WNIOSEK O DOTACJĘ NA OPRACOWANIE ŚRODKA PRZECIWKO ALERGII NA ŻELAZO WYSTĘPUJĄCEJ U PRZEDSTAWICIELI GATUNKU HOMO SAPIENS SIDHE
Autorstwa Dr. Shanahan R'yann, 1908 r.
PROBLEM
Szacuje się, że aż jedna dziesiąta nie-arystrokratycznych przedstawicieli gatunku Fae (Homo sapiens sidhe) boryka się z nadwrażliwą reakcją alergiczną na żelazo, metal nie tylko stosowany praktycznie w każdej dziedzinie życia, lecz również niezbędny do życia organizmów oddychających tlenem. Mimo iż reakcje biologiczne większości cierpiących na tę przypadłość są minimalne, to życie statystycznie jednej na sto Fae cierpiących na tę alergię przemienia się w istną katorgę, nierzadko niosąc za sobą setki komplikacji i chorób układów oddechowego i krwionośnego.
Problem ten stanowi szczególną niedogodność dla Fae żyjących poza anomalnymi enklawami, pokroju Królestwa Hy-Brasil lub Esterbergu. Zurbanizowane obszary miejskie w Stanach Zjednoczonych i Europie, na których występuje największe zanieczyszczenie powietrza, są praktycznie wrogim środowiskiem dla wszelkich sidhe pragnących wieść normalne życie. Jest to szczególnie problematyczne w dzisiejszych czasach, gdy duża część przedstawicieli mojego gatunku postanowiła opuścić anomalne enklawy, które znacznie bardziej otworzyły się na świat zewnętrzny na fali trwającego Renesansu Paranormalnego po zakończeniu Szóstej Wojny Okultystycznej i wmieszać się w ludzkie społeczeństwo.[1]
Jednak najbardziej dotkliwym symptomem, który płynie z naszej przypadłości, jest ten całkowicie niezwiązany z biologią. Od kiedy tyraniczna Królowa Mab przeklęła biedniejsze warstwy w ten iście poniżający sposób podczas swojej władzy, fakt ten był wykorzystywany przez milenia w jej obrzydliwej machine propagandowej, która ogłaszała biedotę jako całkowicie osobny, pochodzący od demonów, gatunek. Doprowadziło to do niezliczonych zbrodni na tle klasowym i jedynie pogarszyło już tragiczną sytuację całego gatunku Fae po Pierwszej Diasporze.
ROZWIĄZANIE
Chociaż pośród mego ludu istnieje już wiele tradycyjnych praktyk alchemicznych i taumaturgicznych, mających na celu ograniczenie uczulenia, to są one w większości nie tylko nieefektywne, lecz również niezwykle drogie. Dodatkowym problemem jest również coraz mniejsza dostępność składników ziołowych i mineralnych wymaganych do owych alchemicznych specyfików, spowodowanych wyniszczaniem środowiska naturalnego przez ludzkość i jej fabryki.[2] Aby więc realnie poprawić sytuację uczulonych, zamiast wynaleźć pojedyncze i niepraktyczne rozwiązania, Prometeusz pozbędzie się problemu u źródła.
Samo uczulenie płynie z dziedziczonej recesywnie w sprzężeniu z chromosomem X klątwy, której wiążące zaklęcie zostało rzucone przez Mab u szczytu jej potęgi jeszcze przed Pierwszą Diasporą. Mimo tysiąca lat, które minęły od wykonania owego magicznego procesu, jego zakotwiczenie w naszych przodkach i dzieciach nadal jest potężne — z tego właśnie powodu, zamiast tworzyć specyfiki tłumiące i osłabiające to połączenie bądź innych nielikwidujących w pełni problemów środków, proponujemy wykonanie pojedynczego, niezwykle potężnego rytuału umożliwiającego łatwe odwrócenie klątwy.
Wykorzystując aktualne osłabienie Mab i jej brak wpływów na podstawową rzeczywistość,[3] ja, wraz z moją kompanią naukową, wybierzemy się w lądy zamieszkiwane przez byty, które można nazwać jedynie pradawnymi bogami. Za pomocą map i zapisków odkrytych w ruinach pałaców Królowej i mądrości oferowanej nam przez Wynalazczynię, byliśmy w stanie utworzyć dokładny plan innych płaszczyzn naszej rzeczywistości — jak i przez to koordynaty granic tego, co postrzegamy jako słuchające zasad natury. Poza tą granicą natomiast znajdują się nieskończenie potężne byty, wykluczone z naszego świata od lat, nazywane pradawnymi bogami. To właśnie z nimi tysiące lat temu Mab spisywała cyrografy, które miały dać jej nieboską siłę i doprowadziły również tego plugawego przekleństwa nawiedzającego mą rasę. Jednakże to właśnie przy wykorzystaniu pychy i potęgi tych istota będziemy w stanie rozpalić prometejski ogień.
Za pomocą rytuałów oneiroicznych, moja drużyna i ja zostaniemy poddani najgłębszemu snowi, jaki jest możliwy, wypychając nasze dusze poza podstawową rzeczywistość głęboko w krainę snów znajdującą się najbliżej granicy pozawymiarowej pustki — zwanej Nevermeant — w której spoczywają te pradawne abominacje.[4] Tam, za pomocą wielkiej taumaturgicznej mocy, jaką dysponują moi oddziałowi przyjaciele, przekroczymy granice realności i wybierzemy się w lądy poza nią. Wojaż ta będzie długa i trudna, lecz jako iż nie będziemy potrzebować ani pożywienia, ani odpoczynku w naszej duchowej formie, będzie ona jak najbardziej wykonalna.
Gdy po niezliczonych sennych dniach podróży dotrzemy do naszego celu, wykorzystując moje dalekie — i niezwykle haniebne — powiązanie krwi z Królową Mab, zwabimy chciwe bóstwa w naszą okolicę. Myślące, iż do ich królestwa przybyła ta sama osoba, która obiecała im duszę w zamian za moc tysiąclecia temu, zbiegną się do mojej ofiary niczym ćmy do ognia. Dzięki wykorzystaniu tego chwilowego momentu ślepoty, za pomocą rytuałów moich niezwykle utalentowanych towarzyszy, uwięzimy jedno z bóstw, natychmiastowo sygnalizując naszym braciom na jawie, by wybudzili nas z tego koszmaru. Jeśli wszystko pójdzie dobrze — w co nie wątpię, znając moc naszych arcymagów — z powodzeniem uda nam się otrzymać praktycznie nieskończone prastare źródło energii taumaturgicznej.
Przy wykorzystaniu tej nowo pozyskanej studni taumaturgicznej, zwiążemy je z wcześniej przygotowanym rytuałem taumaturgicznym, umożliwiającym łatwe noosferyczne wyparcie klątwy u przedstawicieli mojego gatunku potężnym zaklęciem, zasilanym ww. bóstwem. Dzięki wykorzystaniu specjalnych irrilitowych skupiaczy energii, dokładnie geometrycznie i matematycznie przygotowanych kręgów taumaturgicznych oraz biologicznej technologii starożytnych Yeren, będziemy w stanie obliczyć i zaprogramować dokładną moc zaklęcia wymaganą do bezpiecznego przeprowadzenia transmutacji, co według planu będzie umożliwiło odwrócenie naszego przeklętego losu.
SCENARIUSZ FINANSOWY
Chociaż projekt ten jest proponowany głównie z powodów humanitarnych i realnej chęci polepszenia życia moich pobratymców dookoła globu, to jego powstanie może wiązać się również z ogromnym przychodem na rzecz Laboratoriów Prometeusza.
Na rok 1900, zgodnie ze spisem ogólnym przeprowadzonym na początku stulecia, całkowita globalna populacja Fae szacowana jest na około 50 000 000 osobników. W takim razie, według prostej statystyki, około 5 000 000 osobników powinno być potencjalnymi klientami. Ponieważ rytuał, który będzie potrzebny do odwrócenia klątwy (patrz — Wykorzystanie Funduszy) będzie niezwykle drogi, liczymy na duże dodatkowe zewnętrzne wsparcie finansowe ze strony co bogatszych — może nawet niektórych arystokratycznych — przedstawicieli gatunku Fae. Po wykonaniu pierwszego rytuału będzie już można stosunkowo nim manipulować i jedynie wpisywać kolejne imiona Fae, które uiściły odpowiednią opłatę. Po wejściu w tę fazę będziemy mogli również rozpocząć marketing na skalę globalną, skierowany do całej społeczności sidhe cierpiących na ową przypadłość.
Ukazując wyniki naszych badań na pierwszej fali ozdrowieńców, będziemy mieli nie tylko realny dowód na działanie naszej terapii, ale również osoby, które będą mogły zachęcić resztę społeczeństwa do wzięcia w niej udziału. Za aktualnie proponowaną cenę 2 dolarów amerykańskich, która jest ceną w miarę wysoką, lecz osiągalną dla większości Fae, planujemy dopisać imiona nowych klientów do naszej magii, usuwając z ich organizmu uczulenie. Dzięki temu będziemy mogli uzyskać około 10 000 000 dolarów wynagrodzenia, jako iż każda osoba, która cierpi na ww. przypadłość, będzie niewątpliwie pragnęła się od niej uwolnić.
WYKORZYSTANIE FUNDUSZY
Jako iż aparatura potrzebna do tak dalekich podróży między płaszczyznami rzeczywistości istnieje w zasobach Prometeusza od roku 1905, nakład na jej produkcję dla oddziału dziesięciu osób będzie relatywnie niewielki i nie wyniesie więcej niż około $1500. Dodatkowe $1000 przewiduje się jako wynagrodzenie dla mnie i mojej drużyny, aby móc zrekompensować nam czas i zdrowie, który spędzimy we wrogim i nieprzystosowanym dla ludzi i Fae otoczeniu ontokinetycznym.
Największy koszt związany z projektem przewiduje się jednak z wykonaniem samego rytuału. Utworzenie niezliczonych kręgów taumaturgicznych do niego wymaganych będzie wymagało zatrudnienia specjalistów taumaturgiczno-geometrycznych i wykonania dziesiątek kalkulacji, mających na celu zapewnienie najdokładniejszego astralnego połączenia pomiędzy noosferą sidhe a podstawową rzeczywistością. Koszty tego przedsięwzięcia szacuje się na mniej więcej $20 000.
Dodatkowym wymaganiem do uzyskania zysku z poprawnie opracowanej techniki uzdrowień będzie kampania marketingowa, którą planuje się uzyskać poprzed opłacenie wielu tygodników kierowanych do populacji sidhe — jak chociażby Tygodnik Esterberg — w celu umieszczenia dokładnych informacji dot. procedury oraz jej dostępności w rejonach zamieszkanych przez Fae. Dzięki temu wiedza o możliwości terapii zostanie pokazana praktycznie każdemu przedstawicielowi potencjalnej klienteli. Przewidywany nakład na tego rodzaju kampanię to około $5 000.
ZNANE PROBLEMY
Jako iż praktyki magiczne, z których składać się będzie główny rytuał, są szeroko zbadane i zrozumiane przez pracowników Prometeusza, największe ryzyko porażki przedsięwzięcia wiąże się z niepewnością dot. niestandardowych krain, do których zespół badawczy będzie musiał się udać w celu uzyskania ww. źródła energii taumaturgicznej. Ze względu na brak dogłębnej ich analizy oraz liminalnej i granicznej ontokineticznie natury tych krain, bezpieczeństwo drużyny nie może zostać zagwarantowane podczas podróży.
Rytuał uwięzienia bóstwa, nawet tak pradawnego, jak istoty, których oczekuje się spotkać w ww. wymiarze, nie powinien okazać się problemem dla grupy utalentowanych arcymagów, z których owa kompania by się składała. Mimo tego niepewny jest dokładny poziom niebezpieczeństwa tamtejszego środowiska, gdyż informacje na jego temat są mocno szczątkowe i większości archaiczne z wyjątkiem wyprawy Świętego Zakonu Złotego Świtu z 1904 roku,[5] która jedynie zahaczyła o granice Nevermeant. Właśnie z tym wiąże się największą niepewność powodzenia projektu. Jednak dopóki ta część zostanie wykonana bezbłędnie — za co mogę praktycznie ręczyć osobiście, bowiem znam moc i talent owych jegomościów od dziesięcioleci — zarówno przeprowadzenie rytuału, jak i kampania reklamowa nie powinny sprawić żadnych dodatkowych problemów, dzięki czemu raz na zawsze uda nam się wyzwolić gatunek Fae od straszliwego przekleństwa Mab.
Mark,
Mam nadzieję, że wybaczysz ten nagły list, ale z wielkim bólem muszę poinformować Cię, iż obowiązki ważniejsze niż nasz projekt tymczasowo zmuszają mnie to opuszczenia go na czas nieokreślony. Wiem, że zarówno Ty jak i ja poświęciliśmy wiele, aby doprowadzić nasze marzenie na granicę rzeczywistości, lecz zanim wejdziemy w złotą przyszłość, musimy pozbyć się naszej haniebnej przeszłości.
Poinformowano mnie, że Dozorcy przekroczyli granicę, a demon martwy od tysiącleci jest bliższy powrotu, niż kiedykolwiek wcześniej. Sądzę, iż zrozumiesz, że pradawne obietnice złożone mocom ponad naszymi ambicjami wzywają moje serce do boju za pokój. Jeśli z jakiegoś powodu nie wrócę, chciałbym, byś wiedział, że jestem Ci niezmiernie wdzięczny za całą pomoc, jaką mi okazałeś — zarówno w Prometeuszu, jak i świecie ludzi.
Zanim rozpalimy ogień godny prawdziwego Prometeusza, który ogrzeje cały świat, musimy wpierw pozbyć się wiatru, który pragnie wydrzeć nam go z rąk.
Twój najlepszy przyjaciel,
Shanahan R'yann