Nagranie Hipodrom-045
ocena: +2+x

"Ee, hej. Jeśli to oglądasz, to znaczy, że udało ci się, a może powinienem powiedzieć 'nam', przeżyć. I tak, serio jestem tobą. Patrz, to moja… twoja… nasza twarz. Nie make-up ani nic, to nie maska. Ee, jeśli chcesz więcej dowodów, to, ee… dorastałeś w Fairfield, Connecticut. Twój dom miał te zielone drzwi, które było widać z mili. Zazdrościłeś dzieciakowi sąsiadów, Ben czy Toby, czy jak mu tam, bo miał psa, a tobie tata nie pozwalał, bo ledwo potrafiłeś się zająć złotą rybką, nie? Kiedyś pięć takich bidulek wykończyłeś w miesiąc. No. To jestem ja - ty - nagrywający wideo na ciebie, w mojej przyszłości. To… no. To skomplikowane.

Nie wiem, ile pamiętasz, ale pewnie nie pamiętasz, żebyś to nagrywał, i nie ma w tym nic dziwnego. Bo ty i wszyscy, którzy byli z tobą, musieli zapomnieć, aby sztuczka się udała. Co znaczy, jak zgaduję, że nawet, jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, to sporo osób umarło, nie wiedząc tak naprawdę, czemu. Ale teraz, kiedy to wszystko już za nami, zasługujesz, aby poznać prawdę. To, co ci powiem, może zabrzmieć okrutnie, ale pamiętaj: zgłosiłeś się na ochotnika. I jeśli jesteś tą samą osobą, którą jestem ja nagrywając to wideo, to wiesz czemu. Prawda jest taka: ty i wszyscy inni w Tymczasowym Ośrodku 324 musieliście przegrać tę walkę, żeby Kościół Zepsutego Boga mógł uciec z tym statkiem kosmicznym, którego pilnowaliście. Co… brzmi dokładnie jak sytuacja, która nas w to wpakowała. Ale… przynajmniej tym razem to jest celowe, jak zgaduję. Nieważne.

Powiedziano ci, że pilnujecie anomalnego statku kosmicznego, na którym Kościół absolutnie nie może położyć łapsk. To nie jest nawet w połowie prawda. Pilnowaliście repliki, bazowanej na prawdziwym statku kosmicznym w posiadaniu Fundacji, którą Kościół miał ukraść. Musieliśmy pozwolić im na kradzież, żeby myśleli, że ich maszynowy bóg jest z kosmosu czy coś, żeby… Szczerze to nie wiem za dużo. Tyle mi powiedzieli. Bo przynajmniej jest fair, jak zgłaszasz się do samobójczej misji wiedząc, o co chodzi. Czy coś. A ja nie zwracałem za bardzo uwagi. Misja samobójcza brzmiała jak odpowiednia zapłata za nasz błąd, nie? Chyba zawsze mieliśmy jakiś kompleks winy. I opisali mi to jako misję samobójczą. Pewnie wam system nawalał w najgorszych możliwych momentach, nie? A zbrojownia była drastycznie wybrakowana, nie? No. Misja samobójcza.

No to to jest cała historia. Ty i twoi przyjaciele musieliście zapomnieć, na co się pisaliście i zostawiono was na śmierć, żeby jakieś religijne cyborgi mogły ukraść fałszywy statek kosmiczny. Mówili, że świat jest dziwniejszy, niż nam się wydaje, jak się zapisywaliśmy, ale nie myślałem, że będzie aż tak pojebany, wiesz?

W sumie… Nie wiem nawet, czy oglądasz to po osiągnięciu celu misji. Może żyjesz, ale nie złapali przynęty czy coś. Kilka osób pewnie i tak by zginęło, nie? Jezu, to by ssało jak stąd do Księżyca. Umrzeć, nie wiedząc za co, i nawet nie osiągnąć celu…

Nieważne. Mam preparaty amnezyjne do zażycia. Do zobaczenia po drugiej stronie."

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported