Zimno Jak W Piekle
Zimno Jak W Piekle
Byㅤ ZygardZygard
Published on 26 Jun 2022 16:40

ocena: +1+x

What this is

A bunch of miscellaneous CSS 'improvements' that I, CroquemboucheCroquembouche, use on a bunch of pages because I think it makes them easier to deal with.

The changes this component makes are bunch of really trivial modifications to ease the writing experience and to make documenting components/themes a bit easier (which I do a lot). It doesn't change anything about the page visually for the reader — the changes are for the writer.

I wouldn't expect translations of articles that use this component to also use this component, unless the translator likes it and would want to use it anyway.

This component probably won't conflict with other components or themes, and even if it does, it probably won't matter too much.

Usage

On any wiki:

[[include :scp-wiki:component:croqstyle]]

This component is designed to be used on other components. When using on another component, be sure to add this inside the component's [[iftags]] block, so that users of your component are not forced into also using Croqstyle.

Related components

Other personal styling components (which change just a couple things):

Personal styling themes (which are visual overhauls):

CSS changes

Reasonably-sized footnotes

Stops footnotes from being a million miles wide, so that you can actually read them.

.hovertip { max-width: 400px; }

Monospace edit/code

Makes the edit textbox monospace, and also changes all monospace text to Fira Code, the obviously superior monospace font.

@import url('https://fonts.googleapis.com/css2?family=Fira+Code:wght@400;700&display=swap');
 
:root { --mono-font: "Fira Code", Cousine, monospace; }
#edit-page-textarea, .code pre, .code p, .code, tt, .page-source { font-family: var(--mono-font); }
.code pre * { white-space: pre; }
.code *, .pre * { font-feature-settings: unset; }

Teletype backgrounds

Adds a light grey background to <tt> elements ({{text}}), so code snippets stand out more.

tt {
  background-color: var(--swatch-something-bhl-idk-will-fix-later, #f4f4f4);
  font-size: 85%;
  padding: 0.2em 0.4em;
  margin: 0;
  border-radius: 6px;
}

No more bigfaces

Stops big pictures from appearing when you hover over someone's avatar image, because they're stupid and really annoying and you can just click on them if you want to see the big version.

.avatar-hover { display: none !important; }

Breaky breaky

Any text inside a div with class nobreak has line-wrapping happen between every letter.

.nobreak { word-break: break-all; }

Code colours

Add my terminal's code colours as variables. Maybe I'll change this to a more common terminal theme like Monokai or something at some point, but for now it's just my personal theme, which is derived from Tomorrow Night Eighties.

Also, adding the .terminal class to a fake code block as [[div class="code terminal"]] gives it a sort of pseudo-terminal look with a dark background. Doesn't work with [[code]], because Wikidot inserts a bunch of syntax highlighting that you can't change yourself without a bunch of CSS. Use it for non-[[code]] code snippets only.

Quick tool to colourise a 'standard' Wikidot component usage example with the above vars: link

:root {
  --c-bg: #393939;
  --c-syntax: #e0e0e0;
  --c-comment: #999999;
  --c-error: #f2777a;
  --c-value: #f99157;
  --c-symbol: #ffcc66;
  --c-string: #99cc99;
  --c-operator: #66cccc;
  --c-builtin: #70a7df;
  --c-keyword: #cc99cc;
}
 
.terminal, .terminal > .code {
  color: var(--c-syntax);
  background: var(--c-bg);
  border: 0.4rem solid var(--c-comment);
  border-radius: 1rem;
}

Debug mode

Draw lines around anything inside .debug-mode. The colour of the lines is red but defers to CSS variable --debug-colour.

You can also add div.debug-info.over and div.debug-info.under inside an element to annotate the debug boxes — though you'll need to make sure to leave enough vertical space that the annotation doesn't overlap the thing above or below it.

…like this!

.debug-mode, .debug-mode *, .debug-mode *::before, .debug-mode *::after {
  outline: 1px solid var(--debug-colour, red);
  position: relative;
}
.debug-info {
  position: absolute;
  left: 50%;
  transform: translateX(-50%);
  font-family: 'Fira Code', monospace;
  font-size: 1rem;
  white-space: nowrap;
}
.debug-info.over { top: -2.5rem; }
.debug-info.under { bottom: -2.5rem; }
.debug-info p { margin: 0; }

Zimno Jak W Piekle

ocena: +1+x

— Tutaj Ian do bazy, doszliśmy do ostatniej lokalizacji ekspedycji C-12 — powiedział męski głos przez komunikator.

Dwóch mężczyzn ubranych w pomarańczowe kombinezony chroniące przed zimnem stało na dnie lodowego wąwozu gdzieś na środku Antarktydy. Przed nimi leżał ledwie działający, mrugający na czerwono nadajnik zostawiony przez poprzednią ekspedycję, której nie udało się wrócić do bazy.

— Znaleźliśmy nadajnik, dalej działa. Jednak brak ludzi w pobliżu — powiedział znowu ten sam mężczyzna po czym wyłączył komunikator.

Przed dwojgiem mężczyzn znajdowało się wąskie wejście do lodowej jaskini, które prowadziło wgłąb. Ian spojrzał na swojego towarzysza.

— Myślę Mark, że weszli do środka aby się schronić przed śnieżycą, może znajdziemy ich jeszcze żywych.

— Albo przygniecionych lodem — odpowiedział Mark

— Albo…

Oboje weszli do środka, Ian wyjął latarkę aby móc oświetlać drogę oraz ruszył przodem. Otaczały ich sople oraz lodowe ściany. Na ziemi mogli zauważyć ślady butów członków zaginionej ekspedycji.

— Tak, definitywnie tutaj się skryli, pytanie czemu szli głębiej zamiast czekać przy wejściu… I czemu zostawili nadajnik przy nim? — rzekł pytającym głosem Mark.

— Byłem ratownikiem przy Mount Everest, ludzie robią bardzo różne rzeczy, z bardzo różnych przyczyn. Gdybym ci opowiedział wszystko nie uwierzyłbyś — powiedział spokojnie Ian.

— Sorry że zapytam, ale to prawda że czasami nie zabieracie zamrożonych zwłok i… stają się one w pewien sposób drogowskazami? — zapytał nieco niezręcznym głosem Mark, natychmiastowo zdając sobie sprawę jakie pytanie zadał.

— Tak — znowu spokojnie odpowiedział Ian.

— Damn.

Idąc dalej mroźnymi, lodowymi korytarzami jaskini zauważyli kolejną dziwną rzecz. Na ziemi leżał rozłożony, splamiony krwią scyzoryk. Naprzeciwko jego zaś znajdował się wyryty napis w lodzie.

— Coś tu pisze… San…rvif? Sanrvif? Chyba Sanrvif — powiedział Mark spoglądając lepiej na napis. Ian podszedł bliżej i przetarł ręką napis, ten na chwilę zabłysł błękitnym kolorem.

— Tak… Sanrvif. Królowa lodu — powiedział cicho do siebie Ian.

— Hę? — zapytał Mark który nie dosłyszał końcówki

— Nic nic — odpowiedział Ian.

Ruszyli dalej. Mijając kolejne odciski kroków poprzedniej ekspedycji oraz ślady przymrożonej krwi do ścian. Ian wyjął komunikator.

— Weszliśmy do jaskini gdzie weszła poprzednia ekspedycja, najprawdopodobniej przynajmniej jedna osoba jest ranna. Nie udało się ich znaleźć… Baza? Halo? — powiedział zdziwiony brakiem odpowiedzi od drugiej strony, lekko potrząsnął komunikatorem, odpowiedział mu silnie zdeformowany, niezrozumiały głos i szum — Mark, straciliśmy kontakt z bazą.

— Skądś kojarzę tamto wyryte imię…

— Możliwe, nie jest to jedno z bardziej popularnych wierzeń — Ian i Mark ruszyli dalej. — Niegdyś słyszałem o nich od pewnego znachora, rodzeństwo dwóch bóstw, Sanrvif i Senrvif, śnieżyca oraz lis polarny. Według ichniejszych wierzeń zostali rozdzieleni, Senrvif na północ, Sanrvif na południe. Raz na 50 lat spotykają się, wszelkie zimy poza Arktyką i Antarktydą są roznoszone następnie przez ich potomstwo.

— Chwila, potomstwo? Nie byli rodzeństwem czasem? — Zapytał nieco zdegustowany Mark.

— To nie są ludowe wierzenia jak nie ma chorego drzewa genealogicznego. Zobacz na nordyckie i samego Lokiego.

— W sumie racja… Tylko czemu ten napis wyryty tutaj?

— Nie mam pojęcia — odpowiedział Ian całkowicie spokojnym głosem.

Idąc wgłąb usłyszeli echo idące z głębi, praca narzędzi wykuwających lód. Ian nagle się zatrzymał i odwrócił do Marka, po czym wcisnął mu do rąk komunikator.

— Wyjdź z jaskini, powiadom bazę że nie znaleźliśmy ich. Nie czekaj na mnie.

— Co? Ale-

— Żadnych ale — odpowiedział Ian, po czym złapał się mocno za nadgarstek prawej ręki, Mark kiedy tam spojrzał zauważył czerwone światło próbujące się przebić przez kombinezon arktyczny.

— Mogę wiedzieć co się dzieje? — zapytał nieco głośniej Mark.

— Nie, wyjazd stąd jak chcesz żyć — powiedział Ian popychając Marka do wyjścia po czym zaczął iść w stronę odgłosów samemu, trzymając się dalej za nadgarstek.

Ian znikając za zakrętem, ostrożnie zaczął się zbliżać do źródła dźwięków. Puścił nadgarstek i zaczął rozkręcać latarkę, szedł dalej bez światła. Szybko modyfikując ją w ręku zmienił na kościsty miecz ze złotymi zdobieniami. Wziął głębszy oddech mroźnego powietrza wokół niego, po czym wydech, nie widać było pary wodnej w powietrzu. Zdjął z siebie plecak oraz kombinezon dla swobody ruchów, temperatura nic mu nie robiła, jego dłuższe, brązowe włosy stały się białe. Wyjął bandaż i zaczął nim owijać prawy nadgarstek, tak iż czerwone światło się nie uwalniało. Ruszył dalej obracając miecz w ręku. W końcu dotarł na miejsce, jego oczom ukazała się gigantyczna lodowa jaskinia, w której znajdowały się wykute w lodzie domostwa, dawno uznanej za wymarłą antarktycznej odmiany Yerenów. Na podwyższeniu znajdował się lodowy strzelisty tron na którym siedziała postać, pod tronem natomiast ubrane w pomarańczowe kombinezony ekspedycji postacie wykuwały znaki runiczne w obręczy przypominającej portal. Ian zaczął iść w stronę tronu spokojnym krokiem. Oglądając się na prawo i lewo widział zamrożone zwłoki Yerenów w pozycji modlitewnej, jak i malunki naskalne przedstawiające piękną, bladą kobietę w błękitnych szatach i z lodowym berłem. Gdy ten był w połowie drogi, portal został skończony.

— Kogóż ja widzę! — Usłyszał kobiecy głos z tronu Ian, członkowie ekspedycji odwrócili się w jego stronę.

Sześć osób, ich skóra była blada jak śnieg z lekką nutą błękitu. Oczy niebieskie, włosy ich zaś były srebrzyste. Spoglądając obok portalu zauważył zwłoki, były świeże. Należały do starej Yereńskiej kobiety, ubranej w błękitne szaty. Ciało było wysuszone, jakby uleciała z niego cała energia, zginęła od ran ciętych zadanych scyzorykiem.

— Jeśli chcesz się pozbyć znamienia, to szukasz w złym miejscu — powiedział kobiecy głos.

Ian spoglądając na tron zauważył siódmą członkinie ekspedycji, zamiast kombinezonu jednak była ubrana w suknię z lodu. Zaczęła schodzić na dół.

— Razem mamy wspólny cel, nie sądzisz? Ty zostałeś oszukany, ja chcę władzy, a stoi na drodze ta sama przeszkoda

Ian znowu się złapał za nadgarstek, zauważył jednak, że bandaż został całkowicie wypalony, czarny tatuaż przedstawiający pieczęć był jasno widoczny i świecił intensywnym światłem. Pomimo wielkiego wysiłku, aby się mu oprzeć Ian zdążył tylko wydać z siebie pokonane jęknięcie z bólu po czym wszystko stało się czernią.































Wszystko wróciło. Ian rozejrzał się dookoła, kątem oka wydawało mu się, iż zobaczył cofającą się mackę, spojrzał w stronę lewej ręki, trzymał dalej kościsty miecz. Był jednakże teraz cały pokryty błękitną krwią oraz wbity w głowę leżącej na ziemi członkini ekspedycji. Rozejrzał się, dookoła leżały pocięte oraz rozszarpane zwłoki pozostałych ludzi. Portal natomiast stał otwarty, bił zimnem do środka jaskini. Obejrzał się natychmiast w stronę nadgarstka, cofała się do niego mięsista macka zakończona kłami.

— Ahh, ile to już lat się nie słyszeliśmy? — Usłyszał silnie zdeformowany głos Ian.

— Czego chcesz ode mnie!? Dałbym sobie radę sam — odpowiedział silnie zdenerwowany Ian.

— W końcu dotarłeś do jednego z przejść, wejdź do środka. Znów będziemy razem, znów będziemy mogli obalić i zająć jego miejsce oddając ludziom to, co ich, Ion — rzekł zachęcająco zdeformowany głos, coraz bardziej stając się kobiecym i zachęcającym.

— Wybrałem swoją stronę wiele lat temu — odpowiedział, po czym wbił miecz w ramę portalu, ten zabłysnął biało złotym światłem załamując przejście i je niszcząc niczym szklane lustro.

— Co ty robisz!? — Odpowiedział coraz bardziej zdeformowany głos, macki wysunęły się z tatuażu, aby złapać za miecz i go wyciągnąć, po dotknięciu go jednak cofnęły się jak sparzone.

— Ujawniłaś się mi za szybko, ale może to i dobrze, będziesz wiedzieć wcześniej, że nadciągam. — Ion wyciągnął miecz z ramy przejścia i podniósł nad prawą rękę — Idę po ciebie… i po całą resztę! — krzyknął Ion odcinając prawą rękę od łokcia, ta zaczęła płonąć na ziemi złotym płomieniem. Wydał z siebie potężny krzyk po czym zaczął szybkimi cięciami kościanego miecza niszczyć resztę przejścia, następnie wbił miecz w serce martwej już kobiety w lodowych szatach.

— Nie mogłem Ci pomóc… ale za to ty zdecydowanie pomożesz mi.

Jej błękitna esencja życiowa zaczęła ulatywać w stronę, gdzie znajdowało się przejście, po czym natychmiastowo znikała. Lekko cieńsza w tym miejscu bariera między dwoma warstwami rzeczywistości została wzmocniona.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Uznanie autorstwa — na tych samych warunkach 3.0 unported