Wyklęty
ocena: +8+x

Operator wchodząc do pokoju wypoczynkowego nie spodziewał się zastać tam doktora Fostergranta. Po pierwsze dlatego, że Fostergrant nigdy nie korzystał z usług pokoju wypoczynkowego. Po drugie dlatego, że Fostergrant nigdy niczego nie pił w robocie. A już po trzecie, na pewno nie z papierowego kubeczka.

Co prawda doktor nie wzbudzał powszechnego zainteresowania sączeniem ciemnej cieczy na skórzanej kanapie, jednak te trzy anomalie w jego zachowaniu wystarczająco pobudziły wrodzoną ciekawość Operatora. Ludzie zainteresowani czymś zazwyczaj chcą to jakoś sprawdzić. Operator wybrał bezpieczniejszą opcję sprawdzania związaną z umiarkowaną obserwacją.

Nieidentyfikowana substancja wreszcie w całości opuściła niewielkich rozmiarów naczynie z celulozy. Co prawda nie wiązało się to bezpośrednio z obserwacją, gdyż doktor Fostergrant taktycznie, acz całkowicie niezamierzenie zasłaniał drewnianą ławę. Napój musiał być jednak na wyczerpaniu, gdyż kubek wylądował w śmietniku pod ścianą, zaś naukowiec ruszył w kierunku stojącego pod ścianą automatu.

Stojący pod ścianą automat przez chwilę przetwarzał wpisane polecenie, po czym zabrzęczał udostępniając świeżą porcję czegoś pitnego. Fostergrant patrzył przez chwilę ponuro na zawartość, po czym powrócił nad ławę. Pociągnął niewielki łyk i westchnął.

Dzień dobry doktorze. — Zaryzykował Operator.
A, to ty. — Wątła nadzieja w głosie naukowca zgasła. — Stało się coś?
Nic, co by pana obchodziło.
Zatem czego chcesz?

Głos doktora nie miał standardowego, poirytowanego brzmienia. Był raczej… smutny?

Wszystko w porządku? — Operator usiadł naprzeciw.
Tak sobie nad czymś myślałem… — Mężczyzna przechylił się do przodu opierając ręce na kolanach. — Nie zastanawia cię sprawa z naszą zero jeden dwójką?
012? Stró…
Stoi sobie tam w tym stawie i obrasta czymś. Chyba mchem, ale w sumie to nie do końca. Znasz pewnie lepiej ode mnie tę teorię, jakoby czegoś pilnował. Cholera, nazwa nie wzięła się z niczego, nie?
Ta teoria jest najbardziej prawdopodobną, jednak nie ma na nią dowodów.
Tak sobie nad tym rozmyślałem… Ostatnią rewizję robiono w 2017. Omega dwa nie została zamknięta tylko ze względu na niego. To chyba najstarsza istniejąca placówka po Ośrodku PL-13. Wiesz, ile osób wynosi stały personel? Pięć. Ktoś sprząta, dwóch chroni, ktoś "bada", ktoś naprawia niszczejące instalacje. A i to tylko oficjalnie. Byłeś tam kiedyś? Pewnie nie. I, szczerze mówiąc, nic nie straciłeś. Posłuchaj. Czas leci nieubłaganie. Zabezpieczyliśmy toto w 1985. Zbrojny Ośrodek Badawczy Omega-2 był naszym najambitniejszym projektem. Przechowalnie nie do przełamania, najnowsza technologia, ponad dwadzieścia skrzydeł. W centrum kontrolnym miał największy monitor kineskopowy świata. Każdy chciał dostać tam przydział, choćby i przy mopie. A dzisiaj?

Fostergrant wypił ćwierć kubka jednym haustem i spojrzał na Operatora swoimi zielonymi oczami. Źrenica wydawała się zaciskać jeszcze intensywniej.

Dzisiaj szesnaście skrzydeł leży zrujnowanych. Wszystkie możliwe obiekty dawno przeniesiono. Powstały nowe ośrodki. Lepsze. Czystsze. Nowsze. W miejscu dawnego holu, niegdyś wspaniałego, z miękkim czerwonym dywanem i największymi osiągnięciami Fundacji udokumentowanymi i oprawionymi na ścianach dziś znajdziesz gruz, połamane pręty i chwasty. Może uda ci się w jakiejś kałuży znaleźć przemokły wycinek z gazety, czy kawałek zdjęcia. Ale szczerze w to wątpię. Nasza największa niegdyś duma umiera dziś w ciszy. A wraz z nią umiera zero jeden dwójka. Zabłocony i zapomniany. Cóż. Ty pamiętasz jeszcze tamten raport. Pamiętasz tamto zdjęcie, na którym z gniewem i determinacją pilnuje swojej sadzawki. Odwiedź go kiedyś. Nie, to nie rozkaz. Ale zobacz go. Zobacz jego twarz. Spójrz w jego zmartwione oczy. Nie obawiaj się podejść bliżej. Nic ci nie zrobi. Czegokolwiek nie pilnował, nie jest to już istotne. Przynajmniej dla niego. Ale nie szukaj tego. Zostaw mu to, co tak bardzo pragnął ochronić. To jest rozkaz. A kiedy będziesz odchodził, spójrz na niego przez ramię. Może nic nie zobaczysz. Ale zrób to i tak. Nie dla mnie, nie dla Fundacji. Dla niego. I siebie.

Do czarnej, skórzanej kanapy podszedł ktoś. Kobieta. Operator usłyszał kroki, zbyt lekkie jak na mężczyznę i zbyt miękkie na standardy RMT.

Naukowiec nadzorujący, doktor Clyde Fostergrant? — Zapytała delikatnym głosem.
No! Idziemy! — Zawołał wesoło naukowiec nadzorujący, doktor Clyde Fostergrant do Operatora.

Odchodząc, wydawało mu się że słyszy równomierne dźwięki. Ciche, niemal niesłyszalne w szumie pokoju rekreacyjnego. Operator obejrzał się. Jasnoczerwona ciecz powoli skapywała z przewróconego kubka na podłogę.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported