SCP-PL-300
ocena: +34+x

















  WYŁĄCZENIE PROGRAMU CHRONIĄCEGO PRZED ZAGROŻENIEM POZNAWCZYM!  

Aby przeczytać poniższy dodatek, wymagane jest wyłączenie programu chroniącego przed zagrożeniem poznawczym. Czy chcesz to zrobić?


>TAK










10-13.07.2009
Użycie prototypu Δ-01 Mark Ⅲ na Drodze №-398 przywołało mnie do miejsca przypominającego szkołę podstawową. To było dokładnie to samo „nagranie”, co było opisane w jednej z widzialnych anomalii temporalnych. Rozejrzałem się nieco bardziej i znalazłem datę na jednej z tablic szkoły. Zauważyłem też, że w kontynuacji nagrania, w której gnębiciel znęcał się nad młodszym, nauczyciel mocno skarcił osobę gnębioną za to, że próbowała mu oddać. Nie jestem pewien czego dokładnie mam szukać w tym żywym nagraniu, jednakże dostałem sugestię, że postacie oraz ciąg zdarzeń są jakimś kluczem na rozwiązanie problemu. W końcu ze wszystkich 7 miliardów ludzi i 143 odkrytych dotychczas przez Fundację Dróg, większość z nich, nie posiadających dysonansów temporalnych, powtarzanie się osób występujących w nich nie powinno być napotykane. Jest to po prostu statystycznie niemożliwe. Jednakże wszystkie dysonanse zdają się postępować zgodnie z jakimś nieznanym nam schematem. Rozwiązując więc ten schemat i odkrywając, dlaczego coś się wydarza, drastycznie zwiększymy szansę powstrzymania problemu. Nawet jak znajdę dokładne miejsce zamieszkania albo osoby żyjącej w dacie mojej podróży do przeszłości, które się pojawiają w tej anomalii temporalnej i już żyją w roku 2000, będzie to gigantyczny sukces w celu lepszego zrozumienia załamań czasoprzestrzeni.

Zdecydowałem się podążać jak cień za gnębicielem tego niższego chłopca. Przypominał nawet opis grubego mężczyzny, który zamienił się w obiekt SCP-PL-300, więc stwierdziłem, że jest on ważniejszy w tym nieodkrytym schemacie Dróg. Uśmiechał się, ale nie w sposób karykaturalny, bardziej jak już pusty. Wiedziałem od razu, że jest w pewnym stopniu powiązany z anomalią. Mieszkał w tym samym domu, w którym został znaleziony byt SCP-PL-300, aczkolwiek mieszkanie było w nieco lepszym stanie. Nie idealnym, ale wyglądało jakby było niedawno kupione i w połowie wyremontowane, lecz w drugiej połowie nawet nietknięte. Na ziemi ciągle leżały gazety i wiadra po farbie, ale były już poważnie zakurzone i pokryte pajęczynami. Podążałem za gnębicielem, trzymając jak lampę naftową obiekt Δ-01 Mark Ⅲ. Ten jednakże klapnął tyłkiem na krzesło przed monitorem i zaczął surfować po Internecie. Czytając wyolbrzymione i ustawione historię różnych ludzi. Kontynuował tę aktywność przez kilka godzin, nie ruszając się przy tym prawie w ogóle, wychodząc wyłącznie z pokoju po to, żeby skorzystać z toalety. Na końcu zasnął przed monitorem i został obudzony dopiero po dwóch godzinach przez budzik ogłaszający poranek. (Trzymając Δ-01 Mark Ⅲ nie jestem w stanie spać oraz nie czuje senności jako efekt uboczny).

Następny dzień był prawie identyczny. To samo grupowe znęcanie się nad ponownym, bezimiennym niskim i chłopakiem w szkole przez bezimiennego grubasa, po czym samotny powrót do domu przez uliczki wsi do domu tym razem z opierdoleniem od pijanej matki za jakiś losowy powód i powrót do pokoju. Ponowna próba eskapizmu poprzez wcielenie się w żywot ludzi z Internetu.

Zaczynam się obawiać o własne zdrowie psychiczne. Nawet jak jestem w stanie zabić nieco czasu poprzez wpatrywanie się w monitor gnębiciela, to już po dwóch dniach izolacja oraz utrata zdolności snu zaczyna dobijać mój ludzki mózg.

13.07.-21.08.2009
Największą nieprzewidzianą problematyką użycia machiny Δ-01 Mark Ⅲ jest to, że nie mogę spać. Jestem zjawą, która wyłącznie ogląda przyszłość. Tak naprawdę można powiedzieć, że nie istnieję. Wiedziałem, że z czasem zmęczenie mnie dopadnie, ale nie sądziłem, że pochłonie. Zmęczenie może nie jest do końca poprawnym słowem, bo nie czuję potrzeby spania, ale czuję potrzebę wyłączenia mózgu chociaż na chwilę.

Drugim mankamentem jest ubijająca nuda. Nudzenie się nie zostało zaimplementowane w psychikę człowieka bez powodu. Ewolucyjnie jest ona siłą popychającą nas często do akcji, jednakże gdy człowieka pochłania ta emocja, to doprowadza go do szaleństwa. Jedyne co trzyma mnie jakkolwiek przy zdrowych umysłach jest ciekawość i nadzieja, że dowiem się, co należy w teraźniejszości zrobić, żeby zmienić przeszłość i zapewnić nam przyszłość. Jedyne z czym mogę się dzielić z bezimiennym grubasem to czytanie o życiu i historiach innych ludzi. Nie mogę razem z nim zabawiać się w pornografii, którego uzależnienie od niej rozregulowało go hormonalnie już do trzewi.

Zaczynam się również martwić o grubego gnębiciela. Zauważyłem, że regularnie zaczyna dzień (który często jest wieczorem) niewielką ilością Adderallu. Nie wątpię, że są mu potrzebne w jego stanie. Jakbym żył tak samo jak on, to też wymagałbym podobnych leków. Jednakże to, co mnie martwi, to że często po prostu ich nie bierze, czasami przez dzień, czasami przez dwa. Jego aktualnym rekordem są cztery dni, tylko po to, żeby wziąć kilka gramów więcej naraz. Po wzięciu ich nie robi nic specjalnego. Po prostu ogląda memy internetowe i tym podobne.

Przez siedzenie tyle w tym jednym pokoju, czasami próbuję zamknąć oczy, żeby stworzyć sobie iluzję snu, jednak ciągle słyszę tą pierdoloną wokalizę i widzę ryj tej pierdolonej karykatury z memów uśmiechającej się od ucha do ucha. Jak jeszcze raz usłyszę tę piosenkę to komuś jebnę.

Jak otwieram oczy, to w mojej wizji peryferyjnej widzę jak cienie lekko się ruszają, formują i są gotowe, żeby mnie zaatakować. Kształty formują się w niewyraźną papkę, którą mózg składa w rzeczy, którymi nie jest, a rzeczy, które są wyraźne, nie rejestruje jako to, czym rzeczywiście one są. Każda aktualnie minuta zdaje się równocześnie trwać wieczność, jednak w retrospekcji zdaje się tak krótka, że prawie w ogóle nieistniejąca.

Nie jestem w stanie zajrzeć w mózg grubasa, ale jestem pewien, że on nie czuje się dużo inaczej niż ja sam.

21.07.-30.08.2009

Podczas życia lenistwa i izolacji jest wyłącznie faza i budzik. Złapałem się na ciągłym obracaniu za siebie, czując się jakby coś za mną stało. Za każdym razem jak się obracam, to czuję się jakby to coś akurat uciekało. Moment obrotu jest momentem przerwania fazy. Przypomina to budzik. Faza to stan absolutnego braku myśli i puszczeniu wodzy z koni myśli. Przypomina to sen i jest dla mnie stanem bliskim euforii; osoby niebędącej w stanie spać. Podczas tego stanu nie kontrolujesz myśli, puszczasz je z dłoni i nie myśląc przy tym ani trochę, pozwalasz, żeby same się nawzajem rozkręcały i latały po twojej głowie. Przypomina mi to trochę uczucie towarzyszące podczas zasypiania ze słuchawkami, aczkolwiek na większą skalę. Wydaje ci się, że jesteś na jawie, ale tak naprawdę nie jesteś już pod kontrolą. Faza nie trwa długo. A przynajmniej przypuszczam, że nie jest długa, bo zapomniałem już dawno temu, czym jest czas. Faza jest zawsze przerywana przez uczucie, że coś stoi za mną.

W momentach budzika przyglądałem się stanowi bezimiennego grubasa. Zdaje się, że zaczął robić sobie dłuższe przerwy pomiędzy lekami, zwiększając sobie przy tym dawki. Nie wychodzi on już nawet z pokoju, żeby skorzystać z toalety. Przyniósł po to sobie słoiki. Bez leków grubas jest jak trup. Nie wiem jak opisać to głębiej niż „trup”, bo jest tym, czym jest. Chociaż nadal jest to stan lepszy, niż kiedy bierze on Adderall. Podczas jego korzystania, rozpoczyna się śmierć kliniczna myśli. Przestaje żyć szczyptą rozsądku, którą miał, a jedynie zwierzęcymi, antycznymi instynktami. Nie nazwałbym go dzikim zwierzęciem, nie pada on na cztery łapy, nie warczy na ścianę i nie wyje w odpowiedzi na psy za oknem. Stracił jednak wyłącznie po prostu kontrolę nad zaporą przeciwpowodziową własnych emocji. Nie wiem jak opisać to inaczej. Wyobraź sobie sytuację, w której wiesz, że pizza przed tobą jest pokryta cyjankiem, ale wygląda wyjątkowo apetycznie. Każda rozsądna osoba ze strachu przed konsekwencjami i działającym rozsądkiem powstrzymałaby się przed jej zjedzeniem. Osoba jednak bez rozsądku; bez bramy przeciwpowodziowej nie jest w stanie podtrzymać swoich emocji i potrzeb, niezależnie jak małe i nieważne nie były. W tym stanie też kilkukrotnie widziałem, że wspomina o sobie jako kimś innym.

Po lekach następuje pustka jeszcze większa niż wcześniejsza. Grubas po prostu wpatruje się w sufit, czasami godzinami bez zrobienia niczego, nie do końca pewien czy leki zostały już spłukane, czy nie, po czym albo wraca do komputera bez słowa albo zaczyna ryczeć. Nie płakać. Ryczeć. Ryczeć jak nowo narodzone dziecko.

Obiekty w mojej wizji peryferyjnej robią się coraz wyraźniejsze. Niektóre zaczynają nawet wyglądać jak memy internetowe, które oglądam razem z gnębicielem. Pojutrze powinny się skończyć wakacje.

31.08.2009
Coś za mną stoi. Nie wiem co i nie zamierzam sprawdzić co to jest, bo nie chcę wiedzieć co się wtedy stanie. Jutro wreszcie zobaczę ludzi i może wreszcie dostanę jakąś wskazówkę na to, co się stało w przeszłości do czego nie możemy doprowadzić i będę w stanie wreszcie stąd wyjść. Jestem wielce rad bowiem w końcu wracam do domu.

01.09.2009
Spodziewałem się dzisiaj czegoś specjalnego, biorąc pod uwagę, że wiedziałem, że dzisiejsze obchody początku roku szkolnego znajdowały się w jednej z dysocjacji temporalnych. Cóż, znalazłem to, czego oczekiwałem.

Opisując chronologicznie, podążyłem za otyłym chłopakiem, którego śledzę od miesięcy na rozpoczęcie roku. Został miło powitany przez swoich znajomych wypytujących się o to, jak spędził wakacje i narzekających na rozpoczęcie roku szkolnego. Mogłem jasno stwierdzić, że każde słowo, które padało z jego ust było kłamstwem, sfałszowanym w celu dania wrażenia, że jest on bardziej interesujący. Opisywał jak nie miał czasu nawet wrócić do domu, bo był tak zajęty. W pewnym momencie jestem przekonany, że nawet sobie samemu uwierzył, bo żyjąc przez chwilę jego życiem, jestem w stanie powiedzieć, że również te wakacje nie dawały wrażenia prawdziwych. Zauważyłem, że nie zwracał się on do nikogo po imieniu, prawie tak jakby nie pamiętał imion tych ludzi w pierwszej kolejności.

Poszedł ze znajomymi w stronę siedzeń i posłuchał przez chwilę bełkotu dyrektora, który zaskakująco zwięźle opowiedział o swoich nadziejach na następny rok szkolny. Poprosił po tym o wstanie i o puszczenie hymnu. Zdałem sobie wtedy sprawę, że nie widzę nigdzie w pobliżu tego niskiego dzieciaka, który był wcześniej gnębiony. Rozejrzałem się i oddaliłem nieco od gadającego ze znajomymi grubasa, żeby zobaczyć przez szybkę do pomieszczenia z interkomem wspomnianego gnębionego chłopaka. Przełknąłem ślinę, gdy widziałem jak z uśmiechem od ucha do ucha wkładał płytę CD do laptopa, żeby puścić nagraną przez niego sesję masturbacji grubasa na głośniki w całej szkole. Podbiegłem w stronę stojących do hymnu nastolatków, trzymając ciągle Δ-01 Mark Ⅲ jak lampę naftową w dłoni. Przemknąłem się do niego przez tłum, który nie zwracał na mnie uwagi.

Grubas uśmiechał się w ten sam sposób jak wyglądała twarz SCP-PL-300. Ci co to zauważyli, jednoznacznie stwierdzili, że to jego kolejny wybryk i że jest dewiantem seksualnym. Nagranie sprawiło, że zbladł do koloru kartki papieru, lecz uśmiech z ust mu nie zszedł. Jestem pewien, że jakby chwilę jeszcze poczekał, to z głowy zaczęłyby mu wypadać włosy oraz straciłby na wadze przez stres.

SCP-PL-300 obrócił się na pięcie i skierował w stronę domu. Nie biegł. Szedł w spokoju. Spacerkiem. Złapał po drodze jakąś losową metalową rurę z trawy i otworzył niezamknięte drzwi frontowe do domu, stając naprzeciwko swojej matce. Zapytała go podirytowana kacem, co robi w domu o tej porze. Ten bez słowa podszedł i uderzył ją w głowę metalową rurą. Trzasnęła ona o podłogę razem z krzesłem, łapiąc się za głowę. Czułem się, jakby złowieszczy uśmiech grubasa się poszerzył. Anatomia nie powinna była pozwolić na tak szeroki uśmiech. Grubas wysunął z siebie, bez seplenienia, prawdziwie z wnętrza bez kłamania kilka słów: „Pozwoliłaś mu podłożyć podsłuch pod mój pokój, co nie? Założę się, że przekupił cię winem od swojego ojca. W końcu jego rodzina znana jest na całą wieś z najwyższej klasy winiarstwa”.

Zamachnął się ponownie metalową rurą, rozbryzgując krew po posadzce kuchni. Ciało zaczęło się wierzgać bez kontroli, jakby zostało podłączone do prądu. Dlatego grubas zamachnął znowu i znowu. Kończąc jeszcze jednym uderzeniem dla pewności przed już nie ruszającym się ciałem. Ostatnie uderzenie było na tyle mocne, że metalowa rura się zniekształciła. Grubas wyprostował plecy i wyjął z jednej z szafek nóż kuchenny, sygnalizując, że jeszcze nie skończył tego, co planował. Najpierw skierował się w stronę schodów, żeby wejść do swojego pokoju. Usiadł przed komputerem i przyznał się do popełnionej przez siebie zbrodni na jednym z jego ulubionych forów, ukrywając spowiedź jako jeden z wszechobecnych na tej stronie żartów i ironii. Zdawał się zadowolony z faktu, że wreszcie stworzył własną interesującą historię, którą może inni poszukujący sensacji i krótkich ładunków dopaminy poczują, chociaż strzęp szczęścia po przeczytaniu jego historii.

Nie podpisał się jako „Anonim”, czy nawet własnym imieniem. Podpisał się pseudonimem karykatury żartu, która dynamicznie przejęła kontrolę nad internetem w jego czasach.

Po tym wyszedł z pokoju, aby dokończyć czyn. Rozejrzałem się po pokoju i podszedłem do monitora, z którego przede mną powoli zaczęła się formować Droga. Tworzenie drogi przypominało rozbicie się szkła. Zgodnie z dokumentem specjalnie nie spoglądałem w wnętrze monitora, żeby uniknąć obłędu. Podniosłem nieco Δ-01 Mark Ⅲ i zacząłem synchronizować się z Drogą. Stwierdziłem, że zanim wrócę, zobaczę czego jeszcze mogę się nauczyć. Stwierdziłem, że to jest jedyna moja okazja.

Zostałem złapany za rękę. Był to pierwszy kontakt fizyczny, jaki miałem z kimkolwiek od miesięcy. Zostałem obrócony w stronę stojącego przede mną SCP-PL-300, teraz już w formie patyczaka i bez włosów. Zamknąłem oczy i podniosłem głowę w stronę znajdującej się nad nim żarówki. Wiedza przesiąkła mnie nawet przez zamknięte oczy, ignorując skórę i powieki. Przez tę jedną ćwiartkę sekundy, w której zobaczyłem Drogę z monitora odbijającą się w szkle żarówki, zdałem sobie sprawę, że jest to identyczna Droga do tej, która znajduje się w oczach SCP-PL-300. Ta Droga nie była zagrożeniem poznawczym, który powodował obłęd. To była skompresowana wiedza. Spojrzenie do jej głębi zaczynało wpychać mi do mózgu wiedzę absolutną na temat teraźniejszości, przeszłości i przyszłości oraz wiedzę o rządzących prawach tego świata. Obłęd powodowało po prostu przeciążenie mózgu czystą ilością informacji. Rzuciłem się na ziemię. Podczas zamieci wiedzy, obijającej się i rezonującej o ściany mojego mózgu nie zdawałem sobie sprawy, że zaciekle drapie się po gardle. Wierzgając się po ziemi zbiłem znajdujący się w mojej kieszeni działający wstecz preparat amnezyjny w formie aerozolu.

Gdy się ocknąłem, nie wiedziałem, kim jestem. Miałem wyłącznie przed sobą tę notatkę oraz porozrzucaną chaotycznie odrobinę prawdy absolutnej o historii całego wszechświata. Pamiętałem jeszcze wyrywki z aktualnego dnia, co pozwoliło mi na zapisanie dokonań. Zgaduję, że powód, dla którego jeszcze nie jestem jeszcze w stanie obłędu jest to, że wymazując moje „niepotrzebne” wspomnienia zrobiłem zaledwie wystarczająco miejsca na nabytą przez mnie wiedzę.

Mój czas jest w takim razie ograniczony, że aktywnie pisząc tworzę nowe wspomnienia. Już raz złapałem się na swędzeniu szyi. Obawiam się, że została mi wyłącznie krótka chwila, zanim ponownie popadnę w obłęd. Używając PL-300 Ⅲ, wysyłam z powrotem do czasu, z którego przypuszczalnie jestem, te notatki oraz dokument o tym, czego się dowiedziałem wskutek spojrzenia w oczy prawdzie o SCP-PL-300. Zaskakująco dobrze sobie radzę z faktem, że absolutnie wymazałem całą moją pamięć o życiu. Podejrzewam, że to dlatego, że przeżyłem więcej żyć niż kiedykolwiek mógłbym sam w zamian.




ocena: +34+x
O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported