Jaki cel miałaby mieć inwazja?
ocena: +3+x

Dlaczego Wrogie Istoty Pozaziemskie (HE) miałyby próbować zaatakować Ziemię? Co więcej, jaki powód miałoby HE, aby w ogóle być HE? To pytanie może wydawać się zbyt filozoficzne i spekulatywne, ale ma ono duże znaczenie dla Projektu Heimdall. Czy byłaby to chęć zdobycia zasobów naturalnych, biologicznych lub mineralnych naszej planety? Czy uwięziliby nas wszystkich, celem wykorzystania w formie niewolników? Czy po prostu chcieliby się nas pozbyć i wprowadzić się w nasze miejsce? Z powodów, które zostaną poruszone w tym raporcie, odpowiedź na wszystkie z nich brzmi stanowcze "Nie".

Najpierw omówimy kilka podstawowych faktów biochemicznych w kontekście astrobiologii. Ogólnie przyjmuje się, że życie, jakie znamy, ma tendencję do przystosowywania się do swojego unikalnego środowiska, a zarazem przystosowuje ono również to środowisko do swoich własnych potrzeb. Najbardziej godnym uwagi przykładem tej zasady jest tlen. Pierwiastek ten jest absolutnie niezbędny do zaistnienia życia, jakie znamy, nie tylko jest obecny w naszych białkach, błonach komórkowych i DNA, ale także w uniwersalnym rozpuszczalniku życia — wodzie. Bez tlenu, oczywiste jest, że życie na naszej planecie po prostu nie mogłoby istnieć. Ale jedna z odmian tej substancji była kiedyś niezwykle toksyczna dla całego życia na planecie. Ta forma składa się z dwóch atomów tlenu połączonych ze sobą dwoma wiązaniami kowalencyjnymi. Wewnątrz żywego systemu, ta substancja chemiczna utleniała jego mechanizmy podtrzymujące życie do tego stopnia, że nie mogły one w ogóle funkcjonować.

W okresie prekambryjskim miało miejsce masowe wymieranie, które obecnie nazywamy katastrofą tlenową. W tym czasie niektóre bakterie zdołały opracować sposób wykorzystania promieniowania słonecznego do przekształcenia wody i dwutlenku węgla w metabolizowane cukry i cząsteczki tlenu. Była to bardzo skuteczna strategia, która dawała im mnóstwo pożywienia i zabójczy produkt uboczny, który powstrzymywał drapieżne bakterie przed ich zjadaniem. Gdy te fotosyntetyzujące bakterie rozwinęły się, były w stanie przekształcać jeszcze więcej wody i dwutlenku węgla w tlen, aż ten związek chemiczny nie zaczął być obecny w większości oceanów i atmosferze planety. Wiele żywych istot wtedy wyginęło. Jednak kilka z nich, w tym nasi bezpośredni przodkowie, przetrwało dzięki opracowaniu biochemicznych strategii zwalczania potencjalnie zabójczych skutków działania swobodnych cząsteczek tlenu, a nawet udało im się znaleźć sposób na wykorzystanie ich do generowania energii. Z tego powodu prawie całe życie obecne na Ziemi jest w stanie istnieć i rozwijać się w natlenionym środowisku.

Przyjrzyjmy się teraz innej parze pierwiastków chemicznych, które są nieodłącznie potrzebne do istnienia życia, jakie znamy: węglu i azotowi. Ponownie, te substancje chemiczne są obecne wszędzie i współdziałają ze sobą, aby umożliwić istnienia życia. Ale jedno proste wiązanie węgla i azotu jest w zdecydowanej większości przypadków dla niego wysoce toksyczne. Jest nim prosty ujemnie naładowany jon składający się z atomu węgla i atomu azotu połączonych trzema wiązaniami kowalencyjnymi, potocznie znany cyjankiem. Jak na ironię, jony cyjankowe są przede wszystkim niebezpieczne dla form życia, które rozwinęły się w oparciu o tlen, przez zakłócanie procesów biochemicznych, które przekształcają energię zamkniętą w atomach tlenu w energię nadającą się do użytku. Łatwo jest sobie wyobrazić hipotetyczną obcą planetę nasyconą cyjankiem, na której życie przystosowało się do tych warunków, tak jak nasi dalecy przodkowie przystosowali się do występowania tlenu.

I to prowadzi nas do sedna całej sprawy: życie, które rozwijało się na dwóch różnych planetach, nie wchodzące ze sobą w żadną interakcję, byłoby ze sobą zupełnie biochemicznie niekompatybilne, nawet na najbardziej podstawowym poziomie, choćby było zbudowane z dokładnie tych samych chemicznych elementów w dokładnie tych samych proporcjach.

Oznacza to, że HE nie zdecydowałoby się na inwazję na Ziemię, aby zjeść ludzkość lub jakiekolwiek inne życie na planecie. Według wszelkich szacunków ziemskie życie byłoby po prostu zbyt toksyczne dla nich, by móc je w ogóle tknąć. Możemy przynajmniej być pewni, że nie znajdziemy się w menu, jeśli coś zdecyduje się na inwazję. Nie powinniśmy też się również martwić możliwością, że HE zdecydują się przejąć nasze osady, gdyż warunki w nich panujące byłaby zbyt dla nich trujące, by móc ja w ogóle dotknąć. Byłoby to równoznaczne z zamordowaniem grupy niewinnych osób za posiadanie przywileju do życia wewnątrz zbiornika wypełnionego cyjankiem.

Ale czy nie musimy się martwić, że zostaniemy zniewoleni przez HE? Po raz kolejny biochemia dostarcza częściowej odpowiedzi na to pytanie. Nie byłoby żadnego celu, aby HE miały zabrać ludzi z powrotem do czegokolwiek, co mogliby nazwać odpowiednikiem naszego domu. Ci niewolnicy wymagaliby wyspecjalizowanego środowiska i unikalnej diety, która byłaby niekompatybilna z niczym, co istnieje na ich rodzinnej planecie. Specjalne obszary musiałaby być poddane ekstremalnej terraformacji w celu stworzenia warunków sprzyjającym hodowli naszych źródeł pożywienia, będąc tylko marnotrawstwem terenów, które w przeciwnym razie mogłyby być wykorzystane przez HE do innych celów.

Praktyczność takiego projektu staje pod znakiem zapytania, gdy spojrzymy na zasoby potrzebne do jego realizacji. Oprócz tych potrzebnych do utrzymania całego gatunku niewolników po inwazji, HE musiałby zgromadzić zasoby wystarczające nie tylko do pokonania ziemskich sił, ale także do przetransportowania ich na Ziemię. Odłóżmy na bok liczebność sił potrzebnych do podbicia Ziemi i po prostu rozważmy sam transport:

Prawa fizyki pozwalają na niskoenergetyczne formy przemieszczania się między planetami i gwiazdami. Metody te są jednak powolne, mogą trwać setki, a nawet tysiące lat. W tym czasie może się wiele wydarzyć. Cel ataku może rozwinąć się technologicznie do tego stopnia, że będzie w stanie łatwo odeprzeć siły wysłane przez HE. Albo może rozmnożyć się do takiego stopnia, że szybko da radę wystawić do walki siły równoznaczne tym atakującym. Mogą też po prostu wyginąć, przez własne działania lub przez inne wydarzenia, niwecząc w ten sposób cały cel inwazji.

Fizyka teoretyczna zawiera pewne odstępstwa, które mogą pozwolić na znacznie szybszą podróż do miejsca docelowego. Jak dotąd jednak wszystkie te teoretyczne metody wymagają ogromnych ilości energii, aby były możliwe. Minimalne wymagania energetyczne byłyby równoważne z przekształceniem całej masy gwiazdy w energię. Cywilizacja zdolna do czegoś takiego nie miałaby żadnego pożytku z posiada rasy niewolników. Oczywiste jest, że nie byłoby żadnego racjonalnego powodu, aby używać tak niewyobrażalnych zasobów energii celem pozyskiwania niewolników lub sługusów, którzy ze względu na swoje niekompatybilne wymagania biologiczne byliby jedynie dodatkowym obciążeniem i kłopotem.

Co z zasobami mineralnymi lub chemicznymi? Kiedy popatrzymy na nasz własny układ słoneczny, znajdziemy liczne planety i księżyce oraz niezliczone mniejsze ciała niebieskie, które posiadają dokładnie takie same zasoby, które można znaleźć na Ziemi, czasami nawet w znacznie większych ilościach. Istnieją tam nawet pewne zasoby, których nie można znaleźć na Ziemi w żadnych użytecznych ilościach, pokroju irydu. Mówiąc wprost, alternatywne źródła zasobów znajdują się na tyle blisko, że nie będzie sensu w podróżowaniu po nie dalej. Gdyby podróżowanie do innej gwiazdy w poszukiwaniu zasobów było bardziej praktyczne, z jakiegokolwiek dziwnego powodu, łatwiej byłoby rozpocząć wydobycie na jednym z setek niezamieszkałych księżyców niż najechać zaludniony świat i podporządkować sobie jego populację, aby zabrać ich zasoby. Ostatnie odkrycia w badaniach nad planetami pozasłonecznymi wykazały, że co najmniej połowa wszystkich gwiazd ma planety krążące wokół nich. To w połączeniu z najkorzystniejszym możliwym wynikiem Równania Drake'a, gdzie najbliższa prawdopodobna obca cywilizacja znajdowałaby się setki lub tysiące lat świetlnych od nas, jest oczywiste, że między nami a nimi będzie wystarczająco dużo zasobów, aby prawdopodobnie nie zdecydowali się na zaatakowanie nas z tego powodu.

Jaki więc cel miałoby HE, aby najechać Ziemię? Skoro wszystkie inne scenariusze są niemożliwe, jest tylko jeden powód, dla którego HE mogłoby chcieć nas zaatakować: całkowita eksterminacja gatunku ludzkiego. Ludzkość byłaby uważana za potencjalne zagrożenie dla HE, zarówno w jej obecnym stanie, jak i w naszej teoretycznej przyszłej znacznie bardziej rozwiniętej formie.

Jeśli tak by było, to zrozumiałe będzie, że HE użyją metod, które dadzą im największe szanse powodzenia, nie zwracając uwagi na żadne szkody uboczne. Takie metody mogą obejmować wypuszczenie uniwersalnego patogenu, który będzie w stanie zainfekować i zabić wszystkich ludzi, doprowadzenie do scenariusza szarej mazi lub nawet całkowitego zniszczenia Ziemi. Dlatego moim zdaniem nie ma powodu, aby skupiać się na scenariuszach ataków militarnych, socjologicznych czy ekonomicznych, ponieważ wszystkie one mają różny stopień ryzyka wpisany w swoją naturę, a ponadto niewiele pomogłyby w osiągnięciu celu, jakim byłaby całkowita eksterminacja naszego gatunku. Zamiast tego, pozaziemski atak byłby bardziej dyskretny i może nawet nierozpoznany jako taki, a raczej wzięty za zjawisko naturalne lub anomalię SCP.

Oznacza to, że najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest to, co robimy teraz. Zabezpieczać, Przechowywać i Chronić. Może się okazać, że niektóre obiekty, które obecnie przechowujemy, są narzędziami, które HE zamierzały wykorzystać, żeby nas zniszczyć, a my pokrzyżowaliśmy im plany, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Innym rozsądnym sposobem działania może być zainwestowanie w badania nad podróżami międzyplanetarnymi, a w końcu międzygwiezdnymi. Jeśli ludzkość rozpierzchnie się po wszechświecie, pojedynczy atak na jeden świat, bez względu na jego skalę, nie spowoduje naszego całkowitego wyginięcia. W efekcie ludzkość posiadałaby swoją kopię zapasową, a nawet wiele kopii. A gdyby nam się to udało, sami moglibyśmy mieć szansę, by stać się HE.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported