Ostrzeżenie
ocena: +27+x

Departament Logistyki, to było moje miejsce. Zarządzałam marnymi ludzkimi żywotami i przydzielałam je do placówek. Wszystko było super. Dobrze znana mi praca, pole, po którym potrafiłam się poruszać z zamkniętymi oczami.

Pewnego nudnego, zawalonego papierkową robotą dnia wpadł do mojego biura mój przełożony. Uśmiechał się, obwieszczając mi, że przekonał tych nad nim o moim transferze do Wydziału Wewnętrznego. Czy chciałam, czy nie, decyzja już zapadła. Szczerze mówiąc, kiedy usłyszałam o takim Wydziale byłam mocno zaskoczona. Listę wszystkich działających oddziałów znałam na pamięć, a ten był dla mnie nieznany nawet z nazwy. Jednakże już po kilku dniach w pełni zrozumiałam, czym się zajmuje, tym samym dowiadując się, kto nas chroni przed światem zewnętrznym.

Nienawidziłam tej roboty. Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Wstawałam o szóstej, wyłaziłam z pokoju i wlokłam się do najbliższego miejsca, gdzie była kawa. Później, z gorącym kubkiem w dłoni, szłam do biura, a stamtąd potrafiłam nie wychodzić przez dziewiętnaście godzin.

Z czasem zaczęłam interesować się odpowiedziami złapanych. Wywiady z nimi były najciekawsze. Kiedy mój przełożony obwieszczał mi, gdzie będę pracować za zaledwie kilka dni, myślałam, że odpowiedzi uciekinierów chcących nas ujawnić będą pokręconymi relacjami tego, co dzieje się w głowach szaleńców. Jednak one były logiczne i… oczywiste. „A uważacie TO wszystko za normalne?”. To zdanie pojawiało się tak często w raportach, że utkwiło w mojej pamięci na dobre.

Co gorsza, z czasem zaczynałam rozumieć ich zachowania. Zagłębiałam się w raporty coraz bardziej. Najwięcej czasu traciłam na czytanie wywiadów. Sama nie wiem, dlaczego; wszystkie były do siebie podobne, więc teoretycznie można powiedzieć, że wiedziałam jak na dane pytanie odpowie przesłuchiwany. A jednak, mimo to za każdym razem czytałam wszystko.
To stawało się manią. Zaczynałam popierać zachowania złapanych, mimo to popierałam również wyroki dla nich. Jeden wyciek i byłoby po nas. Ludzie przerażeni ukrywaną dotąd prawdą przestaliby właściwie funkcjonować, wiedząc o istnieniu nie jednej, nie dwóch takich placówek, staraliby się je usunąć. Zniszczyć. Pozbyć się ich z powierzchni Ziemi. Nie docierałoby do nich, że próby zniszczenia obiektów to pomysł ekstremalnie groźny. Przestałby pracować organizm stworzony przez małe komórki — ludzi.

Pewnego dnia natknęłam się jednak na raport, który w jakiś sposób mocno mnie ruszył. Pierwszy raz czytałam raport o kobiecie. Wszyscy jej poprzednicy, z którymi ja miałam do czynienia byli mężczyznami. Złapana podawała argumenty podobne do reszty niedoszłych uciekinierów, to mnie nie zdziwiło. Jednak wielokrotnie powtarzano, że była tak spokojna, jakby rozmawiała ze starym druhem, którego spotkała po wielu latach. Podczas wywiadu powiedziała również, że postanowiła zrobić coś, co każdy kiedyś będzie próbował zrobić. To mnie najbardziej ruszyło. Raport uświadomił mi, że każdy w głębi duszy kiedyś będzie chciał ujawnić Fundację.

Myślisz pewnie: „Co to robi w moim biurku?”. Cóż, do pewnego czasu było ono moim biurkiem. Jeśli to czytasz, oznacza to, że moja próba ujawnienia tego miejsca się nieudała. Mój los jest podobny do losu niejednego z szaleńców, których wyroki są podane w aktach. To mój list pożegnalny. Włożyłam go do, moim zdaniem, najlepszego planu ujawnienia Fundacji. Oczywiście w dolnej szafce jest jego skserowana kopia, którą poprawiałam. Plan był szalony. Gdyby się powiódł, wszyscy dowiedzieliby się o istnieniu Fundacji, cały świat. Ludzie mają przecież prawo dowiedzieć się, co tu się wyprawia! Dlatego mam dobrą radę dla Ciebie. Jeśli uważasz tak, jak ja, to masz moje pozwolenie na poprawki i wprowadzenie planu w życie. Jeżeli jednak jesteś tu po to, aby karać osoby o losie podobnym do mojego, to musisz koniecznie coś wiedzieć. Nigdy nie możesz zacząć rozmyślać o powodach złapanych. To zmusi Cię do refleksji i myślenia, czy robią słusznie. A twój wniosek najprawdopodobniej będzie taki, jak mój. To mnie zgubiło. Zgubiło mnie to, że zaczęłam rozumieć osoby, które skazywałam. Tak naprawdę każdy ich rozumie. Każdy, chociaż w małym stopniu, chce powiedzieć światu, co tu się wyprawia. Dlatego musisz być uważny.

Powodzenia.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported