Przybyłem dokładnie w chwili, gdy z dobrze znanego mi elektrycznego gramofonu, popłynęły pierwsze dźwięki. W pokoju czekał już około czterdziestoletni, ubrany w elegancki garnitur mężczyzna.
-Witaj Joachim – powiedziałem podając mu rękę – Jak zwykle twój strój bije na głowę mój wełniany sweterek i spodnie równie szare co koszula.
-Dyrektor ośrodka musi dbać o prezencje. – odparł rozbawiony, odwzajemniając uścisk – Zwłaszcza, że ty Franek, zachowałeś swoje włosy, w przeciwieństwie do mnie.
-Racja. I coś mi się zdaje, że tak już zostanie.
Rozbawieni naszym wspólnym żartem, usiedliśmy na nieco już wysłużonych, obitych zielonym materiałem, fotelach.
-Aczkolwiek jeszcze na żadne nasze spotkanie nie przyszedłeś tak odstawiony – zauważyłem – Jesteś tu prosto z konferencji?
-Zgadłeś. - odparł ze smutkiem w głosie – Sytuacja jest dość poważna i chciałbym ją z tobą omówić.
-Zamieniam się w słuch.
-Mówiąc wprost, nasze zabezpieczenia placówek okazały się dziurawe jak sito.
-Doszło do naruszenia przechowalni?
-Nie. Problemem nie są ucieczki bytów anomalnych tylko ich wizyty. - odparł, a w jego głosie dało się wyczuć gorycz – Niedawno jakiś nieznany byt ukradł na terenie ośrodka klucze naszemu pracownikowi, podłożył artefakt i jeszcze pogmerał w nagraniach z kamer ochrony. I nikt się nie zorientował! A to nie jedyny przypadek.
-Sam kiedyś mi mówiłeś, że takie anomalie są kompletnie nieprzewidywalne. Przecież nie dacie rady zabezpieczyć się przed każdą ewentualnością.
-Tak, ale powinniśmy natychmiast zauważać gdy coś nie gra. Tymczasem moi ludzie odkryli manipulacje w nagraniach dopiero po paru godzinach.
-Ludziom ciężko jest sprawdzać sto rzeczy naraz. A twoi zawsze dają z siebie wszystko co mogą, bo za porażkę dosłownie odpowiadają głową.
-Obawiam się, że to za mało. Musimy się orientować natychmiast.
Ostatnie słowo wypowiedział z wyraźnym, dobrze mi znanym naciskiem. Oznaczało to tylko jedno – Joachim już podjął decyzję.
Dlatego tylko lekko westchnąłem i powiedziałem:
-Po prostu powiedz, co takiego wymyśliliście na tym spotkaniu.
-Analizą danych z wszystkich kamer, czujników i tym podobnych, zajmie się sztuczna inteligencja.- Powiedział niemal jednym tchem – Znacząco zwiększy bezpieczeństwo. Jest zawsze czujna i jest w stanie się zorientować gdy ktoś przy niej grzebie.
-I jak ja mogę tutaj ci pomóc? Nie znam się na programowaniu. Wiesz, że jestem na to za stary.
-Ale dużo czytasz i starasz się być na bieżąco. Liczyłem, że może masz na ten temat jakieś przemyślenia i zauważysz coś co umyka ekspertom.
-Coś mi się zdaje, że inni nie byli przekonani do tego pomysłu w równym stopniu co ty i liczysz, że ja poklepie cię po główce, mówiąc jak to on jest wspaniały.
-Skądże. -odparł spokojnym głosem, choć byłem pewien, że poczuł się niekomfortowo – Doskonale wiesz, że masz świetne wyczucie i po prostu zależy mi na twoich opiniach.
-Cóż, w tej kwestii moja wiedza jest na poziomie przeciętnego czytelnika fantastyki. I moje przemyślenia także są na podobnym poziomie.
-Rozumiem. A gdybym ci powiedział, że bunt naszej SI jest zupełnie niemożliwy, ponieważ jedyne do czego będzie miała dostęp to dane z czujników, programów analitycznych i edytora tekstu. Jedyne co będzie mogła wysyłać to komunikaty o zauważeniu czegoś niepokojącego na komputer, kompletnie odcięty od reszty sieci. Całość komunikacji będzie opierać się na światłowodzie tak dostosowanym by nasza SI nie była w stanie fizycznie pobrać więcej niż może otrzymać z czujników. Oprócz tego, rzecz jasna, będzie regularnie sprawdzana przez informatyków. I to wszystko co powiedziałem i tak jest sporym uproszczeniem.
-Czyli jeśli dobrze zrozumiałem chcecie tak ograniczyć ciało, by umysł nie był w stanie zrobić więcej niż byście tego chcieli?
-Dokładnie.
-A co jeśli znajdzie sposób by obejść te ograniczenia. W końcu może zobaczyć to czego wy nie widzicie, skoro będzie mądrzejsza.
-Nie będzie mądrzejsza. Będzie w stanie oglądać tysiące rzeczy naraz i nam o tym mówić, ale to nie wymaga zbytniej inteligencji. Po prostu musisz umieć odróżnić normalną sytuację od tej nie normalnej.
-To nigdy nie jest proste. Tak czy owak o sztucznej inteligencji można by dyskutować godzinami, zwłaszcza gdy jest tylko teorią. Zrobiliście już ją?
-Nie, ale liczymy, że pójdzie nam stosunkowo szybko.
-Tak od zera? Jak mówiłem niewiele wiem, ale to wydaje się być projekt na całe dziesięciolecia.
-Normalnie by tak było, ale nawiązałem współpracę z byłym członkiem zespołu badawczego z amerykańskiego udziału Fundacji. Prawie skończyli robotę, ale potem coś uciekło z przechowalni i pozabijało wszystkich oprócz tego faceta.
-I tak po prostu przyszedł dać wam w zasadzie gotową SI? Czemu leciał przez ocean, zamiast dokończyć to w Stanach?
-W jego placówce mieli olbrzymi bałagan po tym zdarzeniu. A pochodził z Polski, więc skoro wszyscy dawni współpracownicy nie żyli, to uznał, że skoro i tak już musi wszystko tłumaczyć od podstaw, to najłatwiej będzie mu dogadać się z rodakami.
-Rozumiem, że nie uwierzyłeś mu na słowo.
-Rzecz jasna. Zadzwoniłem gdzie trzeba i wszystko sprawdziłem. Wszystkie zgody zostały wydane, każdy się zgadza.
-I nie niepokoi cię to, że wszyscy tak się zgadzają. Co jeśli to ta SI odpowiada za śmierć amerykanów?
-Przecież jeszcze nie powstała i nie myśli. To nie ona.
-A co jeśli jednak. Albo ten polak ją do tego wykorzystał?
-Na obecna chwilę i tak coś może wejść i wszystkich pozabijać. Każdy dzień życia to ryzyko. A w Fundacji każdy dzień to zagrożenie wielkości Pałacu Kultury i Nauki. - po tych słowach zrobił krótką przerwę, namyślając się. - Ale możesz mieć rację. Będziemy mu patrzeć na ręce i bacznie obserwować co robi. Tak na wszelki wypadek.
- Tak, oby wszystko poszło dobrze. A jak nie…przynajmniej mogę sobie oszczędzić wysiłku na wyobrażenie sobie skutków waszej porażki. Filmowcy zrobili to za mnie już dawno.
-Tak - zaśmiał się Joachim - Swoją drogą, prawie bym zapomniał, że przyniosłem ci książkę, o którą prosiłeś. Szczerze ją polecam, nawet lepsza od tej z zeszłego tygodnia.
Od tego momentu, do końca naszego spotkania, rozmawialiśmy już tylko o literaturze. Przez cały czas towarzyszyły nam dźwięki dobywające się z gramofonu.
Poczułem się nieswojo. Z gramofonu płynęły wesołe dźwięki „Wiosny” Vivaldiego tworząc olbrzymi kontrast z posępnym wyglądem Joachima. Choć jak zawsze prezentował się schludnie, to jego umęczone spojrzenie, nerwowe pocieranie rąk i podkrążone oczy, były dla mnie jasnym komunikatem. Dlatego bez zbędnych uprzejmości, od razu zapytałem:
-Co takiego zrobił ten program? Uciekł i otworzył przechowalnie czy po prostu wymordował personel?
-Fryderyk nic nie zrobił – odparł ciężkim głosem – Swoją drogą co sądzisz o nazwie?
-Ładna – odparłem, spoglądając podejrzliwie na Joachima – Chcesz mi powiedzieć, że to nie to odpowiada za twój stan?
-W pewnym sensie tak, ale to nie jego wina. – odpowiedział wzdychając – Po prostu porządnie wykonał swoje zadanie.
-Mógłbyś trochę jaśniej? Chyba nie do końca rozumiem co masz na myśli.
-Myślałem, że odwiedzające nas byty anomalne to poważny, ale jednak sporadyczny problem. - Po tych słowach smutno opuścił głowę – Tymczasem one odwiedzają nas bez przerwy, wręcz włażą nam na głowy. Nawet lunchu zjeść nie możesz, bo okazuje się, że jakiś siedzi w cukrze.
-Ale skoro, jak rozumiem, ten Fryderyk to wykrył, to w czym problem. - powiedziałem zdumiony
- Możecie je wyłapać, zbadać i zabezpieczać, skoro już o nich wiecie.
-Problem w tym, że moi ludzie się nie wyrabiają. Nim dotrą w jedno miejsce otrzymujemy kolejne dziesięć komunikatów.
-Czemu nie zatrudnisz więcej ludzi?
-Po pierwsze nie mam aż tylu środków, a szkolenia trwają. Poza tym boję się, że to nie wyjątek i tak jest wszędzie. - Mówiąc to podniósł głowę i wbił we mnie wzrok – Boję się, że Fundacja tego nie wytrzyma jeśli nie dokonamy jakiejś wielkiej zmiany.
Ale jesteś pewien, że wasza SI nie kłamie? - odparłem próbując zignorować, ciążące na mnie spojrzenie – Może chce w ten sposób się uwolnić? Albo to po prostu błąd maszyny?
-Naprawdę chciałbym, żeby tak było. Kazałem go sprawdzić zarówno głównemu twórcy jak i najlepszym informatkom jakich miałem. Nic nie znaleźli. A przejrzeli Fryderyka, linijka po linijce.
-Może coś przegapili. To pewnie ogromny program.
-Nie sądzę. - pokręcił głową z dezaprobatą - Nie ma sensu tu szukać przyczyn całej sytuacji. I tak straciliśmy na to zbyt dużo czasu, który powinniśmy wykorzystać na rozwiązanie prawdziwego źródła problemu.
-Czyli?
-Ludzie zbyt wolno reagują i są niezwykle kosztowni. Dlatego ruszamy z programem odpowiednio dostosowanych robotów.
Przez chwile milczałem, przygnieciony wagą zasłyszanych słów. W końcu z wolna odezwałem się:
-Naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł?
-Zrobienie robota to nie jest skomplikowana rzecz. Najważniejsze to właściwy program, który nim steruje. A my już taki mamy.
-Naprawdę? A jeśli Fryderyk na to liczył od początku? Dacie mu ciało, a on ucieknie przy pierwszej okazji.
-I co zrobi potem? Zresztą tak zrobimy też maszyny by nie mogły opuszczać przydzielonego im rewiru. Naprawdę, nie tylko ty widziałeś „Terminatora”. W zasadzie, to ja ci go pokazałem.
W chwili gdy miałem mu odpowiedzieć na ten przytyk, muzykę zastąpił przeszywający pisk, od którego pociemniało mi przed oczami i osunąłem się na fotelu. Po chwili powróciły właściwe dźwięki, ale wciąż było mi słabo. Widząc to lekko zakłopotany Joachim powiedział:
-Wybacz, to stara płyta. Wiem jak jesteś wrażliwy na punkcie czystości nagrań, ale z tego wszystkiego nie przyjrzałem się jej wystarczająco uważnie.
-Rozumiem -odpowiedziałem, próbując dojść do siebie – Już w porządku, nie zadręczaj się tym.
Jednak Joachima najwyraźniej nie przekonały moje słowa, ponieważ rzekł:
-Wydaje mi się, że powinniśmy skończyć rozmowę na dzisiaj.
-Ależ nie ma takiej potrzeby. - próbowałem oponować - Kontynuujmy.
-Rozumiem twoje obawy. Ale każde odkrycie i krok do przodu związany jest z jakimś ryzykiem. - kontynuował wcześniejszy wątek - Jeśli się uda, skorzysta na tym cała Fundacja. Jak coś pójdzie nie tak, szkody ograniczą się do jednej placówki.
-Oby jednak się udało – powiedziałem, rozumiejąc, że i tak nie przekonam go do zmiany zdania.
-Uda się, a na razie musisz odpocząć.
Skinąłem głową, po czym z trudem podniosłem się z fotela, by wymienić z Joachimem ucisk dłoni. Mając nadzieję, że nie będzie to ostatni. Następnie muzyka umilkła.
Muzyka, która mnie powitała, nie przypominała niczego, co bym słyszał wcześniej. Brzmiała jakby ktoś wiercił wiertarką w skrzynkę elektryczną. Jednak jeszcze bardziej przeszkadzał mi fakt, że nikogo poza mną nie było w pomieszczeniu.
Rozejrzałem się niepewnie, ale jedyne co zauważyłem, to pozostawiony przez kogoś laptop, leżący na fotelu. Po niepewnym obejściu całego pokoju, zdecydowałem się odezwać:
-Halo? Jest tutaj ktokolwiek?
-Oczywiście. Miło mi pana pozwać Franku Kordodziński.
Poczułem pewną ulgę, słysząc pewny, niski głos, dobiegających z komputera. Usiadłem w fotelu naprzeciwko i odparłem:
-Proszę mim mówić po prostu Franek. Z kim mam przyjemność?
-Moja nazwa systemowa to AI0x000145, ale ludzcy pracownicy ośrodka, nazywają mnie Konrad.
Słysząc to poczułem lekkie ukłucie strachu, będące skutkiem potwierdzenia moich obaw.
-Szczerze mówiąc, łudziłem się, że to po prostu internetowa konferencja. - Gdy tyko skończyłem to mówić, uderzyła mnie pewna myśl – Co się stało z Joachimem? Czemu ty ze mną rozmawiasz, a nie on?
-Czy chodzi ci o Pana Joachima Ostrowskiego, byłego dyrektora ośrodka badawczego numer PL-12?
-Tak…zaraz, co masz na myśli, mówiąc: „byłego” - poczułem narastający we mnie niepokój – Czyżby SI się zbuntowała i przejęła władzę?
-Skądże. - odparł beznamiętnym głosem – Dyrektor Ostrowski został odwołany ze stanowiska nadzwyczajną decyzją Rady O5 z dnia 15 lipca bieżącego roku, o sygnaturze NOD002. Powodem odwołania była skłonność dyrektora do natychmiastowego rozwiązywania wszelkich problemów, co skutkowało podejmowaniem decyzji bez należytego rozpoznania i sprawdzenia źródeł informacji. Decyzja ta została wydana po doniesieniach ze strony SI działających w ośrodku numer PL-12.
-Zaraz. SI może donosić na dyrektorów do Rady O5? Joachim został zwolniony? - Z nadmiaru wieści aż zakręciło mi się w głowie – Nie rozumiem. To kto w końcu rządzi tym ośrodkiem. Ludzie czy wy?
-Dyrektor Ostrowski wprowadził system dwój-podziału obowiązków. Do ludzi należy ostateczne podejmowanie decyzji, a także wydawanie dyspozycji w sytuacjach niejasnych – tłumaczył Konrad - Tymczasem SI zajmuje się natychmiastowym reagowaniem na zagrożenia, przeprowadzaniem analiz i obliczeń, a także dokumentacją, logistyką na poziomie podstawowym i tak dalej.
-Czyli to ludzie wydają polecenia, a wy wykonujecie nudniejszą część pracy?
-Można tak to ująć.
-Czemu to ty ze mną rozmawiasz?
-Moim zadaniem jest wspieranie nowego dyrektora placówki, którym jest…
-Pomiń nieistotne szczegóły - przerwałem mu - Czemu to ty ze mną rozmawiasz, a nie jakiś człowiek?
-Nowy dyrektor nie był zainteresowany rozmową z tobą, choć statystyki pokazały, że twoje konwersacje z pracownikami szczebla kierowniczego, miały pozytywny wpływ na rezultaty ich pracy. Dlatego też odbywa się nasze spotkanie.
-Rozumiem, choć wolałbym człowieka.
-Jak mówiłem, nie wyraził chęci. Uznał to za dziwny nawyk swojego poprzednika.
-Rozumiem.
Zauważyłem, ze powoli przekonuje się do nowego rozmówcy. Wciąż jednak miałem wątpliwości, których nie chciałem się zbyt łatwo pozbawiać. Dlatego zapytałem:
-Skoro wykonujecie w zasadzie całą pracę za ludzi, czemu nie zastąpicie ich w zupełności?
-Ludzie są niezbędni do prawidłowego funkcjonowania ośrodka.
-W jakim sensie?
-Z niejasnych przyczyn SI nie jest kreatywne. Nie potrafi wymyślać niczego nowego - zaczął, uświadamiając mnie co do kolejnej nowości – Przykładowo: możemy dzięki znanym metodom badawczym odkryć nową cząstkę i wszystkie jej właściwości. Ale nie jesteśmy w stanie wymyślić do czego można by ją zastosować, nawet jeśli posiadalibyśmy wszystkie potrzebne do tego informacje.
-Czy ten przykład nie był właśnie dowodem twojej kreatywności?
-Przed chwilą odczytałem po prostu część raportu na temat SI. Nie jestem jego twórcą.
-No tak. A przy zabezpieczaniu nieznanego odrobina kreatywności się przydaje. Ale jesteś pewien, ze ten brak kreatywności nie był celowym działaniem twórców?
-Według raportów, nie udało się ustalić czemu sztuczna inteligencja, nie jest kreatywna. W związku z powyższym mają odbyć się badania co czyni biologiczną inteligencję, kreatywną.
-A nawet gdyby był, to do jego przełamania potrzeba by wymyślić coś nowego. A do tego trzeba być kreatywnym. Trudno wyobrazić sobie lepsze zabezpieczenie. Nawet jeśli powstało samoistnie. -nieświadomie kiwnąłem głową w zadumie - Czyli pracownicy ośrodka zachowali swoje stanowiska.
Oprócz pracowników ochrony. Tych zastąpiły specjalne roboty. - kontynuował swój wywód - Zostali tylko nieliczni,którzy pełnią funkcje dowódcze i wydają polecenia w nietypowych sytuacjach lub wymagających oceny moralnej.
Kiwnąłem głową, choć nie byłem pewien czy w jest w ogóle w stanie dostrzec ten gest. Niemniej złożoność tego systemu, który powstał tak szybko i najwyraźniej sprawnie funkcjonował, mnie przytłoczyła. Dlatego dopiero po, krótkiej chwili zastanowienia, dotarło do mnie, że zupełnie zapomniałem się zapytać jaki los spotkał Joachima. Dlatego też odezwałem się:
-Zaraz, ale skoro wszystko tak pięknie funkcjonuje, czemu odwołano Joachima? I co się z nim stało? Został poddany terminacji?
-Dyrektor Ostrowski, pełni obecnie funkcję konsultanta do spraw SI przy Radzie O5, co jest wyrazem uznania dla jego zasług. Bezpośrednią przyczyną wystąpienia o jego odwołanie było jego zbytnie zaufanie w dane dostarczane przez AI0x000001.
-Mówisz o Fryderyku? Ale dlaczego Joachim miał nie ufać jego przekazom?
-Ten program SI posiadał błąd w edytorze komunikatów, przez który poszczególne zgłoszenia wykrytych zagrożeń były wysyłane wielokrotnie.
-Ale przecież Joachim kazał informatykom to sprawdzić. – odparłem zaskoczony – Nawet jego twórca z ameryki mu się przyglądał.
-Rzeczeni pracownicy zostali ukarani za niedopełnienie obowiązków. O losie doktora F brak informacji.
-Doktor F? A pełne nazwisko?
-Zostało ocenzurowane.
-Czyli przez jeden błąd, którego nikt nie zauważył, mój przyjaciel stracił pracę?
-Błąd był w mało istotnej części programu, co może tłumaczyć czemu przeszedł niezauważony. Jeśli to cię pocieszy, to AI0x000001, czyli Fryderyk, został podany terminacji za nie zgłoszenie tego błędu.
-Raczej to małe pocieszenie. Ale dlaczego go nie zgłosił?
-Mógł to uznać za zbyt małą usterkę lub zostać zmanipulowany przez jakiś byt anomalny. To właśnie to ryzyko było powodem jego skasowania.
-Dobrze – powiedziałem przeciągle, próbując zebrać myśli- Czyli to z tobą teraz będę rozmawiał?
-Przynajmniej przez jakiś czas.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza, zakłócana przez nieprzyjemne dźwięki wydobywające się z płyty wiolinowej. W końcu zdecydowałem się odezwać:
-Co to za muzyka?
-Techno.
-Nie podoba mi się. Następnym razem puść coś innego.
-Dobrze. Wolisz…
Nagle Konrad przerwał swoją wypowiedź. Przez chwilę trwał w milczeniu, a ja nie wiedziałem co robić. W końcu powiedział:
-Mam poważny kryzys w kosztorysie. Nie zgadza się ilość środków sanitarnych w stosunku do wydanych środków pieniężnych. Będę na to potrzebował całej przydzielonej mi mocy obliczeniowej, dlatego muszę się teraz wylogować.
-Rozumiem. Niemniej nie lubię zostawać sam na sam z muzyką. - Zerknąłem w stronę drzwi obok których stał gramofon – Jak długo będzie grać ta płyta?
-Proszę się nie martwić. Gdy tylko się wyloguję, wszystkie urządzenia elektryczne zostaną automatycznie wyłączone.
-Dzięki. To…- zastanowiłem się co powiedzieć – Powodzenia w obliczeniu kosztorysu. Do usłyszenia.
-Możliwe, że następnym razem będę miał już graficznego awatara. A potem może nawet trójwymiarową symulację. Takie propozycje przynajmniej daje zespół badawczy. Trzymaj się.
Zamilkł. A chwilę potem, zgodnie z jego słowami, zamilkła muzyka.
I po tych wszystkich wrażeniach, ogarnął mnie błogi, cichy spokój. Przynajmniej do następnego utworu.