"Dziękujemy".
Te słowa uświadczyły go w tym, że to prawda. Ostateczna i nieodwracalna. Po tylu przeżyciach, to koniec. Nastał na niego kres. Wychodząc z budynku Fundacji, w asyście swojego współpracownika, doktora Gerkowskiego, myślał o wiele więcej niż zwykle. Właściwie nigdy specjalnie nie myślał nad niczym poza pracą, żył nią, bo było to jedyne życie, jakie dla niego istniało. A teraz został uśmiercony. Żywy, a jednak martwy.
Tak jak 8 lat temu, gdy został zwerbowany, jeszcze jako zwykły oficer wojskowy. Zostawił żonę i dziecko. Jak wielu pracowników. Powiedziano jego rodzinie, że zmarł. Było to najlepsze wyjście. Wyższe dobro. I mieli racje, rzeczywiście wtedy zmarł.
A teraz znów tego doświadczał. Podobno 2 raz boli najgorzej, ponieważ pamiętamy te cierpienie, wyolbrzymione przez naszą wyobraźnię i wspomnienia, a nie potrafimy się jeszcze do niego przyzwyczaić.
Nie wiedział, czy to prawda. Był martwy, a martwi nic nie czują.
Pamiętał, jak uciekał przed psychopatycznymi wyznawcami anomalii. Jak czołgał się przez zasypane porannym śniegiem krzaki czy małe drzewka, jak to zawsze poprawiał innych. Zawsze Łapicki się o to złościł.
Łapicki nie żyje od trzech lat, zwariował psychicznie przez jakiś ołówek czy długopis. Wystarczyło, że go dotknął, a zaczął wypisywać na sobie jakieś runy. Od wewnątrz.
Pamiętał, jak spędził z oddziałem MFO 2 miesiące na zrujnowanej pustyni, w jakimś innym wymiarze czy rzeczywistości. Nie znał się na tym. Próbowano go w tym szkolić, ale nie potrafił się do tego przekonać.
Pamiętał, jak podawali ludziom środki amnezyjne, gdy oni roztrzęsieni pamiętali o chodzącej mgle, która nie wiedział w sumie, co robiła. Ale nic przyjemnego, skoro musieli podać aż środek B.
A właśnie.
— Dacie mi środki amnezyjne?
— Takie są procedury.
— Wiem. Ale będę o was pamiętał?
— A dlaczego chciałbyś pamiętać o tym piekle, które tu przeżyłeś?
— Nie wiem. Ale czuję, że powinienem.
Zatrzymał się.
Gdy spotkali manipulatora rzeczywistości, potrafił tak go zagadać, że wyszli z tego cało.
Gdy zaatakował go wirus trzęsączki, wiedział, jaka pozycja pozwoli mu przeżyć do udzielenia mu pomocy.
Nawet wiedział, co zrobić, gdy przyszedł jakiś koleś w kapeluszu, którego się wszyscy bali.
Ale teraz.
Teraz był pewniejszy niż kiedykolwiek, co należy zrobić.
Nie zapomnieć.