Agent 17 znajdował się w dziwnym miejscu. Wszystko wokół niego wirowało. Cała rzeczywistość wyglądała jak zamieć następująca po pustym programie telewizyjnym. Jego ręce również poddawały się temu zjawisku. Jego całe ciało było jednością z piaskiem tworzącym ten świat. Jego umysł był zamglony. Kim jest? Jak tu się znalazł? Dlaczego mimo że rzeczywistość się nie zmieniła czuje że coś jest nie tak? Dlaczego co rusz w głowie czuje chrobotanie cząsteczek piasku? Dlaczego nie wie kim jest? Dlaczego wszechświat jest piaskiem? Spróbował się otrząsnąć z letargu. Nic nie pomagało. Ani walenie rozsypującymi się rękami w głowę. Ani krzyczenie gardłem w którym znajdowało się już więcej piasku niż tkanki ludzkiej. Kiedy próbował się uderzyć, uderzył w pustkę.
Całe jego ciało, co chwila zmieniało położenie, kierunek oraz płaszczyznę. Jedyne co się nie zmieniało to krajobraz, wielkiej burzy piaskowej ciągnącej się przez wieki wieków. W końcu po próbie samozniszczenia, poprzez stopienie się z pustynią, stwierdził że jedynym racjonalnym wyjściem, jest iść naprzód. Naprzód za wszelką cenę. Naprzód z rozpadającym się już wpół piaskowym ciałem. Naprzód. Mimo myśli w których nie przechodziły już elektrony tylko piasek. Piasek. Piasek. Wszędzie i w każdym kierunku.
Za każdą cenę piasek. Trzeba dalej piasek! Wytrzypiask! Udasek! I szedł tak nie myśląc juz o niczym. Jego mózg zmieszał się z otoczeniem na tyle że nie wiadomo było już czy myśli? Odczuwa? Nienawidzi? Szedł. To było najważniejsze. Przez pustynię na której nic nie ma. Przez pustynię na której nic nie ma. Przez pustynię na której nic nie ma. Przez pustynię na której nic…Nagle zauważył coś szarego. Po prostu szarego. To coś unosiło się w powietrzu. To coś było? Istniało? Czy to tylko fatapiaskana? Trzeba piasek dalej. I zaczął iść w kierunku tego szarego czegoś. Nie wiedząc czy przyniesie mu piazgubę czy zbapiaskienie. Szedł dalej. Wirujący piasek pod jego stopami szedł we wszystkie kierunki. Starał się zatrzymać swoje jestestwo na chwilę. Żeby skupić swoje mypiaski z piawrotem. W końcu znalazł się nad tym czymś. Zrozumiał że jest za wysoko. Stwierdził że uda mu się. Skoczył. Jego ciało rozpadało się w miliony elementów które same odleciały we wszystkich kierunkach. Umarł.
Obudził się. Czuł się jakby stał się na nowo. Patrzył na swoje ciało. Nie wiedział co powiedzieć. Powoli wracały mu wspomnienia. Zrozumiał dlaczego znajduje się w tym miejscu. A właściwie, częściowo zrozumiał. Dalej nie wiedział dlaczego przeżył. Popatrzył się w dół. Okazało się że był na szarej platformie do której skoczył. Przed nim siedział, w pozycji medytacyjnej mężczyzna. Mężczyzna miał na sobie mundur wojskowy, prawdopodobnie z epoki Napoleońskiej lecz był on czarny przez co trudno było oznaczyć epokę. Miał zamknięte oczy. Jego białe włosy unosiły się w górę, niczym podczas jakiegoś rytuału. Na ręce miał zegarek, którego wskazówka biegła usiłując jakby nadążyć za piaskiem wiecznie przesypującym się poza szarym czymś. Mężczyzna w czarnym mundurze wojskowym, po chwili ciszy odezwał się i otworzył oczy.
- To dobrze, że już się obudziłeś.
- Kim…Dlaczego….Gdzie…- Nadmiar pytań ciągnął się na usta Agenta. Oczywiście nie mógł wypowiedzieć ich wszystkich.
- Powoli, powoli zacznij od głębokiego oddechu. - Nieznajomy uśmiechnął się.
- Gdzie ja jestem?
- Gdybym Ci powiedział że w znajdujesz się w Wymiarze Wieczności coś by to zmieniło?
- Nie sądzę. - Potwierdził Agent przyznając rację nieznajomemu.- Kim jesteś?
- Nazywam się Aders. Mówi Ci to coś?
- Niestety nie. Należysz do nas?
- Do jakich „nas”?
- Do Fundacji. - powiedział z nadzieją w głosie.
- Do jakiej Fundacji? Nigdy nie słyszałem o czymś takim.- Nieznajomy zdawał się ciekawić pochodzeniem Agenta.
- Do Fundacji.
- Obawiam się że dalej nie. - Przez krótką chwilę 17 mógł wyczuć zawahanie w jego słowach. Przez sekundę Aders nie czuł się pewnie mówiąc to zdanie. Kłamał.
- W taki razie co to za miejsce? Dlaczego…- Tu usiłował znaleźć słowa- Dlaczego to wszystko jest takie dziwne.
- Na pierwsze pytanie już ci odpowiedziałem. Na drugie cóż, w tym wymiarze czas płynie inaczej.
- Jak?
- Do tyłu. Gdybyś był rdzennym mieszkańcem tego świata uległbyś dyfuzji z przeciągu paru setnych sekundy. Jednakże przybysze z zewnątrz mają chwilę czasu. Gdybyś nie natrafił na mnie cząstki twego ciała uległyby dyfuzji z otoczeniem.
- W takim razie dlaczego jeszcze żyję?
- Bo cię uratowałem. Miałeś szczęście. Twoje ciało nie uległo dyfuzji całkowicie. Cząsteczki dalej wirowały mniej więcej tam gdzie powinny. Więc kiedy wszedłeś tutaj, do miejsca gdzie czas płynie powiedzmy "normalnie" Twoje ciało, było w stanie powrócić do pierwotnego stanu.
- Ale dlaczego tutaj czas płynie w ten sposób?
- Dociekliwy jesteś. - Aders się uśmiechnął. Przez cały czas siedział po turecku, ani razu nie zmieniając pozycji. Agentowi wydało się to conajmniej dziwne - Warto być dociekliwym. Ale obawiam się że sam nie wiem. W innych wymiarach spotkałem się z teorią Czarnych Rozdarć. Teoretycznie ten wymiar jest czymś w rodzaju rewersu. Według tej teorii we wszechświecie istnieją Białe Rozdarcia. Te Rozdarcia pochłaniają materię i to przynajmniej według tamtej nauki było pewne. Ale niejako u wylotu z takiego Białego Rozdarcia byłoby Czarne Rozdarcie które tylko i wyłącznie wyrzucałoby materię. I właśnie jesteśmy pod drugiej stronie Białego Rozdarcia. Tam w ich teoriach czas płynąłby w ten sposób jak tutaj.
Agentowi wydawało się że słyszał już coś podobnego tylko związanego z inną terminologią lecz stwierdził że jest ona tu nieważna.
- Lecz w takim razie mam pytanie: jakim cudem jeszcze żyjesz?
- Widzisz ten zegarek? On jest antytezą tego wymiaru. Sprawia że czas płynie, nie w odwrotnym kierunku, lecz przyspiesza. I to przyspiesza tak mocno że gdybym zostawił go tutaj zdążyłby wytworzyć w ciągu sekundy milion struktur takich jak ta po której stąpasz. Bo tak to po czym w tej chwili stąpasz to piasek poddany działaniu czasu. Tylko ciągłe nastawianie go, sprawia że przeżycie w tym środowisku jest możliwe. Zanim się obudziłeś zdołałem nastawić go około 137 razy.
- Ten Zegarek może być kluczem do wydostania nas z tego miejsca - Stwierdził z nadzieją Agent 17.
- Obawiam się że jest na to małe prawdopodobieństwo. Kiedy tu dotarłem okazało się że nie we wszystkich miejscach w tym wymiarze czas odwrócony jest jednakowo. Są takie miejsca które są całkowicie puste. Po prostu nie ma tam nic. Ta planeta jest jednak daleko od środka cyklonu. Tutaj po prostu degradują się do malusieńkich ziaren.
- W takim razie co robić?
- Czekać. Oczywiście możesz poszukać czegoś na tej pustej planecie jednakże nie sądzę aby znajdowało się tu cokolwiek wartego uwagi, poza tym ryzyko śmierci przy wyjściu na zewnątrz jest znaczne. Nie twierdzę że zawsze będę cię w stanie uratować, szczególnie jeśli będziesz na drugim końcu tej pustyni.
- A na co mam czekać?
- Teoretycznie jest szansa że przez czas jaki tutaj spędzimy, pojawi się w tym wymiarze jakiś przyjazny byt który pojawi się akurat obok tego schronienia i będzie znał Drogę z powrotem do Biblioteki.
Agent 17 odetchnął. Wydawało się że nie było innego wyboru niż czekanie wraz z tym człowiekiem. Za żadne skarby nie chciał wrócić do piekła poza schronieniem.
- W takim razie ostatnie pytanie.
- Słucham.
- Masz może jakiś notatnik?
Towarzysz niedoli uśmiechnął się.
Zapiski z Wymiaru Wieczności
Dzień? Pierwszy.
Właściwie nie wiem po co piszę te notatki. Czy po to żeby kiedy wrócę do Fundacji mogli to zanalizować? Czy dla siebie aby pozostawić po sobie coś w tym świecie? Czy jeśli tu zginę Wika znajdzie sobie innego? Zapomni o mnie? Zostanie poddana terapii amnezyjnej? Przecież jeśli ta krucha powłoka otaczająca nas pęknie to ten dziennik zniknie wraz nami samymi.
Zacznę od tego kim jestem. Jeśli spędzę dużo czasu w izolacji ten zapis może mi pomóc zachować zdrowie psychiczne. Mój oficjalny kryptonim Agent 17. Pracowałem a właściwie dalej pracuję dla Fundacji. Czym jest Fundacja? Agencją zajmującą się badaniem nadnaturalnego. Ja zostałem oficjalnie wysłany jako negocjator na spotkanie z organizacją pod kryptonimem Miecz Węża. Niestety spotkanie nie poszło zgodnie z antycypacją Fundacji.
Obecnie znajduję się wraz z
- Jak się nazywasz?- Zwróciłem się do nadal siedzącego w pozycji medytacyjnej mężczyzny.
- Czyżbyś zapomniał? Zresztą po co Ci to potrzebne? Nazywam się Aders. Ale pewnie i tak ktoś kto to znajdzie będzie wiedział kim jestem. Tyle że nie będzie sobie zdawał sprawy z mojego prawdziwego imienia.
- Moi przełożeni mogą chcieć wiedzieć dlaczego zniknąłem na jakiś czas. Poza tym czuję że może się to nam przydać, nawet jeśli kiedy przestaniesz utrzymywa,ć to miejsce w istnieniu.
- Zastanawia mnie pierwsza część twojej wypowiedzi.- Stwierdził tylko.
- Dlaczego?
- Ponieważ implikuje że nie wiesz o czymś bardzo ważnym.
- Dokładniej?
- Czas w różnych wymiarach płynie inaczej.
- Co?
- Jeśli spędzimy tutaj biliony lat najprawdopodobniej kiedy wrócisz do swojej rzeczywistości czas w niej zmieni się owszem, ale nie w sposób który mógłbyś przewidzieć. Więc albo kiedy wrócisz twoi przełożeni będą dawno martwi albo w ogóle nie będą mieli świadomości twojego zniknięcia.
- W wymiarach w których byłem czas płynął podobnie- Bronił się Agent 17.
- Owszem istnieją wymiary w których czas płynie podobnie. Lecz czy te wymiary przypadkiem nie były dość podobne do twojego? Nie różniły się tylko paroma wydarzeniami? Tam też istniała twoja organizacja?
Tu Agent 17 musiał przyznać Adersowi rację. W większości wysyłano go tam aby nawiązał przyjazne stosunki z organizacjami podobnymi do Fundacji. Więc z perspektywy jego rozmówcy mógł być rzeczywiście niedoświadczony. Jego misja w nawiązaniu kontaktu z Mieczem Węża po ich ataku na placówki Fundacji, była jego pierwszą w misją w negocjacjach z czymś innym niż inną wersją Fundacji.
- Właściwie powinieneś się cieszyć. Dzięki temu nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. Bo albo nie zauważy że coś się stało albo będzie zbyt mocno pochłonięty byciem w kurhanie czy stawaniem się prochem na stosie pogrzebowym.
- Ale niezależnie od tego musimy się stąd wydostać.
- Oczywiście. Więc polecam Ci myśleć nad tym jak zrobić to bez jeszcze jednej osoby.
Zapiski z Wymiaru Wieczności
Trochę czasu później
Zastanawiam się jak nie popaść w tym miejscu. Robinson Crusoe miał przynajmniej więcej niż jednego towarzysza i całą wyspę. Zresztą mityczni nieistniejący rozbitkowie mieli o wiele więcej. Ale oni mieli przynajmniej na co spojrzeć. Mogli sobie poleżeć! Mogli spać! A ja nie mogę. Przez to że czas ciągle pędzi i jest jednocześnie zatrzymywany mam wrażenie jakbym ciągle miał w organizmie kofeinę której działanie nie ustaje. A jedyne na co można patrzeć to tylko powtarzające się widoki kalejdoskopowe przesypujące się ziarna piasku w narkotykowym wręcz tańcu które stwarzają się i anihilują na nowo. Lecz przede wszystkim staram się nie zapomnieć Wiki. Jej uśmiechu. Jej zapachu. Tylko jej obraz sprawia że jeszcze nie zwariowałem.
Oczywiście mógłbym patrzeć jeszcze na mojego tajemnicze towarzysza niedoli lecz zamiast mnie pocieszać zaczynam się zastanawiać. Jego twarz wygląda na twarz młodą lecz taką która doświadczyła już dużo w życiu. I obawiam się, że nie doświadczyła rzeczy dobrych. Nawet jego sporadyczny uśmiech jest uśmiechem którego spodziewałbym się bardziej od kogoś kto zwyczajnie oszalał. A może jest szalony? Może specjalnie mnie tu trzyma tylko po to aby… Zabić mnie? Chce abym stracił rozum zanim mnie zabije? Cieszy się torturowaniem? Właśnie dlatego wolę nie patrzeć na jego twarz. Bo wolę wierzyć, że ma naprawdę dobre intencję. Że jest tak samo jak ja, uwięziony. Ale takie myśli mnie nachodzą niezależnie od tego czy na niego patrzę czy nie. W końcu mógłbym go przydusić i zmusić do nie wiem otwarcia przejścia międzywymiarowego którym mógłbym uciec? ,,To nie ma sensu", powtarzam sobie jak mantrę. Nie ma sensu wychodzenie z bańki czasowej. Nie ma sensu zabijać Adersa. Nie ma sensu! Zresztą kim on tak naprawdę jest?
- Kim jestem? To proste.- Stwierdził Aders nie otwierając oczu.
- Czytasz mój dziennik?- Stwierdziłem oburzony jak można naruszać w ten sposób czyjąś prywatność
- Tak. Ale po prostu piszesz ten swój notatnik, na linii mojego wzroku wgapiając się w jego strony niczym jakiś ascetyczny mnich w Pismo Święte. Nawet nie sprawdzasz czy mam otwarte czy zamknięte oczy. Tyle.
- Skoro to takie proste kim jesteś odpowiedz mi proszę na to.- Agent starał się uniknąć więcej tematu pisania dzienniku.
- Jestem Wędrowcem. Tylko tyle i aż tyle. Zresztą czy naprawdę obchodzi Cię to kim jestem? Oboje chcemy wydostać się z tego miejsca, a potem pójdziesz w swoją stronę a ja pójdę w swoją.
- A gdzie leży twoja strona?
- Teraz? Nigdzie. Jestem Wędrowcem. Nigdzie nie zatrzymuję się na długo chyba że zmuszają mnie okoliczności. Takie jak w tym wypadku.
- A kiedyś?
- W miejscu do którego boję się wrócić.
- Dlaczego?
- Sprawy osobiste. Nie powinny Cię obchodzić
Po jego wypowiedzi zapadła niewygodna cisza.
Zapiski z Wymiaru Wieczności
Nie wiem ile później
Nie mogę spać. To jest podstawowy problem. Nie mogę choćby na chwilę pozbyć się świadomości. Drugą opcją na pozbycie się jej jest samobójstwo ale dopóki jest szansa że powrócę nie zrobię tego. Ale nie mogę spać. Nie mogę. Ba, nawet gdybym mógł to nie mogę się nawet położyć. Za każdym razem kiedy próbuję wymyślić jakąś pozycję do snu, to okazuję się że któryś palec czy też malutki kawałek skóry wystaje poza naszą małą kulkę bezpieczeństwa i szlag trafia cały zamiar. Bo gdybym wystawił choćby rękę, to wiecznie nienajedzone cząsteczkowe piekło by pochłonęło ją w ułamku sekundy. Poza tym ciągły dźwięk nakręcania Zegarka przez Adersa doprowadza mnie mnie do szału. Jedyne do czego jestem zdolny to niewprawny siad na piaskowcu który ma za sobą jednocześnie miliony lat i został stworzony przed chwilą. Nie sądzę abym oszalał, ale w dłuższej perspektywie to mnie czeka.
Jeśli Aders ma rację możemy czekać biliony lat zanim ktoś w ogóle się tu pojawi. A według niego naszą jedyną szansą było pojawienie się w zasięgu wzroku kogoś kto ma podobne do niego umiejętności. Nie wiem czy ma rację, może gdybym wybrał się na według niego samobójczą misję to może dowiedziałbym się czy tu może jest Droga. Ale tak naprawdę to co mogłoby być tutaj Droga? Grupa cząsteczek wirujących w przestrzeni? Jak miałbym Zapukać? Właściwie to powinienem się cieszyć z obecności Adersa. Nawet gdyby nie uratował mi życia odpowiada za konstrukty myślowe które wytworzyłem sobie w głowie i które sprawiają że jeszcze nie oszalałem i mam szansę jeszcze zobaczyć wszystkich z kantyny. Bo gdyby nie on nigdy bym się nie dowiedział o tym jak naprawdę działa ten wymiar a przede wszystkim mam dzięki niemu kogoś do kogo mogę się odezwać.
Samotność jest jedną z rzeczy powodujących szaleństwo. Zwłaszcza samotność w tak śmiercionośnym miejscu. Zresztą sam Aders nie wykazuje tendencji do irytowania mnie zwłaszcza kiedy po raz nieskończony próbuję ułożyć się jakoś na twardym piaskowcu. Zastanawia mnie tylko to co powiedział na temat wymiarów. Jeśli czas rzeczywiście płynął w różnych wymiarach inaczej to nie było to przypadkiem utrudnienie dla Miecza czy innych organizacji działających tutaj? A może byłoby to wręcz ułatwienie? Agenci pojawiający się znikąd czy inne takie rzeczy znalazły wreszcie wyjaśnienie. Ale…
- Tak swoją drogą to zastanawiam się jak bardzo coś musiało wam pójść nie tak że znalazłeś się tu razem ze mną.- Stwierdził Aders
- Miałem zacząć negocjacje z nowym, niebezpiecznym odłamem Ręki Węża, jednakże spotkanie nie poszło po mojej myśli
- Wreszcie mówisz o czymś o czym wiem przyjacielu- Aders uśmiechnął się- Oczywiście Biblioteka ze względu na pokrywanie tak dużej ilości wiedzy jest ogromna lecz może kiedyś się spotkaliśmy nawet nie wiedząc o tym?
Agent 17 zastanawiał się. On może rzeczywiście wie o czymś co mogłoby mi się przydać kiedy opuszczę wreszcie to miejsce? Może nawet spotkał fanatyków których szukam?
- Miecz Węża- Zarzucił Agent 17.
Na dźwięk tej nazwy na twarzy Adersa pojawił się wyraz obrzydzenia. Najwyraźniej wiedział o kim mowa.
- Wiesz coś o nich?- Agent 17 nagle się ożywił.
- Powiedzmy.- Dalej z wyrazem obrzydzenia na twarzy stwierdził Aders- że nie jestem obecnie z nimi w dobrych stosunkach. Tyle Ci wystarczy.
- W takim razie byłeś w lepszych kiedyś?- Agentowi wydało się że wszystkie pretensje jakie miał do Adersa uleciały bo mógł on się okazać niewypowiedzianie ważny w kontaktach z nimi.
- Być może.- Stwierdził Aders najwyraźniej zirytowany całą sytuacją.
- Wiesz coś więcej o nich?- Agent dalej miał nadzieję na wyciągnięcie z Adersa przydatnych informacji.
- Mniej więcej tyle co ty zgaduję.
- Czyli?
- Grupa ideologów wierząca w koncepcje państwa platońskiego aplikująca ją do nadnaturalnego świata. - Wypowiedział te słowa jakby cytował nudny tekst z encyklopedii dotyczący rozmnażania komórkowego.
- No i? - ,,I" na końcu zdania było dość wymowne. To ,,i" oczekiwało na wypełnienie informacjami które Agentowi były potrzebne.
- Zakładając że podróżuję od dość dawna to jest po prostu statystycznie prawdopodobne że spotkam tą czy inną grupę idiotów próbujących wyegzekwować wyzwolenie proletariatu nadnaturalnego. Zresztą od czego mieliby ich wyzwalać? W Bibliotece są w pełni wolni
- Od nas. Powiedzmy że nasze przywództwo nie za bardzo lubi takie osoby.
- Więc wysłali ciebie żebyś zaradził problemowi?
- Tak- Przyznał Agent 17. Nie miał w tej kwestii czego ukrywać.
Następnie Agent próbował jeszcze wypytywać Adersa czy zna poszczególne imiona czy atrybuty członków Miecza. Aders zaprzeczał zresztą jego znudzenie rozmową było widoczne już na jej początku. W końcu wyraźnie już zirytowany stwierdził
- Powiem Ci to otwarcie : Miecz wydał na mnie wyrok śmierci oraz list gończy.
- Przed nimi się tutaj ukrywasz?- Agent 17 wydawał się zaintrygowany.
- To oni powinni się raczej ukrywać przede mną- Stwierdził, uśmiechając się, Aders.
Zapiski z Wymiaru Wieczności
90 lat później
Chyba zaczynam popadać w szaleństwo. Czytałem kiedyś, w gazecie na temat psychologii którą pożyczyła mi Weronika że osoby ze schizofremią i innymi zaburzeniami, często widzą tajemnicze znaki, tam gdzie ich nie ma. Zacząłem je widzieć. Najpierw zwykłe nieznaczące linie. Potem zacząłem widzieć przesuwające się loga Fundacji. Potem logo Miecza. Potem zacząłem widzieć pojedyncze litery. Litery zaczęły układać się w zdania. A zdania w całe poematy i opowieści. Jedne wychwalały mnie i opisywały każde moje dokonanie w sposób który przypominał biblijne eposy. Inne z kolei wyśmiewały mnie były parodią mojego życia. Każde moje osiągnięcie najpierw zostało w nich obrócone wniwecz a następnie wyśmiane. WSZYSTKO.
Agent Fundacji do rzecz dyplomacji międzywymiarowej! Czyżby to stanowisko było tak nieważne że postanowili je dać właśnie Tobie? Jestem pewien że Wika jeszcze zanim wyruszyłeś na tą bezsensowną ekspedycję miała Cię w dupie i sypiała z Konradem. I wiesz co? Miała z nim lepiej niż Tobą ty śmieciu który nie potrafi się ustatkować i w każdej chwili może ją zostawić jako wdowę! Wielki orędownik pojednania z innymi Organizacjami? Ciekawe dlaczego? Zresztą ciekawe dlaczego jeszcze żyjesz po spotkaniu z członkami Miecza? Czyżbyś był Zdrajcą? Oszustem?Jesteś miernym oszustem podszywającym się pod Agenta Fundacji wypuść jego ciało! Nie wiem czy im wierzyć. Jeśli rzeczywiście jestem oszustem to świetnie!
Prawdziwy ja siedzi sobie spokojnie w Ośrodku 12 popijając kawę z imbryka ciesząc się życiem. Niestety ja jestem tu uwięziony. Uwięziony na Wieczność z szaleńcem o boku. Z jebanym buddyjskim guru dla którego jedynym mottem jest zaczekać. On już oszalał. Ja powoli się staczam. A może rzeczywiście nasz guru nie jest tym za kogo się podaje? Może rzeczywiście więzi mnie tu tylko dla swojej popierdolonej przyjemności! Ale niedoczekanie. Skończy się na tym że przełamię tą wymyśloną barierę i go zabiję. Albo po prostu stąd wyjdę.
Zapiski z Wymiaru Wieczności
Qw35t43rw gsfagsrwbgdn hfnm fjcmfcmngdn później
Chcę wyjść! Dajcie mi wyjść! Dajcie mi kurwa zasnąć! Chce po prostu zasnąć i nie myśleć o tym gdzie jestem! Nie chcę tu być! To tylko sen obudzę się. Obudzę się. Obudzę się. Za chwilę. Za chwilę Za chwilę. Za malutką chwilę. Za ułamek sekundy się obudzę. Za niedługo za parę ułamków ułamków sekund. Nie chcę tu być. Nie chcę tu być. Nie jestem tutaj. Nie jestem tutaj. Nie jestem tutaj. Nie jestem tutaj. Ja tylko śnię. To niemożliwe. To miejsce nie ma prawa istnieć. Słyszałem że dobrym sposobem na obudzenie się ze snu jest zabicie się w nim. Mózg nie może przetworzyć chwili własnej śmierci. Więc automatycznie nas budzi. Zawsze zanim oszalejemy. Zawsze. Ale nie wiem czy w tym wypadku.
Zapiski z Wymiar Wieczności
Nie wiem ile później
Nie wiem już co jest prawdą a co nie. Aders powiedział swoje a moja podświadomość mówi swoje. Powiedział to dobre słowo. Bo obecnie nie jestem pewien czy nawet kiedykolwiek coś mówił. Siedzi w medytacyjnej pozie włosy mu falują do góry czasem się odezwie ale czy powiedział coś na temat zasad tego wymiaru. Może to wszystko sobie napisałem? Może na zewnątrz nie ma zagrożenia? Może Aders rzeczywiście nie ma złych intencji a ja po prostu źle zinterpretowałem, lub dopisałem sobie nieistniejące słowa? Mam dosyć. Mam dosyć tego wymiaru. Mam dosyć wiecznego czekania. Mam dosyć powolnego popadania w szaleństwo. Mam dosyć milczącego medytującego tajemniczego Adersa. Co najgorsze zaczynam zapominać jak wygląda Wika. Powoli kolejne szczegóły jej twarzy zanikają. Nie mogę do tego dopuścić. Mam też dosyć tego że nie wiem nic. Jedyne czego obecnie jestem pewny to to że…
- Chcę wyjść- Agent 17, oznajmił Adersowi po długim milczeniu
- Proszę bardzo. Nie bronię Ci, mogłeś to zrobić w każdej chwili. - Stwierdził Aders nie otwierając oczu- Ale szkoda. Ja tam nie mogę Ci pomóc. Umrzesz. Taki młody a musi umrzeć.
- Mam dosyć tego miejsca, mam dosyć Ciebie oraz twojego zegarka, mam dosyć wszystkiego w tym wymiarze.- Powiedział z gniewem, Agent 17
- Rozumiem, ale ty musisz zrozumieć że to misja samobójcza. Oczywiście-Tu Aders, uśmiechnął się- nie bronię Ci go broń Boże popełniać. Ale po prostu chcę abyś był tego świadomy.
- Dobrze. Czy mógłbyś dać mi Zegarek?- Zapytał Agent 17
- Gdyby to cokolwiek dało to prawdopodobnie odpowiedź brzmiałaby: Tak. Ale niestety przez to ja też umrę więc odpowiedź brzmi: Nie . Chyba że chcesz skończyć jako kupka prochu a następnie kupka atomów. Ale ponownie jeśli chcesz popełniać samobójstwo zwyczajnie użyj pistoletu który trzymasz przy pasie i efekt będzie podobny.
- Rozumiem, ale nie jestem jeszcze, samobójcą
Po podaniu tego twierdzenia do wiadomości Adersa wyszedł z bańki.
Agent 17 rozpadał się. Czuł burzę piaskową przenikającą każdą kończynę jego ciała. Piasek wdzierał się wszędzie. Jego myśli były zakłócane przez cząsteczki piasku. Ale pomimo tego starał się zachować trzeźwość umysłu. Starał się myśleć że to lepsze niż bierność. Starał się myśleć że to nie samobójstwo. Starał się. To dobre słowo do określenia tego co robił. Bo nie mógł przestać myśleć o tym że to rzeczywiście jest samobójstwo. Że rzeczywiście stracił wszystko. Że gdzieś tam była przyjazna istota która chciała dla niego dobrze.
A on oskarżył ją o zdradę. Nawet jego szaleństwo wydawało mu się śmieszne. Przy tym bólu jaki czuł przechodząc przez Pustynię wszystko wydawało mu się śmieszne. Zwłaszcza to jak mógł porzucić bezpieczną bańkę. Ale wiedział że z raz obranej drogi nie wolno zawracać. Musiał znaleźć Bramę. Inaczej zginie. Inaczej nie wróci do swojego wymiaru. Więc szedł przez nieustającą burzę piaskową. Szedł nie zatrzymując się. Szedł myśląc o wszystkim i niczym. Szedł bo wiedział że nie ma innej drogi. Szedł pomimo Bólu wkręcającego się w czaszkę. Szedł pomimo świadomości że to nic nie da. Posuwał się naprzód. Zawsze naprzód. Musiał.
W końcu po godzinach bezsensownego dryfowania cząstek jego ciała w przestrzeni dostrzegł coś. Jakiś malutki punkt światła. Czyżby prądy tej planety zniosły mnie z powrotem do Adersa? Pomyślał. Była to myśl jednocześnie pocieszająca i demotywująca. Dzięki temu że tam wróci odzyska życie. Dzięki temu że tam wróci nie będzie już mógł stamtąd wyjść. Lecz szybko odrzucił tą hipotezę. Świetlisty punkt wśród kalejdoskopu burzy piaskowej przybliżał się. A przynajmniej tak zdawało się 17. Równie dobrze mogłaby być to ułuda. Halucynacja. Ale punkt zdawał się coraz bardziej realny. Czyżby kolejna osoba z Zegarkiem przybyła na to pustkowie? Statystyczna szansa wreszcie się wypełniła?
Jeśli tak to tajemnicza osoba z Zegarkiem musiała się śpieszyć. Bo Agent 17 czuł jak coraz bardziej cząsteczki jego ciała zmieniają się z piaskiem i ulatują. Ból który przy tym czuł wydawał się nie do zniesienia. Dlatego już przyjął do wiadomości istnienie tajemniczej osoby która go stąd zabierze. Byle szybko.
Tymczasem punkt coraz bardziej się przybliżał. Widać było już zarysy osoby. Był to a jakże Aders. 17 czuł jednocześnie wielką nienawiść do Adersa za kłamstwa jakie mu mówił przy czuł też wielką ulgę że jego ból wreszcie się skończy. Kiedy zauważył Adersa zaczął posuwać się w jego kierunku. Przesuwali się już w swoja stronę coraz szybciej i szybciej. W końcu w ostatnim wysiłku Agent 17 wziął ostatnie cząstki swego ciała i wbiegł do bańki. Nagle poczuł jakby znów był żywy. Ból został trochę przytłumiony ale wiedział już że nie pochodzi on z tego że jego ciało się rozpada tylko z tego że składa się na nowo.
- Witaj przyjacielu- Stwierdził Aders uśmiechając się- Musimy opuścić to miejsce.
17 przytaknął mu skinieniem głowy
Długo jeszcze tak szli. Przez długi czas szli razem z bańką czasową. W końcu odnaleźli Bramę. Po skończonych próbach Zapukania wreszcie odnaleźli właściwy sposób. Przeżyli.
Kiedy znaleźli się wśród półek i regałów Biblioteki, obaj odetchnęli z ulgą. Szczególnie Aders, wyglądał na zmęczonego. I…znudzonego
- Mogłeś to zrobić od razu!
- Nie, nie mogłem. Nie miałem zielonego pojęcia czy jednoczesne naprawianie Zegarka i pójście da dobre rezultaty. Moglibyśmy obaj umrzeć i nie znaleźć żadnej drogi. Samo to że teraz żyjemy to cud. A teraz daj mi chwilę odpocząć i możemy ruszać w drogę.
- Gdzie?- Spytał zdziwiony, Agent 17
- Aby dokończyć nasz kontrakt - Uśmiechnął się, Aders