wrócili do swoich statków. Niang zaklął pod nosem, mamrocząc coś o tym, że "mielibyśmy więcej szczęścia w uzbrajaniu Striderów" i zamierzał wsiąść do statku, by wrócić na swój sterowiec –

– gdy usłyszał zrzędliwy zwrot, jeden z niewielu, które rozpoznał bez tłumaczenia z języka Erikeshi. Oznaczało ono "kto będzie moim przeciwnikiem?".


Iteracja Ziemi 2N. Listopad 2035 roku. Zgodnie z instrukcjami Inicjatywy Trzech Księżyców, drzwi zawierające SCP-2317-K zostały wystrzelone w kosmos, sześć miesięcy wcześniej. Niang powiedział, że da im to "kilka dodatkowych minut".

Współpraca z Inicjatywą nie układała się gładko. Plan awaryjny Zadok-9 "Nightmare Regent Blue" był wręcz absurdalnym pomysłem, ale przynajmniej taka odpowiedź była lepsza niż żadna.

Administratorka Fundacji siedziała w biurze w swoim bunkrze, z palcem zawieszonym nad klawiszem Enter, pod monitorem CRT z 1982 roku. Na terminalu pojawiła się prośba o ostateczne potwierdzenie wprowadzenia Protokołu Ganymede. Siódmy łańcuch Devourera pękł zaledwie godzinę temu. Przy odrobinie szczęścia, pomyślała, zabije nas wszystkich tylko jednym uderzeniem. Nie będę miała wtedy nic do sprzątania.

Zadzwonił jej telefon – numer O5-1. Podniosła słuchawkę.

– Dobra, trzy aktualizacje – powiedział O5-1. – Po pierwsze, Pożeracz właśnie przekroczył orbitę Marsa i za trzydzieści minut będzie na Ziemi.

Jej palec zadrżał nad klawiszem.

– Po drugie, nad księżycem pojawił się drugi Pożeracz, który zmierza prosto w kierunku tego pierwszego.

Jej oko drgnęło.

– Drugi Pożeracz? – zapytała.

– Potwierdzam. I jeszcze po trzecie, ten drugi ma wymalowane na plecach trzy półksiężyce.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported