SCP-PL-323

SCP-PL-323
Poziom3
Klasa podmiotu:
ezoteryczne
Klasa drugorzędna:
ether
Poziom zakłóceń:
keneq
Poziom ryzyka:
średni

kidnamedfinger.jpg

SCP-PL-323

Specjalne Czynności Przechowawcze: Aktywne zabezpieczenie SCP-PL-323 nie byłoby praktyczne ani w żaden sposób korzystne i w związku z czym nie jest potrzebne. Na wyspie obok podmiotu MFO Ipsylon-4 "Nowi Sąsiedzi" ustawiło skierowaną w stronę SCP-PL-323 kamerę, kamera ma być odwiedzana co dwa tygodnie, a nagrane materiały przeglądane pod kątem zarejestrowania anomalnych incydentów.

Obecne wysiłki badawcze skupiają się na definitywnym potwierdzeniu istnienia anomalii SCP-PL-323 oraz przeszukiwaniu źródeł historycznych i mitologicznych opisujących podmiotu i jego działanie.


Opis: SCP-PL-323 to wysoka na ponad 60 metrów kolumna stworzona z piaskowca znajdująca się u brzegu małej, niezamieszkanej i nienazwanej skalistej wyspy. Wyspa ta należy do archipelagu Północnych Wysp Erulejskich, znajdującego się na Morzu Zielonym na południe od wybrzeża miasta Med'sir, w rzeczywistości Theta-Psi-40.

szip.jpg

Wrak nieznanego statku na wyspie kilka kilometrów od SCP-PL-323.

Wedle podań i legend krążących wokół podmiotu, SCP-PL-323 wykazuje kilka anomalnych właściwości ukierunkowanych w stronę pobliskiego mu transportu morskiego. Mówi się, że SCP-PL-323 powoduje wypadki statków, które się do niego zbliżą, dokładne metody, którymi podmiot to osiąga różnią się w zależności od opowieści. Niektóre podania twierdzą, że jest on w stanie manipulować warunkami pogodowymi na morzu, że podczas mgły i w godzinach nocnych nieznanym sposobem udaje latarnię morską, lub że posiada właściwości mogące być interpretowane jako kontrolowanie i wpływanie na prawdopodobieństwo.

Pomimo tego, że faktycznie potwierdzono, że w obszarze, w którym znajduje się SCP-PL-323 dochodzi do większej ilości incydentów z udziałem statków, to statystyki te można wytłumaczyć bez konieczności powoływania się na anomalne wpływy podmiotu. Od czasu rozpoczęcia obserwacji SCP-PL-323 przez Fundację nie miało miejsce żadne anomalne wydarzenie mogące być uznane za bezpośredni wynik działania przypisywanych podmiotowi właściwości.


Dodatek PL-323.1: Pierwsze informacje

Fundacja pierwszy raz spotkała się z opisem SCP-PL-323 w jednym z dzienników należących do Lorda Theodore'a Thomasa Blackwooda (SCP-1867). Dziennik ten datowany jest na jesień roku 1845 i opisuje miesiąc podróży Lorda Blackwooda po terenach należących do Królestwa Ter'di i Zjednoczonych Prowincji oraz jego krótkotrwały pobyt w Med'sirze. Podczas opisywania statku, którym w pewnym momencie płynął pojawiła się wzmianka o tak zwanej "Kolumnie/Palcu Athora", której opis, choć szczątkowy, pasuje do SCP-PL-323.

Kiedy pierwszy raz odkryto te zapisy podjęto próby dostania się do Theta-Psi-40 w sposób w nich opisany, co okazało się bezowocne, a z czasem uznano, że opisywane zdarzenia były jednymi z wielu nieprawdziwych historii w kolekcji SCP-1867.

Gdy w roku 2014 odkryto SCP-PL-266 uwaga Fundacji jeszcze raz zwróciła się w kierunku tych dzienników i zorganizowano w ich sprawie przesłuchanie Lorda Blackwooda.

LOG PRZESŁUCHANIA 1867/PL-323


DATA: 10.10.2014

PRZESŁUCHUJĄCY: Dr Jane Woods

PRZESŁUCHIWANY: SCP-1867


«POCZĄTEK LOGU»

blackwood.jpg

Lord Theodore Thomas Blackwood.

Dr Woods: Dzień dobry.

SCP-1867: A jak najbardziej! Widzę nową twarz, czym zawdzięczam pierwsze spotkanie?

Dr Woods: Miałabym parę pytań o jednej z pana podróży.

SCP-1867: Oczywiście. Nie chciałbym być wścibski, więc proszę wybaczyć, ale z akcentu wnioskuję, że pani jest Słowianką?

Dr Woods: W połowie, ojciec Polak, a matka z Ameryki.

SCP-1867: A to pani Polka, wszystko jasne. Zawsze miałem dużo szacunku dla waszych ludzi, w przeciwieństwie do ogółu świata. Cóż, miejmy tylko nadzieję, że dni wolności nadejdą dla was szybko..SCP-1867 nie posiada wiedzy o żadnych wydarzeniach mających miejsce po roku około 1910. Więc, czymże jest temat naszej rozmowy?

Dr Woods: W kilku pańskich zapiskach znajdują się opisy miejsc takich jak Med'sir, czy Ter'di, jestem częścią zespołu badającego ich historię i chcielibyśmy wiedzieć o nich jak najwięcej.

SCP-1867: Oczywiście, chociaż między nami moje wspomnienia tych wypraw nie są najlepsze, ale postaram się opowiedzieć jak najlepiej. Do 1859 walczyłem w drugiej wojnie opiumowej, zostałem wycofany z walki z powodu obrażeń, które odniosła moja lewa stopa, w ciągu miesiąca byłem z powrotem w domu. Odpoczywałem, stopa nie dawała mi spokoju, obie z tych rzeczy mi się nie podobały. Nigdy nie byłem typem człowieka, który umie usiedzieć na miejscu.

To chyba była sobota wieczór, do moich drzwi zapukał stary znajomy, Arthur, z którym dziesięć lat wcześniej byłem na Antarktydzie w poszukiwaniu polarnych węgorzy dla pewnego hiszpańskiego kompozytora, to nie jest teraz ważne.

«POMINIĘTO NIEISTOTNE FRAGMENTY»

SCP-1867: Wtedy widać już było światła ulic Med'siru, niesamowity widok to muszę przyznać, a nagle to naszego pokoju wbiegł zdyszany zastępca kapitana. Wyglądał na zdziwionego tym, że nie byliśmy spanikowani i po chwili powiedział, że od zachodu nadchodzi niesamowity sztorm i za niedługo może uderzyć w statek.

Oczywiście byłem już w takich sytuacjach, ba, jestem jedną z dziesięciu osób, które przeżyły burzę w Szatańskim Trójkącie!.Nie jest wiadome do czego odnosi się tutaj SCP-1867, jako że legenda Trójkąta Bermudzkiego powstała dopiero w latach 50. Wyszedłem na chwilę na pokład i zobaczyłem niesamowity widok, czegoś takiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Mimo tego, że słońce dalej było widoczne, to całe niebo na zachód od nas było całkowicie czarne. Nie granatowe, czarne. Widać było strugi miliard kropel deszczu i co chwila uderzające o powierzchnię wody grzmoty.

Po chwili stało się coś jeszcze bardziej osobliwego. Bezszelestnie na niebie pojawiła się jakby ognista kula. Była albo bardzo daleko, albo bardzo małych rozmiarów, ale mimo to mocno kontrastowała z czernią obecnej scenerii. Większość załogi na jej widok albo się zlękła, albo panicznie zaśmiała.

Dr Woods próbuje coś powiedzieć ale SCP-1867 tego nie zauważa i kontynuuje opowieść.

Mimo tego wszystkiego kapitan zachował zimną krew i bezpiecznie dotarliśmy do portu. Ruszyliśmy na pożegnalne picie, bo z rana musiałem wyjeżdżać i jak zauważyłem, że atmosfera się rozluźniła to zapytałem dlaczego dokładnie pojawiły się wśród załogi takie reakcje. Opowiedzieli mi historie o tak zwanym "Palcu Athora", formacji skalnej, która powoduje sztormy i udaje światła latarni morskich by wabić do siebie podróżujące statki. Nie powiedzieli mi jednej historii, każdy miał swoją wersję pochodzenia tego fenomenu.

Dr Woods: Um, cóż, chyba możemy już skończyć. Oczywiście jeśli nie jest to problem.

SCP-1867: W żadnym wypadku, ale proszę przyjść jeszcze raz, chciałbym więcej pomówić o tamtych wyprawach, żałuję, że nie dane mi było tam potem kiedykolwiek wrócić. To by jeden z najciekawszych miesięcy mojego życia.

«KONIEC LOGU»


NOTATKI: Dr Woods poprosiła o to, by następne rozmowy z SCP-1867 w ramach Projektu 266 były przeprowadzane przez kogoś innego, argumentując tym, że "nie chce znowu tracić na to trzech godzin".


Dodatek PL-323.2: Dalsze badania

W związku z niepewną naturą SCP-PL-323 Fundacja podjęła wiele działań mających na celu pozyskanie jak największej ilości informacji dotyczących podmiotu. Poniżej przedstawiona jest przykładowa dokumentacja powiązana, pełna dokumentacja dostępna jest na żądanie od Archiwum Ośrodka PL-174.

Fragment książki "Dzieje i mity Med'siru"


Athor, władca mórz i ucieleśnienie sztormów, spoglądał swoimi zmęczonymi, aczkolwiek gniewnymi oczyma na rozpostarte przed nim jego królestwo. Ludzie, dzieci Sina, próbowały odebrać od niego należytą mu władzę. Z początku, patrząc uważnie na poczynania istot mnogich niczym mrówki uznał, że nie będzie wobec nich mściwy. Athor, mimo powiązanej nieuchronnie z jego obecnością destrukcji w postaci jego ukochanej Nashali, podziwiał zdolność innych do kreacji. Widząc, jak jej mąż nie potrafi podjąć decyzji, Nashala przemówiła:

— Czy ty nie dostrzegasz ich planów? Knują przeciw tobie, chcą odebrać ci wszystko i uczynić swoim, a ty bez słowa się temu przyglądasz.

Athor zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co Nashala chce jego rękami osiągnąć. Jednakże wiedział on również, że może mieć ona rację, bóstwo zniszczenia zawsze pozna swych pobratymców.

Bez słowa wstał z tronu, każdy kolejny ruch wykonując z powolnym spokojem. Podniósł swą rękę ku górze, tworząc przy tym fale większe niż sięgające chmur wieże, a następnie przeniósł jeden z palców do świata ludzkości. Wszelkie morza momentalnie ogarnął nieopisany chaos, niebo zaszło chmurami czarniejszymi niż zamieszkałe przez Nieposłusznych otchłanie, potężny szum oceanów poprzecinany był grzmotami.

Ludzie nie mogli już dorównać jego potędze. Widząc to, zaczął się wahać, jednak wszystkie jego decyzje były zawsze ostateczne. Tego, co raz zostało dokonane, nie można odczynić.

thetower.jpg

"Wieża", obraz przedstawiający artystyczną wizję SCP-PL-323, obecnie znajdujący się w zamku królewskim Ter'di.

"Latarnik"


"Latarnik" to krótkie opowiadanie nieznanego autorstwa (wiadomo jedynie, że autorka była kobietą) opowiadające o nienazwanym mężczyźnie, który pewnego ranka bez żadnego wyjaśnienia obudził się na szczycie SCP-PL-323. Książka podzielona jest na trzy rozdziały, z czego trzeci jest 10 razy dłuższy od pierwszego i drugiego razem. Dzieło zostało opublikowane w roku 1900 i jest jednym z klasyków literatury Królestwa Ter'di.

Rozdział pierwszy pokazuje pierwszą reakcję bohatera na nową sytuację, problemy w radzeniu sobie z gorącem i atakującymi go drapieżnymi ptakami i kończy się zejściem ze szczytu podmiotu i nieudaną próbą ucieczki za pomocą tratwy, której pochodzenie nie jest w książce wyjaśnione. Tratwa zostaje szybko zatopiona przez nienaturalnie dużą falę i bohater powraca pod SCP-PL-323.

Rozdział drugi rozpoczyna się bohaterem z nieznanego powodu wdrapującym się z powrotem na SCP-PL-323, działanie to powoduje rozdarcie skóry i krwawienie z jego lewej dłoni. Po dotarciu na szczyt zauważa on statek towarowy należący do jego dobrego znajomego, próbuje ściągnąć na siebie uwagę załogi poprzez krzyki o pomoc. Wiadomo, że znajomy go zobaczył i rozpoznał, ale statek nigdy po niego nie zawrócił.

Rozdział trzeci składa się prawie w całości z opisów dotychczasowego życia bohatera, czytelnik dowiaduje się o jego dorastaniu w biedzie na farmie, dotarcia do Med'siru w dniu 20 urodzin w celu poszukiwania pracy, jego małżeństwie i samobójczej śmierci żony oraz nieuleczalnej chorobie jedynego syna. Książka kończy się, kiedy bohater zauważa, że nie pamięta, by poprzedniej nocy położył się spać.


Faktyczne istnienie SCP-PL-323 i lokalizacja podmiotu zostały prawdopodobnie potwierdzone dopiero wczesnym czerwcem roku 2017 przez agenta MFO Ipsylon-4 Isaaca Thomsona. Agent Thomson bezpośrednio doświadczył możliwej manifestacji podmiotu i był w stanie wskazać jego miejsce. Podczas przesłuchania jego przeżycia były bardzo podobne do tych opisywanych trzy lata wcześniej przez SCP-1867.

idk.png

Odkryta konstrukcja.

Po odkryciu podmiotu przeprowadzono badania otaczającego go obszaru i składu skały, z której zrobiony jest SCP-PL-323. W okolicach obiektu odkryto wiele wraków łodzi rybackich, tratw i innych pomniejszych pojazdów morskich, żaden z nich nie posiadał żadnych widocznych anomalnych właściwości. Dodatkowo szybko ustalono, że SCP-PL-323 stworzony jest z nieanomalnego piaskowca.

Jedynym obiektem wartym większej uwagi była nieznanego pochodzenia metalowa konstrukcja zatopiona w odległości pół kilometra od SCP-PL-323. Jej przeznaczenie jest nieznane, jednakże przepuszcza się, że był to ogromny statek transportowy o niezwykle wysokim stopniu zaawansowania jak na rzeczywistość Theta-Psi-40. Dalsze badania konstrukcji trwają.


Dodatek PL-323.3: Notatka Lorda Blackwooda

blackwoodreal.jpg

Lord Theodore Thomas Blackwood w wieku 25 lat, rysunek dołączony do notatki.

Za młodu przekonałem się o jednym, odkrywcy nie powinni zawsze poszukać prawdy. Wiele może uważać to za rzecz pierwszorzędną, a naruszenie takiego porządku określać mianem grzechu, lecz ja tak nie uważam. Jednym z pierwszych odkryć mojej kariery było całkowicie przypadkowe obalenie mitu potwora zamieszkującego jezioro na południu Walii.

Byłem młody i naiwny, od lat słyszałem dużo o tamtym miejscu i chciałem na własne oczy zobaczyć stwora. Żadnego potwora nie było. Przeszukałem całe jezioro i nie znalazłem nic, a rozmawiałem z lokalnymi mieszkańcami każdy się zapierał, że choć raz w życiu potwora zobaczył.

Zrozumiałem wtedy o co naprawdę chodzi w byciu odkrywcą. Odkrywa się opowieści, niekoniecznie prawdę. Jeśli o czymś od dziesiątek lat krążą legendy, to gdzie jest przyjemność z odkrycia, że nic nie było prawdziwe? Gdzie w tym jest uczucie podziwu, jak w klatkę zamiast kryptydy wpada najzwyklejszy w świecie gołąb? Nie są to odczucia pozytywne, jedyne co robią, to przypominają, że rzeczywistość często bywa nudna.

Odkrywca powinien nieść ze sobą wszędzie opowieści, nie ważne czy prawdziwe, czy nie. Dobra opowieść pobudza umysł, człowiek chce więcej, a opowieść wtedy żyje w czyjejś głowie swoim życiem. Odkrywca powinien też zaznaczać, że mimo faktu posiadania opowieści, mogła się ona nigdy nie wydarzyć. Ale to pozostawia też możliwość tego, że będzie całkowicie prawdziwa. Jeśli chcemy rozwiązać każdą opowieść wpadniemy w błędne koło nudy i rozczarowania naszym światem.

Przyjąłem sobie za życiowy cel opowiadać. Opowiadać nie prawdę, tylko rzeczy intrygujące. Czasami opowieść to wyłącznie opowieść, oczywiście, lecz niepewność pozostaje zawsze.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported