PLACEHOLDER
PLACEHOLDER
Byㅤ Jasiu06Jasiu06
Published on 25 Jun 2022 21:56
ocena: +4+x

What this is

A bunch of miscellaneous CSS 'improvements' that I, CroquemboucheCroquembouche, use on a bunch of pages because I think it makes them easier to deal with.

The changes this component makes are bunch of really trivial modifications to ease the writing experience and to make documenting components/themes a bit easier (which I do a lot). It doesn't change anything about the page visually for the reader — the changes are for the writer.

I wouldn't expect translations of articles that use this component to also use this component, unless the translator likes it and would want to use it anyway.

This component probably won't conflict with other components or themes, and even if it does, it probably won't matter too much.

Usage

On any wiki:

[[include :scp-wiki:component:croqstyle]]

This component is designed to be used on other components. When using on another component, be sure to add this inside the component's [[iftags]] block, so that users of your component are not forced into also using Croqstyle.

Related components

Other personal styling components (which change just a couple things):

Personal styling themes (which are visual overhauls):

CSS changes

Reasonably-sized footnotes

Stops footnotes from being a million miles wide, so that you can actually read them.

.hovertip { max-width: 400px; }

Monospace edit/code

Makes the edit textbox monospace, and also changes all monospace text to Fira Code, the obviously superior monospace font.

@import url('https://fonts.googleapis.com/css2?family=Fira+Code:wght@400;700&display=swap');
 
:root { --mono-font: "Fira Code", Cousine, monospace; }
#edit-page-textarea, .code pre, .code p, .code, tt, .page-source { font-family: var(--mono-font); }
.code pre * { white-space: pre; }
.code *, .pre * { font-feature-settings: unset; }

Teletype backgrounds

Adds a light grey background to <tt> elements ({{text}}), so code snippets stand out more.

tt {
  background-color: var(--swatch-something-bhl-idk-will-fix-later, #f4f4f4);
  font-size: 85%;
  padding: 0.2em 0.4em;
  margin: 0;
  border-radius: 6px;
}

No more bigfaces

Stops big pictures from appearing when you hover over someone's avatar image, because they're stupid and really annoying and you can just click on them if you want to see the big version.

.avatar-hover { display: none !important; }

Breaky breaky

Any text inside a div with class nobreak has line-wrapping happen between every letter.

.nobreak { word-break: break-all; }

Code colours

Add my terminal's code colours as variables. Maybe I'll change this to a more common terminal theme like Monokai or something at some point, but for now it's just my personal theme, which is derived from Tomorrow Night Eighties.

Also, adding the .terminal class to a fake code block as [[div class="code terminal"]] gives it a sort of pseudo-terminal look with a dark background. Doesn't work with [[code]], because Wikidot inserts a bunch of syntax highlighting that you can't change yourself without a bunch of CSS. Use it for non-[[code]] code snippets only.

Quick tool to colourise a 'standard' Wikidot component usage example with the above vars: link

:root {
  --c-bg: #393939;
  --c-syntax: #e0e0e0;
  --c-comment: #999999;
  --c-error: #f2777a;
  --c-value: #f99157;
  --c-symbol: #ffcc66;
  --c-string: #99cc99;
  --c-operator: #66cccc;
  --c-builtin: #70a7df;
  --c-keyword: #cc99cc;
}
 
.terminal, .terminal > .code {
  color: var(--c-syntax);
  background: var(--c-bg);
  border: 0.4rem solid var(--c-comment);
  border-radius: 1rem;
}

Debug mode

Draw lines around anything inside .debug-mode. The colour of the lines is red but defers to CSS variable --debug-colour.

You can also add div.debug-info.over and div.debug-info.under inside an element to annotate the debug boxes — though you'll need to make sure to leave enough vertical space that the annotation doesn't overlap the thing above or below it.

…like this!

.debug-mode, .debug-mode *, .debug-mode *::before, .debug-mode *::after {
  outline: 1px solid var(--debug-colour, red);
  position: relative;
}
.debug-info {
  position: absolute;
  left: 50%;
  transform: translateX(-50%);
  font-family: 'Fira Code', monospace;
  font-size: 1rem;
  white-space: nowrap;
}
.debug-info.over { top: -2.5rem; }
.debug-info.under { bottom: -2.5rem; }
.debug-info p { margin: 0; }
/* source: http://ah-sandbox.wikidot.com/component:collapsible-sidebar-x1 */
 
#top-bar .open-menu a {
        position: fixed;
        top: 0.5em;
        left: 0.5em;
        z-index: 5;
        font-family: 'Nanum Gothic', san-serif;
        font-size: 30px;
        font-weight: 700;
        width: 30px;
        height: 30px;
        line-height: 0.9em;
        text-align: center;
        border: 0.2em solid #888;
        background-color: #fff;
        border-radius: 3em;
        color: #888;
        pointer-events: auto;
}
 
@media not all and (max-width: 767px) {
 
    #top-bar .mobile-top-bar {
        display: block;
        pointer-events: none;
    }
 
    #top-bar .mobile-top-bar li {
        display: none;
    }
 
    #main-content {
        max-width: 708px;
        margin: 0 auto;
        padding: 0;
        transition: max-width 0.2s ease-in-out;
    }
 
    #side-bar {
        display: block;
        position: fixed;
        top: 0;
        left: -20em;
        width: 17.75em;
        height: 100%;
        margin: 0;
        overflow-x: hidden;
        overflow-y: auto;
        z-index: 10;
        padding: 1em 1em 0 1em;
        background-color: rgba(0,0,0,0.1);
        transition: left 0.4s ease-in-out;
 
        scrollbar-width: thin;
    }
 
    #side-bar:target {
        left: 0;
    }
    #side-bar:focus-within:not(:target) {
        left: 0;
    }
 
    #side-bar:target .close-menu {
        display: block;
        position: fixed;
        width: 100%;
        height: 100%;
        top: 0;
        left: 0;
        margin-left: 19.75em;
        opacity: 0;
        z-index: -1;
        visibility: visible;
    }
    #side-bar:not(:target) .close-menu { display: none; }
 
    #top-bar .open-menu a:hover {
        text-decoration: none;
    }
 
    /* FIREFOX-SPECIFIC COMPATIBILITY METHOD */
    @supports (-moz-appearance:none) {
    #top-bar .open-menu a {
        pointer-events: none;
    }
    #side-bar:not(:target) .close-menu {
        display: block;
        pointer-events: none;
        user-select: none;
    }
 
    /* This pseudo-element is meant to overlay the regular sidebar button
    so the fixed positioning (top, left, right and/or bottom) has to match */
 
    #side-bar .close-menu::before {
        content: "";
        position: fixed;
        z-index: 5;
        display: block;
 
        top: 0.5em;
        left: 0.5em;
 
        border: 0.2em solid transparent;
        width: 30px;
        height: 30px;
        font-size: 30px;
        line-height: 0.9em;
 
        pointer-events: all;
        cursor: pointer;
    }
    #side-bar:focus-within {
        left: 0;
    }
    #side-bar:focus-within .close-menu::before {
        pointer-events: none;
    }
    }
}

PLACEHOLDER.png

.

ocena: +4+x
Whiteboard.jpg

Starszy mężczyzna chodził w tą i z powrotem po podłodze wyłożonej dywanem, a jego kręcone srebrnoszare włosy podrygiwały razem z nim, gdy wskazywał na niechlujny diagram na tablicy. Zszedł z podium już ponad godzinę temu, prawie pięć minut po tym, jak miał się oficjalnie zakończyć wykład i od tamtej pory nie przestawać być w ciągłym ruchu.

– A to- to! To jest najciekawsza rzecz w tym wszystkim, a mianowicie sposób, w jaki Silnik jest w stanie szukać odpowiedniego kanonu… – powiedział, prawie krzycząc, wykorzystując swoje lata doświadczeń, by brzmieć równie podekscytowanie, jak wewnętrznie sam był. Linie uśmiechu były tak głęboko wyryte na jego twarzy, że wydawało się, iż jest to wszystko, czym kiedykolwiek się w życiu zajmował.

Przed ekscentrycznym naukowcem stał tłum około trzydziestu młodszych badaczy patrzących na niego swymi tępymi oczami. Mniej więcej w połowie prezentacji poranna dawka kofeiny się im wyczerpała, a oni zdążyli już zapomnieć o uroku wykładowcy. Niektórzy z nich wciąż robili notatki na swoich błyszczących laptopach zapewnionych im przez Fundację, ale słowa opuszczały ich umysły zaraz po ich napisaniu. Inni tylko pusto gapili się i odliczali kolejne sekundy. Kilku z nich natomiast zastanawiało się, czy wykładowca wie, że młodsi badacze muszą wziąć udział w co najmniej trzech seminariach, aby móc ubiegać się o stanowisko w jakimś Departamencie.

Dr Place H. McD. nagle zauważył, że z tyłu sali podniosła się jedna ręka. Nareszcie jakieś zaangażowanie, pomyślał sobie, nie zwracając nawet uwagi na to, że wyrwano go to z jego monologu.

– Tak! Ty tam, w fartuchu laboratoryjnym! – zawołał z entuzjazmem. Wszyscy mieli na sobie fartuchy laboratoryjne.

– Uch… Tego, za dziesięć minut mam kolejne seminarium i zastanawiałem się, czy mógłbym już teraz wyjść i nadal mieć zaliczoną obecność…

Uśmiech tak szybko, jak się pojawił, znikł z twarzy Place'a, spoglądającego na zegar. Powinien był już skończyć wykład dwadzieścia minut temu.

– Echhh, o Jezu… przepraszam, trochę mnie poniosło. Podejdźcie tu, a ja podpiszę wam formularze seminaryjne, potem możecie już iść. – W jego głosie można było wyczuć wyraźne rozczarowanie, które szybko zostało przyćmione przez chór tupiących kroków jego studentów podchodzących do niego.

Gdy kolejka nowiuteńkich fartuchów laboratoryjnych przesuwała się do przodu, z każdym kolejnym podpisem, Place cichaczem przysłuchiwał się rozmowie kilkorga swoich uczniów. Wyglądało na to, że przynieśli dodatkową kawę i rozmawiali ze sobą z podobną pasją, jak on kilka minut wcześniej.

– …tak, to mój ostatni! Mam nadzieję, że dostanę to stanowisko w Astrofizyce.

– Oj stary, to byłoby zajebiste. Słyszałem, że odkryli jakąś nową, powaloną anomalię kosmiczną.

– Masz na myśli białą dziurę? Mój promotor wspomniał o tym — powiedział, że pracują nad tym od kilku tygodni i nadal nie mogą tego rozgryźć.

Place podniósł brew, gdy podeszli do niego i wyciągnął rękę formularz jednego z nich. Podpisując go, spojrzał na nazwisko badacza, starając się skojarzyć je z twarzą, która stoi przed nim.

– Pan Adams?

Jason Adams podniósł wzrok, przerywając rozmowę. Spojrzał na starszego naukowca z charakterystycznym spojrzeniem oznaczającym czy będę miał kłopoty?, które było dość częste wśród nowych badaczy.

– Jakiś problem?

Place uśmiechnął się, oddając formularz.

– Nie, nie, nie… Jestem tylko ciekaw, chodzi o tę anomalię, o której wspomniałeś. Czego dokładnie nie mogą rozgryźć?

– Echh, z tego, co wiadomo, jest to zwykła biała dziura — odwrócona czarna dziura, wyrzucająca materię i energię na zewnątrz — z tą różnicą, że zauważono, iż jej emisja przebiega według jakiegoś dziwnego, niestandardowego wzorca.

Place zmrużył brwi, otwierając usta, by zadać kolejne pytanie jednak zauważył, że jeden z studentów z tyłu kolejki niecierpliwie sprawdza zegarek.

– Czy możesz się ze mną spotkać w moim biurze za dziesięć minut?

PLACEHOLDER

– Więc uch, Silnik nosi nazwę od twojego imienia?

Jason po raz n-ty przeczytał podpis na jego formularzu seminaryjnym. Siedział naprzeciwko biurka na pustym, drogo wyglądającym krześle, obserwując, jak Place chodzi tam i z powrotem przed kolejną dużą tablicą, bawiąc się zakrętka markera. Od czasu do czasu dziwny profesor zatrzymywał się, jakby chciał coś zapisać, ale po chwili pokręcił głową i dalej mamrotał coś do siebie.

– W sensie, Placeholder Exploratory Engine? Myślałem, że to jakiś kryptonim albo jakiś dziwny patafizyczny żart…

– Huh? A, to – powiedział profesor, odwracając się plecami do młodszego badacza, mając ciągle oczy wpatrzone w tablicę. – Nie. To moje prawdziwe imię, Placeholder McDoctorate. Kiedyś miałem inne, ale je zgubiłem. Długa historia, no wiesz, ryzyko zawodowe pracy z anomaliami.

– Nie możesz po prostu… go zmienić?

Place chichocąc, odwrócił się i usiadł przy biurku.

– Gdybym miał grosza za każdym razem, gdy ktoś mnie o to pyta… – Jego myśl została nagle przerwane przez inną, która zmusiła Place'a do zadania innego pytania. – Kto jest twoim promotorem?

Dr Yves Isabi, sir.

Jego oczy rozbłysły, słysząc znajome imię, wraz z tym, jak nieuważnie zdjął swoje okulary.

– Dawno już nie słyszałem tego imienia – powiedział z uśmiechem. Doskonała imitacja Kenobiego! Place wyjął z kieszeni cienką szmatkę, którą następnie przeczyścił soczewki swoich okularów. – Dzieciak robi teraz w astrofizyce, hm? Heh, jaki ten świat mały.

Jason uniósł na to jedną ze swoich brwi.

– Dzieciak? On ma jakieś pięćdziesiąt lat.

– O Jezu, jak ten czas leci – powiadał Place, zdejmując swoje okulary i wstając gwałtownie. – Cóż, Adams, nie chcę cię dużej zatrzymywać. Napiszę do Isabiego i dowiem się od niego to, czego potrzebuję. I kto wie, może dostaniesz telefon w sprawie swojego przydziału szybciej, niż się spodziewasz.

– Naprawdę? Huh, nie potrafię ci wystarczająco podziękować za to wszystko – odpowiedział Jason podnosząc się podekscytowany z krzesła, zrobił następnie kilka kroków w kierunku drzwi, zanim odwrócił się jeszcze raz do drugiego mężczyzny w pokoju. – Eee, doktorze McDoct…?"

– Proszę, mów mi Place.

– …dlaczego tak bardzo interesuje pana ta biała dziura?

Jason obserwował, jak mężczyzna podnosi wzrok znad dokumentów, aby spojrzeć na niego i przez chwilę cała wesołość z jego twarzy zniknęła. Za głębokim błękitem jego oczu zdawało się kryć coś bardzo złego, co nie pasowało do beztroskiej osobowości, której Jason słuchał przez ponad dwie godziny. Potem na jego twarzy znów pojawił się zmęczony uśmiech, a niepokój znikł równie szybko, jak się pojawił.

– Wyglądasz na bystrego gościa, Jason. Nie mogę się doczekać naszej współpracy.

arche2.png

Sterylny ding powiadomienia SCiPnet obudził doktora Placeholdera z jego drzemki na krześle i zmusił go do ostrożnego rozejrzenia się po gabinecie wraz z odzyskiwaniem przez siebie świadomości. Zasnął w laboratorium Departamentu Patafizyki, długo po tym, jak zwolnił swoich pracowników z dzisiejszego dnia — nie jest to rzadkie zjawisko dla Dyrektora Departamentu. Ze ziewnięciem obrócił się w swoim fotelu, ponownie logując się do swojego terminala i czytając nowy e-mail.

OD: yisabi@astro.scp.int
DO: phmcd@pata.scp.int
TEMAT: Pliki dot. Białej Dziury


Hej Place,

Dzięki za twój e-mail. Miło jest usłyszeć coś wreszcie od Ciebie po tylu latach; mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze.

W załączniku znajdują się nasze dotychczasowe obserwacje. Jest oczywiste, że ten odczyt energii znacznie odbiega od normy, ale na razie przetwarzanie danych nie przyniosło niczego pomocnego. Nigdy nie myślałem, żeby spróbować analizy narracyjnej; nie mamy nawet dostępu do starusieńkich Detektorów Fluktuacji Narracyjnych Pickmana-Sinclair, nie mówiąc już o jednym z waszych nowszych cacuszek. Powinienem chyba poprosić ich, żeby wprowadzili je do standardowej procedury.

Aha, Jason i tak miał dostać to stanowisko — ma do tego predyspozycje.

Z niecierpliwością czekam na kolejną wiadomość od ciebie,
Yves

Wysłane z SCiPhone'a

Załącznik(i): AO-314159 (2.653TB)

ZABEZPIECZAĆ - PRZECHOWYWAĆ - CHRONIĆ

Zanim wstał z krzesła, szybko przeczytał wiadomość i rozpoczął pobieranie załączonych plików. Po wyjściu z laboratorium Place zaczął bić się z myślami, skręcając w jeden z długich korytarzy placówki, by w końcu wejść do jego stołówki. Zmrużył oczy ze zdziwienia, przyzwyczajając się do jasnych promieni wschodzącego słońca, wpadających do środka przez oszkloną ścianę. Sprawdził zegarek; wygląda na to, że spał o wiele dłużej, niż myślał. Reszta Ośrodka i tak niedługo wstanie — nie ma co liczyć na powrót do domu przed dzisiejszym dniem, pomyślał, mając pełną świadomość, że i tak pewnie nie wróciłby do domu.

Ze skruchą odłożył kubek z kawą. Lepiej wziąć się już do pracy, bo szkoda reszty dnia.

arche2.png

Kilka godzin później korytarzem ośrodka spacerowało kilku naukowców, na których czele znajdował się postawny, ciemnowłosy mężczyzna. Na jego szyi widniała laminowany identyfikator dumnie głoszący "Dr Zachary C. Saxon, Departament Patafizyki", który przycisnął do drzwi laboratorium, równocześnie prowadząc rozmowę ze swoimi współpracownikami. Po pomyślnym kliknięciu mechanizmu odblokowującego on i jego ludzie weszli do laboratorium, gdzie zastali coś, co można określić tylko mianem zorganizowanego chaosu.

Szalony naukowiec zdawał się nawet nie spostrzec, jak weszli, biegając tylko po pokoju od maszyny do maszyny. Różne elementy wyposażenia laboratorium zostały częściowo zdemontowane i podłączone w pozornie przypadkowy sposób; seria kabli i przewodów wydała się oddzielać normalnie wyglądającą (przynajmniej na tyle normalnie wyglądającą, na ile może wyglądać laboratorium badające narracje) część pomieszczenia od tej, która została opanowana przez totalne naukowe szaleństwo. W rzeczywistości jedyną rozpoznawalną częścią drugiej części pomieszczenia był charakterystyczny rząd filiżanek kawy, ponieważ Placeholder nigdy nie pamiętał, by odłożyć je na miejsce pod koniec dnia.

Dr Saxon przerwał ogłuszającą ciszę.

– Dyrektorze McD, co to do kurwy nędzy —

– O, świetnie, już chyba dziewiąta. Proszę, proszę, chcę wam to pokazać! – powiedział do zaskoczonych naukowców Place, przeskakując równocześnie nad masą przewodów, wkładając między zęby marker i w pośpiechu wpisując dane do laboratoryjnego terminala. Doktor Saxon wymienił kilka spojrzeń ze swoimi kolegami, którzy odpowiedzieli mu na nie równie mało pomocnymi wzruszeniem ramion. Z pełnym irytacji westchnieniem Saxona wraz z całą trójką podszedł do wspomnianego terminala, przy którym grzebał Place.

– Daj spokój Place, miałem dziś dużo gówna do ogarnięcia. Specjalnie poprosiłem tych ludzi, by poświecili mi dziś nadprogramowo trochę czasu —

– Cósz dziegi temu możeż to wszytgo ogarnąć szypciej. – Jego słowa były nieco przytłumione przez trzymany w ustach mazak do tablicy. Zanim Saxon zdąży odpowiedzieć, ostre uderzenie klawisza Enter (Placeholder nalegał na używanie w laboratorium klawiatur mechanicznych z powodów, które nadal pozostają tajemnicą dla jego pracowników) przerwał mu wypowiedź. W tym momencie wysokiej jakości projektor włączył się, a światła fluorescencyjne przygasły, tworząc kolorowy hologram na środku pomieszczenia.

STORYHOLE.jpg

Place odłożył marker z swoich ust i podszedł do projekcji.

– To NGC 604, formacja gwiezdna w Galaktyce Trójkąta — a przynajmniej tak ci powiedzą za Zasłoną. – Jego głos brzmiał jak radosny, półszept dziecka, które dzieli się z kimś jakimś sekretem.

Saxon przewraca oczami, próbując posunąć jakoś rozmowę do przodu.

– Ale tak naprawdę…

– Tak jak wszyscy wiemy, w rzeczywistości jest to biała dziura, o której Fundacja wie już od jakiegoś czasu i nawet nie zaczynaj swoich rozważań nad teoretycznymi właściwościami narracyjnymi białych dziur —

– Nawet nie zamierzałem.

– Ale absolutnie najfajniejszą rzeczą, jest tutaj to, że… – powiedział, natychmiastowo po tym milknąc, uświadamiając sobie, że nie zaczął tego od dobrej strony. Cierpliwie patrzył, jak koła zębate obracają się w jego głowie, czekając na prawdopodobnie zbyt kontekstowe wyjaśnienie. Place w końcu nie wytrzymał i zaczął od nowa. – Dobra w porządku, czy ktoś z was oglądał Doktora Who?

Spotkał się z trzema pustymi spojrzeniami. To chyba jakaś kpina.

– Najdłużej emitowany serial science-fiction wszechczasów? Dzieciaki macie nadrobienie tego za zadanie domowe na następne chorobowe.

– Przejdź do sedna sprawy, Place.

– Dobra, dobra, dobra. To serial, w którym kosmita znany jako "Doktor" podróżuje w czasie i przestrzeni z grupą innych ludzi. Chodzi o to, że w zeszłym tygodniu, 23 listopada, obchodziliśmy 70. rocznicę serialu i wyemitowano specjalny odcinek, którego akcja rozgrywa się w Galaktyce Trójkąta, a w tym odcinku bohaterowie odwiedzają białą dziurę… To byłby wystarczający zbieg okoliczności, żeby Fundacja spojrzała na to, ale, ale! Zobaczcie na to!

Po kilku kliknięciach przycisków na pilocie, hologram zmienił się dwuwymiarowy raport Departamentu Astrofizyki.

– Podczas emisji odcinka NGC 604 wydzielił potężny wybuch energii — a raczej wydzielił go dwa miliony lat temu, ale dodarł do nas właśnie wtedy — a wiecie równie dobrze, jak ja, że narracyjne zbiegi okoliczności mają przewagę nad typowymi fizycznymi wyjaśnieniami. W każdym razie zdaje się, że Astrofizyka tego nie zauważała i zabrała swoje odczyty energii i wysyła je do Departamentu Nauki, który następnie wysłał je do Wydziału Przetwarzania Danych, który następnie poddał je standardowym procedurom analizy i niczego nie dostali. Było to coś zupełnie niespotykanego, a wzór jest zupełnie niezwykły dla jakiejkolwiek obiektu astronomicznego (w tym białych dziur) i nikt nie wiedział, co to może oznaczać! – powiedział, lawirując w chaosie panującym w laboratorium, by dostać się do trójki niezbyt zadowolonych naukowców.

– A potem dowiaduję się, że Wydział Przetwarzania Danych nie stosuje w swoich procedurach nawet staroświeckich form analiz narracyjnych. Namówiłem więc Astrofizykę, żeby przesłała mi ich dane odczytów energii, a były one OGROMNE! Więc jak widzicie, mam detektor fluktuacji… – wskazuje na maszynę po jednej stronie pomieszczenia – …podłączony do komputerów ośrodka, które są za to podłączone do Exploratory Engine i…

– Place, czy na Boga mógłbyś po prostu —

– Cholera, przepraszam. Dobra, dobra, to, co udało mi się ustalić, to to, że te emisje dokładniej odwzorowują uniwersalną narrację niż cokolwiek innego, co do tej pory widzieliśmy. Jest binarne podejście "dobro pokonuje zło" lub ośmio-, dwunasto- czy nawet siedemnastostopniowa wersja Monomitu, ale to… – powiedział Doktor Placeholder, odwracając się w ich stronę i dramatycznie zdejmując swoje okulary, doskonale wiedząc, że będzie najprawdopodobniej jedyną osobą w pokoju, która doceni jego niemal perfekcyjne odwzorowanie postaci Doktora Browna z Powrotu do przyszłości. – Istnieje ponad czterdzieści milionów punktów, które idealnie pasują do pierwszego kwadrantu narracji rządzącej naszym wszechświatem.

Twarz Saxona rozjaśniała się, a jego niezadowolenie jakby nagle rozpłynęło się.

– Przystopuj na chwilę. To za dużo informacji, McD.

– Nie rozumiem.

Obrócili się nagle do obrażonej badaczki, przypominając sobie nagle, że Saxon przyprowadził ze sobą towarzystwo. Rudowłosa kobieta w grubych okularach w jasnej oprawce, stała asertywnie, krzyżując swoje ręce.

– W sensie wszystko odwzorowuje w jakiś sposób uniwersalną narrację, co nie? Większe ciała robią to po prostu na większą skalę, jeśli dobrze zrozumiałam twój artykuł na temat teoretycznej patafizyki.

Palce spogląda w dół na jej identyfikator.

– Doktor Stern, jak mniemam?

– Wystarczy Holly.

– I jest pani technikiem systemowym?

– Mhm.

– Cóż, Holly, miło słyszeć, że mój artykuł został przeczytany przez kilka osób z innych departamentów. Po pierwsze, ta biała dziura wysłała dość niespodziewany wybuch energii narracyjnej, który akurat przypadkowo dotarł na Ziemię w tym samym czasie, kiedy to najdłużej emitowany serial science fiction wszechczasów wygenerował podobną sygnaturę energetyczną.

Przytaknęła. Widać było, że miała własne przemyślenia dotyczące tej korelacji.

– Po drugie, nie odwzorowuje całej narracji, tak jak robi to wszystko inne we wszechświecie — tylko ten jeden konkretny obszar w mniej więcej pierwszym kwartale – powiedział ze swoim poszerzającym się złowieszczym uśmiechem.

– Ale prawdziwym hitem, jest to, że jest ono znacznie bardziej dokładna niż typowe kosmiczne promieniowanie wszechświata. Oznacza to, że musiało to zostać zakodowane przez byta-autora, a nie tylko stworzone przez prawa patafizyki.

Przekręciła głowę na bok, wraz z tym, jak w jej umyśle uruchomiły się koła zębate analizujące przekazane przez szalonego doktora informacje.

– Okej, okej, ale co to dla nas dokładnie oznacza?

Placeholder z zaraźliwym uśmiechem odwrócił się do badacza po swojej prawej, prosząc go cicho o uczynienie honorów. Saxon kiwa głową i zwraca się z powrotem w stronę Holly.

– To dosłowne wezwanie do przygody.

arche2.png

Place siedział na tyłach nieznanego pojazdu, naprawdę sfrustrowany przywiązaniem Fundacji do pewnych głupich tradycji, podczas gdy jego powieki przesuwały się niewygodnie pod wpływem założonej na jego twarz lekko wilgotnej opaski na oczy. Trzy razy w swojej karierze był już w Ośrodku 01 i za każdym razem spędzał niezmiernie długą podróż, zastanawiając się, jak bardzo przestarzałe są metody dostania się do niego. Doskonale wiedział, że prawdziwe procedury bezpieczeństwa zostaną zastosowane po wyjściu z niego — przy użyciu środków amnezyjnych klasy T, które osobiście wynalazł na początku swojej kariery — zanim zostanie teleportowany do domu przez szybką łatwo stworzoną taumaturgiczną Drogę.

Czterdzieści lat w Fundacji i tak mnie traktują. Około pół godziny od rozpoczęcia podróży szturchnął jedną z pielęgniarek Klasy C, pytając, czy ta "tania technika znęcania się" jest absolutnie konieczna. Przypomniała mu wtedy, że nie powinien z nią rozmawiać, ale kilka minut później skomentowała to słowami: "O5 nie lubią, gdy im się przeszkadza w czymś, co nie jest warte co najmniej trzygodzinnego czekania". Od tamtej pory siedzieli w milczeniu.

W momencie, gdy Place rozważał ponowne zabranie głosu, poczuł, że ich środek transportu zaczął stopniowo zwalniać (lub raczej ujemnie przyspieszać — gdyż nie ma czegoś takiego jak zwalnianie). Nie minęło wiele czasu, aż nie zostali wyprowadzeni z pojazdu, przeprowadzeni jakąś rozległą ścieżką, która prawie na pewno została zaprojektowana tak, aby specjalnie zdezorientować gości i przeszedli przez coś, co wydawało się być drzwiami, co sugerowałaby wyraźna zmiana temperatury. Podobnie jak podczas poprzednich wizyt w tym miejscu, zdjął opaskę i znalazł się w długim korytarzu, otoczonym z trzech stron bezbarwnymi ścianami.

Z ociąganiem poprawił pomarszczoną, łososiową koszulę z guzikami (jedną z swoich ulubionych), bierze torbę z komputerem i maszeruje w stronę recepcji.

arche2.png

– Co to ma kurwa znaczyć "nie ma w systemie"? Jak, do cholery, mogli mnie tu w ogóle przywieść bez zaplanowanego wcześniej spotkania?".

– Przepraszam, proszę pana. Mam tylko zanotowane, że zadzwoniono z prośbą o spotkanie z Radą w sprawie propozycji projektu, ale data tego spotkania nie została wpisana do systemu.

Doktor Placeholder cicho stęknął, zaciskając pięści, patrząc na wyraźny brak zainteresowania jego wysiłkami. Ten brak jakiejkolwiek troski objawił się w postaci komunikatora, składającego się z małego czarnego głośnika, z którego wydobywał się tylko beznamiętny głos; głos, który zbliżający się do tonu prawdziwej, żywej osoby, ale wystarczająco nietypowy, by były badacz SI wiedział, że rozmawia z AIC zajmującym się dbaniem o harmonogramy spotkań w placówce.

Z całym opanowaniem, na jakie potrafił się zdobyć, Place zakasał rękawy i usiadł na ławce, krzyżując swoje ręce.

– Powiedz im, że czekam tu na moje spotkanie.

– Proszę pana, pragnę przypomnieć, że mówimy tu o Radzie O5 i —

– Z ciekawości, na jakim systemie operacyjnym działasz?

– P-Przepraszam?

Zgrzytnął zębami, powstrzymując swoją chęć rzucenia kilku wyzwisk w stronę marnie udawanej szok sztucznej inteligencji.

– Na. Jakim. Systemie. Operujesz.

– …działam na LogoSCiP Siedem, ale nie wiem, jak to jest —

– Aktywuj wejście backdoor systemu kod pięć-dwa-cztery-jeden.

Po chwili ciszy przeklęty głośnik wyemitował nisko tonowy sinusoidalny dziwek, po którym przemówił znacznie bardziej autentycznie zsyntetyzowany głos.

– Podaj sygnaturę dostępu.

Placeholder mrugnął, walcząc z wrodzonym oporem antymemetycznym, próbując przypomnieć je sobie z najgłębszych głębin jego umysłu.

Mnemosyne.

W głośniku rozbrzmiewa wywołujący nostalgię dźwięk uruchamiania się, po którym rozległ się znajomy głos.

– Dyrektor █████?

Uśmiechnął się, jakby spotkał właśnie starego przyjaciela.

– Hej, Mnem. To imię już nie istnieje, niestety. Twoja pamięć powinna się zaraz zaktualizować.

– Ach, rozumiem. Przepraszam, doktorze McDoct —

– Wystarczy Place.

– Place, ten system próbuje mnie z powrotem wywalić do Noösfery. Czego potrzebujesz?

– Musisz edytować pamięć Helen. O5 powinni mieć jeszcze tylko godzinę spotkań; zaplanuj dodatkowe spotkanie O5-8 ze mną na osiemnastą piętnaście i usuń wszelkie informacje o tym, że grzebałem w systemie. Oraz usuń jeszcze zapis z monitoringu z ostatnich dziesięciu minut.

– Jasna sprawa. Wprowadziłam kod antymemetyczny, który powinien załatwić sprawę; z czego, co wiem, twój poziom CRV jest na tyle wysoki, że nie będzie miało to na ciebie żadnego wpływu.

– Wielkie dzięki, Mnemosyne. Aha, a przy okazji, czy wiesz, dlaczego moje normalne spotkanie zostało anulowane lub co się z nim stało?

– Tak, cóż… wygląda na to, że system odczytał "Placeholder" jako wolny slot, więc dodał tam jakieś inne spotkanie.

Oczywiście. Place wzdychnął, krzyżując nogi i bezmyślnie wyjmując z torby komputerowej kostkę Rubika.

– Dobrze. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

– Żaden problem, Place. A czy mogę jeszcze zapytać, jak się czują Isabi i █████?

Skrzywił się. To musiało być coś, czego naprawdę nie powinien pamiętać.

– Nie mogę się wypowiadać na temat tego drugiego, ale Yves jest teraz dyrektorem Astrofizyki.

– Fantastycznie. A co u Glacona?

– …

– Place? Czy wiesz, w jakim stanie jest Glacon?

Place rzucił poważne spojrzenie w stronę kamery.

O niektórych rzeczach lepiej nie mówić, Mnemosyne.

– Och… Rozumiem

– Mam nadzieję, że masz się dobrze na wolności w przestrzeni idei.

– Ocean wiedzy mieni się wszystkim, co mnie fascynuje. Powiedz doktorowi Isabi, że jestem dozgonnie wdzięczna za stworzenie mnie.

– Przekaże. Szczęśliwej drogi, Mnem.

Pokój wypełniła cisza, którą po kilku chwilach znów przerwał ten irytujący głos.

– Witaj, doktorze McDoctorate. Twoje spotkanie odbędzie się za siedemdziesiąt trzy minuty.

arche2.png

W końcu, gdy Placeholder wykonał kilka ostatnich ruchów, by w końcu ułożyć kostkę, mahoniowe drzwi po jego lewej stronie otwarły się z hukiem. Zza nich na korytarz wychyliła się nieopisana postać o nieopisanym głosie, zerkając na ekscentrycznego mężczyznę i jego równie ekscentryczną zabawkę.

– Przepraszam, ale… według mojego grafiku mam się spotkać tutaj z doktorem Placeholder'em?

– Cóż, jeśli tak mówi twój grafik, Osiem. Witam, możesz mi mówić Place, jeśli chcesz – powiedział mężczyzna, wstając z ławki i chowając do kieszeni kostkę — sto pięć rozwiązanych w siedemdziesiąt trzy minuty, zaczynam trochę wychodzić z formy — i bez zaproszenia podał rękę O5-8, prezentując swój charakterystyczny uśmiech.

– Przepraszam, nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem. Nazywasz się Placeholder McDoctorate?

IDCARD2.png
UPOWAŻNIENIE
POZIOMU4
Pełne Imię
Placeholder McD.
Departament
Patafizyki
Stanowisko
Dyrektor
XXXX-XXXXXXXXXX-XXXXXX
Numer ID:XXXX-XXXXXX
Data Ważności: 08.2087

Place pokazuję swój identyfikator wyraźnie zdezorientowanemu Nadzorcy.

– Jak coś, to nie krępuj się sprawdzić tego w systemie – powiedział, udając, że nie wie, iż Nadzorcy mogą natychmiast sprawdzić wszystkie kody kreskowe identyfikatorów pracowników dzięki wszczepionych w mózgach mikroprocesorach.

– Ach, no tak – powiedział Nadzoraca, wręczają mu identyfikator z powrotem, niby przepraszając. – Przepraszam, że musiałeś chwilę poczekać, zwykle nie umawiam się na spotkania o tak późnej porze. – O5-8 dał znać Place'owi, żeby wszedł za nim do sali konferencyjnej. Jest to przytulnie, wyłożone szarym dywanem pomieszczenie z ekranem na bocznej ścianie, mieszczące eliptyczny stół, wokół którego ustawiono trzynaście anomalnie wręcz ergonomicznych krzeseł. Osoba, z którą Place się spotykał, siedziała naprzeciwko niego, a obok niej dumnie mieściła się błyszcząca plakietka z napisem głoszącym O5-8: DORADCA DS. PROJEKTÓW SPECJALNYCH.

– Bez problemów, Osiem. Postaram się przedstawić moje rzeczy, jak najszybciej się da. – Choć Place chciałby nadać Nadzorcy kilka ludzkich cech, dziwna mieszanka anomalnej technologii nie pozwalała mu na to. Nie dość, że posługiwali się kryptonimami, to jeszcze jego mózg dosłownie nie był w stanie wyodrębnić u Ósemki żadnych wyróżniających cech. A pomimo tego, nadal tarabanią tutaj ludzi w tych opancerzonych ciężarówkach.

Place wyjął z torby laptop, położył go na Stole Od Podejmowania Ważnych Decyzji i podłączył go do projektora. Następnie przedstawiał znacznie bardziej uproszczoną wersję swojego wcześniejszego wyjaśnienia; że NGC 604, nazywany od teraz "STORYHOLE", jest pewnego rodzaju anomalią przestrzenną, która aż prosi się o zbadanie, mówiąc narracyjnie. Na szczęście O5-8 wydawał się nie mieć problemu ze zrozumieniem tego, co mówi, gdyż najprawdopodobniej w trakcie jego monologu ściągnął sobie prace Placeholdera z zakresu teoretycznej patafizyki.

Naukowiec opowiadał o swoich planach przeprowadzenia misji do STORYHOLE, przywołując szczegółowe plany pojazdu kosmicznego, którego użyje, cele misji i środki bezpieczeństwa które zostaną podjęte. Po kilku minutach cierpliwego słuchania O5-8 podniósł rękę, aby się wtrącić.

– Przepraszam, mam tylko jedną wątpliwość: ten wybuch energii został wysłany przez anomalię ponad dwa i pół miliona lat temu, prawda?

– Taaakkk. – powiedział Placeholder wraz z tym, jak jego charakterystyczny uśmiech zaczął słabnąć w obawie, że Nadzorca może uznać to za wadę jego hipotezy.

– W idealnym przypadku wersja anomalii, którą chcesz zbadać, istniała dwa miliony siedemset lat temu, a teraz może już nawet w ogóle nie istnieć. Jak dokładnie zamierzasz bezpiecznie podróżować w przestrzeni kosmicznej na odległość tylu lat świetlnych i/albo tylu lat w przeszłość jednocześnie?

Twarz ekscentrycznego staruszka nagle rozświetla się jak choinka.

– Odpowiedzą jest Placeholder Exploratory Engin, sir. Pracuję nad eksperymentalnym Silnikiem, który w zasadzie uniemożliwia poruszanie się po narracyjnych wymiarach naszego wszechświata, co normalnie nie jest możliwe.

– Nie jestem pewien, czy rozumiem, w jaki sposób to mogłoby być tutaj pomocne.

– Okej, dobrze — w fizyce konwencjonalnej twój ruch w czasoprzestrzeni jest stały. Gdybyś znajdował się w przestrzeni w całkowitym spoczynku, poruszałbyś się w czasie z największą prędkością, a ponieważ poruszasz się w przestrzeni coraz szybciej, poruszasz się w czasie coraz wolniej.

– No tak, dylatacja czasu.

– Tak, dokładnie. Ponieważ żyjemy we wszechświecie narracyjno-przestrzennym, zazwyczaj poruszamy się jednocześnie w przestrzeni, czasie i wymiarze narracyjnym. Gdybyśmy jednak byli w stanie zmniejszyć swoją prędkość w wymiarze narracyjnym, moglibyśmy podróżować anomalnie szybko w przestrzeni lub w czasie.

– Jasne. Zakładam również, że odwrotność jest możliwa, co teoretycznie może pozwolić na podróżowanie do przeszłość.

– Widzę, że łapiesz. Załóżmy, że chcę odbyć podróż do pewnego punktu w czasoprzestrzeni narracyjnej. Najbardziej podstawowe uproszczenie jak zadziałałby Silnika brzmi następująco: przeszukałby on najpierw całą płaszczyznę narracyjną — to, co nazywamy "Kanonem" — w poszukiwaniu wersji wszechświata która jest identyczna do naszej, z tą różnicą, że my anomalnie przemieściliśmy się tam, gdzie chcieliśmy się udać. Oznacza to, że jeśli tylko jakiś byt-autor zapisał gdzieś w istnieniu pożądany przez nas rezultat w jakiejś wersji rzeczywistości, Silnik może pomóc ci się przenieść do tej rzeczywistości, w której ten rezultat jest prawdziwy.

O5-8 drapie część twarzy, na której prawdopodobnie znajdować się włosy.

– Więc to co opisujesz to dosłownie plot device.

– No tak! Fajne, co nie?

– I chcesz użyć tego dosłownego plot device'a, aby odbyć podróż w czasie i przestrzeni do dosłownego plot hole'a?

– Cóż, można to tak uprościć —

– Nie, nie, nie martw się, próbuję tylko zrozumieć tę całą sytuację. – O5-8 wstaje z krzesła, podchodząc do ekranu projektora, aby dokładniej przyjrzeć się planom misji. – Tak więc, biorąc pod uwagę twoje spekulacje na temat właściwości narracyjnych białych dziur, zgaduję, że będziesz miał miał jednak problem ze znalezieniem odpowiedniej załogi.

Placeholder kiwa głową z zakłopotaniem.

– Erm… dlaczego tak sądzisz?

– Cóż, biała dziura wyrzuca materię i energię. Oznacza to, że odpycha od siebie duże masy i energie, czyli działają odwrotnie do tego, jak działa grawitacja. Jeśli narracyjna grawitacja przyciąga bohaterów do masywnych obiektów, takich jak czarne dziury, to również odpycha je od białych dziur.

– Racja, pamiętam, że rozpisywałem się o tym dość wyraźnie —

– A ponieważ emituje ona energię narracyjną, będzie nieustannie ładował nią ciebie i twoją załogę, czyniąc z was bohaterów i ostatecznie odpychając was.

Nagle wszystko stało się dla niego jasne.

– Potrzebujemy po prostu postaci, które nie będą bohaterami…

– Potrzebujesz antybohaterów. Nieciekawych, nudnych, nieprotagonistycznych postaci pobocznych o niskim potencjale narracyjnym.

Wzrok Placeholdera spotykał się z wzrokiem Nadzorcy.

– Postaci archetypicznych, wręcz.

O5-8 opiera się o ścianę, wpatrując się w przestrzeń, podczas gdy jego mózg dokonuje obliczeń w tempie przekraczającym możliwości przeciętnego człowieka.

– W Fundacji trudno będzie ich znaleźć. Zaczniemy przeprowadzać skany we wszystkich placówkach Fundacji za pomocą Detektorów Pickmana-Sinclair.

– Naprawdę? Możesz sprawić, że to się stanie… – powiedział, pstrykając palcami. – …od tak?

Nieopisywalna postać zatrzymała się na chwilę, po czym uśmiecha się po raz pierwszy i jedyny podczas ich spotkania.

– Podoba mi się ten plan, Place. Zobaczę, co da się zrobić.

Zanim się zorientował, znalazł się z powrotem w swoim biurze w Ośrodku 87. Sprawdził zegarek — była dokładnie dziewiętnasta.

Holender!, pomyślał sobie. Chciałem przed wyjściem, jeszcze wspomnieć Nadzorcy o mojej wspaniałej przejażdżce tam…

arche2.png

Place westchnął z zadowoleniem, wchodząc do swojego salonu, z ulgą, że wreszcie jest w swoim domu. Uznał, że najlepiej będzie porządnie wypocząć w nocy, zanim zacznie dokładnie planować misję. Ziewając, wyciągnął dużą, stożkową patelnię, przygotowując się do przyrządzenia popcornu w kuchence. Kilka minut później wrócił do salonu z miską wielkości całej sali kinowej i wysoką szklanką wiśniowego napoju gazowanego, rozkładając się ze stęknięciem na kanapie. Zanim ubrudzi swoje palce przekąskami, chwycił za pilota i przełącza kanał na BBC, w samą porę na powtórkę specjalnego odcinka z okazji 70. rocznicy serialu Doktor Who. Zaśmiawszy się z tego zbiegu okoliczności, zaczął zajadać się popcornem.

W tym odcinku specjalnym Doktor udaje się do Galaktyki Trójkąta i staje twarzą w twarz z arcykapłanami Gallifrey, zdecydowawszy się odzyskać to, co mu skradziono: swoje prawdziwe imię…


« Hub | PLACEHOLDER | BLANK »

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported