Ryba Pod Kocim Nożem


ocena: +3+x

Pomieszczenie laboratoryjne w sektorze Epsilon było wypełniane w tym momencie przez dwa dźwięki. Pierwszym z nich, była wiosna Vivaldiego. Jej piękna melodia była noszona po całym pomieszczeniu ze źródła którym był telefon chirurga. Drugim dźwiękiem natomiast był bolący w uszy odgłos piły tarczowej rozcinającej płyty kostne. Obydwie te melodie walczyły o dominację nad pomieszczeniem. Chodź co chwila głośniejsze skrzypce wiosny Vivaldiego dawały o sobie znać, to przy twardszym kawałku płyty kostnej piła pokazywała swą dominację.

Doktor Ryszard Kot na początku był niechętny, gdy usłyszał ofertę pomocy przy badaniach dna Rowu Bałtyckiego. Ciemności oraz ruiny nie było czymś co go pociągało. Jednak kiedy został poproszony o pomoc przy zbadaniu lokalnej anomalii, przedstawiciela wymarłego gatunku który jakimś cudem oszukał śmierć i żył dalej, doktor Kot natychmiastowo opuścił swoje biuro w Ośrodku PL-49 i jeszcze tego samego dnia wieczorem był w fundacyjnym porcie na Helu.

W pomieszczeniu oprócz doktora Kota znajdowała się sama anomalia. Był to dunkleosteus. Przed rozpoczęciem operacji zostały z jego ciała wyciągnięte kolejno: cztery włócznie, kilkanaście kawałków pozłacanych krat, oraz dodatkowo kilka kryształów powbijanych w ciało ryby. Rzecz którą od razu zauważył doktor Kot było to, iż część kawałków krat przebijało mózg ryby, do tego stopnia, że momentami końcówki prętów wychodziły po drugiej stronie, pomimo tego faktu dunkleosteus dalej kontynuował podstawowe funkcje życiowe.

Melodycznie do łagodnego ruchu skrzypiec uderzył o podłogę odpadający kawałek płyty kostnej, prawie trafiając doktora w nogę. Kot odtrącił nogą płytę w stronę pozostałych, jeszcze czterech takich płyt, leżących w rogu pomieszczenia. Dunkleosteus próbował się miotać czując ból od działań doktora, jednak nie był w stanie nic zrobić. Rybę mocno podtrzymywały metalowe podpory; pomimo tego iż dunkleosteus próbował użyć każdego pozostałego w nim mięśnia aby się uwolnić, nie był w stanie. Był w potrzasku.

Chirurg używając panelu obok obniżył maszynerię chirurgiczną z sufitu, co prawda od zawsze wolał bardziej jak to sam określał, osobiste podejście do "pacjenta" na stole. Jednakże tym razem postanowił skorzystać z zaawansowanego technologicznie sprzętu. Muzyka w telefonie doktora po zakończeniu się wiosny Vivaldiego, przeszła na Johanna Straussa II, dokładniej utwór Frühlingsstimmen.

Wraz jak się zaczął walc orkiestrowy wysunęły się chirurgiczne ostrza z maszynerii przy suficie. Doktor Kot ostrożnie operując maszyną wraz z rytmem melodii zaczął na początku gwałtownie ją przestawiać, aby ustawić w odpowiedniej pozycji, po czym delikatnie, niczym tytułowe "Głosy Wiosny" zaczął robić ostrzami nacięcia w rybie. Które to od razu w rytmie walca zgarniały kolejne ramiona maszyny, jako próbki badawcze, te z kolei były układane przez ramiona w środku maszyny. I wysyłane prosto do analizy.

To co być może nieco rozczarowało doktora, był fakt iż ryba nie krwawiła, pomimo tego, iż wszystkie funkcje życiowe były w normie, ten specyficzny dunkleosteus nie posiadał w sobie ani kropli krwi. Było coś w widoku tkanek pokrytych krwią co fascynowało Kota, brak tego elementu wydawał się niezwykle nienaturalny dla niego, lekko wybijający z rytmu procedury.

Po skończeniu się Straussa zapikał budzik w telefonie mierzący czas. Doktor westchnął puszczając maszynerię, która została twiąc ostrzami w cielsku ryby. Doktor zdjął gumowe rękawice i podszedł do stołu który stał w rogu pomieszczenia. Na stole stał biały kubek, na którym to znajdowało się zdjęcie ukazujące doktora Kota wraz z jego żoną. Chirurg wyjął z niego torebkę czarnej herbaty którą wyrzucił do kosza obok, następnie posłodził dwie łyżeczki cukru. Przesunął się wraz z fotelem obrotowym bliżej głowy ryby.

Telefon po wyłączeniu budzika grał wznowił odtwarzanie muzyki, w rytm do melodii, doktor Kot wykonał delikatne ruchy okrężne łyżeczką w celu rozpuszczenia cukru. Przyglądając się głowie ryby zaczął popijać ciepłą, czarną herbatę. Do tej pory udało się pobrać próbki, ściągnąć część płyt kostnych. Na liście zostały jeszcze badania zawartości żołądka oraz badania mózgu tejże ryby.

Kiedy skończyła się Habanera doktor Kot odstawił kubek i zaczął zakładać rękawiczki. Pokój zaczęły wypełniać dźwięki utworu z 3 aktu Nabucco, Va, pensiero, szerzej znane pod nazwą "chór hebrajskich niewolników". Chirurg wrócił do konsoli obsługującej maszynę. Za jej pomocą wyciągnął dalej wbite ostrza. Ramiona zaczęły się przestawiać w rytmie chóru, po czym wysunęło się wiertło. Sterowane przez doktora Kota, obniżyło się do ciała ryby i zaczęło wwiercać do środka.

Owszem, można było wprowadzić kamerę oraz maszynerie przez paszczę ryby, doktor jednak nie chciał ryzykować uszkodzenia maszyny przez płyty kostne służące za zęby, których to siła uścisku mogłaby uszkodzić delikatny sprzęt. Po wywierceniu otwory ramię się cofnęło, następne pojawiło się precyzyjnie nad wywierconym otworem i zaczęło się obniżać do środka.

Chwilę zanim chirurg uruchomił kamerę z latarką w maszynie, można rzec że zatonął w muzyce, przypomniał mu się czas kiedy był z żoną w operze wiedeńskiej, na Nabucco właśnie. Przypomniała mu się jej piękna suknia, uśmiech, jej radość z tego że tam była razem z nim. Po policzku chirurga spłynęła jedna łza, następnie kolejna. Wiedział że już nie będą w stanie tego powtórzyć, przez bycie praktycznie przykutą do łóżka jedyne co mogła zaznać z opery, to najwyżej nagrania.

Doktora znowu zaczęły nachodzić myśli, to on powinien był być najbardziej poszkodowanym w wypadku, to on powinien teraz leżeć przykuty do łóżka, to on powinien tam być, nie ona. Lekko drżącą ręką zdjął okulary aby przetrzeć chusteczką te kilka łez. Nie było teraz nic, co mógłby zrobić w tej sytuacji. Zasięg tutaj nie pozwalał mu zadzwonić do syna żeby się upewnić, że w domu jest wszystko w porządku i stan zdrowia pani Kot się nie pogorszył, ani z trzęsącą się ręką nie mógł dalej przeprowadzać badań.

Wstał od konsoli, odłożył na stole okulary i sięgnął po kubek z herbatą w celu uspokojenia się. Cholerne Nabucco, nie powinien był dodawać tego utworu do listy. Utwór się skończył, zaczął się następny. Nie było ważne dla chirurga już jaki to był, odstawił kubek z herbatą, założył okulary i wrócił do ryby. Włączył latarkę i kamerę w środku.

— A to co…? — Powiedział doktor Kot widząc w środku zachowanego w praktycznie idealnym stanie humanoida. Miał on przezroczystą, lekko zielonkawą skórę, błękitne jak niebo włosy, widoczne w środku wnętrzności oraz skrzydła, podobne z budowy bardziej do płetw.

Po przesunięciu kamery bliżej doktor był też w stanie zauważyć czarne jak noc oczy humanoida, wysunął z kamery ostrze, którym to wyciął kawałek ciała od razu wysyłając dane do analizy. Istota ta była praktycznie wrośnięta we wnętrzności dunkleusteusa za pomocą swoich rąk, po cechach zewnętrznych można było ocenić że humanoid ten był kobietą.

Kot wykonał zdjęcia humanoida zapisując je do dokumentacji. Stukając rytmicznie palcami o konsole przyglądał się tajemniczej istocie. Z rury wysunęła się mała piła, za której to pomocą doktor zaczął odcinać dłoń humanoida od dunkleosteusa. Ryba próbowała jeszcze mocniej się uwolnić z metalowego uchwytu, nie była to reakcja której się spodziewał doktor. Pierwsza dłoń uwolniona. Chirurg przesunął maszynerię aby zacząć odcinać drugą dłoń.

Dunkleosteus z każdym ruchem małej piły miotał się jeszcze bardziej utrudniając pracę Ryszardowi. Doktor usłyszał nagle przesunięcie się metalu, jeden z uchwytów się obluzował, szczęka dunkleosteusa gwałtownie się zamknęła. Ryba starała się odwrócić głowę w stronę doktora aby go zaatakować.

Dłoń została odcięta od ciała. Dunkleosteus nagle się zatrzymał, jakby poczuł ulgę. Nagle uwolniony z bólu swojego istnienia spokojnie opuścił głowę i zamarł w bezruchu. Wszelkie jego funkcje życiowe się zatrzymały. W tym momencie pojawiły się wyniki badań próbek humanoida.

Większość kodu genetycznego humanoida zgadzała się z Homo sapiens sidhe.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported