Reaktancja
ocena: +11+x

Naczelne Dowództwo świętowało zwycięstwo i zakończenie okropnej, nieludzkiej wojny. Ponad połowa Europy była w zgliszczach, jeżeli można tak nazwać stan całkowitego zniszczenia i braku możliwości zasiedlenia na najbliższe lata.

Spoglądając na bogato zdobiony zegar wewnątrz pomieszczenia, mężczyźni w eleganckich mundurach wypatrywali godziny, w której potencjalnie mieli do stolicy powrócić ich bohaterowie — ogromne maszyny wojenne, nazywane Molochami.

W dźwięku stukanego szkła, zapachu tytoniu i drogich napojów alkoholowych w tle rozległ się odgłos trąby. Mężczyźni z widocznym uradowaniem przerwali dotychczasowe rozmowy, by wyjrzeć na taras w kierunku, z którego dochodził dźwięk.

Na horyzoncie pojawił się słup. Następnie kolejny. Znów zagrzmiała trąba.

"Wracają." — powiedział ktoś.

Słupy stawały się coraz większe w miarę zbliżania się do stolicy. Okropny dźwięk wydawany przez obiekty nikogo nie przerażał. Wreszcie można było dostrzec, że słupy w rzeczywistości wyglądają niemal jak kominy, sunące wprost przed siebie z niewyobrażalną prędkością.

Na kilku wieżach zabłysły potężne reflektory, które wycelowano wprost w zbliżające się Molochy. Trąby grzmiały coraz donośniej, słychać było cichy dźwięk, przypominający rezonowanie bijących dzwonów. Światła z reflektorów po chwili zaczęły błyskać w różnych sekwencjach, na co zbliżające się obiekty zareagowały, odbłyskując własnymi światłami na swych szczytach.

"Nadajcie sygnał wyłączenia!" — powiedziała osoba z największą ilością odznaczeń.

Reflektory poczęły mrugać coraz szybciej. Molochy nadal mknęły przed siebie.

Zadowolenie powoli zmieniło się w niepokój.

"Coś jest nie tak…" — rzucił ktoś z tyłu.

Wszystkie Molochy, jak na zawołanie, wydały z siebie potężny, głęboki dźwięk, aż szyby w oknach zadrżały. Słychać było panikę na ulicach stolicy. Widać było, jak najbardziej zewnętrzne peryferia są niszczone przez obiekty, które jakby nigdy nic wdarły się w zabudowania, doszczętnie je rujnując.

Nad miastem rozległ się alarm.

Mężczyźni spoglądali, jak ogromne, strzeliste wieże przecinają stolicę, kawałek po kawałku niszcząc wszystko, na co się składała.

Runęło Notre Dame. Po chwili dwie wieże dosłownie złamały i zmieliły coś, co przed chwilą było wieżą Eiffla. Kolejne budowle o bogatej historii składały się niczym domki z kart.

Jeden z Molochów zwolnił, po czym zmienił kierunek, wydał z siebie ryk trąby i począł sunąć wprost w kwaterę Naczelnego Dowództwa. Mężczyźni zaczęli uciekać.

Prezydent jako jedyny został, obserwując zbliżającą się w jego kierunku ciemną, zimną ścianę Molocha.

molochy.jpg


— W ten sposób upadł Paryż. — Racjonalizator skończył projekcję własnoręcznie zmontowanego filmu.
— Dlaczego Molochy zaatakowały własnych sojuszników?
— Nikt nie wiedział, dlaczego to się wydarzyło. Plan zakładał, jako by po dokonaniu zniszczenia nieprzyjaciela miały powrócić do miejsca, z którego wyruszyły, gdzie nastąpić miało ich wyłączenie i następnie rozmontowanie. Nie wiedzieć czemu, zupełnie przestały reagować na polecenia, skutkiem czego… sami widzicie. — Racjonalizator przystanął na chwilę, po czym kontynuował. — Wszyscy chcieli zakończenia wojny, jednak nikt nie przypuszczał, że nastąpi to w ten sposób.

W tym momencie automat zamilkł.

— A co z resztą świata?
— Niestety nie posiadam takich informacji, mimo usilnych prób ich pozyskania. Jedyna nadzieja w fakcie, iż Molochy ze względu na specyfikę swojego układu napędowego są całkowicie niezdolne do poruszania się nad powierzchniami wód, zwłaszcza burzliwych. Układy odpowiadające za równowagę nie są w stanie rekompensować szybkich zmian pozycji, przez co taki Moloch runąłby w głębię krótko po przekroczeniu linii brzegu. Jest to dosyć istotna wada Dzwonu, czyniąc go niemal zupełnie nieskutecznym w przypadku tras morskich.
— Czyli jest szansa, że inne kontynenty przetrwały masakrę?
— Jeżeli nie wykończyły ich wewnętrzne konflikty będące następstwem wielkiej wojny, to zapewne dokonały tego toksyczne chmury, które dotarły tam znad Europy, chociaż i tego nikt nie może być do końca pewien.
— A co z terenami, do których można by dostać się lądem? Na przykład Azja, Afryka? Czy Molochy tam dotarły?
— Tego również nie wiem. Wszystkie automaty, które Nicolas wysłał, aby zweryfikował stan tamtych miejsc, nigdy nie wróciły. Krótko po zdziczeniu Molochów, gdy resztki cywilizacji jeszcze funkcjonowały, raz jeden udało nam się pozyskać niejasną informację, w zasadzie plotkę, według której rzekomo wzniesiono wielki mur odgradzający Europę od reszty lądu, żeby zatrzymać ekspansję Molochów na dalsze terytoria.
— Wierzysz w to?
— Nie.
— Czy nikt nie próbował się przed nimi bronić?
— Nie istnieje taka broń, która byłaby w stanie pokonać Molocha. Istniała pogłoska, iż Niemcy w ostateczności użyli swojej prototypowej, niedokończonej broni, nad którą długo pracowali i użyli jej jednorazowo. Było to rzekomo ogromne działo, które wystrzeliwało tylko jeden pocisk, który całkowicie wystarczał.
— Co to znaczy?
— Ten pocisk niósł ze sobą siłę nieporównywalną do niczego innego dotychczas użytego… chociaż brzmi to dosyć groteskowo. Z miejsca, w które trafił pocisk, nastąpił oślepiający błysk światła i ogromna eksplozja, jakby samo słońce przez chwilę znalazło się na powierzchni ziemi. Pojawiła się bardzo dziwna chmura, sięgająca wysoko w niebo a przypominająca kształtem grzyb. Eksplozja zniszczyła całkowicie wszystko w swoim zasięgu, a tereny daleko dookoła zostały zrównane z ziemią przez ogromny podmuch, który zmiótł wszystko, wybijał szyby w oknach i burzył słabe konstrukcje. Ta broń została użyta, aby zniszczyć Molocha. Działo zostało wycelowane prosto w niego. Nie wiem, czy im się udało, gdyż wiele osób nie przeżyło, a jeszcze więcej zmarło na dziwną chorobę.
— Cholera, chcesz powiedzieć… z tego co mówisz, wychodzi na to, że Niemcy odkryły i użyły broni jądrowej?!
— Co to takiego?
— Dokładnie to, o czym opowiadasz, jednak… u nas, było to znacznie później, chociaż prekursorem badań i tak były Niemcy.

Racjonalizator przeszukał pudełko z kliszami, by następnie wyświetlić czarno-białe zdjęcie, na którym widać było charakterystyczną chmurę. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli.

Bomba%20atomowa.jpg

— Jedyne zdjęcie, jakie udało mi się znaleźć. Nie wiem, kto je wykonał i jak.
— Grzyb atomowy. Niesamowite.
— Niestety to nie wystarczało. Molochy i tak dokonały własnego dzieła zniszczenia. I stan ten trwa do dnia dzisiejszego. Gdy już nie było co zniszczyć, zaczęły bezwiednie przemierzać wymarłe tereny, stając się symbolem świata, jaki stworzyły.
— Czyli wszystko, co jest na zewnątrz, wygląda tak za sprawą Molochów?
— Dobiły nas po tym, co zrobił Piołun.
— Gdzie w tym wszystkim był Wielki Konstruktor?
— Już wcześniej widząc, co się dzieje, jak najszybciej udał się do swojej pracowni, którą w rekordowym tempie przekształcił w prawdziwą fortecę, aby Molochy nie dokonały zniszczenia również na niej. Schronił się tam a wraz z nim swoje dzieła i wynalazki.
— Byłeś z nim wtedy?
— Tak. Zawsze byłem u jego boku.
— Co z innymi ludźmi? Czy Nicolas oferował schronienie?

Racjonalizator zamilkł.

— To… dosyć ciężki temat. Nie mam sił, aby wam go teraz opowiedzieć. Nie twierdzę jednak, że nie próbował.
— Dobrze, więc porozmawiamy o tym następnym razem. Wracając do Warsztatu…
— Jeszcze wtedy się tak nie nazywał. Nie miał nazwy. Była to po prostu pracownia, schronienie, dom. Wielki Konstruktor zaraz po uspokojeniu własnej sytuacji, godząc się ze świadomością tego, że jego świat się skończył i jest zmuszony pozostać w swoim azylu, zaczął pracować.
— Budował maszyny?
— To było drugoplanowe. Przede wszystkim próbował dowiedzieć się, co poszło nie tak w budowie Molochów, dlaczego odmówiły posłuszeństwa i dokonały masakry na cywilizacji europejskiej. Badał, próbował, budował prototypy Dzwonu niemal z pamięci…
— Czy Thomas nie mógł… co się z nim stało?
— Zginął podczas ataku Molochów na Paryż. Twórca został zabity przez własne dzieło.
— Och.
— Na szczęście Nicolas, pracując z nim, poznał zasadę działania Dzwonu i próbował budować prototypy, aby dowiedzieć się, gdzie leżał problem. Odpowiedź przeraziła go bardziej, niż się tego spodziewał.
— Do jakiego wniosku doszedł?
— Wiecie zapewne, jakie niesamowite korzyści płyną z wykorzystania Prądu na automaty takie, jak ja.
— Oczywiście.
— Wyobraźcie sobie, że Molochy zostały zbudowane na podobnej zasadzie. W praktyce są również automatami, jednak bardziej prymitywnymi i skupionymi raczej na wykonywaniu rozkazu. Wielki Konstruktor… nikt nie przewidział, jaki będzie mieć skutek długotrwałe oddziaływanie Prądu na Dzwon.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Że Dzwon sam w sobie jest maszyną, która może na swój sposób… nie wiem, jak to określić… być. To dlatego pierwszy prototyp zaatakował Thomasa. Nie było niczego, co by ograniczało wtedy to urządzenie. Wpływ Prądu, jakże zbawienny dla nas, świadomych maszyn, okazał się zadziałać identycznie na Dzwon i cały układ sterujący jego zachowaniem, a ilość Prądu jednorazowo dostarczana do maszyny przyspieszyła tylko proces…
— Jaki proces?
— Molochy stały się rozumne. Zaczęły niemalże myśleć na swój własny prymitywny sposób, stając się nie tylko samodzielnymi jednostkami, ale także zdołały osiągnąć możliwość decydowania o tym, co mają robić, bez względu na zastosowanie wobec nich działania sygnału, który jest zbyt słaby, aby móc nad nimi zapanować. Można porównać to do sposobu, w jaki ktoś samą mową próbowałby wam coś nakazać. Molochy opierają swoje postrzeganie i rozumowanie na podstawie tego, ile im przekazano w ramach programu, a za swoich sojuszników uważają jedynie samych siebie. Przemierzają to pogorzelisko, szukając oznak życia, które mogą zniszczyć, wzajemnie komunikując się i przekazując informacje, kto gdzie jeszcze pozostał, a gdzie nie ma już czego szukać. To czysty instynkt.
— O kurwa…
— Hmm, często tego słowa używacie.
— Inaczej się nie da, z tego co opisujesz. Czy nie ma na nie naprawdę żadnego sposobu? Przecież to tylko cegły, zaprawa i metal.
— Nicolas nad tym również się pochylił. Okazało się, że Dzwon podczas długotrwałego zasilenia Prądem staje się… czymś nietypowym. Odkrył, że cała konstrukcja Molocha pod pływem stałego rezonowania Dzwonu przestała oddziaływać właściwie dla swojego materiału, stając się praktycznie niewrażliwą na jakiekolwiek uszkodzenia. Do Molocha można strzelać z armat dowolnego kalibru, próbować go wysadzić, on niewzruszony będzie dalej parł przed siebie. Dlatego obawiam się, czy nawet broń… jądrowa, jak to nazwaliście, zadziałała na nie…
— Co z zasilaniem? Nie jest wieczne.
— Jakiś czas temu wspominałem wam o specjalnym ogniwie wytwarzającym Prąd, którym zasilany jest każdy Moloch. Wygląda na to, że wpływ Prądu oddziałuje również na niego, znacznie wydłużając czas jego pracy i trwałości… Tak jest w zasadzie w każdym przypadku, również moim i moich braci. Jednakże w przypadku Molocha w jakiś sposób sprawę skomplikował ponownie sam Dzwon, powodując, że do dzisiaj te machiny funkcjonują identycznie, jak robiły to kilkanaście lat temu.
— Powiedziałeś kilkanaście?
— Wojna zakończyła się kilkanaście lat temu. Nie wiem dokładnie, czy to 15, czy więcej. W każdym bądź razie… jest, jak jest. Projektowo, baterie miały starczyć na około 10 lat, chociaż każdy machał na to ręką i traktował jako ciekawostkę, gdyż Molochy miały działać jedynie kilka miesięcy.
— Czy jest prawdopodobieństwo, że kiedyś wyczerpie się im energia?
— Tak i jest to niemal pewne. Nie wiadomo jedynie, kiedy to nastąpi. Za kilka? Kilkanaście? Kilkadziesiąt? Za sto lat? Jedno jest pewne. Kiedyś nastanie dzień, że każdy Moloch wyda z siebie ostatni ryk, który przerodzi się w jęk, a wieże na zawsze pozostaną nieruchome i martwe, strzegąc pustkowi świata, jaki stworzyły.
— I co się wtedy stanie?
— Nie wiem, czy dotrwam do tego czasu. Możliwe, że wszystko wróci do normy, świat oczyści się z goryczy i zostanie ponownie zasiedlony… Jakże naiwnie brzmiące to nadzieje. Coraz bardziej brakuje mi dobrych części zamiennych, a najbardziej skomplikowanych elementów nie jestem w stanie wytworzyć. Już dawno naprawiłbym sobie kilka obwodów i przywrócił tego nieszczęśnika Liryka do stanu używalności. Coraz częściej odczuwam zmęczenie i muszę zażywać odpoczynku.
— Co wtedy robisz?
— Śpię.
— Umiesz… spać?
— Tak. Wtedy widzę obrazy i słyszę różne dźwięki, które zanikają natychmiast, jak się obudzę.
— Niesamowite…
— Gdybyście byli maszynami w moim wieku, też posiadalibyście tę zdolność. Wiem, że nazywa się to snem, gdyż Nicolas często opowiadał o swoich. U ludzi to nic nadzwyczajnego, u maszyn… jest inaczej. — Racjonalizator pochylił się i zamilkł.
— Coś się stało?
— Nic. Ja… naprawdę potrzebuję w tej chwili odpoczynku. Jak wy to mówicie… kurwa.
— Wrócimy do tego następnym razem.
— Dziękuję.

Mężczyźni wstali z siedzeń i powoli udali się do wyjścia z pomieszczenia, natomiast Racjonalizator wrócił do swojego starego lokum. Mógł swobodnie poruszać się po terenie placówki Fundacji, zbudowanej w murach Warsztatu.


Ściemniało się. Na skarpie widać było kilka niewyraźnych kształtów, którymi były postacie ludzkie, grubo owinięte prowizorycznymi okryciami z różnego rodzaju płótna, z wszelakiego rodzaju wzmocnieniami, robionymi niezbyt profesjonalnie, w zasadzie ze wszystkiego, co można było znaleźć. Postaci było pięć, z czego jedna zdawała się przewodzić. Wszyscy spoglądali w kierunku ogromnej budowli, z której niewyraźnie biły blaski świateł, przeciskające się przez uszczelnione okna. Postać przewodząca pokazała w kierunku budowli, po czym machnęła kilka wskazujących gestów ręką, wydając z siebie niewyraźne dźwięki, jakby zniekształconą mowę. Pozostałe postacie zdawały się rozumieć. W międzyczasie zagrzmiała trąba Molocha, poruszającego się nagle na horyzoncie. Maszyna nie zauważyła postaci, które w strachu momentalnie padły na ziemię. Jedynie postać przewodząca skierowała wzrok w stronę maszyny zagłady, nadal twardo stojąc, będąc podpartą o długi, zdobiony złomem kij. W niemrawym blasku zachodzącego słońca można było dostrzec zakrwawione oczy, schowane pod wieloma warstwami szkła wizjerów prostej, aczkolwiek skutecznej maski. Postać spojrzała w stronę oddalającego się Molocha, następnie w stronę Warsztatu. Po chwili machnęła znacząco ręką i zaczęła podążać w nieokreślonym kierunku, a za nią szli pozostali.

Fundacja wiedziała o Pogorzelisku.

Pogorzelisko wiedziało o Fundacji.


« Rezystancja | Reaktancja | Kapacytancja »

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported