Zabójstwo Thaddeusa Xyanka przez tchórzliwego Thaddeusa Xyanka

ocena: +4+x

Większość ludzi nie może sobie pozwolić na luksus zobaczenia własnego nagrobka.

THADDEUS XYANK
Zmarł, zanim nadszedł jego czas

Nie było na nim wyrytych żadnych dat. Jak by to było w ogóle możliwe, jakie by one w ogóle były? Urodzony w 2415 roku, zmarły w 1890 roku? Nie, to by się nie nadawało. Więc grób, tak jak sam Xyank, pozostawał ponadczasowy.

Grób znajdował się na cmentarzu, niezauważony i nienaruszony, przez ponad sto lat, zanim w końcu Fundacja zwróciła na niego uwagę. Xyank prawie żałował, że tak nie pozostało. Była to nieprzyjemnie bezpośrednia konfrontacja z jego własną śmiertelnością, która wywołała pewne dość natarczywe pytania ze strony pewnych osób, z których większość była niepożądana, a tylko na mniejszą cześć można było w ogóle odpowiedzieć.

– Przeanalizowaliśmy szczątki. To z pewnością ty – powiedział agent Burt Tomlin. W czasie swojej pracy w Fundacji wielokrotnie już dostarczał informacje o śmierci do pogrążonych w żałobie krewnych, ale po raz pierwszy musiał je dostarczyć samemu denatowi.

– Jesteście pewni daty śmierci? – zapytał Xyank.

– Jak tylko być możemy.

Xyank przytaknął.

– Więc chyba muszę wrócić do 1890.

– By powstrzymać własne morderstwo? – powiedział Tomlin marszcząc brwi. Nie chodziło o to, że Delta-T nie robiło w historii gorszych rzeczy, ale mówiąc to w ten sposób, wydało się to szczególnie haniebne.

– Nie – odpowiedział Xyank, wpatrując się w zimny kamień i zimną przyszłość, jaką reprezentował, z góry już ustaloną dawno temu. – Aby dowiedzieć się, dlaczego tego jeszcze nie zrobiłem.


Wyrażenie Czasowe przeniosło Xyanka na tydzień po jego własnym pogrzebie. Miasto było niczym więcej tylko niż stacją kolejową przy torach Santa Fe, co ułatwiało mu śledztwo. Był tu tylko jeden hotel i jeden saloon i do tego był to ten sam budynek. Zaczął więc od tego miejsca.

Barman wykrzywił oczy ze zdumienia na jego widok.

– Dobry Boże! Thad?

Xyank uśmiechnął się uspokajająco.

– Nie, ale właśnie dlatego tutaj jestem. Jestem jego bratem, Theodorem.

Kłamstwo to było o wiele bardziej wiarygodne niż prawda, a mężczyzna przyjął je ze współczującym skinieniem głowy.

– Ach, bardzo przepraszam. Jeśli chce pan odebrać ciało, to obawiam się, że trochę się pan spóźnił.

– Właściwie miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o okolicznościach jego śmierci.

Mężczyzna wykrzywił się w grymasie.

– Nie tylko ty. To wszystko to jakaś paskudna zagadka. Został zamordowany w tym budynku, tylko nikt nie wie jak.

– Jacyś podejrzani?

– Ani jednego. Nie ma też żadnych świadków. Ostatni raz widziałem go, jak szedł po coś do swojego pokoju, a kilka minut później rozległ się strzał. Znaleźliśmy go w holu na piętrze z dziurą w klatce piersiowej, a w pobliżu nikogo nie było.

– A czy wiesz, co tutaj robił? Dlaczego ktoś mógł chcieć go zabić?

Mężczyzna kiwnął głową.

– Pewno wiesz lepiej niż ja. Pojawił się w połowie zeszłego tygodnia i wynajął pokój na trzy dni. Mówił, że ma tu jakiś interes tutaj, ale nie wnikałem w szczegóły.

Xyank robił wszystko, co w jego mocy, by wyglądać na sfrustrowanego.

– Czy byłby to jakiś kłopot jakbym zajrzał do pokoju, w którym popełniono morderstwo? Tylko po to, żeby sprawdzić, czy nie zostawił czegoś ważnego.

Mężczyzna potakująco kiwnął głową.

– A proszę bardzo, jeszcze go nie posprzątałem.

Xyank udał się na górę do pokoju, o którym była mowa. Po szybkim upewnieniu się, że jest sam, wyjął z jednej z kieszeni swojego historycznie dopasowanego stroju zbyt nowoczesne urządzenie jak na te czasy. Kilka razy machnął licznikiem tachionów w powietrzu, po czym marszcząc brwi, spojrzał na wyświetlane odczyty.

Okoliczny poziom tachionów był o wiele za wysoki. Wyższy niż powinien być tylko po pojedynczym przemieszczeniu czasowym, a tym bardziej po całym tygodniu.

Ale nie był za wysoki dla kilku przemieszczeń.

Xyank pozwolił sobie zakląć pod nosem. Miał do czynienia z dodatkowymi podróżnikami w czasie.


Kolejne Wyrażenie Czasowe zabrało Xyanka do dnia jego własnego morderstwa, zaledwie godzinę przed nim. Wszedł do pokoju naprzeciwko tego, który wynajęła jego druga iteracja i ustawił się tak, by móc obserwować korytarz i zobaczyć zabójcę. Później… cóż, wiedział, co się stanie, ale zobaczymy czy stanie się to i tym razem.

Minęło trochę mniej niż pełna godzina, zanim druga iteracja, ta z 1890 roku, pojawiła się na klatce schodowej i udała się do swojego pokoju, nieświadoma obecności iteracji z 2024 roku. Xyank zmarszczył brwi. Był pewien, że Xyank z 1890 roku był jego przyszłą wersją na jego własnej osi czasu, co oznacza, że albo celowo decydował się ignorować wcześniejszą iterację, albo jest teraz przyczynowo odizolowaną pozostałością z wersji osi czasu, w której nigdy nie powrócił, by zbadać swoją własną śmierć.

Zanim zdążył się nad tym dogłębnie zastanowić, przerwało mu piszczenie jego 442i, oznaczające wzrost okolicznego poziomu tachionów. Przybył kolejny podróżnik w czasie, Zabójca.

Na szczycie schodów pojawia się postać z bronią w ręku.

Znajoma postać.

Znowu.

To wyjaśniałoby, dlaczego nie powstrzymał morderstwa.

Wstrząśnięty tym faktem, Xyank wyszedł na korytarz, by skonfrontować się z samym sobą, odrzucając wszelkie myśli o jakiejkolwiek subtelności czy obawy o wywołanie paradoksów.

Zabójca, Thaddeus Xyank zatrzymał się, ale nie wydał się być zaskoczony.

– Powinienem był się domyślić, że ktoś wróci, by zbadać, czy mi się udało. Jesteś z osi czasu, którą mam zamiar stworzyć, jak mniemam?

Detektyw, Thaddeus Xyank przytaknął.

– A ty jesteś z osi czasu, w której nie zamordowałeś się na dzikim zachodzie, bo inaczej pamiętałbyś tę rozmowę.

– Jestem z przyszłości osi czasu, którą on teraz tworzy – powiedział Zabójca, kierując broń w stronę pokoju, w którym w to przebywa jego cel, Thaddeus Xyank z 1890. – Jest to przyszłość, w której w wyniku naszych działań Fundacja została zniszczona, a Zasłona rozpadła się na długo przed naszymi narodzinami.

– Więc przybyłeś tutaj, by to powstrzymać – to nie było jest pytanie.

– Tak. Moja podróż jest odizolowana przyczynowo, więc nie jestem zagrożony. Nastąpi nieciągłość w naszej własnej osi czasu, ale to jedyny sposób, aby zachować przyszłość, która jest naszą przeszłością.

Detektyw zmarszczył brwi.

– A dlaczego tutaj w ogóle jesteśmy? Co się stanie, jeśli go nie powstrzymasz?

– Bez jego interwencji, na początku 2025 roku wybuchnie Ósma Wojna Okultystyczna.

– To się nie wydarzyło w naszej historii.

– Dokładnie. Wierzy, że poprzez powrót do tego punktu w czasie — a raczej do punktu sprzed tygodnia, do którego wkrótce bezpośrednio powróci Wyrażeniem Czasowym, nieodizolowany przyczynowowo — będzie mógł subtelnie wpłynąć na rozwój Fundacji w taki sposób, by zapobiec Wojnie Okultystycznej i przybliży oś czasu do stanu, w jakim powinna być.

– Czy mu się uda?

– Nie ma to znaczenia. Koszt tego sukcesu będzie zbyt duży. Nasza historia nie może trwać bez Fundacji.

– Nie może się też trwać z Wojną Okultystyczną w XXI wieku – potrząsnął głową Detektyw. – Z tego, co udało nam się ustalić, nigdy nie podróżowaliśmy w czasie w naszej pierwotnej historii. Nasza obecność w przeszłości może sprawić, że przyszłość stanie się w ogóle niemożliwa.

– Może. Ale nie jestem jeszcze gotowy, by się poddać.

– I to niby pomoże? Zburzenie swojej własnej ciągłości, zapewnianie tego, że Wojna Okultystyczna wybuchnie?

– Znajdę inny sposób, by ją powstrzymać. Taki, który nie będzie robił tego kosztem Fundacji.

– A jeśli nie będzie mógł? – wzrok Detektywa spotyka się wzrokiem z Zabójcy. – A co jeśli nasza przeszłość, przyszłość, z której pochodzimy i do której chcemy wrócić, nie istnieje i nie może istnieć? A może w ogóle nie istniała? A co jeśli każda zmiana, której dokonujemy, tylko oddala nas od niej?

Zabójca potrząsnął gniewnie głową.

– Nie, nie wierzę w to. Ty w to też nie wierzysz. Gdzieś tam jest czas, z którego pochodzimy i ja go znajdę.

W tym momencie oba ich zegarki 442i zaczęły nagle piszczeć.

Rozległ się stłumiony wystrzał.

Zabójca padł na podłogę, martwy.

– Nie, ty akurat nie znajdziesz – powiedział strzelec, Thaddeus Xyank upuszczający broń obok ciała. – Dzięki za zajęcie go.

– To był mój pomysł, co nie? – Odpowiedział Xyank. Detektyw przykucnął zabierający niedoszłemu Zabójcy broń, po czym ruszył, by zająć miejsce strzelca. Z saloonu poniżej zaczęły dochodzić odgłosy zdezorientowanego zamieszania.

– Radzę się pośpieszyć.

– Racja – strzelec szybko używszy Wyrażenia Czasowego w swojej głowie, zniknął, powodując ponowne piszczenie 442i Detektywa. Kolejny pisk kilka sekund później zasygnalizował mu, że siedzący w pokoju Xyank również zniknął, przypuszczalnie by kontynuować swoją misję.

Pozostały Xyank wziął głeboki wdech, podniósł broń i wycelował ją prosto przed siebie i użył Wyrażenia Czasowego w swojej głowie, by cofnąć się o trzydzieści sekund wstecz.

– …i ja go znajdę.

Pociągnął za spust.

– Nie, ty akurat nie znajdziesz.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported