— A więc, zacznijmy może omawiać to, co trzeba zrobić z sytuacją z Przystani Nimrod.
Nowak wstał z łóżka i w głowie poczuł ból, który dla każdej normalnej osoby byłby synonimiczny z kacem, głowę przeszywało mu jakby ze sto igieł, pamiątka po spotkaniu w Santa Clara. Wziął tabletkę ze stojącego na szafie pojemnika i udał, że ból od razu odszedł. Zmienił ubranie, zjadł jakieś świństwo miłościwie dane mu przez ludzi wyżej za namową rzeszy dietetyków i poddał się codziennej rutynie higienicznej. Już po ubraniu zimowych butów, wrócił się jeszcze do mieszkania po telefon.
Termin: 3 godziny
Priorytet: 7/7
Lokalizacja: Przystań "Ryba", pokój 64.
Starszy Agencie Arturze Nowaku, prosimy o natychmiastowe stawienie się w pokoju 64 znajdującym się w skrzydle medycznym Przystani "Ryba" na generalną ekstrakcję tanatomy.
Obecność obowiązkowa.
Kopia powyższej wiadomości została wysłana do całego Trzonu Polowego Przystani "Ryba".
Przystań "Ryba".
No tak, przecież.
***
Procedura przeszła całkiem sprawnie, gdyby nie liczyć oczekiwania na to, aż medycy pozwolą Nowakowi na to, żeby w ogóle mógł być jej poddany ze względu na lek w jego krwi. Agent był nakłuwany i jego tanatoma pozyskiwana dokładnie 7 razy i, nie licząc wielkiej machinerii, która była do tego wykorzystywana, prosta procedura została wykonana, czyniąc Agenta praktycznie nieśmiertelnym. Świadomość tego, co właśnie się stało, zaskakująco nie uderzyło Artura, który od jakiegoś czasu i tak wiedział, że coś takiego się stanie. Do tego bardziej obchodziło go to, jaki cel w tym wszystkim mieli ci nad nim. Ten błogi stan nie trwał jednak długo.
Mówiąc szczerze, Agent był skonfliktowany całym tym rozwojem wydarzeń. Z jednej strony teraz Agencja będzie miała piękną wymówkę, aby wysłać go do piekła jako listonosz dla Szatana, ale z drugiej, mieli oni cały Trzon ludzi takich jak on, efektywnie nieśmiertelnych, a zarazem, przecież i tak wyjdzie z takiej misji bez szwanku. Pierwotne instynkty samozachowawcze były zwyczajnie obojętne na fakty, które to jasno mówiły o zasadniczym braku ryzyka w podejmowanych przez Agenta działaniach. Siedział on w swoim pokoju, czekając tylko na moment, w którym jego zwierzchnicy powierzą mu kolejną misję, kolejne zadanie do wykonania, aby miał, chociaż czym zająć myśli, czym przejmować się zamiast jego umysłu walczącego z faktami.
***
Tak mijały Agentowi kolejne dni, które zmieniały się powoli w tygodnie. Dzień z kolejnymi zlewał się w jedną, wielką, czaso-podobną masę. Gdy Nowak myślał, że już zbliża się do limitu wytrzymałości swojego umysłu przyszła do niego wiadomość, w której napisane było o podejrzeniach siatki wierzeniowej mającej swoją siedzibę w Koluszkach działającej pod przykrywką organizacji harcerskiej. Cała akcja miała przebiec dość sprawnie, Agent miał za zadanie odsunąć do stanu bezużytecznego za pomocą środków amnezyjnych czy przymusu bezpośredniego wszystkich zamieszanych w tę całą szajkę ludzi i wrócić do domu, na początku może robiąc jeszcze jakieś rozeznanie.
Wyjście na akcję jednak nie było takie proste, choć papierkową robotę zostawił on już dawno za sobą, Artur miał do rozwiązania parę bardziej praktycznych problemów. Najpierw, zanim zgłosił się do magazynu po ekwipunek, który przygotowała dla niego Przystań, musiał sprawdzić stan swojego osobistego sprzętu. Zasiadł więc on i zaczął po raz któryś w tym tygodniu starannie czyścić swoją broń kompaktową, z zamyśleń dni wcześniejszych zrobił to już niezliczone ilości razy, próbując zająć się czymś, żeby nie myśleć. Teraz jednak robił to już z celem, którym było wypełnienie procedury i pewność, że ani nic mu się nie zepsuje, ani nic mu się nie zatnie, a wszystko w ogóle będzie działać. Następnie, wybór stroju. Trzeba wziąć pod uwagę to, gdzie akcja będzie przeprowadzana, jacy ludzie będą wchodzić z tobą w interakcję, aby dało się na to spokojnie założyć kamizelkę kuloodporną i aby wszystko maksymalizowało mobilność. Był to zimowy miesiąc, luty, a więc trzeba było się też ubrać ciepło. Jako iż budynek, do którego miał zajrzeć, był siedzibą szczepu harcerskiego, uznał on, że podanie się za “jednostkę specjalną” i wykorzystanie tego jako przepustkę na chodzenie z uzbrojeniem w miejscu publicznym, po ulicy, będzie dobrym pomysłem. Musiał po to jednak zadzwonić do znajomego funkcjonariusza Policji w Koluszkach, aby na pewno nikt z ludzi na posterunku nie dostał zgłoszenia o człowieku uzbrojonym po zęby w środku miasteczka.
Termin: 3 dni
Priorytet: 4/7
Lokalizacja: Koluszki,
Starszy Agencie Arturze Nowaku, otrzymaliśmy wiadomość o niebezpiecznie rozwijającym się ośrodku kultu w mieście Koluszki. Nie dostaliśmy informacji na temat dokładnego charakteru jednostki kultowej, w efekcie musi pan dokonać również wybadania sytuacji. Zezwalamy na użycie arsenału niestandardowego ze względu na niemożliwość określenia charakteru zagrożenia, pański status, jak i wystąpienie w pobliżu gęstego siedliska ludzkiego.
Przystań "Ryba".
Agent dojechał do miasteczka bezpiecznie, wysiadł z samochodu i poszedł popytać ludzi, ubrany po cywilnemu, o siatce harcerzy tu stacjonujących.
Opinia większości ludzi była dość pozytywna, dostawali pochwały za akcję znicz na cmentarzach w mieście, czy też za to, że angażują młodzież w jakiś produktywny sposób, który przydaje się lokalnej społeczności. Pomimo różnych pytań o znajomość jakiegokolwiek członka drużyny harcerskiej stacjonującej w Koluszkach, Agentowi udało się zlokalizować tylko jedną osobę. Był to wnuk jednej ze starszych pań przepytywanych przez Nowaka pod kątem znalezienia jednej osoby, z którą mógłby się skontaktować. Wnukiem tym okazał się Michał, szesnastoletni chłopak walczący z problemami z integracją wśród rówieśników przez uczestnictwo w drużynie harcerskiej. Pomagało mu to przez różne aktywności organizowane w ramach stowarzyszenia, jak i zmuszało go poniekąd do poznawania innych ludzi.
Nasz bohater poprosił babkę, aby zaprowadziła go do wnuka z celem umówienia się na przyjście na jakąś zbiórkę w charakterze gościa jako agent służb wewnętrznych RP. Kobieta zdała się wręcz zachwycona tą informacją i zadzwoniła do wnuka.
— Słuchaj, Michałku, tu jakiś pan chce się z tobą widzieć, mówi, że jest z wiadomością do szczepu na jakąś wizytację czy coś takiego, mogę ci go dać?
— Jasne, babciu, możesz — odpowiedział wyższy niż przeciętnie męski głos zza słuchawki telefonu starszej pani.
— Trzymaj pan.
— Dzień dobry, — powiedział Artur — tu agent Nowak z ABW, chciałbym się z panem spotkać w celu zorganizowania w szczepie spotkania o bezpieczeństwie, z naciskiem na bezpieczeństwo w sieci, jest to akcja, którą zaczęliśmy przeprowadzać w całej chorągwi łódzkiej i byłoby miło, gdyby pan lub pański przełożony mógłby się ze mną spotkać za około 2 godziny, na przykład w McDonaldzie na Inowrocławskiej.
— Uhh… ok, na 16 będzie ok?
— Tak, może być taka godzina. — Agent oddał staruszce telefon — Dziękuję pani za pomoc.
***
Po krótkim spotkaniu “organizacyjnym” z Michałem, Agent miał pewną wizję sytuacji, najprawdopodobniej kult działał na zasadzie rang wtajemniczenia, z szesnastolatkiem, który nic nie wie, na samym dole struktury piramidalnej. Choć nie jest to nietypowe, szczególnie dla kultów działających pod przykrywką, nadal była to jakakolwiek informacja, która mogła pomóc Agentowi i która działała jako element rekonesansu, który to Agent obiecał swoim przełożonym.
Ze spotkania Agent wyciągnął też jedną zasadniczo bardzo ważną rzecz: W Popielec, 27 lutego, drużyna miała mieć coś à la Akcję Znicz na cmentarzu. Agent wiedział, że nie będą robić nic podejrzanego podczas takiej akcji, lecz wiedział, że najprawdopodobniej garda całej organizacji będzie rekordowo niska, pozwalając na wymuszenie informacji o wewnętrznym kręgu od któregoś ze starszych członków drużyny harcerskiej.
Po ogarnięciu co musi zrobić, aby dotrzeć do swojego celu, Agent musiał zasadniczo zrobić trzy rzeczy: Po pierwsze, musiał wnieść na górę wniosek o przedłużenie czasu trwania misji; po drugie, musiał wyciągnąć podczas Środy Popielcowej informacji o spotkaniu wewnętrznego kręgu kultu; a po trzecie, musiał zneutralizować jego członków.
Drogi Nadzorco,
Ze względu na niemożliwe do wcześniejszego przewidzenia czynniki, wnoszę o przedłużenie terminu wykonania misji przynajmniej o 2 dni, do 28 lutego, ze względu na niedostępność kadry przykrywkowej Trzynastej Koluszkowskiej Drużyny Harcerskiej do momentu akcji charytatywnej, która będzie miała miejsce w dniu Środy Popielcowej w tym roku. Co do mojego planu działania, miałbym na celu dostanie informacji na temat wewnętrznej struktury grupy, co osiągnąłbym przez zastraszenie jednego z członków kadry Trzynastej Koluszkowskiej Drużyny Harcerskiej. Następnie wybrałbym się do jakiegokolwiek z członków i, upewniając się, że nie jestem bezpośrednio zagrożony, zacząłbym terapię środkami amnezyjnymi na członkach kultu. Jeżeli sytuacja by tego wymagała, wykorzystałbym środki przymusu bezpośredniego. W ten sposób mniejsze jest prawdopodobieństwo komunikacji między członkami kadry organizacji przykrywkowej, redukując liczbę osób, które muszą być poddane terapii amnestycznej do jednej. Mam nadzieję na pozytywne rozpatrzenie prośby.
Agent Starszy Artur Nowak
Starszy Agencie Arturze Nowaku,
Zgoda.
Przystań "Ryba".
W ubraniu dość eleganckim, Agent Nowak poszedł na cmentarz w Koluszkach. Jak doniósł Michał, rzeczywiście harcerze pomagali przy grobach, czy też sprzedawali znicze i kwiaty przy wejściu na obiekt. Nasz bohater pokręcił się trochę po cmentarzu, dla niepoznaki zapalił nawet świeczkę przy grobie nieznanego żołnierza, udał się, aby wyjść. Przy wychodzeniu zaczepił jednego z kadrowców.
— Dzień dobry, ja jestem z ABW, słyszał pan o mojej propozycji od druha Michała?
— Niezbyt. — Odpowiedział mu na oko dziewiętnastoletni chłopak — Może mi pan jeszcze raz ją przedstawić?
— Jasne, może pogadamy gdzieś na cmentarzu, bez tych dzieci, ustalimy jakieś szczegóły.
Mężczyzna zgodził się.
Omawiając z nim różne tematy, to dlaczego cyberbezpieczeństwo jest tak potrzebne w tym szalenie pędzącym w stronę innowacji świecie, to dlaczego swój program Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego postanowiła wprowadzić w ruch w drużynach harcerskich, jak i też sprawy ściśle organizacyjne, mężczyzna zdał się wyczuć kłamstwa w głosie Agenta, lecz nie wydawał się w stanie ukryć swojej obserwacji i zachować jej dla siebie. Nowak uznał jednak, że lepiej będzie, jeżeli to on powie mu coś spoza tego, jak on uważa, że ta rozmowa powinna się potoczyć.
— Nie chciałbym pana urazić, ale to nie jest prawdziwy cel mojej rozmowy. Widzi pan, jestem zainteresowany dołączeniem do wewnętrznego kręgu Galaktyki, czy to możliwe?
— Hm, to by miało sens, ale muszę spytać, skąd pan o tym wie?
— Wiesz, usłyszałem to tu czy tam, poza tym, czy to ważne?
— W zasadzie nie, ale nie mogę panu powiedzieć nic na temat tego, przepraszam.
W tym momencie Agent wyciągnął rękę do pasa, wyjmując z kabury pistolet i, wykorzystując ciemność cmentarza, przystawił to przybocznemu do brzucha, jednocześnie tłumiąc rękawem krzyk chłopaka.
— Nie mam czasu na takie rzeczy. Proszę mi powiedzieć, gdzie jest ich miejsce spotkań i kiedy ich tam zobaczę. Teraz zabiorę rękę, a pan mi powie, dobrze? — mężczyzna pokiwał głową — Dobrze.
Rozległ się krzyk, później cmentarz przeszył również huk wystrzału. Krzyk ustąpił. Agent schował w kaburę swój pistolet i zrywał się do opuszczenia miejsca zdarzenia, gdy krzyk powrócił.
“Pieprzona tanatoma”, pomyślał Agent. W tym momencie postronni zaczęli patrzeć w stronę Agenta, który to zaczął głośno przepraszać chłopaka, sięgając lewą ręką do tylnej kieszeni spodni po eter.
***
W pokoju wynajętym przez Agenta siwo było od dymu papierosowego, gdy jego telefon jak mantrę wyświetlał “Masz (1) nieprzeczytanych wiadomości od: Numer Prywatny” na ekranie. “Jebany”, myślał Nowak, “Akurat myślał o strzale z pistoletu? Znaczy była na to przygotowany”. Mężczyzna leżał nieprzytomny gdzieś na podłodze, związany i zakneblowany.
— To nie tak miało być, to nie tak miało być — mruczał Nowak sam do siebie.
A mężczyzna nadal leżał.
— Kurwa mać, no żesz obudź się. — uderzył go z plaskacza, osuwając knebel.
— Co… gdzie ja… ty… co?
Pierwszym co druh zauważył był Agent z nożem w prawej ręce i czajnikiem z lecącą z niego parą wodną w lewej.
— A więc masz dwa wybory albo załatwimy to, jak ludzie cywilizowani i powiesz mi jak dostać się do kręgu wewnętrznego, — Agent lekko podniósł swoją prawą rękę — albo przeprowadzę eksperyment mający na celu ustalenie, jakiego typu tanatomy ci nie zabrali, co ty na to? — powiedział, podnosząc lewą.
Wybrał drugą opcję.
Po wielu długich i ciężkich mentalnie dla Agenta próbach uśmiercenia przybocznego w końcu przyszła ta jedna, ostatnia. Po usłyszeniu długiego i skomplikowanego planu Agenta członek kadry harcerskiej poddał się Agentowi.
— McDonald na Inowrocławskiej.
— Co kurwa?
— Powiedziałem przecież, McDonald na Inowrocławskiej!
***
Zapakował parę rzeczy na wypadek walki z niestandardowymi przeciwnikami, gdyż Agencja mu na to pozwoliła. W pełnym uzbrojeniu, którego pozazdrościć mógłby mu niejeden funkcjonariusz prawdziwego ABW, Agent jechał do domniemanej siedziby kultu, gdzie miałby praktycznie przynieść apokalipsę, jego MP gotowe na siedzeniu pasażerskim. Jego kamizelka kuloodporna nieznacznie go uwierała, a głowa bolała.
Wziął parę tabletek spod deski rozdzielczej i miał nadzieję, że efekt placebo zadziała.
***
Wszedł do McDonalda i kazał wszystkim zgromadzonym wyjść. Sam wszedł do toalet, i niczym w Harrym Potterze za pociągnięciem spłuczki podłoga osunęła się, ukazując schody w dół. Agent zszedł tymi schodami na dół, do miejsca, które również mogłoby być jednym z miejsc, w których kręcono Harry’ego Pottera. Ciemne, brukowe i omszałe ściany, rury i ścieki wszędzie z gdzieniegdzie powtykanymi stylizowanymi na antyczne filarami.
Agent spojrzał jeszcze raz na swój pistolet maszynowy, sprawdzając, czy na pewno zmienił amunicję na raniącą, subsoniczną. Zmienił.
Ukazały się przed nim wielkie, ciężkie, żeliwne drzwi pancerne. Agent pociągnął za klamkę, drzwi się poddały i wpuściły go do środka.
Podczas przechodzenia do pokoju Agent tylko usłyszał huk, przez chwilę słyszał ciemność i stał, tak jak stał, najprawdopodobniej wysadzony. Teraz wiedzieli jednak, że tu jest. Nie wiedzieli, czy żywy, czy martwy, ale na pewno wiedzieli, że tu jest i musieli optować za najniebezpieczniejszą opcją. Zza rury wyskoczył na Agenta jeden z członków kultu. Po dwóch celnych strzałach w kolana nie był on już zagrożeniem.
Przechodząc do następnego pokoju, Agent napotkał dwóch strzelców, uzbrojonych najprawdopodobniej w pistolety Glocka, strzały w łokieć dalekie były od śmiertelnych.
Nowak przemierzał pomieszczenie za pomieszczeniem, czyszcząc każde z nich z jakiegokolwiek oporu na jego osobę. Po mniej więcej pięćdziesięciu minutach ciągłego myślenia, planowania, biegania i strzelania Agent zaczął okazywać symptomy zmęczenia. Nie pomagał fakt, że w następnym pokoju był taumaturg.
Nowak uniknął strzału, oddał trzy, wszystkie trzy zostały zablokowane przez maga. Postanowił skrócić dystans, mag nie wiedząc, co się dzieje, postawił barierę między sobą a zagrożeniem. Agent rzucił mały granat pod nasadę bariery, chwilowo robiąc w niej wyrwę pozwalającą Agentowi na zneutralizowanie taumaturga.
***
Na podłodze wielki wzór z krwi i kredy, w jego środku bliżej nieokreślona ludzka postać w białych szatach, obcięta na łyso. W lewej ręce nóż, w prawej ręka młodzieńca, na oko szesnastoletniego. Chłopiec krwawi. Nagle huk, lecz kapłan nie pada. Dwa wystrzały, nadal nic.
Mężczyzna w szatach odwraca się do Agenta, widzi chłopca, Michała.
Nowak zrzuca kamizelkę. Jego ruchy ograniczone przez dodatkowe obciążenie teraz są wolne, a tego będzie potrzebował.
Nie naruszając idealnego wzoru, kapłan wychodzi z niego, rzuca nieprzytomne ciało harcerza na bok. Ze wzoru wraz z lekką poświatą wyłania się postać po części niedźwiedzia, po części wilka, po części stracha na wróble, a po części człowieka. Leszy.
Trzy strzały to za mało, istota nie zdaje sobie z nich sprawy. Idzie w kierunku Agenta. Kawał ręki leszego przeszywa ciało Nowaka. Chwilę później jest cały. Zmienia amunicję w broni na żeliwną. Oddaje kilka strzałów w kierunku kreatury, widzi odzew w postaci bólu. Wycofuje się z zasięgu jego rąk, stosując ogień zaporowy. Leszy po raz kolejny przebija na wylot ciało Agenta, aby on znowu stał się cały i zdrowy. Kilka strzałów później, kreatura pada.
Mężczyzna w ozdobnej szacie jest widocznie zaniepokojony, w panice spod szat wyciąga pistolet z intencją wystrzelenia w głowę Agentowi, który po wystrzale nadal chodzi. Dźga Agenta nożem, lecz nadal, nic mu nie jest. Jedyne co po nim widać to zmęczenie ciągłym bieganiem i prawdopodobnie nie jego krew na całym jego ciele.
Chłopiec nie przeżył.
Drogi Nadzorco,
Ze względu na brak potrzeby ekstrakcji tanatomy numer 7, przeciwdziałającemu mojej śmierci ze względu na wypadek drogowy, proszę o zachowanie tego płynu we mnie, aby jego ekstrakcja odbyła się po moim przejściu na emeryturę.
Agent Starszy Artur Nowak