Ostatnie dęby jesieni

Zgodnie z ludzką logiką każdy skutek ma swoją przyczynę, co jednak zrobić jeśli coś wykracza poza te ustalone normy? Może tak naprawdę te ograniczenia odnoszą się jedynie do nas albo jeszcze lepiej - do wszystkiego co nas otacza? Co jeśli przyczyna leży poza naszym zasięgiem, czy możemy szczerze powiedzieć, że jej nie ma lub jest?
Nie jeden raz zdarzyło się, że inne rzeczywistości wpychały się w naszą. Siła tego zjawiska jest różna, czasami ktoś zapomni po co wszedł do kuchni, kiedy indziej umknie mu zmiana kilku szczegółów w jego otoczeniu, matematycy zdają się nie zauważać zmiany kilku cyfr po przecinku w liczbie Pi, a z kolei fizycy nie zwracają uwagi na drobne różnice w wartościach stałych, jak na przykład w przyśpieszeniu ziemskim. Jest także szansa, że zmiana nie będzie na tyle subtelna, jak w tym wypadku: Był dąb, jeb sosna.


Doktor Wierzbicki zaparkował swój samochód pod Ośrodkiem PL-21, jak zwykle punktualnie 15 minut przed rozpoczęciem pracy. Miał dziś sporo do roboty, zostawił wczoraj kilka niedokończonych raportów, do tego jeszcze miał kilkanaście innych do zredagowania i jeszcze więcej do rewizji.

— Tak to jest jak się wszystko odkłada na później — westchnął i wyszedł z auta.

Ośrodek zbudowano jeszcze za "starych dobrych czasów", a parking postawiono zaledwie kilka lat temu obok, więc trzeba było przejść się kawałek przez mały ogród. Doktorowi nawet się to podobało, mógł zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i podziwiać tą słynną, złotą polską jesień. Liście zostały już uprzątnięte w małe kupki, chodnik zamieciony, a szyszki leżały na uboczu drogi. Doktor zatrzymał się na chwilę, wyrwany z zamyślenia. Miał wrażenie, że coś jest tutaj nie tak, jakby szedł tędy po raz pierwszy. Zwykłe jamais vu? Może tak, ale uczucie to stawało się coraz silniejsze. Ruszył dalej, żeby jego umysł mógł przyswoić więcej informacji na temat ogrodu i porównać je z tym, co ma w pamięci.

— Że też musiało zdarzyć się to akurat dzisiaj! — przemknęło mu przez myśli. — Oby nie był to żaden wyłom, musiałbym spisać zeznania i przekazać kierownikowi…

Zatrzymał się po raz kolejny, tym razem był pewien co mu nie pasuje. W tym miejscu chodnik tworzył pierścień dookoła wielkiej, starej sosny. Był całkowicie pewien, że jeszcze wczoraj w tym samym miejscu stał dąb.

— Nie ma szans, że nikt tego jeszcze nie zauważył, ogrodnicy na pewno to już zgłosili — potok myśli wylał się na niego, kiedy szybszym chodem ruszył w stronę wejścia do ośrodka. — Na pewno podjęto już odpowiednie działania, nie muszę się martwić o nic.

Wszedł przez oszklone drzwi do holu, tam jego poddenerwowanie zauważył znajomy ochroniarz Karol Lipiński:

— Coś się stało doktorze?

— Sosna się stała.


— To wszystko co macie do powiedzenia doktorze Wierzbicki?

— Tak panie Modrzewski.

Doktor Janusz Modrzewski był dyrektorem Ośrodka PL-21 i razem z nim w pokoju przesłuchań znajdował się przełożony Wierzbickiego - doktor Kazimierz Topola, który poręczył za stan psychiczny swojego podwładnego oraz przekazał sprawę dyrektorowi.

— Jesteście świadomi, że przeprowadzone zostanie oficjalne śledztwo i jeśli okaże się, że cała ta sprawa z sosną i dębem okaże się zwykłym żartem, może to dla was źle się skończyć?

— Panie Modrzewski jestem całkowicie pewien, że jeszcze wczoraj stał tam dąb, nie wiem dlaczego tak się stało, ani dlaczego tylko ja pamiętam o dębie, ale…

— Odpowiedzcie na pytanie.

— Tak, jestem świadomy.

W międzyczasie doktor Topola siedzący po drugiej stronie biurka sporządzał transkrypt z przesłuchania na przenośnym komputerze.

— Dobrze, w takim razie to wszystko.

— Mam jeszcze pytanie do pana — powiedział szybko, zestresowany doktor Wierzbicki. — Z czego zrobione jest to biurko?

— Jest dębowe, jak reszta mebli w ośrodku, czy ma to jakieś znaczenie?

— To czemu jest takie jasne? — powiedział, wskazując na obdrapany bok mebla.


Po wszystkich zeznaniach i dochodzeniach, kiedy doktor Wierzbicki nie mógł już się na wiele więcej zdać, puszczono go wolno. Było już kilka godzin po przerwie obiadowej, ale ze względu na okoliczności i to, że nie jadł nic od rana, udał się on na stołówkę. Jak zwykle w poniedziałki był kurczak, ale że przyszedł później musiał zadowolić się czymś co zostało z menu wegetariańskiego, z którego prawie nikt nie korzystał. Kiedy uspokoił kiszki, rozjaśnił mu się umysł i mógł wracać do właściwej pracy.

Stanowisko na pierwszy rzut oka wyglądało tak, jak zostawił je wczoraj, ale właśnie ta idealność zdradzała, że ktoś grzebał w jego prywatnych rzeczach, nie miał z resztą czego ukrywać. Skoro przez incydent z sosną miał jeszcze większy poślizg musiał brać się od razu do roboty. Włączył komputer, wentylatorki cicho zaszumiały i po chwili wyskoczył przed nim komunikat z zapytaniem o login i hasło. Wpisał je szybko, niemal odruchowo i miał już dostęp do swoich niedokończonych dokumentów. Otworzył pierwszy z brzegu i zabrał się za pisanie. Ten akurat dotyczył jego ostatniego eksperymentu, który prowadził z Jurkiem:

Prowadzący: Dr Sosnowski i Dr Wierzbicki

Ciarki przeszły doktorowi po plecach.

— Jerzy Sosnowski? Przecież był Dąbrowski… — Wierzbicki zamknął szybko edytor tekstu, mrucząc do siebie. — Nie, to niemożliwe.

Po chwili otworzył eksplorator plików i zaczął przeglądać po kolei dokumenty, które udostępniał mu serwer plików. Nigdzie nie było wzmianki o doktorze Dąbrowskim, a nawet w jednym z przesłuchań zamiast spod dębu przesłuchujący zbierał żołędzie spod sosny.

Doktor lekko odchylił się do tyłu w fotelu i otarł zmęczoną twarz. Jeśli to wyjdzie na jaw wszystkie te raporty do poprawienia przypadną mu, jako jedynej osobie pamiętającej jak to było. Chociaż dyrektor pamiętał, że meble były dębowe…

— Od dyrektora — młodszy naukowiec, którego nazwiska nigdy nie był w stanie zapamiętać, podszedł do jego sosnowego biurka, żeby podać mu zapieczętowaną kopertę.

Wierzbicki skinął na niego, żeby odłożył dokumenty i sobie poszedł. Wieści pewnie już krążyły, wyobrażał sobie szepty: "Wierzbickiemu w końcu odbiło!". Spojrzał na kopertę, w której pewnie były jakieś dokumenty do wypełnienia, może zwolnienie, może informacja odnośnie podania środków amnezyjnych. W zasadzie nie zrobił nic złego, jeśliby logicznie podejść do sprawy, dyrektor mógł chcieć oficjalne oświadczenie z incydentu o tej sośnie i dębie.

Nie chcąc dopuszczać do siebie więcej złych myśli, wziął kopertę w ręce i ją otworzył, żeby przekonać się o jej zawartości. W środku był jeszcze ciepły oficjalny papier. Doktor uśmiechnął się do siebie. Czekał go awans.


W wyniku Incydentu "Sosna" ok. 6█ ███ ha lasów uległo anomalnemu efektowi, w wyniku którego wszystkie gatunki dębów zostały zmienione w egzemplarze Sosny zwyczajnej o adekwatnym wieku, wzroście i stanie zdrowia. Jako datę wystąpienia anomalii przyjmuje się noc z 28 na 29 października 2018 roku.

Odpowiedzialności za incydent nie udało się jak dotąd przypisać żadnej znanej Fundacji organizacji. Wśród personelu krążą plotki nad tożsamością sprawców, żadnej z nich nie dało się jak dotąd potwierdzić. Największa część zrzuca winę na Rebelię Chaosu, która chciała "zrobić Fundacji na złość", inni uważają, że dęb dawniej były sosnami, a efekt został wywołany przez zniszczenie nieznanej Fundacji anomalii przez GOC, tak że drzewa wróciły do swojego pierwotnego stanu. Część personelu bierze anomalię za projekt artystyczny jednego z członków ruchu AWCY?. Nikt nie podejrzewa Nikogo.

Straty spowodowane przez incydent wyceniono na kilkanaście milionów złotych, wliczając w to koszt przełamania zabezpieczeń █ obiektów, █ katastrof budowlanych na terenie Ośrodków Fundacji, █ urazów wśród personelu oraz ██ pośród ludności cywilnej. Wydatki te zakonspirowano jako dotacje Unii Europejskiej na rozwój turystyki leśnej. Pozostałe szkody pozostawiono do naprawy prywatnym właścicielom lub władzom lokalnym. W mediach rozpowszechniono fałszywe informacje na temat silnych wiatrów oraz nagłych burz mających miejsce w dotkniętych przez anomalię terenach.

Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się informacji na temat incydentu powołano trzy nowe Mobilne Formacje Operacyjne oraz zmobilizowano większość już istniejących. Przede wszystkim zabezpieczono dowody rzeczowe wystąpienia anomalii, spopielono ponad tonę nasion sosny. Aby zastąpić prace plastyczne, które stanowią część dokumentacji szkolnej, powołano specjalny zespół techników do odtworzenia ich za pomocą żołędzi, które nie uległy efektowi anomalnemu.

Komisja odpowiedzialna za rekonstrukcję ekosystemu zdecydowała się na wycinkę 40% sosen w rejonie dotkniętym anomalią oraz posadzenie w ich miejscu sadzonek dębu. Zwierzęta pozbawione w ten sposób swojego naturalnego habitatu należy przetransportować do specjalnych rezerwatów przyrody, jeśli to możliwe.

- Raport Wstępny Komisji Poincydentowej, Dr Wierzbicki

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported