
Wejście do przechowalni SCP-PL-344-1.
Specjalne Czynności Przechowawcze: Ponieważ znaczna większość zdarzeń dziejących się w ramach SCP-PL-344 jest nieanomalna z natury oraz ze względu na dużą ilość podobnych nieanomalnych zdarzeń występujących w latach 2020-2022, głównym środkiem konspiracyjnym podjętym przeciwko SCP-PL-344 jest kampania dezinformacyjna prowadzona za pomocą m.in. memów internetowych, mająca bagatelizować efekty anomalii.
Dodatkowo ze względu na fakt, że zdarzenia powodowane przez SCP-PL-344 sprzyjają powstawaniu niepowiązanych anomalii, do końca trwania fenomenu Fundacyjne środki reagowania mają być w ciągłym stanie gotowości.
Ponieważ SCP-PL-344 jest uznany za niezabezpieczalny, dalsze zabezpieczenie obiektu opiera się na podtrzymywaniu życia SCP-PL-344-1.
SCP-PL-344-1 jest aktualnie przechowywany w Ośrodku PL-69 w Rowie Bałtyckim. Obiekt znajduje się w naturalnie powstałej jaskini w niezagospodarowanej części Rowu, ponieważ uznano, że taka lokalizacja powinna być odporna na długofalowe efekty SCP-PL-344-1. Jako źródło kontaktu z podmiotem służy wydrążony w skale komin prowadzący do Sektora Delta placówki. Za pomocą komina do przechowalni SCP-PL-344-1 jest spuszczana prosta winda linowa.
Ponieważ obiekt nie odczuwa żadnych normalnych potrzeb biologicznych poza okazjonalną potrzebą snu, winda jest wykorzystywana jedyne do umieszczania w przechowalni mikrofonu i głośnika w celu przeprowadzenia przesłuchania, kamer wymienianych cyklicznie co 7 dni oraz materaca i pościeli dla obiektu, jeśli te zostaną zniszczone przez efekt anomalny podmiotu.
Mają zostać podjęte wszelkie starania w celu uleczenia SCP-PL-344-1 z jego obecnego stanu, jako że uznano to za jedyną możliwą metodę efektywnego powstrzymania eskalacji SCP-PL-344.
Opis: SCP-PL-344 to ogólnoświatowy fenomen dotykający ludzkości i wszelkich konceptów z nią związanych. Manifestuje się jako powolny rozpad cywilizacji ludzkiej poprzez serię plag, wojen i naturalnych katastrof. Fenomen ten rozpoczął się dzień po SCP-PL-344-Alfa. Wszystkie próby powstrzymywania zdarzeń SCP-PL-344 przez Fundację zakończyły się niepowodzeniem.
Wszelkie dane wskazują, że SCP-PL-344 jest efektem działań SCP-PL-344-1, a intensywność przebiegu fenomenu jest ściśle związany ze zdrowiem obiektu.
SCP-PL-344-1 to obiekt dotychczas znany jako SCP-1440, starszy mężczyzna z wyglądu przypominający 80-latka, w rzeczywistości będący jednak znacznie starszy. Obiekt na ogół jest ubrany w czarny płaszcz i czapkę, a także nosi przy sobie torbę, zużytą talię kart i szklany kubek. Obiekt potrafi płynnie porozumiewać się w co najmniej 20 różnych językach, w tym polskim, angielskim, chińskim, łacińskim, starodewickim i yereńskim. Anomalną zdolnością SCP-PL-344-1 jest powodowanie wypadków i katastrof powodujących śmierć wszystkich ludzi tudzież zniszczenie wszystkich stworzonych przez ludzi przedmiotów, które wejdą z nim w dłuższy kontakt.
SCP-1440 jest jednym z najstarszych znanych Fundacji obiektów, które wciąż pozostają aktywne, zwracając na siebie uwagę Fundacji jeszcze w czasach, w których ta funkcjonowała jako Królewska Fundacya. Wykazano jednak, że po rozpoczęciu SCP-PL-344 jego anomalna właściwość wydaje się słabsza w porównaniu z poprzednimi kontaktami Fundacji z podmiotem. Sugeruje się, że jest to efekt działania SCP-PL-344-2.
SCP-PL-344-2 to anomalna choroba, na którą choruje SCP-PL-344-1. Jej własności pozostają nieznane, poza faktem, że nie dotyka ona żadnego organizmu poza SCP-PL-344-1 i efektywnie go zabija.
Obliczenia i logika sugerują wniosek, że SCP-PL-344 doprowadzi do całkowitego zniszczenia ludzkości z momentem śmierci SCP-PL-344-1.

SCP-PL-344-1.
Incydent PL-344-1: Dnia 30 września SCP-1440 zadzwonił na przykrywkowy numer kontaktowy Ośrodka PL-24.
dr Mieczysław Szabla1: Super Ciągniki Polska, tak słucham?
Nieznane: Czy czarny księżyc wyje?
dr Szabla: Przepraszam, nie zrozumiałem. Czy mógłby pan powtórzyć?
Nieznane: Czy czarny księżyc wyje?
dr Szabla: Nie rozumiem.
Nieznane: Czy czarny księżyc wyje?!
dr Szabla: Czy pan nie pomylił przypadkiem numeru? Jaki księżyc?
Nieznane: [po chwili przerwy] Czy to numer ███ ███ ███?
dr Szabla: Tak. Przepraszam na sekundkę. Odsuwa telefon od ucha i zwraca się do jedzącego w pobliżu drugie śniadanie dyrektora Władysława Koźmińskiego. Władek, wiesz może o co chodzi z jakimś czarnym księżycem?
Dyrektor Koźmiński upuszcza swój jogurt i podbiega do doktora Szabli.
dyr Koźmiński: Daj mi to!
Odbiera doktorowi Szabli telefon.
dyr Koźmiński: Halo?
Nieznane: Czy czarny księżyc wyje?
dyr Koźmiński: [USUNIĘTO].
Nieznane: Fundacja SCP?
dyr Koźmiński: Zgadza się.
Nieznane: Która placówka?
dyr Koźmiński: Dwudziestka Czwórka. Polska. Relikwiarna.
Nieznane: Gdzie dokładnie w Polsce?
dyr Koźmiński: W Krakowie.
Nieznane: To dobrze. Jesteście blisko. Namierzcie telefon, z którego dzwonię, i wyślijcie tam oddział. Powinienem być w pobliżu, ale lepiej się pośpieszcie. Nie wiem, ile jeszcze mam czasu.
dyr Koźmiński: Czemu? Kim pan jest?
SCP-1440: W waszych aktach figuruję jako SCP-1440.
dyr Koźmiński: Oh.
SCP-1440: Dokładnie. Obawiam się że to ja odpowiadam za ten cały bałagan. Jeśli chcecie to naprawić, musicie mi pomóc. A żeby mi pomóc, musicie mnie zabezpieczyć. Najlepiej gdzieś głęboko.
dyr Koźmiński: Ale czemu? Co takiego się stało?
SCP-1440: … ja umieram, doktorze.
W wyniku tego MFO Kappa-3 "Zbójcy Harnasia" zlokalizowało i zabezpieczyło SCP-1440 w łańcuchu górskim Tatr, w okolicach Kasprowego Wierchu. Wkrótce potem został przetransportowany do Ośrodka PL-24, gdzie przeprowadzono wstępne badania, które potwierdziły jego związek z uprzednio rozpoznanym SCP-PL-344, a także stwierdziły fakt istnienia SCP-PL-344-2. SCP-1440 został przemianowany na SCP-PL-344-1, po czym został przeniesiony do Ośrodka PL-69. W międzyczasie został powołany zespół badawczy mający na celu znalezienie sposobu na neutralizację SCP-PL-344-2 w celu zakończenia SCP-PL-344.
Dodatek PL-344-2: Wstępne przesłuchanie SCP-PL-344-1 po jego zabezpieczeniu.
dr Alicja Wierzbowska: Dzień dobry, SCP-PL-344-1.
SCP-PL-344-1: Kim pani jest?
dr Wierzbowska: Przydzielono mi dowództwo nad zespołem mającym za zadanie uporać się z twoim… problemem.
SCP-PL-344-1: Ah. Dobrze.
dr Wierzbowska: Wiesz, jak obsługiwać urządzenie, które masz przed sobą?
SCP-PL-344-1: W wystarczającym stopniu.
dr Wierzbowska: To dobrze. W takim razie możemy zaczynać. W jaki sposób zachorowałeś na twoją… przypadłość?
SCP-PL-344-1: Nijak. Pewnego dnia po prostu położyłem się na ziemi w lesie i zasnąłem, a następnego ranka zacząłem kaszleć.
dr Wierzbowska: Ale może wiesz, co ją wywołało?
SCP-PL-344-1: Myślę, że… tak. Pragnąłem umrzeć, pani doktor. To było moje jedyne życzenie I w jakiś zwyrodniały sposób jest ono właśnie spełniane.
dr Wierzbowska: Jednak, jak rozumiem po twoim zachowaniu, nie jesteś zadowolony z tego stanu rzeczy.
SCP-PL-344-1: Nie. Chciałem umrzeć, to prawda… ale na własnych zasadach. Jeśli umieram w taki sposób, to znaczy, że Bracia chcą, bym tak umarł. A ja nie mam odwagi, by postąpić tak jak chcą Bracia.
dr Wierzbowska: Racja, Bracia. Zatem twoja niechęć nie jest związana z tym, że umierając zabierzesz resztę ludzkości ze sobą?
SCP-PL-344-1: śmieje się Ludzkość? Ta banda głupców? Nie, doktorze. To moja miłość do ludzkości sprawiła, że jestem teraz tutaj.
dr Wierzbowska: Doprawdy? Obawiam się, że jeśli chcesz, byśmy ci pomogli, musimy się dowiedzieć o tobie więcej, ponieważ ostatnie próby przesłuchania cię zostały… gwałtownie przerwane. Po pierwsze i najważniejsze. Jak się naprawdę nazywasz?
SCP-PL-344-1: Jak mam na imię?
dr Wierzbowska: Tak. O ile dobrze pamiętam, poza numerycznym identyfikatorem w naszych aktach jesteś znany tylko jako "Stary Człowiek Znikąd".
SCP-PL-344-1: wahając się Moje imię… dawno nie myślałem o moim imieniu.
dr Wierzbowska: Czy wciąż je pamiętasz?
SCP-PL-344-1: Tak, tak. Pamiętam. Po prostu… nie używałem go od tak dawna. Przysiągłem sobie już go nie używać. Mówiłem sobie, że po tym, co zrobiłem, człowiek, który nosił to imię, umarł.
dr Wierzbowska: Tak… mimo wszystko jestem zmuszona nalegać. Musisz nam zaufać, jeśli oczekujesz naszej pomocy.
SCP-PL-344-1: Nie wciskajcie mi tu kitu. Pomożecie mi i tak, bo od tego zależą wasze nędzne istnienia. Ale jak chcecie. Zanim zrobiłem, to co zrobiłem, nosiłem imię. Nazywałem się wtedy… Adam.
dr Wierzbowska: Adam?
SCP-PL-344-1: Tak. Adam, Król Pierwszych Ludzi. Pierworodny Syn Jawhe, Adam Łakomczuch i Ojciec Ludzkości. A teraz przepraszam, idę spać.
Dodatek PL-344-3: Przesłuchanie SCP-PL-344-1 z dnia 7 października 2022.
SCP-PL-344-1: Pani doktor.
dr Wierzbowska: Dzień dobry, SCP-PL-344-1. Jak się domyślasz, chcę się dzisiaj zapytać o twoją historię, po tym jak ostatnim razem… odmówiłeś współpracy.
SCP-PL-344-1: Przepraszam za to. Ta choroba sprawia, że robię się… nieco opryskliwy. Jestem gotowy odpowiedzieć na pani pytania.
dr Wierzbowska: W porządku. W takim razie zacznijmy od początku. Dosłownie, można by rzec. Nie mamy wiele relacji odnośnie stworzenia naszego wszechświata, zwłaszcza z pierwszej ręki. Czy jesteś w stanie opowiedzieć mi o tym, jak to było?
SCP-PL-344-1: Na moje nieszczęście, a ku pani uciesze, nie jest w mych możliwościach zapomnieć o czymkolwiek, co przeżyłem. Niech mi pani wierzy, przydałoby mi się. No dobrze, khym na samym początku egzystencji w obecnej tego słowa znaczeniu, z bezkształtnego chaosu wyłoniło się Drzewo-Matka. Zaczęło rozrastać się i rozciągać swoje gałęzie po całej zdezorganizowanej nieprzestrzeni. Wkrótce potem spomiędzy gałęzi i korzeni Drzewa zaczęli wychodzić pierwsi bogowie.
Byli wśród nich wielu tych, których zdążyliście już poznać, takich jak Mekhane, Yalda'both, Khahrahk, Odyn, Zeus i cała ta zgraja, a także wielu tych, których nie było dość silnych, by przeżyć początkowe dni kreacji, a ich imiona zaginęły na zawsze. Jednakże przed tymi pomniejszymi bogami w pierwszej kolejności zrodzili się najpotężniejsi z nich — trzech, którzy byli trzema.
dr Wierzbowska: Nie trzech, którzy byli jednym?
SCP-PL-344-1: Nie. Każdy z tych trzech był też trzema, którzy byli jednym, ale byli osobnymi bytami. Więc w sumie można rzecz, że było ich dziewięciu, którzy byli trzema.
dr Wierzbowska: I ci trzej, jak rozumiem, to byli…
SCP-PL-344-1: Najznamienitszym z trójcy był średni, ten którego wy zwiecie po prostu Bogiem, choć on sam nadał sobie imię Jahwe. Dzielił się on na trzy znane wam aspekty — Ojca, Syna i Sędzię. Najmłodszym z trzech był ten, którego znacie jako Szatan. On był Bestią, Królem i Mędrcem. Na końcu był najstarszy i najgroźniejszy — Bracia. Zaraza, Wojna i Pustka, razem znani jako…
dr Wierzbowska: Śmierć.
SCP-PL-344-1: W czasach, gdy kreację zamieszkiwali sami wiecznie żyjący, Śmierć nie była zbyt potrzebna, więc Bracia siedzieli tylko w koronach Drzewa, obserwując, jak młodsze istoty zapełniają pustkę życiem. Tymczasem Jahwe w pocie czoła tworzył kolejne wszechświaty jak ogarnięty weną artysta. Szatan, mimo że pozostawał w cieniu Boga, również był przepełniony inwencją twórczą i kiedy Jahwe tworzył gwiazdy i przepełnione światłem rajskie ogrody, Szatan powoływał do bytu czarne dziury i potężne karmazynowe fortece pośrodku pustki. Młodsi bogowie zagościli w stworzonych przez oba byty światach, po czym nauczyli się tworzyć własne. I tak to trwało przez długi czas, aż…
dr Wierzbowska: Postanowiono stworzyć ciebie.
SCP-PL-344-1: Dokładnie. Co prawda, życie śmiertelne powstało trochę wcześniej. Bóg stworzył rośliny na podobieństwo Drzewa-Matki, a wkrótce potem Szatan postanowił ulepszyć ten pomysł i nadał pierwotnym żyjątkom możliwość ruchu — tak powstały zwierzęta. Następnie zaczął na nie polować, dopóki nie nauczyły się przed nim ukrywać lub bronić. Jednak dopiero potem paru młodszych bóstw wpadło na pewien pomysł, który potem przedstawili Jahwe. Chodziło o stworzenie istot, podobnym bogom, lecz słabszych, mogących samodzielnie myśleć. Bogowi ten pomysł się spodobał i tak…
dr Wierzbowska: Powstałeś ty?
SCP-PL-344-1: Nie. Doprawdy, pani doktor, nie jest pani chyba na tyle naiwna, że jesteście sami w egzystencji, co dopiero myśleć, że pierwszymi. Najpierw powstała pierwsza istota rozumna. Nie pamiętam jaką nazwę nadał mu Stwórca, bo okazało się, że nie był w stanie przeżyć za długo. Dopiero potem Jahwe stworzył inne rasy, w tym ludzi. Wie pani, Dzieci Nocy, Fae, Taronyu i inni. I nie, nie byłem pierwszym stworzonym człowiekiem. Okazałem się być na tyle silny i sprytny, by objąć przywództwo nad pozostałymi, dlatego byłem Królem Pierwszych Ludzi.
Bóg przydzielał wszystkim rasom, które stworzył, odpowiednie domeny, nie do końca rajskie ogrody, jakie przychodzą pani pewnie na myśl, ale byliśmy tam szczęśliwi. Jednak nie byliśmy wtedy tak mądrzy jak teraz, nieznacznie tylko przerastaliśmy rozumem małpy, na podstawie których stworzył nas Bóg. Ale wkrótce coś się zmieniło.
dr Wierzbowska: Ewa zjadła jabłko?
SCP-PL-344-1: Ewa? Ah, tak, tak to teraz pamiętacie. Obawiam się prawda została znacznie zmieniona przez latach. Ewa nie brała w tym udziału. Żadna z moich żon nie brała w tym udziału. Jabłka też nie było, nie dosłownie. Pewnego razu polowałem w lesie, gdy ujrzałem przed sobą Mędrca.
dr Wierzbowska: Czyli Szatana.
SCP-PL-344-1: Tak. Szatana, trzeciego najstarszego bytu w egzystencji. Był zazdrosny wobec Jahwe, jako że ten pierwszy wpadał na każdą ideę, jednak nie było w nim nienawiści wobec swojego starszego towarzysza, jak później uznano. Zwłaszcza jego aspekt Mędrca był bardzo racjonalnym bytem i nie dawał się ponosić emocjom. Zamiast swojej osobistej porażki widział w boskim sukcesie — mnie — swoją szansę na zabłyśnięcie, byliśmy bowiem niedoskonali. Mieliśmy rozum, ale nie dość wiedzy, by móc się rozwijać. Więc Mędrzec zaproponował, że pokaże mi drogę do miejsca, w którym znajduje się wszelka wiedza. Zgodziłem się i tak oto po raz pierwszy śmiertelnik postawił krok w sercu Drzewa Matki.
dr Wierzbowska: Rozumiem. Drzewo Matka to była Biblioteka.

SCP-PL-344-1: Tak. Mędrzec nauczył mnie sztuki czytania i przez kilka miesięcy chłonąłem pieczołowicie wiedzę z ksiąg i zwojów, które znalazłem na półkach. Dowiedziałem się, jak polować, jak przyrządzać żywność, jak budować mury, jak prowadzić wojnę. Poznałem imiona bogów, pojąłem wiedzę o gwiazdach, odkryłem to, co się już wydarzyło i to, co dopiero miało nadejść. W jednej chwili stałem się najmądrzejszym ze śmiertelników.
dr Wierzbowska: Jak mniemam, Bóg nie był zachwycony.
SCP-PL-344-1: Jahwe nie skupiał się wtedy na ludziach. W tych czasach Khahrahk, czy jak go wy tam zwiecie, Szkarłatny Król, zaczął już swoje podboje, więc uwaga Wszechmocnego była skupiona na minimalizowaniu strat. Pomimo faktu, że uważał, że wiedza z Biblioteki należy się jedynie wyższym istotom, jako że do Biblioteki zaprosił mnie sam Szatan, nie zrobiłem teoretycznie nic złego. Błąd popełniłem dopiero potem, kiedy postanowiłem się podzielić nabytą wiedzą z innymi śmiertelnikami.
Pokazałem, nie tylko ludziom, ale też innym rasom, drogę do serca Drzewa i ukrytą w nim wiedzę. Jedna po drugim, śmiertelne ludy przestawały być jedynie sprytniejszymi zwierzętami, a de facto stawali się pomniejszymi bóstwami. W końcu mój najmłodszy syn, Set, powiedział mi, że znalazł dziwaczną księgę między regałami. Wybrałem się z nim ją zobaczyć i wkrótce potem odkryłem to.
dr Wierzbowska: Co takiego?
SCP-PL-344-1: Księgę Krwi. Niezbyt kreatywna nazwa, wiem, ale ta księga była pierwowzorem wszelkich przeklętych ksiąg i całego tego tałatajstwa. Nie wiem, w jakich okolicznościach została lub zostanie spisana, ale zawierała prawdopodobnie najpotężniejszą i najmroczniejszą czarną magię w egzystencji. Nieświadomy jej wagi, przeczytałem ją i pojąłem sekrety, które zawierała. Niestety, Księga kryła także klątwę, która zatruła mój umysł. Sprawiła ona, że obudziło się we mnie nowe uczucie — pycha. W moim wciąż prymitywnym mózgu zrodziło się przekonanie, że mogę wznieść się nad niebiosa i obalić bogów.
W teorii plan nie był nawet taki zły — Jahwe walczył w tym czasie z innym zagrożeniem więc nie spodziewałby się ciosu od tyłu. Na szczęście ludzkości mojej zatrutej duszy zabrakło ambicji, by sięgnąć po tron wszechświata za siebie — uznałem, że skoro Jahwe nie chciał dzielić się z nami wiedzą, może Szatan będzie lepszą opcją. Zaproponowałem mu więc pomoc w buncie.
Szatan był, jak dobrze wiecie, uosobieniem chaosu i być może faktycznie uśmiechała mu się możliwość pokonania swojego starszego brata, jednak ż wcześniej był niezadowolony z tego, że dzieliłem się nabytą wiedzą, jako że uważał, że wiedza jest synonimem władzy. Ponadto myślę, że sam obawiał się mocy, jaką skrywa Księga Krwi. Dlatego uznał, że bezpieczniej będzie powiedzieć Bogu, by ten sprawdził, co porabiają jego dzieła.
dr Wierzbowska: Czy podjąłeś walkę?
SCP-PL-344-1: Bez żartów. Nawet jeśli niektórzy z nas mieli wolę walki, jak tylko Jahwe pojawił się przed nami w pełni swojej boskości, zamiast tego padli na kolana i błagali o życie. Tylko raz w moim życiu czułem większy strach niż wtedy. Wszechmocny odebrał mi Księgę, a następnie przeszedł do osądu.
dr Wierzbowska: Srogo ukarał śmiertelników, jak przypuszczam?
SCP-PL-344-1: W pewnym sensie tak. W pierwszej kolejności ukarał Szatana. Powierzył mu pieczę nad Biblioteką, by strzegł Księgi i wiedzy w niej ukrytej przed wszelkimi istotami, które nie potrafiły z niej mądrze korzystać. Nakazał też części śmiertelników pomagać mu w tym zadaniu. Resztę pozbawił zdobytej mocy — chociaż część z nich zachowała cząstkę boskości, którą do dzisiaj przejawiają ich potomkowie — i wygnał z niebańskich planet, które dla nas stworzył, zamiast tego zsyłając nas na posępniejsze światy. Oprócz kary miało to też służyć rozdzieleniu od siebie ras, ponieważ Bóg najwyraźniej obawiał się, że wspólna wola śmiertelników może się okazać silniejsza nawet od boskiej.
Najokrutniejszą karę przeznaczył dla mnie. Odebrał mi moją nową nabytą potęgę i przysiągł mi, że dopóki żyję, spotka mnie wyłącznie ból i cierpienie. Następnie wygnał mnie z resztą ludzkości i chociaż nadal byłem Królem Pierwszych Ludzi, wkrótce przekonałem się, że Wszechmocny dotrzymuje słowa. Tak oto ludzie zostali strąceni z niebios, a ja zadarłem z dwoma z trzech pierwotnych istot. Nie miałem wtedy pojęcia, co miała dla mnie w zanadrzu trzecia, ani że najgorsze miało dopiero nadejść.
Dodatek PL-344-4: Przesłuchanie SCP-PL-344-1 z dnia 8 października 2022 roku.
SCP-PL-344-1: Pani doktor.
dr Wierzbowska: Dzień dobry, SCP-PL-344-1. Czy jesteś gotowy, by kontynuować swoją opowieść?
SCP-PL-344-1: Tak. Gdzie skończyliśmy?
dr Wierzbowska: Na wygnaniu ludzi z raju. Na marginesie, jest to fascynująca historia, ale nie wiem, jak łączy się z twoim spotkaniem z Braćmi Śmierci.
SCP-PL-344-1: Spokojnie, cierpliwości. Pierwsza część mojej opowieści miała wprowadzić panią w sytuację, w jakiej się wtedy znajdowałem. Teraz możemy przejść do uh, sedna.
dr Wierzbowska: Proszę bardzo.
SCP-PL-344-1: No więc, Jahwe pozostawił mnie przy życiu, jednak nie mogę powiedzieć, że mnie oszczędził. Pozbawił mnie czarnej magii, której nauczyła mnie Księga Krwi, jednak wciąż ciążyła na mnie wiążąca się z nią klątwa. Moja dusza pozostawała splugawiona mrokiem. Byłem przepełniony gniewem, rozpaczą i żądzą zemsty.
dr Wierzbowska: Jak sobie z tym radziłeś?
SCP-PL-344-1: Nie radziłem sobie. Byłem najsilniejszym i najmądrzejszym z ludzi, ale to, czego mi brakowało, to siła woli. Nie minęło długo, nim gorycz całkowicie mnie opanowała. Nie mogąc skierować swojego gniewu wobec bogów, obrałem za cel śmiertelników. Wszcząłem krwawe wojny z innymi rasami, które zostały zesłane na Ziemię, bez żadnego powodu poza osobistą satysfakcją. Gdy moi przeciwnicy zostali zdziesiątkowani i uciekli w ukrycie, wziąłem się za swoją rodzinę. Zna pewnie pani opowieść o Kainie i Ablu.
dr Wierzbowska: Tak.
SCP-PL-344-1: Nie wie pani jednak, że powodem, dla którego moi synowie zwrócili się przeciwko sobie, byłem ja. Okazywałem rozczarowanie moimi synami i stawiałem im nierealne wymagania, co podsycało konflikt między nimi. W końcu Kain zabił Abla, a następnie w rozpaczy zabił sam siebie. Mój trzeci syn, Set, okazał się jeszcze większym rozczarowaniem. Ukradł moją koronę — ostatni prezent od bogów — i uciekł w nieznane miejsce. Do dzisiaj nie spotkałem go ponownie. Nie mając żadnych więcej synów do wyżywania się, skierowałem swoją uwagę na moje trzy żony. Lillith mnie porzuciła po tym, co przydarzyło się Kainu i Ablowi. Z kolei Ewa… milknie.
dr Wierzbowska: Co stało się z Ewą?
SCP-PL-344-1: Ewa zawsze kochała mnie najbardziej. Opłaciłem się jej za tą miłość, dokonując niewyobrażalnego grzechu. Pani wybaczy, ale przysiągłem sobie, że żadna żywa istota nigdy nie dowie się, co zrobiłem. To sprawa między mną a Braćmi.
dr Wierzbowska: Jeśli nalegasz. A co wydarzyło się potem?
SCP-PL-344-1: Potem? W końcu się zabiłem.
dr Wierzbowska: Oh.
SCP-PL-344-1: To był mój ostatni desperacki ruch, nim moje szaleństwo pochłonie też moją ostatnią żonę i resztę mojego ludu. Ponieważ byłem jednym z pierwszych śmiertelników, Bracia osobiście przybyli po moją duszę i zaprowadzili mnie w zaświaty. Na pewno oczekuje pani teraz barwnych opisów życia pozagrobowego, ale obawiam się, że się pani rozczaruje. Zaświaty to nie tylko coś, co powinno się opisywać, nie bardzo jestem w stanie, zwłaszcza używając ludzkiego języka. Dość powiedzieć, że słowo "niezwykłe" ledwo zaczyna opisywać to miejsce. Ale nie to jest ważne dla mojej opowieści. Kiedy tylko dotarłem do zaświatów, moja dusza została oczyszczona. Klątwa męcząca mnie od ponad stu lat w końcu znikła, a wraz z nią gniew i rozpacz. Zastąpiła je nowa emocja. Wola walki. Wiedziałem, że chcę wrócić do świata żywych.
dr Wierzbowska: Co zrobiłeś?
SCP-PL-344-1: Widzi pani, w tych wczesnych eonach istnienia potęga Śmierci nie była w żadnej mierze tak widoczna jak teraz. Sam wcześniej widziałem Braci tylko raz, w dniu w którym Jahwe stworzył śmiertelników. Jednak już wtedy wiedziano tyle, że Śmierć nigdy, przenigdy, nie wypuszcza ze swoich objęć raz schwytanej duszy.
dr Wierzbowska: Jednak nekro-
SCP-PL-344-1: Mógłbym kłócić się nad faktyczną skutecznością nekromancji, ale zostawmy to. Pozostawiona sama sobie, dusza nie mogła uciec Zaświatów. Jednakże ja miałem asa w rękawie. Dosłownie.
dr Wierzbowska: Jakiego?
SCP-PL-344-1: Widzi pani, w czasach gdy zdobywałem wiedzę w Bibliotece. wpadła mi w ręce poradnik do pokera. Ponieważ brydż w tych czasach nie był jeszcze wynaleziony, a wątpiłem, by Bracia zaglądali do Biblioteki, byłem prawie pewny, że nie umieją grać. Dlatego zatrzymałem się przed bramami zaświatów i wyzwałem jej władców do ostatecznej rozgrywki. O dziwo, szybko przyjęli wyzwanie. Po stworzeniu kart i wyjaśnieniu zasad usiedliśmy do rozgrywki. Nie ukrywam, sporo ryzykowałem. Jeśli Bracia okazaliby się zbyt umiejętni, spotkałby mnie los znacznie gorszy niż otchłanie piekła. Z drugiej strony każdy z braci postawił jedną z dusz — moją i obu moich synów. A odkupienie, ha, ta żądzą głupców i słabeuszy wciąż mną targała. Dlatego rozdałem karty i zaczęliśmy rozgrywkę.
dr Wierzbowska: Wygrałeś, jak rozumiem.
SCP-PL-344-1: Niestety. Wygrałem. Ze wszystkich błędów, jakie popełniłem w życiu, ten był zdecydowanie drugim największym. Największy popełniłem niedługo potem, gdy dusze moich synów zostały już uwolnione, a ja już kierowałem się do wyjścia z Zaświatów. Zatrzymałem się wpół kroku, obróciłem się i wyzwałem Braci na rewanż. Tym razem wyzwałem każdego z osobna i otrzymałem od nich wspaniałe dary. Potem zostawiłem ich, pokonanych i rozgoryczonym. Wtedy myślałem, że był to triumf ludzkości, a okazało się to być sromotną porażką.
dr Wierzbowska: Co zrobiłeś po powrocie do świata żywych?
SCP-PL-344-1: Starałem się naprawić swoje błędy. Użyłem Kielichu Życia — prezentu od Najmłodszego — by leczyć moich ludzi z coraz powszechniejszych plag. Używałem Kart Pokoju — daru Średniego — by godzić skłóconych. Użyłem Sakwy Nicości — niechętnego podarku Najstarszego — by schwytać wszystkie katastrofy nękające ludzkość. Mijały lata. Ludzkość rozeszła się po świecie. Większość Pierwszych Ludzi pamiętających Raj — w zasadzie wszyscy poza mną i moją żoną — umarła już mimo swojej długowieczności. Ja zachowałem swoje siły dzięki układowi z Braćmi. Moja żona urodziła mi jeszcze wiele dzieci, które z czasem stały się przywódcami kolejnych plemion ludzi, gdy ludzkość rosła i rosła.
Wykorzystałem już… wszystkie dary śmierci do końca. Spodziewałem się już od dłuższego czasu, że Bracia zemszczą się za upokorzenie, jakiego ode mnie doznali. Pewnego dnia odetchnąłem jednak z ulgą, uznawszy, że się wywinąłem. Wybrałem się w miejsce, w którym pierwszy raz trafiłem na Ziemię, koło Bramy do Raju, spojrzałem ku koronie Drzewa i pierwszy raz odkąd otworzyłem Księgę Krwi poczułem się naprawdę szczęśliwy. Gdy wróciłem do domu, odkryłem, że moja żona zachorowała.
dr Wierzbowska: Oh.
SCP-PL-344-1: Dokładnie. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by ją uratować. Na próżno. Wiedziałem doskonale, co by mogło ją uratować. Eliksir Życia, ten sam, który bezmyślnie zużyłem na byle błahostki. Mogłem więc tylko patrzeć, jak powoli usychało z niej życie. Gdy umarła, pochowałem ją i wyruszyłem szukać pociechy u swoich dzieci. Tam jednak spotkała mnie kolejna tragedia. Moim potomkom nie udało się wziąć przykładu z historii swoich starszych braci i wkrótce po tym, jak zacząłem ich odwiedzać, wszczęli bratobójcze wojny. A Karty Pokoju dawno już się starły, wiec nie mogłem ich powstrzymać. Chciałem uciec od tego widoku, ale moje nogi mnie nie słuchały. Mogłem tylko patrzeć, jak wspaniałe cywilizacje obracają się w popiół. Gdy ostatnia z moich córek została zabita przez jej własne dzieci, zostałem zmuszony ruszyć w dalszą drogę.
dr Wierzbowska: Zostałeś zmuszony?
SCP-PL-344-1: Tak. Kierowało mną dziwne uczucie wymuszające na mnie, bym kierował się w stronę innych ludzi. Jednakże gdzie tylko postanowiłem nogę, tam wkrótce szerzyło się zniszczenie i rozpacz. Gdy tylko zrozumiałem, że to ja jestem jego źródłem, próbowałem się zabić. Nie udało mi się, dla jasności. Utopiłem się — woda mnie wyrzuciła na brzeg. Dźgnąłem się nożem — nóż pękł przy kontakcie z ciałem. Podpaliłem się — deszcz ugasił pożar. Wkrótce potem zacząłem widzieć podążających za mną Braci. Tylko dwóch młodszych. Najstarszy, Wszechśmierci, nigdy się nie pokazał. Obie pozostałe Śmierci, Mała i Duża, gnębili mnie i szydzili ze mnie na każdym moim kroku. Gdy tylko myślałem, że już ze mną skończyli, oni wynajdowali coraz to nowe sposoby, by krzywdzić wszystkich wokół mnie.
dr Wierzbowska: Czy owi Bracia teraz są tutaj?
SCP-PL-344-1: Nie. Odkąd zachorowałem, nie spotkałem żadnego z nich. Nie są ze mną cały czas, tylko kiedy kogoś krzywdzę. Najmłodszy jest z nich najłagodniejszy. Wydaję mi się, że nawet trochę mi współczuję. Czasami ze mną rozmawia i opowiada, co się dzieje w Zaświatach albo u Bogów. Wyznał mi raz, że moja wygrana ich zainspirowała i spędzili potem tysiąc lat, osiągając absolutne mistrzostwo w każdej możliwej grze, by już nikt ich nie zaskoczył. Średni jest znacznie bardziej dumny, a przez to też zawistny. Wiele razy wysyłał mnie na najkrwawsze bitwy w historii i kazał mi patrzeć. Wbrew temu, co podpowiada intuicja, z czasem widok wcale nie stawał się mniej zatrważający.
dr Wierzbowska: Co robiłeś przez te wszystkie lata?
SCP-PL-344-1: Wędrowałem po świecie. Starałem się unikać ludzi. Szerzyłem zniszczenie. Wie pani. Sodoma i Gomora. Egipt. Pompeje. Londyn. Szukałem resztek mojej rodziny. Parę razy spotkałem Lillith. Ona jedyna jest odporna na moją klątwę, nie wiem czemu. I za każdym razem, gdy się znów spotykamy, godzimy się, tylko po to by ponownie się pokłócić i rozstać w gniewie. Więc wędrowałem dalej. Widziałem wzloty i upadki ludzkości. Marzyłem o dniu, w którym będę mógł umrzeć. Pewnego dnia to marzenie się spełniło i oto dotarliśmy do tej chwili.
dr Wierzbowska: I ponownie jesteś niezadowolony ze swojego losu.
SCP-PL-344-1: Tak, bo… proszę pani. Jestem wolny. Nareszcie, pierwszy raz od milionów lat, naprawdę jestem wolny. I chcę tą wolność zachować. Dlatego musicie mnie uleczyć, inaczej świat spłonie ze mną.

SCP-PL-344-1 i nieznana kobieta, według obiektu jego była żona Lilith, circa 1910.
Propozycja Zabezpieczenia PL-344 nr 20 |
---|
Wnioskujący: Dr Julian Żółtek |
Propozycja: Nakazać SCP-049 uleczenie SCP-PL-344-1 |
Status: Zatwierdzono. |
Przebieg: Patrz log poniżej. |
Dodatek PL-344-5: Przesłuchanie SCP-049 z dnia 23 października 2022 roku w sprawie uleczenia SCP-PL-344-1. Przesłuchiwał Doktor Scott Cleveland.

Oryginalne zdjęcie z pliku SCP-049.
[POCZĄTEK LOGU]
SCP-049: Doktorze.
dr Cleveland: Doktorze.
SCP-049: Czemu zawdzięczam tą przyjemność? Jak mniemam, nie jest to tylko przyjacielska pogawędka?
dr Cleveland: Niestety nie. Polska Filia Fundacji ma do ciebie pewną prośbę.
SCP-049: Oh? Cóż to może być?
dr Cleveland: Liczą, że pomożesz im uleczyć pewien inny obiekt z pewnej… dziwacznej choroby.
SCP-049: Od kiedyż to moi towarzysze pokładają zaufanie w moje umiejętności medyczne?
dr Cleveland: Nie ufamy im. Ale konwencjonalne metody zawiodły, więc próbujemy tych bardziej niekonwencjonalnych.
SCP-049: Ha! Macie moje zainteresowanie, cóż to będzie za wyzwanie!
dr Cleveland: Wolelibyśmy, żebyś leczenie owego człowieka nie osiągało tych samych… efektów co twoje zwyczajowe eksperymenty, ale jeśli będzie to konieczne, będziesz mógł tego dokonać, o ile pozostanie on przy życiu przez cały czas.
SCP-049: W porządku, D'accord! Ale kimże jest mój pacjent. Na czym polega jego przypadłość?
dr Cleveland: Proszę, przynieśliśmy częściową kopię jego akt. Podaje SCP-049 teczkę z dokumentacją na temat SCP-1440.
SCP-049: Czyta akta. Staje się coraz bardziej zachmurzony w miarę czytania.
dr Cleveland: I?
SCP-049: Z przykrością musze odmówić mojego udziału w tym procederze. Obawiam się, że nie mogę leczyć tego człowieka.
dr Cleveland: Czemu?
SCP-049: Dawno temu zabronił mi tego mój pan.
dr Cleveland: Twój pan?
SCP-049: Ten, którego zwą Małą Śmiercią lub Najmłodszym.
dr Cleveland: Oh.
SCP-049: Jeśli nie zgadzacie się z moją decyzją i macie zamiar mnie nakłaniać do jej zmiany, nie krępujcie się. Nie możecie mi zrobić gorszego, niż on, jeśli mu się sprzeciwię.
dr Cleveland: Nigdy nie wspominałeś, że masz jakiegoś szefa.
SCP-049: Po pierwsze, nigdy nie raczyliście zapytać, o ile dobrze pamiętam. Po drugie, już nie mam, ale wciąż respektuję jego rozkazy.
dr Cleveland: W jaki sposób służyłeś jednemu z Braci Śmierci?
SCP-049: Należałem kiedyś do stowarzyszenia, które zostało zapamiętane jako Dzieci Taczek.
dr Cleveland: Dzieci… Taczek? A cóż to za zgromadzenie?
SCP-049: Klika medyczna składająca się z mi podobnych. Łączyło nas wspólne powołanie, na pewno domyśla się pan jakie. Obawiam się, że zostałem z niej wykluczony za moje… nietypowe podejście do sprawy.
dr Cleveland: Rozumiem. Jak to się ma do omawianego mężczyzny?
SCP-049: Kiedy Bracia powołali nas do życia, Najmłodszy pokazał nam wędrującego mężczyznę i rzekł "Ten człowiek jako jedyny wśród istot żywych miał na tyle pychy i głupoty by zakwestionować moc śmierci. Za swój egoizm i nieuczciwość jest teraz wiecznym włóczykijem, królem niczego. Jemu jednemu nie wolno wam pomagać." Do dzisiaj dokładnie pamiętam każde słowo. Nie pomogę wam.
dr Cleveland: Zdajesz sobie sprawę, że cała ludzkość umrze razem z nim? Czy to cię nie wzrusza?
SCP-049: Jeśli nie da się uratować ludzkości, przynajmniej plaga umrze wraz nią. Jest to ofiarą, którą można ponieść.
dr Cleveland: Ale czemu tak usilnie odmawiasz? Czy on też nie jest jedną z ofiar Plagi, którą tak usilnie chcesz zwalczać?
SCP-049: Oh, doktorze. Nic nie rozumiesz. Nikt tego nie rozumie poza mną, nawet moje rodzeństwo. To on jest Plagą.
[KONIEC LOGU]
Dodatek PL-344-6: Dnia 31 października 2022 roku eksperymentalne mierniki zamontowane w Ośrodku PL-69 zarejestrowały niezidentyfikowaną Obecność wewnątrz Przechowalni PL-344-1. Z szumu metadeofizycznego udało się wyodrębnić przekaz dźwiękowy. Poniższy log przedstawia zapis incydentu będący połączeniem owego przekazu i nagrania z kamery umieszczonej w przechowalni.
[POCZĄTEK WYODRĘBNIANIA ZAPISU]
Nieznany Głos 1: I jak, jesteś z siebie zadowolony, Adasiu? W końcu masz to, czego pragnąłeś.
Nieznany Głos 2: Mówiliśmy ci, żebyś nie narzekał.
Nieznany Głos 1: Powinieneś się cieszyć, w końcu— sekundkę.
Nieznany Głos 2: Co?
Nieznany Głos 1: Oni nas słyszą.
cisza przez kilka sekund
Nieznany Głos 1: Ah, więc to tak.
Nieznany Głos 2: Nie spodziewałem się, że ludzie tak szybko się rozwiną.
Nieznany Głos 1: Ta Fundacja wydaje się… interesująca. Tak szybko doszli do poziomu w którym nas uchwycą.
Nieznany Głos 2: Warto będzie na nią zwracać uwagę.
Nieznany Głos 1: Prawda. Na razie jednak… O, ćmy latające zbyt blisko ognia.
Nieznany Głos 2: Odpuście sobie.
Nieznany Głos 1: Nic dobrego nie wyniknie z waszej pomocy temu człowiekowi.
Nieznany Głos 2: Ten człowiek nie zasługuje na waszą pomoc.
Nieznany Głos 1: Nie pomożecie mu.
Nieznany Głos 2: I nie pozwolicie innym mu pomóc.
Nieznany Głos 1: Jeśli ten człowiek przeżyje nie zmienicie swojego losu, a tylko uczynicie go gorszym.
Nieznany Głos 2: Czas tego insekta dobiegł końca.
Nieznany Głos 1: Dokonajcie dobrego wyboru.
Nieznany Głos 2: Tako rzeczemy.
Nieznany Głos 1: Pozdrawiamy i miłego dnia.
[KONIEC ROZPOZNAWALNEGO DŹWIĘKU]
Propozycja Zabezpieczenia PL-344 nr 22 |
---|
Wnioskujący: Dr Cezary Mitkiewicz |
Propozycja: Ze względu na fakt, że pozyskane dane sugerują, że stan zdrowia fizycznego i psychicznego podmiotu zdają na siebie wzajemnie oddziaływać, proponują rozmowę z rodziną podmiotu w celu poprawy jego samopoczucia. |
Status: Zatwierdzono. |
Skutek: Przeprowadzono rozmowę pomiędzy podmiotem, a jego synami, zakwalifikowanymi jako SCP-076 i SCP-073, za pośrednictwem wideookonferencji. |
Dodatek PL-344-7: Wideokonferencja pomiędzy SCP-PL-344-1, SCP-073 i SCP-076.
dr Wierzbowska: Witaj, SCP-PL-344-1. Dzisiaj spróbujemy nieco… niekonwencjonalnej metody rozwiązywania twojego problemu.
SCP-PL-344-1: To znaczy?
dr Wierzbowska: Przekonaj się sam.
Wideokonferencja zaczyna się. SCP-073 i SCP-076 pojawiają się na ekranie. Wszystkie 3 obiekty patrzą na siebie w milczeniu przez kilka sekund, wyraźnie zaskoczone.
SCP-PL-344-1: K-kain? Abel?
SCP-073: Ojcze?
SCP-076: Tato? Ty żyjesz?
SCP-PL-344-1: Moi… moi synowie! Jak pięknie dorośliście!
SCP-076: Ta. Za to ty chyba trochę za bardzo.
SCP-073: Przestań. Przepraszam za niego ojcze. Wiedzieliśmy o twoim… problemie, ale nie sądziliśmy… nie wiedzieliśmy…
SCP-PL-344-1: To nieważne. Co było minęło. Ale popatrzcie na siebie, jesteście tutaj! Żywi! No i… pogodziliście się wreszcie, prawda?
SCP-073 i SCP-076 milczą.
SCP-PL-344-1: Prawda?
SCP-073: Cóż…
SCP-076: Tak, oczywiście! Prawda, braciszku?
SCP-073: Jak najbardziej. Cóż, w pewnym sensie. Wiele razem przeszliśmy przez te wszystkie lata.
SCP-076: Tak. Pamiętasz tą bitwę pod Stalingradem?
SCP-073: Walczyliśmy wtedy po różnych stronach.
SCP-076: Nieważne, było fajnie.
SCP-073: Chodzi nam o to, ojcze, że wybaczyliśmy sobie dawne błędy.
SCP-076: Ta, teraz jesteśmy prawdziwe ziomki.
SCP-073: Powiedzmy.
SCP-076: Powiedzmy.
SCP-PL-344-1: Cieszy mnie to. Jeśli mam umrzeć, dobrze wiedzieć, że przynajmniej… moje dzieci żyją w zgodzie.
SCP-076: Zaraz co.
SCP-073: Umrzeć?
SCP-PL-344-1: Nie powiedzieli wam? Umieram, chłopcy. Bracia w końcu uznali, że przestaną się ze mną pieprzy, że tak się brzydko wyrażę.
SCP-073: Oh. To bardzo…
SCP-076: To dobrze, prawda?
SCP-073: Abel!
SCP-076: No co? W przeciwieństwie do ciebie, ja umieram na porządku dziennym i znam Braci lepiej. Jakby tobą pomiatali tak jak tatą, też być wolał umrzeć na stałe.
SCP-PL-344-1: To nie takie proste…
SCP-076: Jak nie? Bracia są bardzo skorzy do pozyskiwania do siebie dusz, ale jak już do nich trafisz, to dają ci spokój. Gdy umrzesz na dobre, to się od ciebie odczepią. Ja to widzę jako zysk.
SCP-073: Przestań! Nasz ojciec dość wycierpiał, nie dręcz go swoimi głupimi sugestiami.
SCP-PL-344-1: Nie, Abel ma rację. Jakbym mógł się zabić, zrobiłbym to dawno temu. Ale nie mogłem. A teraz… nie chcę umrzeć, nie mogę umrzeć.
SCP-076: Bo?
SCP-PL-344-1: Bo… bo… bo nie. Zostawmy to, proszę. Nie skupiajmy się na teraźniejszości.
SCP-076: No nie wiem, tato, przyszłość nie maluje się zbyt różowo, a nasza przeszłość była dosyć, no, pozwolisz, chujowa.
SCP-073: Przestań, Abel. Myślałem, że już masz to za sobą.
SCP-076: Wiesz, braciszku, jestem kurewsko ciekaw jak łatwo być zostawił rzeczy za sobą gdybyś….
SCP-PL-344-1: To w końcu pogodziliście się czy nie?
SCP-073 i SCP-076 milczą przez kilka sekund.
SCP-076: …Tak. Wybaczam ci, bracie.
SCP-073: Ja też ci wybaczam, bracie.
SCP-076: Co było, minęło.
SCP-073: Co było, minęło.
SCP-076: No i ten, tobie też wybaczamy, tato.
SCP-073: Dokładnie. Co było, minęło, ojcze.
SCP-PL-344-1 milczy przez kilkanaście sekund.
SCP-PL-344-1: Wybaczyć… mi?
SCP-073: Mamy na myśli…
SCP-PL-344-1: Wybaczyć mi?! Po tym wszystkim, co się stało, macie czelność dzwonić do mnie i mi wybaczać?
SCP-076: Tato, nie ukrywajmy, ojcem byłeś najwyżej średnim-
SCP-PL-344-1: Cicho, gówniarzu! Po tym wszystkim, co dla was zrobiłem, wy zabijacie się nawzajem. W porządku. Potem wyciągam was z jebanych kurwa zaświatów, czy mi podziękowaliście?
SCP-076: Jestem prawie pewien że tak.
SCP-PL-344-1: Nawet jeśli. Wyruszyliście się błąkać po świecie i napierdalać się nawzajem bez powodu, a tymczasem moje życie zmieniło się w pierdolone piekło. Ani razu mi nie pomogliście, nawet nie obchodziło was co się ze mną dzieje!
SCP-073: Bracia…
SCP-PL-344-1: Jebać Braci! Jebać Jahwe i pierdolonego w dupę Szatana! Jebać ludzkość! I w szczególności jebać was! Jesteście porażką, ot co! Pieprzonym rozczarowaniem!
SCP-076: Tato…
SCP-PL-344-1: Nie tatuj mi tutaj! Zejdźcie mi z oczu zanim pożałuję dnia, w którym zgwałciłem waszą matkę.
Komputer, na którym była prowadzona rozmowa, nagle eksploduje. Odłamki rozpryskują się po całej przechowalni SCP-PL-344-1.
Propozycja Zabezpieczenia PL-344 nr 23 |
---|
Wnioskujący: Dr Cezary Mitkiewicz |
Propozycja: Konfrontacja SCP-PL-344-1 z SCP-032, obiektem podającym się za jego zmarłą żonę. |
Status: Odrzucono. |
Notka przewodniczącej projektu: Biorąc pod uwagę fatalny stan, w jakim znajduje SCP-032, obawiam się, że widok podmiotu tylko pogorszy stan psychiczny SCP-PL-344-1. |
Dodatek PL-344-8: Przesłuchanie SCP-PL-344-1 z 12 listopada 2022 roku. Przesłuchującym był Cezary Mitkiewicz, a celem przesłuchanie było zbadanie stanu psychicznego podmiotu.
dr Mitkiewicz: Dzień dobry, SCP-PL-344-1, nazywam się Cezary Mitkiewicz i chciałem dzisiaj…
SCP-PL-344-1: Macie ją, prawda?
dr Mitkiewicz: Słucham?
SCP-PL-344-1: Wiem, że ją gdzieś tam trzymacie.
dr Mitkiewicz:Nie wiem o kim mówisz.
SCP-PL-344-1: Oh, dobrze wiecie. Ją. Moją żonę.
dr Mitkiewicz: 344-1, uspokój się, proszę, jesteś coraz słabszy i nie myślisz rozsądnie.
SCP-PL-344-1: Dokotrze, dawno nie myślałem rozsądniej. Nie udawajcie, bo jestem pewien, że jest u was.
dr Mitkiewicz: Nawet jeśli, to co z tego?
SCP-PL-344-1: Chcę się z nią zobaczyć.
dr Mitkiewicz: Nie wiem, czy to dobry pomysł.
SCP-PL-344-1: Oh na litość, oboje wiemy, że nie zostało mi wiele czasu. Chcę jeszcze raz ją spotkać. Nie będę współpracować, dopóki jej nie zobaczę.
dr Mitkiewicz: po pauzie W porządku. Pogadam z osobami z góry. Ale nie mów, że nie ostrzegaliśmy.
Incydent PL-344-3: Konfrontacja krzyżowa SCP-PL-344-1 z SCP-032.
SCP-032 zostaje opuszczone windą do przechowalni SCP-PL-344-1.
SCP-PL-344-1: O nie.
SCP-PL-344-1 podbiega do SCP-032.
SCP-PL-344-1: Nie nie nie nie nie.
SCP-PL-344-1 chwyta SCP-032 w swoje ramiona.
SCP-PL-344-1: Czemu? Czemu?
SCP-PL-344-1 obejmuje mocniej SCP-032.
SCP-PL-344-1: Co ci skurwiele ci zrobili?!
SCP-PL-344-1 zaczyna potrząsać SCP-032. Z jego oczu zaczynają lecieć zły.
SCP-PL-344-1: Pomszczę cię. Obiecuję. Jeszcze żyję, nie mają nade mną władzy. Mogę ich zniszczyć. Na pewno mogę-
SCP-032: Nie wygrasz.
SCP-PL-344-1 zaskoczony puszcza SCP-032.
SCP-PL-344-1: Co… co?
SCP-PL-344-1 odsuwa się od SCP-032. Dociera od ściany i kurczowo się jej chwyta.
SCP-032: Nie wygrasz.
SCP-PL-344-1: Kochanie, błagam-
SCP-032: Nie wygrasz. Pozwól sobie przegrać.
SCP-PL-344-1 zaczyna płakać.
SCP-PL-344-1: Nienienienienie. Nie mogę przegrać. Nie teraz.
SCP-PL-344-1 kuli się w kącie..
SCP-PL-344-1: Nie mogę przegrać.
Obiekt w kółko powtarza tą frazę do momentu usunięcia SCP-032 z przechowalni.
Dodatek PL-344-9: Zebranie wybranych pracowników Fundacji z poziomem 4 lub wyższym w sprawie SCP-PL-344:
Transkrypt Audio
Uczestnicy:
- dr Alicja Wierzbowska, Departament Medyczny, Szefowa Projektu PL-344-1.
- dr Cezary Mitkiewicz, Departament Psychologii.
- dr n. med. Joanna Szymanowska, Dyrektor Ośrodka PL-22.
- dyr Kpt. Prof. Jędrzej Schultz, Dyrektor Ośrodka PL-69.
- dr Władysław Koźmiński, Departament Teologii Taktycznej, Dyrektor Ośrodka PL-24.
- dr Tadeusz Ostrowski, Departament Badań Międzywymiarowych, Dyrektor Ośrodka PL-174.
- dr Ethan MacCarthy Junior, Dyrektor Ośrodka 120
- dr Przemysław Gorzelski, Departament Fizyki Kwantowej.
- dr Robert Polon, Departament Elektroniki.
- Kameleon, Departament Plotkarstwa
- O5-5, Przedstawiciel Dowództwa O5.
- O5-7, Przedstawiciel Dowództwa O5.
[POCZĄTEK LOGU]
dr Wierzbowska: Szanowni państwo doktorzy, dyrektorzy i nadzorcy. Zwołaliśmy to zebranie, by omówić coraz bardziej naglącą sprawę, jaką jest SCP-PL-344-1.
O5-5: Jak źle z nim jest?
dr Mitkiewicz: Bardzo. A przez bardzo mam na myśli bardzo. Obiekt całkowicie załamał się psychicznie. Błyskawicznie przeszedł 4 pierwsze fazy żałoby, co oznacza, że została akceptacja. Nasza teoria zakłada, że tylko determinacja, by utrzymać się przy życiu, powstrzymuje postępy PL-344.
dr Ostrowski: A co z jego stanem? Jak szybko choroba by go zniszczyła, gdyby się go poddał?
dr Wierzbowska: Jakieś… dwa tygodnie? Może trzy jeśli dopisze nam szczęście.
O5-5: Chryste.
O5-7: A jak to odbija się na rodzaj ludzki? Panie Kameleon?
Kameleon: No co mogę pani kochanej powiedzieć? Każdy, kto obejrzał ostatnio wiadomości albo wszedł na twittera wie co się dzieje. Dwie wojny w Afryce, jedna na Bałkanach. Trzy kolejne się szykują w Azji, Ameryce i na Wyspach Brytyjskich. Oprócz tego epidemie w Stanach i Indiach, oraz największa chmara szarańczy w historii w Australii. Pozwolę sobie pominąć wszelkie pożary, trzęsienia ziemi i tsunami.
dyr Schultz: Nietrudno zauważyć, że Polska jest najmniej dotknięta.
Kameleon: Zaiste. Intensywność wszystkich zdarzeń, które uznaliśmy za część SCP-PL-344 rośnie wraz z oddalaniem się od SCP-PL-344-1. Więc dopóki SCP-PL-344-1 żyje, znajdujemy się w swoistym oku cyklonu. Oczywiście do czasu…
dr Ostrowski: Do czasu?
Kameleon: Dzisiaj rano NASA potwierdził istnienie asteroidy, który jest na kursie kolizyjnym z Ziemią. Nie ogłosili tego jeszcze, ale jego przewidywany czas zderzenia nastąpi, sekundkę… w momencie przewidywanej śmierci SCP-PL-344-1. Plus minus godzina.
dr Gorzelski: Jak duży poziom niebezpieczeństwa?
Kameleon: Lekko licząc dziesiątka w skali Torino.
dr Gorzelski: Kurwa.
Kameleon: Nader adekwatna opinia.
dr Ostrowski: Ale nie jest jeszcze tak źle, prawda? Przecież Fundacja może sobie z takimi rzeczami poradzić.
Kameleon: Ależ oczywiście, możemy dać naszemu cennemu istnieniu jeszcze kilka, może nawet kilkanaście dni, ale jak długo będziemy w stanie opierać się losowi? Jesteśmy tylko ludźmi. Cóż, przynajmniej część z nas.
O5-7: Czy to już pewne, że los zadecydował o naszym zniszczeniu?
Kameleon: Pewne? Niekoniecznie. Ale możliwe, jak najbardziej możliwe… jeszcze jedna sprawa, o której powinienem był wspomnieć. Około godzinę temu wszystkie cztery instancje SCP-1295 opuściły restaurację "Smacznie u Meg", mimo że dopiero co minęło południe i oddaliły się w nieznanym kierunku. Od tego czasu mam brak meldunków.
O5-7: Okej, jednak jest aż tak źle.
dr Szymanowska: Dlatego też uważam, że naszą jedyną nadzieją jest SCP-PL-344-1.
dr Koźmiński: Cóż, to pewien problem, bo nasz Adam metodycznie pokazuje nam, że nie chce być naszą nadzieją.
dr MacCarthy: Jakie są szanse, że go jeszcze uleczymy?
dr Wierzbowska: Szczerze? Prawie zerowe. Próbowaliśmy już prawie wszystkiego, co się da.
dr Polon: W takim razie go po prostu zabijmy.
dyr Ostrowski: Robercie, proszę.
dr Polon: No co? Mówię, co uważam za słuszne. Jeśli chcecie umierać za nasze głupie ideały, to proszę bardzo, ale ja wolę żyć, dziękuję bardzo.
O5-5: Doktorze Polon.
dr Polon: W porządku, przepraszam. Ale jaką opcję mamy?
dyr Schultz: Ja tam się nie znam w tych waszych patafizycznych i essofizycznych tałatajstwach, ale czy właśnie jego śmierć nie udupi nas na cacy?
dr Polon: Może. A może nie. W najlepszym wypadku zakończenie jego choroby wraz z zakończeniem życia powstrzyma rozwój SCP-PL-344. A w najgorszym, cóż, przynajmniej umrzemy szybko, zamiast bezsensownie odliczać minuty do końca świata.
dr Koźmiński: A jak niby chcesz go zabić? Popraw mnie, jeśli się nie mylę, ale spojrzałem w akta i wychodzi, że próbowano już wszystkiego. Podpalanie? Nawet oparzenia. Ostrzeliwanie? Pociski się od niego odbijały. Duszenie? Brak efektu. Umieściliśmy go nawet w Nagasaki. I nic. Jak więc planujesz go zabić?
dr Polon: Mamy Włócznię.
O5-7: To oznacza…
dr Polon: Tak. Szanowni państwo, ten człowiek nie tylko nie powinien, on nie zasługuje, by dalej żyć.
O5-5: Nie jesteśmy Sądem Bożym, doktorze Polon.
dr Polon: Cóż, obawiam się że Sąd Boży wprowadził metodę odpowiedzialności zbiorowej. Nie mówcie, że nie chcecie tego zrobić.
Kameleon: Nie ukrywam, przywiązałem się do tej planety i wolałbym kontynuować moją egzystencję na niej.
O5-7: Czy poddamy to głosowaniu?
dr Polon: Czy tego potrzebujemy?
Rozlega się dźwięk początku szanty "Bitwa" .
dyr Schultz: Przepraszam, to to szefowa ochrony Ośrodka. włącza rozmowę Halo?
Susie Cricket: Przepraszam, że do pana dyrektora dzwonię podczas konferencji, ale chyba musi pani coś zobaczyć.
dr Wierzbowska: Co takiego? do Kamelona Dajcie obraz, szybko.
Na głównym ekranie pojawia się obraz z przechowalni SCP-PL-344:
dr Gorzelski: O boże, czy on…
O5-5: Ewakuować Ośrodek! Szybk-
[KONIEC LOGU]
Dodatek PL-344-10: Dnia 17 listopada o godzinie 13:24 SCP-PL-344-1 przełamał zabezpieczenia swojej przechowalni, niszcząc tym samym Ośrodek PL-69. Całkowitemu lub znacznemu zniszczeniu uległy wszystkie sektory poza Sektorem Epsilon. 43 z 65 przebywających wówczas w Ośrodku osób umarło wskutek incydentu, a 65% zabezpieczanych w Ośrodku anomalii także wydostało się na wolność. Poniżej został przedstawiony log incydentu ułożony na podstawie nagrań z czarnej skrzynki.
<13:21:37> Kamera pokazuje SCP-PL-344-1 siedzącego na podłodze swojej przechowalni.
<13:22:01> SCP-PL-344-1 w kółko powtarza zdanie "Nie mogę przegrać".
<13:22:25> SCP-PL-344-1 nagle przerywa powtarzanie zdania.
<13:22:30> SCP-PL-344-1 sięga swojej szyi.
<13:22:35> SCP-PL-344-1 zdejmuje woreczek, który nosił na szyi. Zaczyna rozwiązywać zawiązany na nim supeł.
<13:22:56> SCP-PL-344-1 otwiera woreczek. W przechowalni manifestuje się fala ciemnej energii, zdająca się mieć swoje ognisko w worku.
<13:23:46> Fala energii kontynuuje się manifestować. Szefowa ochrony Ośrodka, Susie Cricket dzwoni do dyrektora.
<13:24:27> W Rowie Bałtyckim rozpoczynają się wstrząsy sejsmiczne, która powoduje osuwanie się zbocza Rowu.
<13:24:51> Fala energii demanifestuje się. SCP-PL-344-1 opada na podłogę.
<13:27:07> Wstrząsy sejsmiczne przybierają na sile. Personel Ośrodka PL-69 rozpoczyna ewakuację.
<13:31:12> Sektor Delta ulega zniszczeniu poprzez zapadnięcie się rowu. Siedem z dziewięciu łodzi podwodnych ulokowanych na poziomie Gamma ulega zniszczeniu. Ocalały personel wsiada na pokład pozostałych łodzi i odpływa w stronę powierzchni.
<13:35:25> Sektor Gamma Ośrodka eksploduje wskutek kumulacji wstrząsów sejsmicznych i prądów morskich. Sektor Beta i część Sektora Alfa Ośrodka zapadają się pod sobą. Łodzie podwodne z ocalałym personelem z sukcesem opływają z dala od miejsca incydentu.
<13:49:25> Jedna z ocalałych kamer ulokowanych na zboczu Rowu Bałtyckiego rejestruje niewielki obiekt wypychany przez prądy morskie w stronę powierzchni. Uważa się, że był to SCP-PL-344-1.
Mobilna Formacja Operacyjna Gamma-69 ("Złowione Śledzie") została wysłana, by zabezpieczyć zbiegłe anomalie i przetransportować je i ocalałych pracowników do najbliższej placówki.
W przeciągu następnych dwóch tygodni od incydentu zaobserwowano znaczny spadek intensywności wydarzeń SCP-PL-344, które stały się możliwe do rychłego zażegnania z pomocą Fundacji. Jeżeli sytuacja nie zmieni się, obiekt ma zostać przeklasyfikowany na Zneutralizowane po okresie 2 miesięcy.
Lokalizacja i stan SCP-PL-344-1 pozostają nieznane.
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy mężczyzna wyszedł z wody. Po wielu godzinach od wzięcia ostatniego oddechu, gwałtownie zaczerpnął powietrze, wypluwając przy tym nagromadzoną w płucach wodę.
Wstał z kolan i stanął na piaszczystej plaży. Obrócił się w stronę morza i spojrzał na zachodzące Słońce.
Mężczyzna usiadł na piasku i czekał na śmierć.
Śmierć nadeszła po godzinie. Nie musiała ogłaszać swojej obecności, mężczyzna wiedział, że stoi tuż za nim.
— Wszechśmierci. Kopę lat.
ADAMIE.
Mężczyzna obrócił się, by spojrzeć na wysoką postać stojącą za nim.
— Nigdy wcześniej… ani razu, nie nazwałeś mnie po imieniu. Wyłącznie insektem.
NIGDY WCZEŚNIEJ NIE ZASŁUGIWAŁEŚ NA INNE MIANO
Dawniej mężczyzna mógłby się kłócić z tym stwierdzeniem, ale skończyły mu się siły. Chciał tylko odpocząć.
— Cóż, schlebia mi to. No cóż, czas iść do czeluści Piekła, jak przypuszczam.
JEŚLI TAKA JEST TWOJA WOLA, PROSZĘ BARDZO. JEDNAKŻE ZANIM TO NASTĄPI, CZY PRZYZNAJESZ SIĘ DO WINY?
Fala zaskoczenia po zrozumieniu pytania przeszyła mężczyznę. Próbował utrzymać swoje plecy, ale zawiódł. Opadł na piasek.
— O to w tym wszystkim chodziło? Chciałeś się dowiedzieć, czy miałeś rację?
Śmierć spojrzała na niego z góry.
UPEWNIŁEM SIĘ, ŻE JĄ MIAŁEM, JUŻ WKRÓTCE POTEM. NIE, TWOJA KLĄTWA BYŁA KARĄ ZA TWOJĄ PRÓŻNOŚĆ, TAK JAK ZAKŁADAŁEŚ
— Dosyć sroga kara, musisz przyznać.
DŁUGO CZEKALIŚMY, AŻ WRESZCIE PRZESTANIESZ BYĆ SAMOLUBNĄ PIZDĄ
Mężczyzna spojrzał smutno w twarz Śmierci.
— Przyznaję się, że podczas gry oszukiwałem. As w rękawie, heh. Dziwie się, że tylko ty się domyśliłeś. To chciałeś usłyszeć?
TAK. JA ZA TO PRZYZNAJĘ, ŻE NIE DOCENILIŚMY SPRYTU I ZMYŚLNOŚCI GATUNKU LUDZKIEGO. MYŚLĘ, ŻE MOŻEMY OGŁOSIĆ REMIS
— Jeśli tak postrzegasz sprawę. A zatem, czas w drogę?
TAK. MOI BRACIA CZEKAJĄ. TWOJA ŻONA TEŻ
Mężczyzna podniósł się z ziemi i stanął naprzeciw Śmierci. Po raz pierwszy i być może ostatni w historii człowiek rozmawiał ze Śmiercią jak równy z równym.
PAMIĘTASZ POCZĄTEK NASZEJ GRY? GDY STWIERDZIŁEŚ, ŻE NIE MA NIC POTĘŻNIEJSZEGO OD ŚMIERCI?
— Tak. Powiedzieliście, że tak nie jest. Że jest jedna siła, która nawet w was budzi trwogę. Długo się nad tym zastanawiałem.
CZY ZNASZ JUŻ ODPOWIEDŹ?
Mężczyzna po raz ostatni spojrzał w stronę morza.
— Tak. Chyba tak.
I wyruszyli.
